Trener Legia Ladies o przełomowym sezonie sekcji
28.12.2020 22:30
Jest pan dumny z bycia trenerem Legia Ladies?
- To mega duma i przede wszystkim doświadczenie. Dumny jestem z tego, co udało nam się dokonać do tej pory. Wiem jakie mamy cele, więc o przyszłość też jestem spokojny.
To jakie są to cele?
- Są takie bardziej przyziemne jak rozwój drużyny. Chcemy na boisku grać wysoko i wiem, że drużynę na to stać. Celem jest po prostu stałe podnoszenie umiejętności dziewczyn. Ale są też cele dalekosiężne i ambitne, jak stworzenie ośrodka, w którym dziewczyny będą mogły korzystać z dobrodziejstw największego klubu w Polsce. Chcemy innej jakości dla dziewczyn, lepszych warunków do rozwoju. Nasze wyniki mają być wypadkową takiego myślenia.
Jak do tego doszło, że w ogóle pojawił się kobiecy, seniorski zespół Legii?
- Pomysł seniorek pojawił się dawno temu, jednak Legia to największy klub w Polsce i takie decyzje nie są łatwe. To chyba była po prostu kwestia następstw podjętych działań. Doszliśmy już do tego momentu, że utworzenie tej sekcji było wypadkową wcześniejszych działań i decyzji.
Z Legia Ladies pracuje pan od początku istnienia drużyny. Jak wyglądały pierwsze dni współpracy?
- W projekcie Legia Soccer Schools jestem od 3 lat, a z drużyną seniorek od początku jej istnienia. Początkowe tygodnie były dużym wyzwaniem organizacyjnym – rozpoczynaliśmy przecież coś, czego wcześniej w klubie i na piłkarskiej mapie Polski nie było – pierwszą kobiecą drużynę seniorek Legii Warszawa. Mieliśmy pełne ręce roboty, ale ostatecznie udało nam się zrealizować wszystkie początkowe założenia i… gramy! Teraz złapaliśmy odpowiedni rytm.
Jakie cele pan sobie wtedy postawił?
- Jako trener - zbudować z tej ekipy zespół. Drużynę, która będzie walczyć, będzie razem, będzie spójna na boisku i poza nim. To proces, który musi trwać cały czas, dynamiczna sytuacja. Od pierwszych chwil mojego pobytu w Legii chciałem zbudować drużynę seniorską. Na początku pracowałem z młodszymi rocznikami i teraz są efekty, bo w pierwszym składzie seniorek gra aktualnie osiem dziewczyn z naszej drużyny juniorek. Są młode, rozwijają się jeszcze, mają spore rezerwy i wiele pracy przed sobą, ale już są ważną częścią tego zespołu. Taki był plan od początku istnienia drużyny. Chcemy szkolić i mamy dobrze poukładane struktury.
Dlaczego zespół gra pod nazwą Fundacja Legia Soccer Schools a nie po prostu jako Legia?
- Z różnych powodów, głównie organizacyjnych. Tak jak wcześniej wspomniałem, powstanie sekcji było wypadkową poprzednich działań. Jednak nie powiedzieliśmy w tym temacie ostatniego słowa, powolutku stawiamy kolejne kroki i być może przyjdzie też czas na nazwę Legia Warszawa.
Przez wiele lat trenował pan drużyny chłopców, potem zaangażował się wyłącznie w szkolenie dziewczyn. Czy to oznacza, że już na zawsze związał się pan z piłką kobiecą i czy ma długoterminowe plany związane z drużyną np. awans do Ekstraligi w ciągu najbliższych 5 lat?
- Nie mamy takich planów. Budujemy drużyny dziewcząt/kobiet w Legia Soccer Schools na spokojnie. Jest takie powiedzenie: „jak uczeń jest gotów - pojawia się mistrz”. Ekstraliga pojawi się, jak będziemy na nią gotowi. Chcemy się do tego dobrze przygotować, stawiając „krok po kroku”. Moja ścieżka rozwoju jest podobna. Raz jestem tu, innym razem gdzie indziej. Tylko tak mogę się rozwijać. Z kobiecą piłką jestem od początku i mam marzenie, żeby drużyna seniorska kobiet grała w ekstralidze i w lidze mistrzyń. Czas pokaże jak będzie, nie stawiam sobie takich celów. To marzenie, ale postaramy się je zrealizować krok po kroku.
Piłka kobieca nie jest jeszcze w Polsce popularna, ale z roku na rok to się zmienia. Jakie są różnice między grą chłopaków i dziewczyn w tym wieku?
- Różnice są kolosalne. Przede wszystkim mentalne, organizacyjne i sportowe. Natomiast to się zmienia. Do tego na pewno potrzeba dużych klubów. Praca w takim klubie jest czymś zupełnie innym, podobnie jak obecność w takim klubie zawodniczek. Dziewczyny też tego się uczą i powoli widzą, że tylko tak mogą dojść daleko.
Z kobietami pracuje się łatwiej, czy trudniej?
- Inaczej, chyba nie ma co tego porównywać. To inna praca, ale jak wszędzie potrzeba dobrej i świadomej relacji trener – zawodnik.
Wielu kibiców uważa, że kobieca piłka nożna jest na słabym poziomie i daleko jej do tego, co na boisku prezentują mężczyźni.
- Kobieca piłka jest inna. Nie lubię i nie widzę potrzeby tego porównywać, to nie ma sensu.
Dariusz Mioduski juz jakiś czas temu zapowiadał powstanie piłkarskiej sekcji kobiet. Czy rozmawiał pan z prezesem? Czy istnieje jakakolwiek współpraca z męską drużyną piłkarską?
- Legia to profesjonalny klub. W każdym projekcie jest ktoś za coś odpowiedzialny. Jak w każdej dużej firmie, w Legii również, jest struktura hierarchiczna. Moim szefem jest koordynator i to z nim najczęściej rozmawiam, potem jest prezes Legia Soccer Schools itd. Mieliśmy w klubie wiele spotkań i projekt kobiecej drużyny seniorskiej, to wynik przemyślanej strategii. Oczywiście cały czas rozmawiamy o przyszłości. Działamy zgodnie z nakreślonym planem. Trzeba podkreślić, że sekcja kobiet to raczej projekt oddolny, a nie odgórna decyzja. Jednak wystartowaliśmy w odpowiednim momencie i jesteśmy na dobrej drodze do dalszego rozwoju sekcji.
Przed startem sezonu zorganizowane zostały nabory do sekcji, jak wyglądały? Ile dziewczyn się zgłosiło i kto z tych naborów został w zespole?
- Zgłosiło się bardzo wiele dziewczyn z przeróżnym poziomem umiejętności. Mniej więcej połowa z tych zawodniczek pozostała z nami. Również te dziewczyny, które nie trafiły do nas, cały czas utrzymują z nami kontakt. Jest bardzo duże zainteresowanie i w trakcie sezonu odebrałem wiele telefonów od kolejnych zawodniczek, które chciałyby do nas dołączyć. Natomiast nie same umiejętności mają u nas znaczenie. Od początku budowy zespołu stawiamy także na odpowiedni charakter piłkarek aby budować właściwego ducha zespołu.
Która z dziewczyn pierwsze kroki w piłkarskiej przygodzie stawiała przy Łazienkowskiej i gra teraz w pierwszym zespole?
- Trzon zespołu stanowią legionistki, które były w klubie od wieku juniorskiego. Są jednak dwie dziewczyny, które są z nami od samego początku powstania kobiecych zespołów juniorskich, od samego początku projektu „Legia Ladies”. To Maria Komala oraz Basia Staszewska, obie zadebiutowały w minionej rundzie w seniorskiej piłce, a Basia zdobyła nawet bramkę w meczu z FUKS-em Pułtusk. Obie dziewczyny to legionistki z krwi i kości. Gdy Michał Kucharczyk odchodził z Legii, Maria płakała przez kilka dni.
Która z zawodniczek jest najbardziej charyzmatyczną postacią w szatni?
- To co w szatni zostaje w szatni, ale mamy sporo charakterów, tylko one się u nas nie ścierają, a współpracują. Mamy świetną atmosferę mimo zróżnicowanych wiekowo oraz umiejętnościowo dziewczyn. Scala wszystko Magda (Magdalena Zduńczyk - przyp. red) - kapitan zespołu oraz Marta (Marta Chmielewska - przyp.red.), która ostatnio wyrosła jako drugi kapitan. To ciekawa mieszanka, a to dopiero trzy miesiące wspólnego grania i bycia ze sobą.
Czy może pan przedstawić sztab szkoleniowy Legia Ladies?
- W bezpośrednim sztabie trenerskim dziewczyn jestem ja oraz trener Jacek Grześkowiak. Jest też fizjoterapeuta, który odpowiada za przygotowanie dziewczyn do gry. Jednak za nami stoi największy w Polsce klub, możemy na bieżąco korzystać z wiedzy trenerów oraz wszystkiego, co jest dostępne w klubie. A poza tym naszym sztabem jest cała drużyna. Nie prowadzimy jej w sposób hierarchiczny, a dziewczyny mają dużą autonomię. Trochę same prowadzą drużynę. Magda, Marta i Izka (Magdalena Zduńczyk, Marta Chmielewska, Izabela Przegalińska, w przeszłości zawodniczka reprezentacji Polski U-19 – przyp. red.) ciągną ten wózek z racji doświadczenia. Klaudia Bodecka z racji bycia psychologiem prowadzi treningi mentalne, indywidualne a od stycznia także będzie prowadzić zajęcia z całą drużyną. Każda z dziewczyn ma swoją rolę w drużynie. Tak ją budujemy od początku. Trenerzy są dla drużyny, od przekazywania merytorycznej wiedzy, doświadczenia. Tego dziewczyny uczą się od nas, ale same też mają też sporo do zaoferowania. Nasz zespół to żywy twór i to kryje się u mnie pod pojęciem „drużyna”.
A jak wygląda codzienność zespołu, bliżej wam do piłki amatorskiej czy jednak tej profesjonalnej? Ile razy w tygodniu trenujecie?
- Trenujemy trzy razy w tygodniu, mamy też zajęcia indywidualne. Nie znam na Mazowszu profesjonalnych drużyn kobiecych jeśli chodzi o trening, zaplecze będące porównywalne do tego w męskiej piłce. Mimo to, staramy się od samego początku stawiać na to, aby nasze treningi były profesjonalne. Budujemy zespół stopniowo, etapami, nie narzucamy nic ponad naszą miarę. Małymi kroczkami idziemy do przodu. Naszym zdaniem ta drużyna ma jeszcze niesamowity potencjał.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan przygotowania zespołu do ligi?
- Przygotowań… prawie nie było. Trochę „z marszu” weszliśmy w rozgrywki. Sprawy organizacyjne i rozmowy z innymi klubami w sprawie transferów, a także nabory - te kwestie nie pozwoliły nam na pełen okres przygotowawczy. Mimo to udało się zagrać cztery mocne i ważne dla budowy tej drużyny sparingi. Na początku rozgrywek borykaliśmy się z licznymi urazami. To zakończyło się dopiero pod koniec rundy i dwa ostatnie mecze pokazały potencjał tej drużyny. Dlatego nie zwalniamy tempa i cały czas trenujemy, gramy sparingi, chcemy wykorzystać każdą chwilę na rozwój tej młodej drużyny.
Letnie sparingi pokazały, że w zespole drzemie duży potencjał. Jakie plany mieliście przed sezonem?
- Cel był jeden - awans do III ligi. Natomiast ten cel nie przesłania nam oczu. Celem nadrzędnym zawsze będzie rozwój i kto tego nie zrozumie, nie będzie czuł się u nas dobrze. Od początku najbardziej zależy nam na kulturze pracy treningowej i na tym, żeby awans był wynikiem tej pracy, a nie efektem gonitwy. W letnich sparingach grało sporo dziewczyn, które do nas niestety nie dołączyły z przyczyn prywatnych bądź transferowych. To była trochę inna drużyna.
Pierwsza połowa rozgrywek w waszym wykonaniu jest naprawdę obiecująca. Jakie są najmocniejsze strony Legia Ladies?
- Najmocniejszą stroną tej drużyny jest potencjał. To są dziewczyny, które mają jeszcze spory spore umiejętności i możliwości dalszego rozwoju. Mogą zajść naprawdę daleko. Cały czas do drzwi klubu pukają kolejne zawodniczki. Od początku rozgrywek zrobiliśmy jako drużyna progres. Możemy zajść naprawdę daleko. Awans nie przysłania nam oczu, ma wynikać z gotowości na niego.
Jak trener oceni pierwszą w historii rozegraną rundę?
- Nie oceniam, czekam na rundę rewanżową. Szkoda porażek w meczach z KS Raszyn i Jantarem, ale to już historia. Jestem bardzo zadowolony z tego, jaki postęp robiliśmy z meczu na mecz. Nie chcemy się zatrzymywać na tu i teraz. Chcemy dalej mocno się rozwijać. Paradoksalnie nawet trochę cieszymy się, że przytrafiły się te porażki. Łatwiej będzie gonić niż uciekać. Przegrane mecze były dla nas niesamowitą lekcją, z której już w kolejnych spotkaniach wyciągnęliśmy wnioski. Mamy dobrą pozycję wyjściową przed rundą wiosenną.
Jakie były największe plusy minionej rundy? Co w waszej grze wyglądało najlepiej? A co należy zdecydowanie poprawić?
- Gramy dobrze w fazie utrzymania piłki. Również bardzo dobrze wyglądamy w grze obronnej. Sporo czasu poświeciliśmy na zrozumienie i stworzenie odpowiedniej struktury gry. Moim zdaniem dobrze wyglądamy w ruchu bez piłki, gramy kreatywnie. Sam się czasem zastanawiam jak dziewczyny wymyślają niektóre rozwiązania w poszczególnych akcjach. Ostatnie trzy mecze zbudowały fajny „team spirit” i jesteśmy na koniec rundy zupełnie inną drużyna niż na początku. Na bramki Amelki (Amelii Przybylskiej - przyp. red.) pracuje cały zespół a i tak strzela je po swojemu. Taka to drużyna. W przerwie skupimy się na lepszym przygotowaniu siłowym, mocy oraz finalizacji ataku. Stopniowo budujemy w drużynie świadomość i wiedzę.
Która z zawodniczek zaprezentowała się w tym czasie najlepiej na boisku?
- Team, team spirit! Każda zrobiła progres. W każdym meczu mieliśmy innego lidera na boisku. Nie ma w tym zespole gwiazd, nawet Amelia, która strzeliła 18 bramek wie, że pracuje na nią cały zespół. Ta drużyna jest bardzo uniwersalna i w każdym meczu kto inny potrafi być MVP spotkania. Tak było w całej rundzie jesiennej.
Jak będzie wyglądała przerwa zimowa? W obecnej sytuacji obóz treningowy chyba nie wchodzi w grę?
- Trenujemy stacjonarnie przy Łazienkowskiej. Mamy bardzo dobre warunki treningowe, więc jesteśmy w stanie tutaj sporo zrobić. Mamy w planach rozegranie wielu spotkań sparingowych z zespołami z wyższych lig. Chcemy w zimę trochę poprzegrywać (śmiech). Chodzi o mecze z lepszymi, bardziej doświadczonymi zespołami - one zmuszają nas do większego wysiłku i szybszego myślenia na boisku. Mówiąc to mam na myśli np. spotkanie z trzecioligowym WAPem Warszawa, które rozegraliśmy już po zakończeniu rozgrywek ligowych. Mimo korzystnego dla nas wyniku (legionistki wygrały 6:2 – przyp. red.) wymagało to od nas znacznie większego wysiłku. Takie mecze chcemy grać.
Mimo dużego potencjału zespołu szykują się jakieś wzmocnienia?
- Jeśli tylko kluby dojdą do porozumienia, to na pewno. Szykują się wzmocnienia na środku obrony, w planach są defensywna pomocniczka oraz napastniczka. Na każdej pozycji chcemy mieć dużą rywalizację. To sprawia, że zawodniczki podnoszą swoje umiejętności. W ostatnich sparingach testowaliśmy kilka dziewczyn, fajnie weszły w nasz zespół - były to piłkarki z linii pomocy i ataku.
Z atakującej Amelii Przybylskiej chyba musi być pan zadowolony? Zdobyła aż 18 bramek!
- Amelka to młoda zawodniczka z ogromnym potencjałem, ale potrzebuje rywalizacji oraz ciągłego rozwoju. W Legii ma takie możliwości. Miała propozycje gry w wyższej lidze niż w IV, w której my rywalizujemy. Jednak jej potrzeba teraz dużo merytoryki i nauki. Przejście od gry z chłopakami w Partyzancie Leszno do juniorek, a teraz do seniorek, to dla niej trzy duże kroki w krótkim czasie. Potrzebuje teraz czasu na adaptacje. Znamy środowisko i wiemy, że każdy chce mieć taką zawodniczkę u siebie. Jednak myśląc o tym, co dla Amelii jest najlepsze w tej chwili, to spokój i ciężka praca. Rywalizacja ma prace podnieść na wyższy poziom. Lepiej robić małe kroczki. Wtedy więcej doświadczamy, niż gdy zrobimy jeden wielki krok. Amelka to bardzo świadoma dziewczyna i ma w sobie DNA Legii. Zostaje u nas!
Czy już ma pan pomysł na to jak pokonać Jantar? Chyba będzie to konieczne, aby wygrać ligę.
- Myślę, że to raczej Jantar musi się nad tym zastanawiać. Mam wrażenie, że nasza porażka w spotkaniu wyjazdowym z nimi nie oddawała naszej siły. W Ostrołęce było bardzo grząskie boisko, do którego nasze dziewczyny musiały się przyzwyczaić w trakcie spotkania. Dodatkowo brak trenera na ławce robił swoje. Sędzia na boisku nie sprzyjał. To spowodowało, że minimalnie przegraliśmy. Jednak, tak jak powiedziałem wcześniej, ten mecz był dla nas lekcją i cenimy go mimo porażki. Należy pamiętać, że oprócz tej porażki, było też wiele pozytywnych aspektów. Podnieśliśmy się z dwubramkowej przewagi rywalek po pierwszej połowie. Takie wydarzenia budują wspomniany wcześniej „team spirit”, budują drużynę. Szanujemy porażki, ponieważ to bardzo dobry materiał do nauki, a my chcemy się cały czas rozwijać. Awans ma być wypadkową naszej gry a nie ciśnienia na wynik. Drużyna to rozumie i pracuje na to każdego dnia. Wracając do meczu, który rozegramy z Jantarem na naszym boisku – my u siebie gramy inną piłkę. Nie możemy więc doczekać się spotkań rewanżowych i szczególnie tego meczu. Sporo ważnych starć dla układu sił gramy na wiosnę u siebie. Jestem więc dobrej myśli.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.