Stadion

System bezpieczeństwa na Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: weszlo.com

27.10.2016 15:28

(akt. 21.12.2018 15:38)

- Na stadionie Legii znajduje się prawie 250 kamer rejestrujących obraz z rozdzielczością 16 megapikseli. Dane przetwarzane są przy użyciu dziewięciu serwerów, które są dosyć równomierne obciążone – na każdym zapisywany jest obraz z kamer usytuowanych w mniej i bardziej istotnych częściach stadionu. Dzięki temu nie ma możliwości, by w przypadku awarii któregoś serwera utracone zostały wszystkie kluczowe dane. Potencjalna awaria również jest mało prawdopodobna, bo w tym roku wymieniono siedem serwerów, a w zeszłym pozostałe dwa. Wszystkie są więc na gwarancji, a przy okazji każdego meczu na miejscu jest pracownik firmy odpowiedzialnej za serwis, który na bieżąco reaguje na ewentualne problemy - tak kwestie monitoringu na Legii opisuje serwis weszlo.com.

W systemie można się dosyć swobodnie poruszać. Można zastosować podział tematyczny i pokazać obraz ze wszystkich kamer zamontowanych na kioskach, na promenadach lub na danej trybunie. Kamery o najwyższej rozdzielczości są skierowane właśnie na trybuny, dzięki czemu rejestrują szeroki zakres z możliwością cyfrowego przybliżenia. Kamery na górze ukazują ogólne zachowania kibiców, a także pozwalają na szybkie diagnozowanie problemów. Kamera na gnieździe rejestruje także dźwięk. To właśnie nagranie z niej pozwoliło wykazać przed UEFA, że podczas meczu z Borussią gniazdowy nie śpiewał „Jude”, tylko „Nutte”.


Mały, zamknięty pokój w biurowej części stadionu Legii. W środku kilka stanowisk pracowników działu bezpieczeństwa, każde wyposażone w dwa duże monitory oraz komputery podłączone pod zamknięty system. Jakikolwiek dostęp z zewnątrz, chociażby za pośrednictwem internetu, jest zupełnie niemożliwy, a kopiowanie nawet najprostszych danych odbywa się za pomocą zewnętrznych nośników. Wszystko po to, by chronić się przed jakąkolwiek ingerencją z zewnątrz i nieautoryzowanym użyciem danych. Nawet policja, chcąc przejrzeć zapis z monitoringu, musi się wcześniej zgłosić z oficjalnym zapytaniem.


Istotą pracy przy zapisie z monitoringu jest cofnięcie obrazu do momentu, w którym kibic łamiący regulamin wchodzi na stadion. W przypadku charakterystycznego wyglądu bądź ubioru zadanie jest ułatwione, a idealna sytuacja to taka, gdy szukana osoba przechodzi przez bramkę sama lub w niedużej grupie. Łatwo sobie jednak wyobrazić, jak trudno wytropić człowieka ubranego na biało siedzącego na środku „Żylety”. Często to bardzo żmudne zajęcie, które kończy się dopiero w momencie uzyskania dokładnego czasu, w którym dany uczestnik imprezy odbił się biletem lub kartą na kołowrotku przy wejściu na stadion. Następnie jest to konfrontowane z danymi z systemu sprzedażowego, gdzie widać, kto i kiedy został zarejestrowany przy bramkach.

Bogdan Kuzio (dyrektor ds. bezpieczeństwa) – Zajmuję się tym od 2012 roku i, nie licząc meczu z Borussią, wydaliśmy w tym czasie około 140 zakazów stadionowych. Teraz liczba zakazów wzrosła do ponad 200. Maksymalnie możemy wydać zakaz na dwa lata, ale czasem zdarza się, że dajemy kibicom tylko ostrzeżenie, sygnał że ktoś niewłaściwie się zachowuje. To może być zakaz na jeden lub trzy miesiące, dzięki czemu niektórzy orientują się, że nie są anonimowi. Każdy ukarany dostaje od razu pouczenie, że może przyjść i zapoznać się z zapisem monitoringu. I często przychodzą, sprawdzają czy to na pewno oni. Na przestrzeni czterech lat może trzy razy zdarzyło się, że zidentyfikowaliśmy niewłaściwą osobę.


Jak wygląda ścieżka odwoławcza?


- Kiedyś można było odwołać się do Komisji Ligi, która sprawdzała nasze materiały i potwierdzała identyfikację. Dziś, po zmianie ustawy, można złożyć wniosek do prezesa klubu o ponowne rozpatrzenie sprawy. Następna ścieżka odwoławcza to już sąd administracyjny. Dlatego właśnie musimy dokumentować wszystkie przypadki, by później na rozprawie móc wykazać swoje racje.


Jaka jest skuteczność kominiarki przy monitoringu?


- Jeżeli ktoś używa jej w sposób świadomy i zaplanowany, to bardzo trudno jest nam taką osobę znaleźć. Jeżeli natomiast – tak jak to miało miejsce w meczu z Borussią – kominiarka zakładana jest spontanicznie, tuż przed wbiegnięciem na trybunę, to tego typu zabieg nie daje żadnej anonimowości, a my mamy ułatwione zadanie. Najlepsze przykłady skutecznego maskowania się zazwyczaj mamy przy odpalaniu pirotechniki. Na trybunie pojawia się sektorówka, a pod nią kibice przebierają się, zakładają kominiarki, zamieniają się strojami, a nawet butami. Zdarzały się przypadki, że identyfikowaliśmy osoby po nietypowym obuwiu, ale dziś kibice potrafią się przed tym bronić zakładając jakieś worki lub zaklejając buty taśmą. Tego typu przypadki są najtrudniejsze, czasem niemożliwe do rozwiązania.


-----------------------------


Kiedy już kibica się namierzy, można mu wytoczyć proces – co Legia teraz zamierza robić. – Jesteśmy na etapie opracowywania sprawy. Podstawy prawne i argumentację mamy przygotowane, ale wciąż zbieramy materiały dowodowe związane z uczestnictwem poszczególnych osób oraz ich identyfikacją. Na przygotowanie pozwów potrzebujemy jeszcze około miesiąca – mówi Marcin Melzacki, adwokat przygotowujący pozwy o odszkodowanie dla kibiców robiących burdy na meczu z Borussią Dortmund.


Czy coś się zmieniło w polskim prawie, że po raz pierwszy zdecydowaliście się wejść z kibicami na drogę sądową?


- W systemie prawnym nie zmieniło się nic. Fakty są takie, że dziś jedyną odpowiedzialnością, jaką ponoszą kibice za naruszanie ładu i porządku na meczach piłki nożnej, jest odpowiedzialność karna bądź wykroczeniowa łączona z tzw. zakazami stadionowymi. Dotychczas nikt nie wiązał działania kibiców z realną szkodą majątkową, jaka jest wyrządzana klubom. Działo się tak dlatego, że możliwość realnego uzyskania odszkodowania była niewielka. Większość osób odpowiedzialnych za wyrządzane klubom szkody to nie są ludzie, których stan majątkowy pozwalałby pokryć odszkodowanie w pełnej kwocie. Ten aspekt odstraszał kluby od dochodzenia odszkodowania. Dziś jednak widać, że sytuacja wymyka się spod kontroli, i że dotychczasowe rozwiązania nie działają. To wciąż za mało, by sprawcy burd na stadionach uznali, że tego typu zachowania są nieopłacalne. My wciąż nie mamy takich regulacji, jakie obowiązują chociażby w Premier League, gdzie wysoka odpowiedzialność odszkodowawcza ponoszona jest niemal natychmiast. I to po prostu odstrasza. Musimy przecierać szlaki i pokazać, że takie rozwiązania są u nas możliwe. Nie może być tak, że ci, którzy powodują szkody – bardzo wymierne i w szerokim zakresie – pozostają poza odpowiedzialnością majątkową, w ogóle jej nie ponoszą. Nakładane są na nich najwyżej grzywny, które mają się nijak do szkód, jakie te osoby powodują.

 

Zdecydowaliście się pozwać kibiców solidarnie. Jak to będzie wyglądać w praktyce?


- Chcemy pokazać, że w pewnym sensie oni postępują solidarnie i wszyscy są odpowiedzialni za szkody, które wywołują. W polskim prawie odpowiedzialność solidarna polega na tym, że każdy odpowiada do wysokości całej kwoty szkody. Jeżeli jeden z nich będzie miał odpowiedni majątek, pieniądze zostaną ściągnięte od niego i to on będzie musiał na własną rękę dochodzić zwrotu pieniędzy od pozostałych. Naszym zadaniem jest tylko wskazanie, od kogo dochodzimy odszkodowania i udowodnienie związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy ich zachowaniem, a szkodą, jaką poniósł klub. To już bardziej skomplikowane.


Cały artykuł można przeczytać na weszlo.com

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.