Tomasz Sokołowski II

Tomasz Sokołowski II: Rezerwy to plac budowy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

25.12.2020 21:00

(akt. 27.12.2020 19:02)

Za III-ligowymi rezerwami Legii trudne miesiące. Drugi zespół plasuje się na 5. miejscu w tabeli z dziewięciopunktową stratą do lidera, który ma do rozegrania zaległy mecz. Podsumowaliśmy półmetek sezonu z trenerem Tomaszem Sokołowskim II. Skupiliśmy się na aspekcie drużynowym, rozwoju poszczególnych zawodników, analizie czy najbardziej niedocenianym piłkarzu "dwójki". Zapraszamy!

Po pierwszej części sezonu Legia II zajmuje 5. miejsce w lidze. Powinniście być wyżej, niżej czy obecna pozycja odzwierciedla waszą postawę?

- Chciałbym to rozpatrzeć w dwóch aspektach: przez pryzmat drużyny i indywidualnych osiągnięć poszczególnych piłkarzy. Parę miesięcy temu rozmawialiśmy o tym, że nasza praca ma polegać bardziej na rozwoju zawodników. To cel nadrzędny akademii i naszego zespołu - mamy bardzo młodą drużynę. Wynik jest dodatkiem do tego wszystkiego. Oczywiście, rezultat jest bardzo ważny, bo w piłce, bez wyniku sportowego nie ma w ogóle o czym rozmawiać i startować w czymkolwiek.

W takim razie skupmy się najpierw na aspekcie drużynowym, wynikowym.

- Mamy mieszane uczucia. Co by nie mówić – 5. miejsce i 30 punktów, które zdobyliśmy, na pewno nas nie satysfakcjonują. Myślę, że bylibyśmy bardziej zadowoleni, gdybyśmy w tym momencie mieli o pięć „oczek” więcej. Mogliśmy je zdobyć. Mówimy o niefortunnej stracie dwóch punktów z Bronią Radom w ostatniej akcji. Nie mogę tego przeboleć do dziś. Bardzo trudno pogodzić mi się z tą stratą punktową w wielu meczach, ale taki jest sport.

Ponieśliście sześć porażek.

- Spokojnie mogliśmy wygrać jedną z tych sześciu gier, a przynajmniej dwie - zremisować. Zabrakło determinacji i wiary w umiejętności. Najbardziej boli porażka w derbach stolicy z Polonią. Byliśmy wówczas zdecydowanie lepsi, ale wiemy jak zakończył się mecz przy Konwiktorskiej (Polonia wygrała 1:0 – red.). Co prawda w tym spotkaniu częściej utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy przewagę, lecz nie stworzyliśmy dogodnych sytuacji, poza jedną – Szymka Włodarczyka. Żałuję, bo pięć punktów więcej było na pewno w naszym zasięgu. Gdyby udało się je zdobyć, mielibyśmy zdecydowanie lepszą pozycję wyjściową na przyszłą rundę. Zdecydowanie słabsi byliśmy w rywalizacji z Pogonią Grodzisk Mazowiecki oraz Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. W tych spotkaniach wygrał zespół zdecydowanie lepszy sportowo.

Zacznijmy od początku.

- Bardzo dobrze rozpoczęliśmy sezon. Niezłe występy, które przekładały się na punkty. To była ładna, składna gra dla oka, w naszym wykonaniu. W środku rundy dopadł nas lekki kryzys. Zaczęliśmy gubić punkty. Zbiegło się to w czasie z tym, że – patrząc przez pryzmat tabeli – rywalizowaliśmy z czołowymi drużynami. Na pewno wpływ miał na to fakt, że Damian Warchoł złapał uraz, który wykluczył go z gry na ok. trzy tygodnie. Nie będę ukrywał, że był to nasz kluczowy zawodnik na starcie sezonu. Podobnie jak Łukasz Łakomy, a on też nie mógł nam potem pomagać.

Środek pola się troszeczkę rozsypał, gra straciła na płynności. Musieliśmy reagować. Wprowadzaliśmy do drużyny Kubę Kisiela, Kacpra Gościniarka, próbowaliśmy Bartka Ciepielę i Mikołaja Kwietniewskiego, aby ustabilizować środkową strefę boiska. Potrzebowaliśmy trochę czasu. Tak na dobrą sprawę, płynność złapaliśmy dopiero pod koniec rundy. W trakcie przebudowy graliśmy raz lepiej, raz gorzej.

Na jakie aspekty zwracaliście uwagę w rundzie jesiennej i nad czym będziecie mocniej pracować w drugiej części rozgrywek?

- Szczególnie skupiliśmy się na utrzymaniu piłki. Dział analizy wykonał ogromną pracę, obserwując większość naszych spotkań, licząc poszczególne akcje… To nasz główny cel, i cieszymy się, że dobrze funkcjonowało utrzymanie piłki, kultura gry, kreowanie sytuacji. Pracowaliśmy nad tym elementem – były różne momenty, ale my, sztab, wiemy, że to idzie do przodu, poprzez właściwą analizę. Dużo brakuje, lecz od początku sezonu poczyniliśmy postępy, jeśli chodzi o statystyki. To na pewno zaowocuje.

Musimy popracować nad wykończeniem. Wszystkiego nie da się zrobić. Pracowaliśmy nad rzeczami, które powodują, że będziemy zbliżać się do bramki – chodzi o otwarcie gry, rozwinięcie i finalizację. Najwięcej czasu poświęcaliśmy na to, aby akcje podążały we właściwym kierunku, pod bramkę przeciwnika, w sposób unormowany, poprzez rozgrywanie przez poszczególne formacje. W jakimś stopniu udało się to wypracować.

Potrzebujemy kontynuacji, wykończenia i jeszcze większej pracy nad grą w obronie całego zespołu. Linia defensywna jest ustabilizowana, ale musimy popracować nad pressingiem. Na to wszystko potrzeba czasu. Skupiliśmy się nad kompaktowym ustawieniem drużyny, skróceniem i zawężeniem gry, które były nieźle realizowane. Ale cały czas trzeba udoskonalać detale i trzymać na właściwym poziomie. Nad tym będziemy się skupiać w dalszej perspektywie, jeśli utrzymamy obecny skład. Bo jeżeli wypadną poszczególne ogniwa, to trzeba będzie zaczynać pewne rzeczy od nowa.

Był element, który dobrze wychodził wam na treningach, a potem nie było tego widać w meczach o stawkę?

- Na pewno. Były momenty, że na treningach bardzo dobrze wyglądała gra na jeden-dwa kontakty, prowadzenie akcji środkiem pola – zagranie piłki do zawodnika na pozycji numer dziewięć, zagranie wstecznej i wprowadzenie skrzydłowych, po czym w meczach tego brakowało. Trening to zupełnie coś innego niż spotkanie ligowe, szczególnie dla młodych piłkarzy. Myślę, że zawodnicy mogą być trochę zestresowani, zdenerwowani. Wchodzą w trudne środowisko, które powoduje niekomfortowe sytuacje. Staram się im powtarzać, że właśnie te niekomfortowe sytuacje, presja pozwala się rozwijać. Bo jeśli tego nie ma, wszystko wychodzi bardzo dobrze, to trzeba szukać nowych wyzwań.

Cieszę się, że Szymon Włodarczyk trafił do pierwszego zespołu, w którym może efektywniej pracować nad utrzymaniem i ochroną piłki. Musi panować nad futbolówką, którą będą starali mu się odebrać Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk czy Mateusz Wieteska. Jeśli w „jedynce” poradzi sobie z tym elementem, to na pewno rozwinie się jako zawodnik. Tak samo możemy mówić o Bartku Ciepieli. Jeśli w pierwszym zespole poradzi sobie z utrzymaniem i ochroną piłki, nie będzie miał wielu strat, to da nam o wiele więcej w III lidze. Ale w pierwszej kolejności musi być trudno i skutecznie w treningach. Im więcej potu i trudności w trakcie zajęć, tym mniej ich w meczu.

Zahaczył pan wcześniej o analizę indywidualną oraz zespołową. Mógłby pan rozwinąć tę kwestię? 

- Dział analizy wykonał bardzo dobrą robotę i mocno przyłożył się do gry każdego z zespołów w akademii. Cieszy fakt, że od września do grudnia przygotował ciekawy zestaw, w którym poruszył cztery aspekty. Progres widać w tym, o co chodzi akademii, czyli utrzymaniu piłki na połowie przeciwnika oraz dotarciu do strefy bezpośredniego strzału. To pierwsze podskoczyło o 16 procent, a drugie o 6 procent, co w sumie pokazuje, że nasz zespół poprawił się od września o ok. 10 procent. To fajne statystyki, które przełożyły się też na sytuacje bramkowe. Tak na dobrą sprawę, to pozytyw, jeśli chodzi o pięć miesięcy pracy naszego sztabu. Wykonaliśmy solidną pracę u podstaw. I czekamy na owoce tej pracy.

Doczekacie się? Mieliście do dyspozycji ciekawe nazwiska, ale graliście w kratkę.

-  Praca w Legii II jest specyficzna, bo dzieje się w niej dużo. To praca na placu budowy. Oczywiście, mi to odpowiada i daje niesamowity rozwój. Ale nie jest to takie proste. W trakcie rundy jest bardzo dużo zmiennych, występuje wiele rotacji w składzie, co niekoniecznie służy budowie drużyny, natomiast rozwojowi zawodnika - tak.

W trakcie gry potrzeba wielu automatyzmów, żeby drużyna funkcjonowała właściwie. Co więcej, dochodzą kontuzje, okres pandemii, kwarantanna… Z tych względów brakowało nam wielu piłkarzy. To było szalone pół roku. Można było wycisnąć więcej, lecz jak człowiek usiądzie i na spokojnie przeanalizuje sytuację w drużynie, to nasza pozycja wyjściowa nie jest aż taka zła. Pamiętajmy, że przed nami trzy mecze z rundy jesiennej, w których można zdobyć dziewięć punktów. Liczymy na to, że poprawimy dorobek punktowy, który w końcówce sezonu będzie wyglądał okazalej.

Tomasz Sokołowski II

Zapowiada się, że marzec będzie dla was kluczowy w kontekście całego sezonu.

- Na pewno tak. Obawiam się trochę pierwszego meczu po przerwie zimowej – z KS-em Kutno. W ostatnim spotkaniu w tym roku, za nadmiar żółtych kartek wypadło nam dwóch zawodników: Bartek Ciepiela i Mikołaj Kwietniewski. Nie ma co ukrywać - mecz z KS-em będzie kluczowy dla układu tabeli. W klasyfikacji jest bardzo ciasno, każdy walczy o pierwszą ósemkę. Świadczy to o tym, jak wyrównana jest liga. Mówiąc szczerze - solidny poziom prezentuje dziesięć zespołów, które aspirują do znalezienia się w grupie mistrzowskiej. Dla młodych chłopaków to fajne, odpowiednie miejsce, dające rozwój. To trudne środowisko do grania.

Z czego to wynika?

- Na pewno z tego, że w pewnym momencie grało większość zawodników, którzy dopiero weszli do zespołu, z U-18. Pierwszy rok-półtora to dla nich bardzo dobre środowisko. Piłka seniorska zawsze będzie dla nich trudniejsza. Grają tam piłkarze doświadczeni, zdecydowanie starsi i lepiej przygotowani fizycznie. Co by nie mówić, są zawodnicy, którzy w III lidze spędzają szósty-siódmy sezon i mają bagaż doświadczeń. A tak na dobrą sprawę dla Kuby Kisiela, Kuby Kwiatkowskiego, Radka Cielemęckiego, Szymona Włodarczyka czy Kacpra Gościniarka to pierwsze mecze w III-ligowym futbolu. Daje im to rozwój i stwarza trudne środowisko. Muszą rywalizować z dorosłymi, doświadczonymi zawodnikami, którzy są obyci z tą ligą. Ci chłopcy są zdolni, będą się rozwijać i przez okres półtora roku to dla nich fajne miejsce do podnoszenia umiejętności.

Dało się zauważyć, że dość często stosowaliście zmiany na bokach obrony w trakcie meczów.

- Wynikały one z wyrównanego poziomu zawodników. Czasami, z ławki rezerwowych, wydawało się, że dany zawodnik wygląda słabiej w trakcie meczu. Zdarzało się, że konkretny piłkarz schodził do rezerw i grał 45 minut, bo był brany pod uwagę na mecz „jedynki”. Wpływ mógł mieć na to również wynik spotkania, który chcieliśmy zmienić. Być może wynikały one też z tego, że ktoś zgłosił uraz w przerwie lub po prostu nie prezentował się najlepiej.

Wspomniał pan o Radku Cielemęckim, który parę tygodni temu został odsunięty od drużyny rezerw. Jego nieobecność – ze względów pozasportowych - okazała się dla was kolejnym utrudnieniem?

- Na tej pozycji (skrzydłowego – red.) jest niesamowita rywalizacja. Mateusz Hołownia, Mikołaj Kwietniewski, Oskar Wojtysiak czy Kacper Skibicki robili dobrą robotę w ostatnich tygodniach. Radek jest wartościowym zawodnikiem, lecz mamy na tyle mocny i wyrównany zespół, że udało się go zastąpić.

Tomasz Sokołowski II, Radosław Cielemęcki

Przejdźmy teraz do zejść z „jedynki” do „dwójki”.

- To piłkarze, którzy mają bardzo dużo jakości. Było to widać m.in. w meczu z Unią Skierniewice - graliśmy dobrze, mieliśmy przewagę, natomiast w kluczowym momencie, przy wyniku 1:0 dla nas, Luis Rocha przeprowadził indywidualny atak i umieścił piłkę w siatce. Gol na 2:0 zamyka spotkanie. Dzięki temu zgarnęliśmy cenne trzy punkty. Bardzo się cieszę, że piłkarze „jedynki” nas wzmacniają, młodsi potrzebują wsparcia starszych, bardziej doświadczonych zawodników. I mogą czerpać z ich doświadczenia. Raz jeszcze wspomnę o meczu z Polonią. Co prawda przegraliśmy, lecz było to bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Cała gra ofensywna opierała się na zawodnikach Legii II – na Kubie Kisielu, Kamilu Kurowskim, Bartku Ciepieli, Mikołaju Kwietniewskim. A cała obrona, dająca wsparcie i spokój, była złożona z piłkarzy „jedynki”. To niesamowicie ważne. Był to fajnie zbilansowany zespół, który pokazał sporo jakości. Zabrakło konkretów, czyli bramek. 

Praktycznie połowa bramek (16 z 33) została zdobyta przez dwóch zawodników: Szymona Włodarczyka i Damiana Warchoła. Dość dużo zależało właśnie od tych piłkarzy.

- Zgadza się. Musimy też pamiętać, że ktoś na nich pracuje – podając do nich czy stwarzając sytuacje. Takich ludzi potrzebujemy. Dziewięć bramek ma Szymon Włodarczyk, siedem Damian Warchoł, a potem długo, długo nic. Myślę, że Łukasz Łakomy mógł być takim zawodnikiem, który by zdobywał bramki. Na początku rozgrywek strzelił trzy gole, po uderzeniach z dystansu. Tego nam brakuje. Mamy zawodników którzy potrafią to robić – brakuje decyzji w tym elemencie. Kuba Kisiel, Kamil Kurowski… W treningach padają takie trafienia po uderzeniach zza pola karnego, ale nie przekładamy tego na ligę. Nad tym musimy pracować i zachęcić chłopaków do strzałów z drugiej linii.

Większość drużyn skupia się na obronie i dostęp do bramki jest bardzo mocno strzeżony. Potrzebujemy uderzeń z dalszych odległości, aby linia defensywna wyszła nieco do przodu i żeby wówczas rozluźniły się szyki do prostopadłych podań. Radek Cielemęcki strzelił dwa gole. Miałem nadzieję, że pójdzie za ciosem i będzie zdobywał kolejne bramki. Na tym się zatrzymał. Nikt się nie obrazi, jak w drugiej części sezonu Szymon i Damian będą dalej zdobywać bramki, a drużyna będzie sumiennie pracować na te sytuacje – taka rola napastników.

W ostatnich tygodniach miały miejsce łączone zajęcia pierwszego zespołu z rezerwami. To pewnie też dla was nowe doświadczenia.

- Zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego typu treningów. Współpraca z poprzednim sztabem trenera Aleksandara Vukovicia była bardzo dobra. Obecnie, za kadencji Czesława Michniewicza, również stoi ona na bardzo wysokim poziomie. Trener Vuković miał do dyspozycji całą kadrę, więc – silą rzeczy – bardzo trudno było dokooptować piłkarzy Legii II do treningów. Łączyliśmy treningi zwłaszcza wtedy, gdy zawodnicy wyjeżdżali na reprezentacje – wówczas przeprowadzaliśmy wspólne zajęcia. Były dwa takie mikrocykle, w trakcie których spędziliśmy prawie półtora tygodnia na łączonych treningach, co było bardzo pożyteczne.

Obecnie trener Michniewicz jest w innej sytuacji. W pierwszym zespole było sporo zachorowań, kontuzji, kartek i szkoleniowiec potrzebuje do dyspozycji zawodników rezerw. Taka jest rola drugiego zespołu, aby w odpowiednim momencie wspierać pierwszy zespół, a zawodnicy byli odpowiednio przygotowani. W trakcie przerwy na kadrę, mieliśmy kolejny mikrocykl, który spędziliśmy z „jedynką”. I na tym ponownie mogli skorzystać gracze z rezerw.

Dzięki łączonym zajęciom, podglądacie i wprowadzacie nowe metody do waszych treningów?

- Tak, jak wcześniej wspomniałem - mamy swój model gry, nad którym próbujemy cały czas pracować jako akademia. Trenerzy Vuković i Michniewicz byli bardzo otwarci, rozmawiali z nami, pokazywali, na co my też mamy zwracać uwagę, aby młodzieżowcy mogli płynnie pokonywać kolejne etapy.

Trener Michniewicz preferuje obecnie bardzo zbliżony sposób prowadzenia gry. Dzięki temu graczom rezerw będzie troszeczkę łatwiej wejść w treningi i grę. Ale powtarzam raz jeszcze – mamy jeden cel: przygotować zawodników pod względem motorycznym, technicznym, taktycznym w jak najlepszy sposób. Musimy zdawać sobie jednak sprawę, że żaden z tych piłkarzy – nawet w obecnej, szczytowej dyspozycji – nie będzie prezentował takiej formy, jak każdy poszczególny piłkarz z pierwszej drużyny. To młodzi, utalentowani zawodnicy, którzy mogą dać impuls i pomóc drużynie, jako jednostka, lecz potrzebują czasu, aby stać się pełnowartościowymi piłkarzami. Dochodzi do tego psychika i doświadczenie, które muszą po prostu zdobyć.

Porozmawiajmy o drugim aspekcie – rozwoju.

 - Raz jeszcze przypomnę, że osiągnięcia zawodników dla nas, dla akademii są ważniejsze. Oczywiście, w każdym spotkaniu gramy po to, aby zdobyć trzy punkty i grać na własnych warunkach. Cel nadrzędny to rozwój zawodników i wprowadzanie do drugiej drużyny, a następnie do pierwszej. Cieszy mnie to bardzo, że zdecydowanie lepiej wyglądamy właśnie na tej płaszczyźnie. Zdajemy sobie sprawę, że cała drużyna nie awansuje do „jedynki”, trafią tam tylko jednostki. I na tym, tak naprawdę, się skupiamy. Powinniśmy być zadowoleni z pojedynczych piłkarzy, którzy rosną i przechodzą do pierwszego zespołu, w którym mogą stawiać kolejne kroki.

Interesującą historię napisał zwłaszcza Kacper Skibicki, który najpierw był rezerwowym rezerw aż nagle znalazł się w kadrze „jedynki” na mecz z Lechem i strzelił bardzo ważnego gola.

- Świetna sprawa, bo tak naprawdę to doskonały przykład i motywacja dla każdego zawodnika. Początkowo się budował, walczył o miejsce, które wywalczył, dzięki ciężkiej pracy na treningach. W odpowiednim momencie, w szczycie formy, trafił do „jedynki”. Nie twierdzę, że to gotowy zawodnik, który będzie rozgrywał równe mecze i decydował o obliczu zespołu w ekstraklasie – tak nie jest. Ale trafił z optymalną dyspozycją w odpowiednim momencie, żeby otrzymać szansę. Wszedł na murawę na 20 minut i spełnił oczekiwania – zrobił to, co powinien. Teraz musi to udowadniać na treningach, został włączony do kadry pierwszej drużyny. To nasz cel, który udało się zrealizować: dostarczyliśmy zawodnika. Tak, jak powiedziałem – nie jest jeszcze gotowy, ale to fajny materiał, dobrze przygotowany fizycznie, potrafi błysnąć jedną akcją i dać impuls zespołowi. Dla nas, akademii, całego sztabu to ważne.

Dla Szymona Włodarczyka to pierwszy sezon w piłce seniorskiej. W poprzednich rozgrywkach łapał minuty. Teraz jest podstawowym zawodnikiem rezerw, zdobył dziewięć bramek. Ariel Mosór, jako jeden z niewielu zawodników drugiej drużyny, dostał powołanie do kadry U21. Zobaczymy czy był to jednorazowy akcent, czy też trener Maciej Stolarczyk będzie dawał mu szansę. Do młodzieżowej reprezentacji trafił też Skibicki. To dla nich przyjemny moment i efekt ich dobrej pracy. Dodatkowo do rezerw udało się wprowadzić młodzieżowców. Radek Cielemęcki przeplatał lepsze mecze z gorszymi, ale pamiętajmy o tym, że to stosunkowy młody chłopak, rocznik 2003.

Jest Kuba Kisiel, który rozegrał, jak na razie, dziesięć meczów w III lidze. Z głową był również wprowadzany Kuba Kwiatkowski. Zaczynał sezon z pozycji rezerwowego, ale od początku łapał minuty i rozgrywał dobre mecze.

Patryk Konik to zawodnik z rocznika 2001, który – w mojej opinii – znalazł się w dobrej formie. Bardzo na niego liczymy. To chyba najbardziej niedoceniany piłkarz, który bardzo haruje i przez cały czas pracuje dla zespołu. Musimy pamiętać o Dawidzie Barnowskim z CLJ, którego wprowadzaliśmy na początku rozgrywek. Zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie – prezentował równą formę w zespole U-18. Patryk Pierzak również grał w juniorach starszych i zdobył też bramkę dla „dwójki”, w meczu z Huraganem Morąg.

Na waszych treningach był też obecny m.in. Maciej Kikolski, który otrzymywał także zaproszenia na zajęciach pierwszej drużyny.

- Dokładnie. Chłopak z rocznika 2004. Bardzo fajnie wygląda praca z bramkarzami. Jest Kacper Tobiasz, który zbiera dobre recenzje, znajduje się w kadrze pierwszego zespołu. Trener Krzysztof Dowhań jest z niego bardzo zadowolony. Widzę, jakie postępy poczynił w grze nogami. Oczywiście, miał podstawy i już wcześniej prezentował się solidnie, natomiast w meczu z Unią Skierniewice (2:0 – red.) był naszym jedenastym zawodnikiem w polu. Mogliśmy spokojnie z nim grać i pewnie wychodzić spod pressingu. Dawał nam taką opcję. Czuć od niego spokój. Mam nadzieję, że to kolejny, wartościowy bramkarz po Radku Majeckim i, teraz, Czarku Miszcie. W kolejce jest Kikolski, przed którym jeszcze sporo pracy. Ale to naprawdę fajny materiał na dobrego zawodnika.

A kto jest w kolejce do rezerw? Patryk Pierzak - o którym wcześniej pan wspomniał – a może Hubert Derlatka, który był na ławce na inaugurację sezonu w Radomsku?

- Na pewno poszczególne jednostki zawsze się obronią w dobrze funkcjonującym zespole. Zobaczymy, usiądziemy do rozmów. To nasze wspólne dobro. Przyjdzie jeszcze na to czas, tak samo jak na podsumowania. Zorientujemy się, kto zostanie w Legii II. Przesunięcia między zespołami będą nutką przyszłości. Zawodnicy z CLJ dobrze się prezentują. Sztab U-18 wykonuje dobrą pracę. Od początku jest z nami Kuba Kwiatkowski, Kacper Gościniarek, pod koniec rundy na stałe dołączył Dawid Barnowski, trenowali z nami też Patryk Pierzak, Hubert Derlatka. Potrzebują czasu na stabilizację, ale to fajni, zdolni zawodnicy. Musimy być cierpliwi i nad nimi pracować.

Tomasz Sokołowski II

Którzy zawodnicy mają sporo możliwości, ale w tej rundzie za bardzo ich nie pokazali?

- Generalnie jesteśmy zadowoleni z poszczególnych zawodników. Liczyliśmy na większy skok jakościowy Radka Cielemęckiego i Nikodema Niskiego. To nie była zła runda w ich wykonaniu, lecz sądzę, że stać ich na znacznie więcej i w przyszłości to pokażą. Eksplozja talentu, w ich przypadku, na pewno wybuchnie. Mają zaufanie sztabu, władz akademii - potrzeba czasu i stabilizacji formy.

Można powiedzieć, że dla Nikodema Niskiego to szarpana runda, ale trzeba dodać, że miał przeciwności w tej rundzie, które go stopowały – urazy i koronawirus.

- W mojej opinii poprzedni sezon dla Nikodema był dobry. Grał w podstawowym składzie, był pewnym punktem. Pod koniec sezonu trafił do pierwszego zespołu, trenował znacznie dłużej, intensywniej. Musiał dostać wolne, aby odpowiednio się zregenerować do kolejnych rozgrywek. Dołączył do nas dopiero po trzech tygodniach. Zawodnicy z drugiej drużyny byli już wtedy w optymalnej formie. Nikodem nie grał w pierwszych meczach, potrzebował czasu na złapanie odpowiedniej dyspozycji. Następnie przytrafił się drobny uraz, choroba – w piłce się to zdarza. Stać go na zdecydowanie więcej. Od „Niko” trzeba wymagać, bo to jego drugi sezon w III lidze. To jeden z bardziej doświadczonych zawodników młodszego pokolenia.

Mógłby pan wskazać jednego-dwóch piłkarzy, którzy mogą niebawem zawitać do „jedynki” na stałe?

- Trudno powiedzieć. Teoretycznie łatwiej wprowadzić zawodnika na mniej odpowiedzialnej pozycji, czyli np. atak, skrzydło niż na środek obrony. Każdy błąd na pozycji stopera na poziomie ekstraklasy kończy się praktycznie stuprocentową sytuacją, i być może nawet bramką. To jest ta trudność. Przykładowo, Ariel Mosór prezentuje solidną formę, ale będzie mu zdecydowanie trudniej wejść do zespołu niż, powiedzmy, Kacprowi Skibickiemu, który gra na skrzydle i ma szansę błysnąć jedną akcją w ofensywie, a w defensywie parę rzeczy mu się wybaczy. Tak samo Szymkowi Włodarczykowi. W tym wypadku musimy patrzeć na aspekt odpowiedzialności na danej pozycji, a niekoniecznie umiejętności. Pewnie każdy z trenerów się ze mną zgodzi, że łatwiej postawić na młodego, ofensywnego piłkarza, aniżeli na obrońcę. Choć, z drugiej strony, Czarek Miszta wskoczył do bramki na odpowiedzialną pozycję i sobie poradził. Ale wiadomo, on grał i zdobywał doświadczenie na poziomie I ligi. To też inny kaliber.

Niebawem zimowy okres przygotowawczy, który może trochę pozmieniać w waszym składzie. Bierze pan pod uwagę, że ktoś może wybrać się na wypożyczenie bądź z niego wrócić?

- Oczywiście. W kadrze Legii II mamy wielu zawodników, którzy przebywają na wypożyczeniach i będą z nich wracać, trenować z nami. Spodziewam się, że nasz skład ustabilizuje się pewnie w lutym-marcu.

Kwestia powrotów czy przechodzenia na wypożyczenia… To nie jest moja rola, a osób zarządzających klubem. Chodzi też o plany poszczególnych zawodników. Trwają wówczas rozmowy z menedżerami i osób, które tym zarządzają. Życzylibyśmy sobie, żeby kadra została na tym poziomie. Wypracowaliśmy pewne mechanizmy. Fajnie by było, gdyby nadchodzący okres przygotowań dał nam możliwość doskonalenia wariantów i wcielenia ich w życie w lidze.

Na początku sezonu był zupełnie inny zespół. Pewne elementy zdążyliśmy wypracować, a owoce pracy przyjdą po czasie. W ostatnich miesiącach pracowaliśmy nad pewnym zachowaniami, które były zauważalne, jeśli chodzi o analizę meczową. Teraz można skupić się nad detalami, doskonaleniem finalizacji - na bazie tego, co zrobiliśmy. Na tym polega praca drużynowa.

Na koniec poprosiłbym o ocenę własną, a także sztabu drugiej drużyny.

-  Od tego są kompetentni ludzie w strukturach klubu. Nie tylko ja pracuję w Legii II, ale współpracuje ze mną także sztab ludzi, którym chciałbym podziękować za ostatnie miesiące. Wykonali bowiem kawał dobrej roboty. Wspomagali mnie Piotr Zasada, Tomasz Bąbel z zespołu U-16, Sławomir Cisakowski, kierownik drużyny - Marcin Muszyński, trener przygotowania motorycznego - Cesar Sanjuan-Szklarz, trener bramkarzy - Maciej Kowal, fizjoterapeuta – Maciej Kuszyński. Pracowaliśmy systematycznie, sumiennie i najlepiej jak potrafimy. Myśleliśmy zawsze o tym, aby zespół był odpowiednio przygotowany do rywalizacji.

Trenera zawsze ocenia się po wynikach i miejscu w tabeli, ale – tak, jak powiedziałem – celem nadrzędnym jest rozwój poszczególnych zawodników. Wszyscy musimy o tym pamiętać w jakim miejscu jesteśmy i czego się oczekuje od sztabu szkoleniowego. Możemy zająć np. drugie miejsce w tabeli III ligi, ale nie wypromować nikogo do pierwszego zespołu. Taka sytuacja praktycznie nic nam nie daje. Cieszymy się z tego, że dużo radości daje nam Kacper Skibicki, który w optymalnej formie został powołany na mecz ekstraklasy i strzelił bardzo ważnego gola z Lechem. To dla nas fajna sprawa. Chciałbym przypomnieć że w ostatnim spotkaniu tamtego sezonu, z Pogonią Szczecin, bramkę w debiucie zdobył Damian Warchoł, który praktycznie z marszu wszedł do drużyny. To dla nas bardzo fajna, cenna lekcja, że poszczególni zawodnicy wchodzą do „jedynki” i coś jej dają.

Życzylibyśmy sobie, żeby pojawili się kolejni tacy zawodnicy z rezerw. Najpierw trzeba dostać szansę treningów, a później czas na stabilizację formy i walkę o swoje. Wdrapać się na szczyt nie jest aż tak trudno, natomiast utrzymać się na nim i funkcjonować w pierwszym zespole jest trudniejszym zadaniem.

Legia w 2020 roku

1/20 Pierwszym sparingowym rywalem Legii w 2020 roku było FC Botosani. Drużyna Aleksandara Vukovicia wygrała 2:1. Kto strzelił gole?

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.