Tomas Pekhart: Wyciśnięci jak... wyciśnięte cytryny
15.07.2020 07:45
Wielu uważa, że ostatni krok jest najtrudniejszy. Mieliśmy szansę zapewnić sobie mistrzostwo z Lechem, naszym największym rywalem. Dopadło nas wiele kontuzji, ale szybko doszliśmy do wniosku, że stać nas na zdobycie tytułu w domu. Paradoksalnie, znacznie lepiej było świętować mistrzostwo na własnym stadionie z kibicami. W poniedziałek otrzymałem informację, że wraz z kilkoma zawodnikami dostaniemy utlopy nieco wcześniej. Szansę dostaną inni w tym młodzi gracze, którym nie brakuje talentu – stwierdził Tomas Pekhart.
– Świętowanie było wyjątkowe, bo płynęliśmy statkiem przez całą rzekę. Przemierzyliśmy około pięciu kilometrów i to niewiarygodne, jak wielu fanów świętowało na brzegu. To były dziesiątki tysięcy kibiców. Po ostatnim meczu w sezonie otrzymamy puchar, wtedy nastąpi coś większego. Po fecie wróciłem do domu około ósmej rano, a moja córka już nie spała. Nie zamknąłem oczu, musiałem zmierzyć się z dwoma dniami bez snu. Mamy podobną mentalnośc do Polaków, a świętowanie było czymś świetnym. Zapewne to najlepsza radość w trakcie kariery, także ze względu na to, co działo się w tym sezonie. Myślę tu choćby o przerwie w rozgrywkach związanej z koronawirusem – opowiadał Pekhart.
– Jestem zadowolony z pobytu w Polsce jeśli chodzi o futbol i życie rodzinne. Wszystko działa jak w klubie z topu. Poznaliśmy też centrum treningowe, w którym spaliśmy przed meczem z Cracovią. Mamy tam coś w rodzaju hotelu. Rozmawiałem z ludźmi, którzy zajmowali się tym projektem i wiem, że wzorowali się choćby na Tottenhamie czy Ajaksie. Mamy wszystko, co jest potrzebe. To nasza baza, w której możemy spać. Jest jak hotel mający pięć gwiazdek. To duży krok dla klubu, by zbliżyć się do Ligi Mistrzów – dodał Czech.
– Wszyscy poświęcili się dla wspólnego sukcesu. Żałuję kontuzji. Już w drugim meczu po transferze miałem problem z kolanem. Martwiłem się tym do dziś. Każdego dnia potrzebuję leczenia, grałem z urazami i nie byłem gotowy na sto procent. Leczenie w czasie pandemii nie było tym, czego potrzebowałem, ale niestety nie mogliśmy zobaczyć fizjoterapeutów. Przed meczem z Jagiellonią, w trakcie rozgrzewki, zostałem uderzony w nogę przez kolegę z zespołu. Skręciłem kostkę i na szczęście nie było to nic poważniejszego. Od następnego meczu grałem z tejpem, a uderzenia oddawałem czując ból. Brakowało nam zawodników. Ze Śląskiem urazów doznali kolejni gracze - powiedział napastnik.
– Zrobiłem co w mojej mocy, by być w dobrej formie i pomóc Legii do czasu zdobycia tytułu. W meczu z Lechem złamałem żebro. Nie trenowałem, nie mogłem spać, często się budziłem. Dostałem przed kolejnym meczem zastrzyk w nerw w okolicach żeber. Lekarze powiedzieli, że to poważna kontuzja. Trener też. Nikt mnie do niczego nie zmuszał, ale chciałem pomóc drużynie. Nie zamierzałem opuszczać zespołu, gdy był problem z obsadą ataku. Każde starcie z rywalem bolało, jakby było to dźgnięcie nożem. Nikt nie mógł się też dowiedzieć o całej sytuacji, bo byłbym łatwym celem. Nie było idealnie, bo ból był odczuwalny choćby przy wzięciu głębokiego oddechu. Mam teraz czas, by było lepiej. Urlop nie będzie długi, a 1 sierpnia spotkamy się ponownie. Nie będzie wiele okazji, by zregenerować się pod względem fizycznym i psychicznym, a terminarz po przerwie był szalony – uważa Pekhart.
– Nigdy nie czułem się tak wyczerpany. Przeczytałem ostatnio wywiad z Adrianem Gulą, trenerem Viktorii Pilzno. Stwierdził, że próbuje się wycisnąć cytrynę, która jest już wyciśnięta. Tak się czujemy. Graliśmy wręcz co trzy dni, późno wracaliśmy z wyjazdów. To dotyczyło wszystkich piłkarzy, całej ligi. To był ekstremalny czas dla organizmów, z których wiele nie mogło tego znieść. Ale to dobrze, że sezon udało się dokończyć - dodał.
– Legia na pewno ma jakość. Ale w kontekście europejskich pucharów ważna będzie sytuacja kontuzjowanych piłkarzy. Wydaje mi się, że kadra zespołu musi być szersza, zwłaszcza, gdy spojrzy się na liczbę graczy z problemami zdrowotnymi. Jeśli klub chce rywalizować na trzech frontach, musi się wzmocnić. Eliminacje Ligi Mistrzów będą dla wszystkich atrakcją. Trzeba będzie zmierzyć się z meczami bez okazji do zrewanżowania się. Wszystko będzie się mogło zdarzyć, nawet ze słabszymi rywalami. Zrobimy wszystko, by dojść jak najdalej, ale przy takim systemie to może być trudnym zadaniem - zauważył atakujący.
– W Polsce wiele klubów ma nowe stadiony. Na trybunach jest więcej kibiców niż w Czechach. Klub ma też doskonały kontrakt z telewizją, wiele można obejrzeć w mediach. Całość jest podobnie omawiana jak na przykład we Włoszech. Wszystko, co związane jest z piłką, jest na bardzo wysokim poziomie – ocenił Pekhart, który w tym sezonie zdobył pięć bramek dla stołecznej drużyny.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.