News: Tiki-taka dla ubogich

Tiki-taka dla ubogich

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, Magazyn Sportowy

07.08.2012 09:22

(akt. 11.12.2018 01:31)

W dzisiejszym dodatku do "Przeglądu Sportowego" możemy przeczytać ciekawy tekst poświęcony taktykom w czołowych polskich klubach. Dawniej polskie drużyny grały dwójką napastników i często z kontry. Taktyczny repertuar kwartetu występującego obecnie w pucharach jest o wiele bardziej różnorodny. Ale czy lepszy? Ostanie wyniki pokazują, że nie.

 - Polska piłka miała się lepiej, gdy stosowaliśmy proste środki - mówi Czesław Jakołcewicz, były piłkarz Lecha. - W latach 80. i pierwszej połowie lat 90. byliśmy skuteczni, grając z kontry. Przerzuciliśmy się na zachodnie wzorce, ale do nowego sposobu nie mamy wykonawców. I robimy to samo co najlepsi, ale nie tak samo. Rafał Murawski przebiega w trakcie meczu 12 kilometrów, czyli tyle co liderzy mocnych europejskich zespołów. Napracuje się, a jednak jest od nich mniej efektywny. Gra w jednym tempie, bez odpowiedniej dynamiki. - Pewne rzeczy małpujemy niepotrzebnie - dodaje Marek Motyka, były zawodnik Wisły. - W Europie jest trend gry na jednego napastnika. Trzeba jednak mieć z przodu kogoś takiego jak Didier Drogba. Kogoś, kto przepcha lub ogra obrońców przeciwnika i wypracuje okazję. My takich zawodników nie mamy. Ale tylko Ruch wyciągnął z tego wnioski, bo gra dwójką z przodu.


Jan Urban, wracając tego lata do Legii, przyznał, że zespół jest mocniejszy od tego, z którym rozstał się w 2010 roku. I postanowił, że jego drużyna będzie grała swoją (zubożoną) wersję tiki-taki. - Najważniejsza jest cierpliwość. Musicie utrzymywać się przy piłce. Jak nie macie do kogo zagrać, podajcie do stopera. Jak jest zagęszczenie na jednej stronie, przerzućcie piłkę na drugą - te zasady wpaja Urban zawodnikom na treningach.


Metalurg Lipawa przekonał się w Warszawie (1:5), że piłkarze Legii potrafią grać tak, jak chce tego ich trener. Na trybunach żartowano, że wojskowi zabrali rywalom piłkę. - Do Hiszpanii jednak daleka droga - prognozuje Motyka, bo też czwartkowy mecz z SV Ried (1:2) pokazał, że Legii brakuje konsekwencji. - Widać jednak istotną przemianę w sposobie myślenia - dowodzi Andrzej Iwan. - W tej drużynie nawet bardzo młodzi piłkarze nie boją się podejmować trudnych decyzji na boisku. Problem jest tylko z dwójką stoperów. Oni muszą być bardziej ruchliwi, muszą podejść wyżej do grania. Dziwi mnie, że Hiszpan Inaki Astiz, który najłatwiej powinien sobie przyswoić nowy styl, ma kłopot z wyprowadzeniem piłki do drugiej linii. W każdym razie na legionistów przyjemnie się patrzy. Ich pierwszą myślą jest, jak zdobyć bramkę. Dopiero potem martwią się tym, jak jej nie stracić.


Legia gra systemem 4-1-4-1, który swobodnie przechodzi w 4-3-3. Ofensywnie grają boczni obrońcy, a z pomocników tylko jeden skupia się na czarnej robocie. 


Cały artykuł można przeczytać w dzisiejszym dodatku do "Przeglądu Sportowego"

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.