News: Wasz wywiad z Damianem Zbozieniem - Będę walczył

Wasz wywiad z Damianem Zbozieniem - Będę walczył

Kibice

Źródło: Legia.Net

03.05.2013 19:30

(akt. 09.12.2018 20:49)

W kolejnym odcinku cyklu Waszych wywiadów z piłkarzami przepytaliśmy wypożyczonego z Legii do Piasta Gliwice Damiana Zbozienia. "Ciupaga" odpowiadał na pytania dotyczące walki o miejsce w składzie Legii, piłkarskiej przyszłości i przeszłości, łąckiej śliwowicy czy fast foodów. Było sporo śmiechu, ale też dużo powagi. Możemy tez przeczytać czy "Zboziu" ma żal do Legii. Zapraszamy do lektury zapisu Waszej rozmowy z Damianem.

Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej? Prawego obrońcy czy środkowego defensora?


- Widziałem to pytanie w komentarzach i muszę wyprostować jedną rzecz – jako prawy obrońca w Młodej Legii zagrałem tylko dwa spotkania z przymusu, gdy ktoś wypadał ze składu. W ML występowałem jako defensywny pomocnik, a potem środkowy obrońca. Trudno mi ocenić, na której z tych pozycji czuję się najlepiej. Cieszę się, gdy w ogóle mogę grać. To jest dla mnie najważniejsze. Myślę jednak, że odpowiednią pozycją jest prawa obrona. Dysponuję dobrą kondycją i mogę to wykorzystać. Mam też nieco więcej piłkę przy nodze, po takich meczach czuję się bardziej spełniony. Na środku obrony trzeba grać konsekwentnie, do najbliższego zawodnika, bardzo odpowiedzialnie, natomiast na boku można pozwolić sobie na nieco więcej swobody. Z upływem czasu powinienem jednak grać jako środkowy obrońca i wierzę, że doświadczenie nabyte w roli prawego defensora bardzo mi się przyda. Dopóki jestem młody i zdrowy – wolę występować na boku.


Jak widzisz swoją przyszłość w Legii? W tej chwili o miejsce na prawej stronie byłoby ciężko, są bowiem Bartosz Bereszyński, Artur Jędrzejczyk czy Jakub Rzeźniczak, ale w przypadku awansu do Ligi Mistrzów rotacja byłaby większa.


- Rywalizacji się nie boję. Bereszyński rzeczywiście prezentuje się bardzo dobrze, ale aby być nie do ruszenia, będzie potrzebował utrzymać taką dyspozycję przez dłuższy czas. Jeżeli trenerzy w Legii nie skreślą mnie na starcie i będą chcieli w zespole, na pewno podejmę rzuconą rękawicę. Legię czeka rzeczywiście dużo spotkań i szeroka kadra będzie potrzebna. Zdaję sobie sprawę, że nie dostanę z marszu miejsca w podstawowej jedenastce, ale na pewno będę chciał o nie powalczyć.


Grałeś na prawej stronie, na środku – dałbyś radę także na lewej flance?


- Wystąpiłem na tej pozycji w meczu z Zagłębiem Lubin. Wiadomo, że na tej pozycji powinien grać zawodnik lewonożny, ja natomiast lewą nogę mam dużo słabszą. Byłby to więc jakiś problem, ale grać bym dał radę. W meczu z Zagłębiem często schodziłem do środka, nawet zaliczyłem asystę po zagraniu lewą nogą, więc może nie było tragedii? Z pewnością jednak nie dawałbym drużynie tyle jakości, co gracz lewonożny.



Gdybyś miał wybór: pewne miejsce w Piaście Gliwice lub walka w Legii – co byś wybrał?


- Uważam, że nie istnieje coś takiego jak pewne miejsce. To tylko tak się przyjęło, tak myślą ludzie. Tymczasem po jednym czy dwóch słabszych meczach możesz wypaść z obiegu. W Gliwicach rzeczywiście trener stawia na mnie cały czas, to bardzo miłe i tę pewność widać też na boisku. Kiedy czuje się wsparcie szkoleniowca, gra się zupełnie inaczej. Trzeba się jednak rozwijać i powrót do Legii z pewnością byłby krokiem do przodu. Nawet w przypadku, gdy na początku nie grałbym wszystkiego. Wystarczy spojrzeć na kadrę zespołu, żeby dojść do wniosku, że siedzenie na ławce w Legii to nie jest żaden powód do wstydu. Nie uważam zresztą, że ktoś nie występujący regularnie w pierwszym składzie Legii aż tak wiele traci. To wielki klub, który cały czas o coś walczy i dla takiego gracza jak ja jest to nowe doświadczenie. Trzeba bowiem pamiętać, że są to dopiero moje pierwsze kroki w ekstraklasie, mam na koncie dopiero nieco ponad trzydzieści występów. Nie chciałbym na tym poprzestać i cały czas pragnę się rozwijać.


Czujesz żal do Legii? Patrząc realnie, nie dostałeś w niej prawdziwej szansy.


- Trochę się nad tym zastanawiałem. Nie czuję żalu, ale muszę przyznać, że przed tym sezonem był pewien moment, w którym byłem zdenerwowany tą całą sytuacją. W klubie było trzech środkowych obrońców: Inaki Astiz, Dickson Choto i Michał Żewłakow. Nie było wówczas jeszcze wiadomo, że dołączy do Legii także Marko Suler i wtedy widziałem swoją szansę, że będę tym czwartym stoperem w kadrze. Zdawałem sobie też sprawę, że Dicksona często nękają kontuzje, więc w tym upatrywałem też swoich szans. Gdybym był trzeci w kolejce, przy tak intensywnym kalendarzu Legii mógłbym trochę spotkań w jej barwach rozegrać. To był moment kulminacyjny, liczyłem na to, że zostanę w Warszawie, jednak się nie udało. Ciężko ubrać w słowa uczucia, które pojawiły się w momencie, gdy zakontraktowano Sulera, z którym wiązano ogromne nadzieje. Poczułem się niezbyt fajnie, na szczęście udało mi się znaleźć na wypożyczeniu w Gliwicach. Może stało się dobrze, bo teraz rozgrywam jeden z najlepszych sezonów w dotychczasowej karierze. Wszyscy się przekonali, że daję sobie radę w ekstraklasie i nie jest wielkim ryzykiem stawiać na Zbozienia. Wierzę w siebie i w to, że wrócę mocniejszy. A co do szansy – kiedyś mówiłem, że nie tyle jej nie dostałem, co nie byłem na nią gotowy. Trener Jan Urban dał mi możliwość gry w kilku spotkaniach, ale jako osiemnastolatek nie byłem przygotowany na grę w ekstraklasie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Teraz już do tego dojrzałem.



Bierzesz pod uwagę możliwość kolejnego wypożyczenia?


- Nigdy nie mówię nigdy, ale szczerze – chyba już nie. To już ten moment, w którym muszę podjąć rękawicę w Legii. Mam jeszcze rok kontraktu, jeżeli jesienią się nie przebiję – trzeba będzie usiąść i poważnie porozmawiać o przyszłości. Chcę podjąć walkę, ale jeżeli dostanę sygnały, że nikt na mnie nie liczy, będę chciał transferu definitywnego. Wydaje mi się, że wypożyczeń już wystarczy. Idę podobną drogą, jak Artur Jędrzejczyk. Często się do niego porównuję. On występował w I lidze w barwach Dolcanu Ząbki – ja grałem w Sandecji Nowy Sącz. Jędza był w Koronie Kielce – ja jestem w Piaście Gliwice. Potem Artur przez pół roku siedział na ławce rezerwowych i może mnie też będzie potrzebny taki okres. W każdym razie nie chciałbym być już dłużej wypożyczany, a raczej związać się z jakimś klubem na dłużej. Przydałaby się jakaś stabilizacja w życiu.


Co uważasz za swoją silną stronę na boisku, a nad czym chcesz jeszcze popracować?


- Do moich atutów należy dobre przygotowanie fizyczne. Jestem silnym zawodnikiem o właściwej motoryce. To dostaje się od Boga, kondycję mam wrodzoną, więc mogę biegać naprawdę bardzo dużo. Potwierdzały to wszelkie testy wydolnościowe, zawsze miałem jeden z najlepszych wyników. Co do moich mankamentów – podstawową sprawą jest poprawa zwrotności. Chcę być jeszcze bardziej mobilnym graczem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że występuję na boku obrony, gdzie koordynacja i dynamika są bardzo ważne. Chcę także w większym stopniu wykorzystywać swoją siłę w kontakcie z przeciwnikiem. Nie chcę czekać na przepiękne odbiory po wyczuciu intencji przeciwnika, ale po prostu iść z nim w starcie. Wiele osób śmieje się ze mnie, że jestem po prostu koniem, który gdy już wejdzie w kontakt z rywalem, najczęściej wygrywa. Nad tak agresywną grą chcę jeszcze popracować.



Jak wysoko mierzysz w swojej karierze? Jaka jest Twoja wymarzona liga?


- Trudno to oceniać. Jestem realistą. Mam jednak swoje marzenia, ci, którzy je znają, mówią czasem, że zbyt skromne. Chciałbym kiedyś trafić do Bundesligi. Polacy udowadniają, że nie musimy mieć kompleksów. Nie stawiam sobie celu, aby trafić do konkretnej drużyny. Po prostu staram się wykonywać swój zawód najlepiej jak potrafię. Robię na treningach wszystko, aby być jak najlepszym. Jeśli ktoś to dostrzeże i da mi szansę, z pewnością będę chciał z niej skorzystać. Na razie pragnę trafić do silniejszego zespołu niż Piast. W mocniejszych drużynach, które często dominują na boisku, boczni obrońcy mogą dłużej operować piłką, mogą sobie pohasać po skrzydle. A to bezcenne w procesie rozwoju piłkarskiego. Podchodzę jednak do wszystkiego bardzo spokojnie, nie podpalam się.

Wspominałeś w wywiadach, że czujesz się legionistą. Dlaczego więc po meczu z Wisłą Kraków nie podszedłeś do kibiców Białej Gwiazdy i nie pokazałeś im charakterystycznej „eLki”?


- Nie jestem zawodnikiem typu Patryka Małeckiego czy Aleksandara Vukovicia, którzy potrafią w taki sposób okazywać swoje przywiązanie do barw klubowych. Daleko mi do boiskowego prowokatora. Nigdy taki nie będę. Nie zrobię czegoś wbrew sobie tylko po to, żeby się przypodobać kibicom. Legii kibicuję od najmłodszych lat, mogą potwierdzić to znajomi z mojej wsi. Nie stało się to w momencie mojego przyjścia do Legii, a trwało dużo wcześniej. Nie ukrywam swojego przywiązania do klubu z Łazienkowskiej i nigdy nie będę tego robił, niezależnie od miejsca, w którym akurat się znajdę. Nie będę jednak podchodził do kibiców innych zespołów, aby ich sprowokować. Może troszeczkę źle został odebrany jeden z wywiadów. Wspominałem, że od zawsze rywalizowałem z kibicami Wisły, bo tych u mnie na wsi było zdecydowanie więcej. Strzelenie bramki Wiśle było spełnieniem marzeń z dzieciństwa i troszkę fanom z Krakowa nosa utarłem.


Czemu Piast podłożył się Lechowi? Z miłości do poznańskiego klubu, z nienawiści do Legii czy po prostu daliście ciała?


- Daliśmy ciała. Na początku miałem jeszcze odczucia, że Lech nas zdemolował, czułem bezsilność. Oglądając powtórkę meczu doszedłem do wniosku, że to my zagraliśmy bardzo słabo. Trener Marcin Brosz często wypomina nam to spotkanie i myślę, że ma rację. Szkoda, bo mobilizacja przed meczem z Lechem była bardzo duża. Na pewno nie było mowy o żadnym podkładaniu się. Wiadomo, że każdy z nas gra o pieniądze i swoje kariery. Ludzie są nauczeni podejrzeń, bo w całkiem niedawnych czasach takie rzeczy miały miejsce. Odkąd gram w piłkę, nie spotkałem się jednak z czymś takim. Korupcję znam tylko z książek i wiem, że w profesjonalnym sporcie w dzisiejszych czasach nie ma to miejsca. O tamtym meczu zadecydowała dyspozycja dnia.


Czym zajmowałbyś się, gdybyś nie został piłkarzem?


- Na pewno grałbym w kapeli góralskiej. To nie byłby jednak mój sposób na życie, a ukochane hobby. Z pewnością studiowałbym w Krakowie, podobnie jak moi bracia. Rodzice chyba też mieli wobec mnie takie plany, bo uczyłem się zawsze dobrze. Możliwe, że pracowałbym z tatą, który ma swoją działalność. Związałbym się zapewne z Krakowem, ale nie umiem powiedzieć, w jakim zawodzie bym pracował.


Ile jest prawdy w tym, że w Gliwicach pędzi się jeden z najlepszych samogonów w Polsce?


- Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, bo nie pijam tego typu wynalazków (śmiech). Prowadzę sportowy tryb życia, a poza tym pochodzę z Łącka. Tam nie pije się nic innego, niż lokalna śliwowica, którą mogę z czystym sumieniem zareklamować. To trunek, który przedłuża życie i jest lekarstwem na wszelkie bolączki. Żadnych gliwickich wynalazków próbować nie muszę.


Reklamujesz łącką śliwowicę, wspominałeś, że przywozisz ją kolegom z zespołu. A odprowadzasz VAT i akcyzę?


- Nie wiem dokładnie, jaki jest jej status, bo wiem, że były plany, aby zarejestrować ją jako produkt regionalny. Nie jest to jednak opłacalne, bo cena butelki byłaby wówczas bardzo wysoka. Wszyscy zdają sobie sprawę, że mieszkańcy zajmują się tym i nikt tego szczególnie nie bada. Policja do Łącka nie wjeżdża i nie wyprowadza ludzi w kajdankach. Musieliby w takim wypadku zamknąć całą wieś (śmiech). Według prawa jest to nielegalne, ale chyba nikomu nie szkodzi przymknąć czasem oko.



McDonald's czy Burger King?


- Żaden. Nie przepadam za fast foodami. Jeżeli jednak byłbym zmuszony coś zjeść, wybrałbym McDonald’s. Hołduję zasadzie „jesteś tym, co jesz”. W klubach mamy dietetyków, którzy nauczyli mnie, jak się odżywiać. Dobrze się z tym czuję i trzymając taką dietę żal jeść tak niezdrowe posiłki. Nie mówię, że się nie zdarza, raz na jakiś czas można sobie na to pozwolić, ale nie jest to ani smaczne, ani pożywne. Gdy człowiek przyzwyczai się do łososia lub dobrego makaronu, raczej nie będzie się zastanawiał nad fast foodem.


Pro Evolution Soccer czy FIFA?


- Zdecydowanie FIFA.


Notował: Emil Kopański

Polecamy

Komentarze (41)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.