Świat w stadionowych lożach VIP
31.12.2011 12:26
Do wyidealizowanego obrazu vipa o dworskich manierach dobrze pasuje Krystyna - na oko 50-latka, przesadnie elegancka, umalowana i obwieszona biżuterią. Już czuje się stałą bywalczynią silver clubu na stadionie Warszawskiej Legii. Zapłaciła za obecny sezon 10 tys. zł. kupując w pakiecie miejsce na obitym zieloną skórą fotelu na trybunie zachodniej, możliwość nieograniczonego korzystania z cateringu, miejsce parkingowe oraz prawo do zniżek na rozmaite klubowe produkty. Krystyna jest zachwycona poziomem obsługi oraz samym otoczeniem, choć jej wysokie poczucie estetyki cierpi z powodu kibiców z Żylety, którzy często klną. - Naprawdę, mogliby sobie darować - rzuca utopijną uwagę. - Ale poza tym kocham tu być. Wydaje mi się, że to już się robi modne miejsce w Warszawie.
Enklawa dla wybranych na Legii musi zrobić wrażenie. Wszystko ma tu być na tip-top od samego progu. Zatem na poziom drugiego piętra wiozą vipa ruchome schody, a u ich szczytu wiszący nad głowami cud techniki dmucha pionową mgiełką, na której wyświetla się klubowy herb. Za mgiełką dygają hostessy, którym zgodnie z przyjętym na legijnych salonach wzorem elegancji bliżej do klasycznych piękności niż do modeli tipsowo-solariowych. Obdarzywszy gościa uśmiechem, hostessy wyposażą go w program meczowy oraz w magiczną opaskę, stanowiącą przepustkę do sektorów gold i silver - świata stołów uginających się pod wiktuałami oraz ekscytująco wyposażonych barków.
Skryty za mlecznym szkłem kameralny gold oskrzydlają dwa silvery, każdy wielkości kilku kortów tenisowych. - Gold kosztuje 15 tys. zł, silver - 10 tys., a jedyna różnica polega na tym, że w tym pierwszym są imienne miejsca przy stolikach. Aż takim snobem nie jestem. Poza tym silver ma swoje zalety - Robert, właściciel firmy zajmującej się wyposażeniem biur, rzuca wymowne spojrzenie w kierunku grupki hostess stojących w hallu. Robert lubi futbol, ma pieniądze i znajomości, gościł na zamkniętych stadionowych imprezach dla wybranych tu i tam, ostatnio nawet na Camp Nou, i to w tamtejszym goldzie goldów, dzięki wejściówce otrzymanej od znajomego prezesa banku. - Jeśli chodzi o tę strefę vip, to nawet na tle Barcelony Legia nie musi mieć kompleksów - przekonuje. Uwagi ma zasadniczo dwie: na wysokości wjazdu na parking przydałaby się kładka dla kibiców, bo gdy idą falą, ani myślą ustępować przed limuzynami. Poza tym, choć menu zapewniane przez jedną ze stołecznych wielogwiazdkowych restauracji jest palce lizać, to Robert apeluje, by przywrócono tatara. - Ale i tak żyję od meczu do meczu. Zimowa przerwa w rozgrywkach będzie dla mnie jak wielki post.
Za luksus na Legii płaci się najwięcej w Polsce. Oprócz miejsc w goldzie i silverach sprzedaje się 12-osobowe loże dla firm, z widokiem na boisko i wyjściem na minitaras. Za kwotę w przedziale 240-340 tys. zł (zależy od lokalizacji na trybunie oraz trybu płatności) nabywca otrzymuje dostęp do loży przez okrągły rok, poza tym loża zostaje spersonalizowana, przez co należy rozumieć możliwość aranżacji wnętrza według upodobania klienta, menu na życzenie (na przykład wieczór japoński), wewnętrzny barek oraz - jak mawiają opiekunowie vipów - dedykowanego kelnera do obsługi. Odpowiedzialna w Legii za relacje zewnętrzne Anna Czerniejew-ska nie daje się wciągnąć w rozważania, czy cena za takie frykasy jest wysoka. - Prestiż kosztuje, a jeśli chodzi o jakość, nasza oferta jest w Polsce nieporównywalna - ucina.
Prezesi spółek, rekiny, duża finansjera. Są tu dla bycia, rzadko identyfikują się z klubem. - Zdarza się, że gdy uderzam do jakiejś dużej firmy z ofertą, słyszę: dziękujemy, ale centrala już wykupiła lożę na Legii. To im wystarczy, tam zabiorą klientów - opisuje realia niełatwego rynku Agnieszka Próchniewicz z Lecha Poznań.
Po bywalcach stadionowych salonów trudno poznać, czym się kierowali, kupując pakiet deluxe: potrzebą dołożenia cegiełki do klubowego budżetu, chęcią towarzyskiego lansu, ciekawością czy widokami biznesowych korzyści. Nawet jeśli są kibicami, nie afiszują się z tym. Klubowa koszulka pod marynarką - to się prawie nie zdarza, szalik - rzadko. Vip widowisko ogląda, ale potrzeby uczestnictwa w nim nie odczuwa. Albo jej nie ujawnia; wbija ręce w kieszenie i ignoruje wezwania kibicowskiego młyna w stylu: „Wszyscy wstają!" albo „Barwy w górę!". Choć spontaniczne reakcje się zdarzają, zwłaszcza gdy sytuacja na boisku rozwija się po myśli gospodarzy. - Gdy Legia niedawno ogrywała Rapid Bukareszt i przez trybuny szła fala, to nawet vipy się jej poddały. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego - mówi Przemysław, swego czasu notoryczny bywalec Żylety, a teraz od czasu do czasu gość silver clubu dzięki biznesowym kontaktom, jakie łączą z Legią jego syna Aleksandra.
Oczywiście, dobra gra, atrakcyjni rywale są magnesem. - Europejskie puchary z nieba nam spadły - mówi Anna Czerniejewska. Zaciera ręce, bo przy takich okazjach, jak na przykład niedawne spotkanie Legii z PSV Eindhoven, obłożenie jest stuprocentowe, ba, było nawet więcej zapytań niż miejsc. - Celujemy w biznes, a przecież biznes lubi być kojarzony z sukcesem, prawda? - podkreśla retoryczność pytania.
Autor: Marcin Piatek
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.