Tenis: Adam Mincberg: Na Legii łączyły się światy
19.12.2014 23:38
fot: Adam Mincberg w środku/fot. ze strony legiatenis.pl
Po 60 latach wciąż współpracuje Pan z Legią.
- Jednak już nie w takim wymiarze czasowym jak kiedyś. Wciąż są jednak ludzie, którzy chętnie korzystają z mojej wiedzy i doświadczenia. Jestem dumny z każdego wychowanka, którego udało mi się czegoś nauczyć, i który z radością wspomina współpracę ze mną. Ludzie nadal chcą grać w tenisa z Mincbergiem, co bardzo mnie cieszy. A Legia? Mam starą Legię w sercu
Tenisiści chodzili w przeszłości na mecze piłkarskiej Legii? Obecnie dzieciaki z Akademii Tenisa też mają taką okazję.
- Oczywiście, że tak. Mecze piłkarskie "Wojskowych" to było święto. Jeśli tylko nie rozgrywaliśmy akurat swoich zawodów to - podobnie jak przedstawiciele innych dyscyplin - szliśmy na Stadion Wojska Polskiego. Tak samo zimą wspierało się bokserów Legii z Januszem Gortatem czy Wiesławem Rudkowskim. Wspólnie spędzaliśmy na przykład Sylwestra, który organizowany był na stadionie. Nasze żony też się znały.
Na trybunach Kortu Centralnego pojawiały się za Pańskich czasów tłumy.
- Na Legii łączył się świat sportu, polityki, filmu czy teatru. Cały ówczesny show-biznes zjawiał się na naszych kortach i basenach. Korty i basen to były dwa punkty na mapie Warszawy, gdzie można było spotkać tak zwaną "warszawkę". Korty przy Myśliwieckiej od rana do wieczora tętniły życiem. Najpierw pojawiali się politycy czy dyrektorzy firm, po nich na Legię przyjeżdżali aktorzy, dziennikarze i inni przedstawiciele wolnych zawodów. Popołudniami na Legii rządziła już młodzież. Turnieje tenisowe były bardzo popularne i chętnie oglądane. W jednym z nich zagrałem w parze z Władysławem Skoneckim, w latach 50. jednym z najlepszych tenisistów w Europie, który wygrał m.in. duży turniej w Monte Carlo. Skonecki wziął mnie do debla w 1964 roku podczas turnieju w położonym niedaleko nad Wisłą klubie Elektryczność. Dziś rosną tam tylko krzaki. I myśmy ten turniej ze Skoneckim wygrali, a brały w nim udział same sławy: Radzio, Rybarczyk, Maniewski. Na co dzień natomiast tworzyłem parę deblową z klubowym kolegą Tadkiem Nowickim.
Jak za Pana czasów wyglądał typowy dzień zawodowego tenisisty?
- W Legii byliśmy żołnierzami zawodowymi i każdy dzień był dla nas normalnym dniem pracy. Na obiekcie stawialiśmy się około godziny 9:00. Pierwsza godzina to rozgrzewka na boisku przy Agrykoli, a potem dwugodzinny trening na korcie. Po obiedzie wracaliśmy na Legię i do godz. 18:00 trenowaliśmy. Średnio spędzałem więc na korcie pięć godzin dziennie. Potem jeszcze bieganie wokół kanałku, czasem piłka nożna i człowiek wracał do domu wykończony. Teraz zawodowi tenisiści trenują jeszcze więcej i ciężej. Jak patrzę na pracę, jaką obecnie wykonuje młodzież, to przestrzegam przed nadmiernymi obciążeniami. Trzeba pamiętać, żeby dziecka nie przeciążyć. My z ciężarkami zaczęliśmy trenować dopiero w wieku 16 lat, wcześniej trenerzy koncentrowali się w pracy z nami przede wszystkim na szybkości - jeśli coś podnosiliśmy, to lekkie - na przykład gryfy. Poważne ciężary zacząłem dźwigać dopiero, gdy trafiłem do kadry młodzieżowej hokeja na lodzie.
Całą rozmowę z Adamem Mincbergiem można przeczytać na stronie sekcji tenisowej w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.