News: Plotki transferowe: Vranjes łączony z Arką

Stojan Vranjes: Zadomowiłem się w Warszawie

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

20.04.2016 14:37

(akt. 05.01.2019 10:17)

- Nam, graczom z Bałkanów, jest łatwiej. Polska jest nam bliska kulturowo, kulinarnie i językowo. Portugalczycy mają na przykład trudniej, ale najważniejsza jest jednak gra na boisku. Kiedy tam się układa, to wszystko inne przychodzi dużo łatwiej. Na pewno jednak gracze z Bałkanów mogą się szybciej zaadaptować. Ja mogę powiedzieć, że zadomowiłem się w Warszawie. Bardzo ważne jest dla mnie fakt, że jestem tu z rodziną - mówi w rozmowie z Legia.Net defensywny pomocnik naszego klubu, Stojan Vranjes.

W meczu z Lechią Gdańsk zagrałeś w pierwszym składzie po pewnej przerwie. Zastępowałeś tam kontuzjowanego Tomasza Jodłowca. Była szansa na powrót do wyjściowej jedenastki na dłużej?


- Każdy z nas czeka na swoją szansę. Nie mogłem przecież mieć wpływu na to, że w meczu z Zagłębiem Lubin doznałem kontuzji. Mamy solidnych zawodników na każdą pozycję, nie tak łatwo odzyskać miejsce w składzie na stałe. Zawsze kiedy wychodzę na boisko, staram się wykorzystać swoją szansę i dać z siebie wszystko. 


Po meczu z Zagłębiem przeżywałeś utratę miejsca w jedenastce?


- Zawsze trzeba walczyć. Kiedy trener mnie nie wystawia, muszę ciężko pracować i pokazywać na treningach, że warto dać mi szansę. Rozumiem jednak szkoleniowca, bo po dobrej serii trudno zmieniać mechanizm, który dobrze działa.


O miejsce na środku pomocy walczy właściwie trzech zawodników. Tomasz Jodłowiec, Ariel Borysiuk oraz ty. Z twojej perspektywy pewna hierarchia jest widoczna w zespole?


- Nawet kiedy nie gram, nie sprawia to, że zaczynam się czuć złym piłkarzem. Mam ambicję i wiem, że stać mnie na bycie pierwszym środkowym pomocnikiem w Legii. Szanuję jednak decyzje trenera i za każdym razem walczę o możliwość pokazania się w meczach. Trzeba być gotowym do walki, bo zawsze przyjdzie chwila, w której będzie się potrzebnym drużynie.


Jesteś innym graczem niż Borysiuk?Maciej Murawski porównał, że jesteś piłkarzem, który sprawnie radzi sobie z grą do przodu, akcjami w ofensywie i nie skupia się jedynie na destrukcji.


- Myślę, że każdy w Legii prezentuje odpowiednią jakość, która pozwala nam występować w tym klubie. Lubię rozegrać piłkę i podłączyć się do akcji ofensywnej. Wiadomo też, że cieszy każda zdobyta bramka. Żaden mecz nie jest jednak taki sam, bywają różne sytuacje. Można powiedzieć, że mam w sobie coś innego, ale nie oszukujmy się - Legia potrzebuje wszystkich graczy, którzy znajdują się w kadrze drużyny. Naszym założeniem jest to, że każdy musi pracować w ofensywie, jak i w defensywie. Razem pracujemy na sukces.


Łatwo strzela ci się gole? Pięć bramek to nie jest mało gdy gra się jako defensywny pomocnik.


- Zacznijmy od tego, że miałem jeszcze kilka sytuacji, i ten wynik mogł być lepszy. Znakomitą szansę miałem przecież choćby w spotkaniu z Lechią… Szczerze mówiąc, mogłem mieć na koncie 3-4 trafienia więcej. Piłka w pewien sposób szuka mnie w polu karnym. Najważniejsze jednak są wyniki drużynowe, a nie to, kto strzela gole.


Łatwiej gra się z rywalami będąc liderem Ekstraklasy?


- Chyba trudniej. Każdy zespół grający przeciwko nam daje z siebie maksimum. Tak jest zawsze, a połączenie Legii z liderem sprawia, że przeciwnicy jeszcze bardziej intensyfikują starania. Jesteśmy jednak gotowi na wszystko. Mamy najlepszy zespół w kraju i stać nas na sukcesy. Trudno porównać mi obecną ekipę z tymi, w których występowałem w przeszłości, bo to kluby z różnych lig. Cieszę się jednak, że w każdym kraju grałem w czołowych drużynach.


Legia od 20 lat nie grała w Lidze Mistrzów. Stołeczny zespół stać w tej chwili na to, by awansować do tych rozgrywek?


- Musimy być na razie skoncentrowani na Ekstraklasie. To pierwszy stopień do walki o Ligę Mistrzów, bo bez wygranej w krajowych rozgrywkach, nie da się myśleć o Champions League. Po sezonie pogadamy o europejskich pucharach, bo teraz najważniejsze są spotkania w Polsce. Na pewno każdy z nas chciałby wystąpić w Lidze Mistrzów, ale poczekajmy z dyskusjami o tym. Najważniejsze jest w tym momencie mistrzostwo i Puchar Polski.


Nie da się nie zauważyć, że jest pewna presja ze strony kibiców - na wygraną w lidze, w Pucharze Polski czy grę w Europie. To pomaga, bo dodatkowo motywuje czy trochę przeszkadza?


- Kibice zawsze nam pomagają. Spójrzmy jaka jest frekwencja przy Łazienkowskiej. Zawsze chcemy wygrywać, a fani są z nami. Myślę, że to nasz wielki atut i plus.


Legia obchodzi stulecie. Dla piłkarzy to też specjalny czas?


- Wiadomo, że to specjalny sezon. Każdy chce uczcić taką rocznicę sukcesami. Legia ma wielką historię i chcemy się w niej zapisać. Walczymy o Puchar Polski i mistrzostwo kraju - to nasze cele.


W dniu transferu, powiedziałeś, że z Legii będzie bliżej do reprezentacji. Powołano cię potem na mecze z Cyprem i Walią, ale w nich nie zagrałeś. Potem już nie znajdowałeś się w kadrze. Z czego to wynika?


- To trudny i złożony temat…Jeśli chodzi o kadrę Bośni, myślę, że trudno czasem zorientować się, na jakiej podstawie szkoleniowiec dokonuje selekcji. Pięciu piłkarzy Legii było powołanych do reprezentacji Polski, która zakwalifikowała się na mistrzostwa Europy. Mój kraj nie dostąpił tego zaszczytu… Wydaje mi się, że nie o wszystkim decyduje forma zawodników. Ostatnio w czasie przerwy na reprezentację trenowałem z Legią i mogłem bardzo dobrze przygotować się na ostatnie spotkania sezonu.


Mogę dodać, że szkoda, że nie miałem okazji wspólnie zagrać z bratem w kadrze. To było takie nasze marzenie z Ognjenem.


Razem graliście tylko w Boracu Banja Luka…


- Tak, tylko tam mogliśmy wspólnie występować. Do reprezentacji Bośni bywaliśmy razem powoływani, ale nie przebywaliśmy w jednym czasie na placu gry w trakcie meczów. Mogę tylko powiedzieć, że szkoda.


Jesteś przywiązany do brata? Często rozmawiacie?


- Tak. mamy bardzo dobry kontakt. Gadamy ze sobą praktycznie każdego dnia. Może kiedyś spełni się nasze małe marzenie wspólnej gry w kadrze, ale to też niczego nie zmienia. Obaj gramy w dobrych klubach i wymieniamy poglądy. Ognjen ogląda Ekstraklasę i śledzi wyniki Legii. Wie co się dzieje w polskiej ligi i poznaje drużyny z naszych rozgrywek.


Namawiasz go na transfer do Polski?


- Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy w życiu (uśmiech). Ognjen jest piłkarzem hiszpańskiego Sportingu Gijon. Na razie czeka na rozwój sytuacji. Ważne będą wyniki ich drużyny. Piłka nożna jest nieprzewidywalna.


Pierwsze pogłoski o przejściu do Legii pojawiły się pod koniec 2014 roku. Kiedy ten temat stał się realny?


- Pierwszy raz o temacie Legii przeczytałem o tym w bośniackiej gazecie. Nie było tam wiele prawdy. W połowie 2015 roku przyjechałem jednak do stolicy, a pierwszy kontakt z moim menedżerem pojawił się - mówią na teraz - rok temu. Byłem zaskoczony tematem, tym bardziej, że rozpoczęła się już liga. Sprawa toczyła się szybko i wszystko zostało solidnie załatwione.


Transfer w ostatnim dniu okienka przysparza emocji?


- Przez pierwsze pół roku w Warszawie nie mogłem myśleć o emocjach transferowych. Były treningi, mecze co trzy dni, człowiek był zabiegany. Ostatnio temat zagościł w mojej głowie, ale myśl mam teraz tylko jedną - jestem bardzo szczęśliwy w stolicy. Dobrze się czuję w Legii i w Warszawie. Na pewno gra przy Łazienkowskiej jest nobilitacją. Tutaj jest tylko 25-30 zawodników, dla każdego pobyt tutaj jest zaszczytem.


Przy okazji dołączyłeś do małej grupki bałkańskiej, która się tutaj stworzyła. Ty, Ivica Vrdoljak, Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović i Branimir Galić dobrze się dogadujecie? Nie zamykacie na innych?


- Dobrze się ze sobą rozumiemy, bo jesteśmy z jednego regionu. Mówimy w tym samym języku i to sprawia, że jesteśmy sobie bliżsi. Na pewno ich obecność pomagała w aklimatyzacji. Po co mielibyśmy się zamykać na innych, jeśli wszyscy mamy ten sam cel w Legii? W drużynie panuje naprawdę dobra atmosfera i to też pomaga osiągać odpowiednie wyniki. Myślę, że w walce o mistrzostwo Polski to także nasz atut. Mamy drużynę stworzoną z dobrych ludzi, którzy ciągną wózek w tę samą stronę.


Wcześniej był też Ivan Trickovski, który mówił w tym samym języku. Macedończyk odszedł, to dołączył Bułgar. Język Michaiła Aleksandrowa jest podobny do naszego.


Piłkarzom z Bałkanów żyje się w Polsce dobrze, bo macie podobną mentalność do naszej?


- Jest nam łatwo, bo Polska jest nam bliska kulturowo, kulinarnie i językowo. Portugalczycy mają na przykład trudniej, ale najważniejsza jest jednak gra na boisku. Kiedy tam się układa, to wszystko inne przychodzi dużo łatwiej. Na pewno jednak gracze z Bałkanów mogą się szybciej zaadaptować. Ja mogę powiedzieć, że zadomowiłem się w Warszawie. Bardzo ważne jest dla mnie fakt, że jestem tu z rodziną.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.