News: Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:2: NIKOłajki

Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:2: NIKOłajki

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.12.2015 18:00

(akt. 13.12.2018 07:41)

Piłkarze Legii Warszawa odczuwają już trudy sezonu, ale muszą wykrzesać z siebie jeszcze trochę pokładów energii. W Krakowie nie wyglądało to dobrze, rywale byli bardziej dynamiczni, wygrywali więcej pojedynków. Na szczęście trener Stanisław Czerczesow dokonał w końcówce zmian, które miały wpływ na końcowy rezultat. Rezerwowy Guilherme zagrał do rezerwowego Piecha, a ten posłał świetną piłkę do Nikolicia. Węgier takich sytuacji nie marnuje i zdobył swoją 20. bramkę w lidze. W końcówce Niko zaliczył jeszcze asystę przy golu kolejnego rezerwowego Aleksandara Prijovicia.

- Relacja na żywo (minuta po minucie)


Mecz rozgrywany 6 grudnia w Mikołajki, mógł zwiastować, że któraś z drużyn będzie miała trzypunktowy prezent dla kibiców. Takie przynajmniej były nadzieje fanów obu ekip. Legia przez 85 minut rozczarowywała, grała źle i nieznośnie dla oka. O wyniku zaważyły dwie akcje i dwa błędy krakowskiej defensywy. Pierwszy wykorzystany przeze Nemanję Nikolicia, a drugi przez Aleksandara Prijovicia. Tych dwóch zawodników, można nazwać legijnymi Mikołajami.


Trener Legii Stanisław Czerczesow nie zamieszał zbyt mocno w składzie. Na prawej obronie Rosjanin postawił na Bartosza Bereszyńskiego, który miał neutralizować szybkiego Wilde Donalda-Guerriera. Już pierwsze minuty pokazały, że była to dobra decyzja. „Bereś” raz za razem toczył dynamiczne pojedynki z rywalem z Haiti, a w ofensywie miał więcej miejsca, ponieważ czarnoskóry piłkarz w całości zostawiał obowiązki obronne Tomaszowi Cywce. Gorzej było po drugiej stronie boiska, którą na ogół atakowała przeważająca przez całą pierwszą połowę Wisła.


Pierwszy celny strzał legioniści oddali w 16. minucie za sprawą Tomasza Brzyskiego. Wcześniej uderzał Nikolić, ale reprezentant Węgier był na spalonym. Piłkę przy nodze regularnie miał Maciej Jankowski. Z jego podania gola mógł strzelić Rafael Crivellaro, ale skutecznie z bramki wyszedł Dusan Kuciak, który skrócił kąt i wybił piłkę poza „szesnastkę”. Gospodarze atakowali częściej, groźniej, a przede wszystkim szybciej rozgrywali akcje. Warszawiacy ograniczyli się do kilku przebłysków.


Legioniści stworzyli sobie dwie groźne sytuacje - jedną po indywidualnej akcji, a drugą po strzale z rzutu wolnego. Wpierw piłkę odebrał, minął kilku rywali i niecelnie uderzył Ondrej Duda, a pod koniec pierwszej połowy ze stałego fragmentu gry Cierzniaka starał się zaskoczyć Brzyski. W tej sytuacji górą był bramkarz "Białej Gwiazdy”. Już to wiele mówi o postawie piłkarzy ze stolicy, których wspierał pełen sektor gości.


Druga połowa rozpoczęła się podobnie. Atakowała Wisła, a wiele pracy mieli obrońcy. Przy tej okazji pochwały należą się duetowi stoperów, który na ogół potrafił zażegnać niebezpieczeństwo. Martwiło, że przyciśnięta do defensywy Legia nie próbowała wychodzić z kontrami. Warszawiacy wykopywali piłkę daleko i oddawali ją wiślakom. Pierwszy kwadrans drugiej połowy przebiegał także pod dyktando Wisły. Wtedy też boisko musiał opuścić kopnięty przez rywala Duda, którego na placu gry zastąpił Guilherme.


Kolejnym mankamentem legionistów była stała, zupełnie niezmodyfikowana taktyka. Legioniści z Wisłą grali tak samo jak z Górnikiem Łęczna, Podbeskidziem Bielsko-Biała, Śląskiem Wrocław i innymi ligowymi rywalami. Mimo że wiślacy czytali z legijnego ustawienia jak z otwartej księgi, Czerczesow nie reagował i nadal stawiał na swój pomysł. Pomysł, który nie przynosił wielkich efektów. W poprzednich meczach warszawiacy przeważali głównie wtedy, kiedy szybko strzelili gola lub w momencie gdy rywale poczuli zmęczenie. Obrońcy Legii byli wysoko ustawieni, a za kreację miał odpowiadać Duda. Brak celności (61 procent, Wisła jeszcze mniej, 55%) dodatkowo nie pomagał, bo wiślacy szybko starali się odebrać piłkę i kilkoma podaniami przenieść ją pod bramkę „Wojskowych” . To akurat było skuteczne, tym bardziej w trakcie spotkania, w którym na boisku nie najlepiej wyglądali środkowi pomocnicy.


Legia grała słabo, a jakby minusów było mało, pojawił się kolejny i to w perspektywie następnego spotkania. Żółtą kartką ukarany został m.in. Michał Pazdan, dla którego było to czwarte napomnienie w sezonie. Oznacza to, że będący w dobrej formie defensor nie będzie mógł zagrać w spotkaniu z liderem Ekstraklasy, Piastem Gliwice (13.12).


Na kwadrans przed końcem spotkania legioniści mogli strzelić gola, ale był to znowu efekt indywidualności. Nikolić dostał piłkę, bez zastanowienia uderzył z dystansu, a piłka wylądowała na górnej siatce. Strzał był bliski tego, by był celny, ale cechował też jedną kwestię warszawiaków w Krakowie. Większość uderzeń była oddawana z nieprzygotowanych pozycji. Kwadrans przed końcem na boisku pojawił się Arkadiusz Piech, który zastąpił Stojana Vranjesa. Tym ruchem, Czerczesow wreszcie zmienił taktykę na bardziej ofensywną. Potem na murawie zameldował się Aleksandar Prijović, który zmienił niewidocznego Kucharczyka.


Wisła Kraków była dla Nikolicia jedną z czterech drużyn w Ekstraklasie, której nie strzelił gola. Napastnik głównie cofał się po piłkę, ale na niewiele się to zdawało. Najlepszy snajper ligi był odcięty od podań, a w drugiej połowie grzeszył, jak w Bielsku-Białej. Zaczynał zbiegać na skrzydła, choć nie potrafił wygrać tam żadnego pojedynku. Poza tym dobrze krył go Arkadiusz Głowacki rozgrywający 400. mecz w barwach Wisły. Kiedy na boisku pojawili się Piech i Prijović, „Niko” mógł wreszcie skupić się na tym, co robi najlepiej - czyhaniu w polu karnym na okazję. W 85. minucie, wreszcie coś zaskoczyło. Błąd popełniła krakowska defensywa, która przepuściła snajpera i zmierzającą do niego piłkę zagraną przez Piecha. 28-letni gracz dostawił stopę, spojrzał na sędziego czy nie był na spalonym i w pełni mógł się cieszyć z kluczowego trafienia. Przy okazji, Nikolić poprawił statystykę i skreślił „Białą Gwiazdę” z listy drużyn, którym nie strzelił jeszcze gola.


Wisła na ostatnie minuty odkryła się, stawiając wszystko na jedną kartę. To sprawiło, że w doliczonym czasie gry z kontrą wyszli Nikolić oraz Prijović. Reprezentant Węgier w odpowiednim momencie podał do „Alexa”, a ten dopełnił formalności. Dwie akcje w końcówce i skuteczna defensywa wystarczyły, by pokonać Wisłę. O stylu trudno będzie zapomnieć do kolejnego meczu, choć najważniejsze zadanie, trzypunktowy prezent w Krakowie, został przez legionistów zdobyty. W tej chwili strata do liderującego Piasta wynosi pięć „oczek”, a za tydzień gliwiczanie przyjadą na Łazienkowską, by stoczyć bezpośredni pojedynek z legionistami.


Autor: Piotr Kamieniecki


Wisła - Legia 0:2 (0:0)


Nikolić (85. min.), Prijović (90. min.)


Żółte kartki:
Guerrier - Brzyski, Pazdan


Wisła: Cierzniak - Jović (19' Bartosz), Głowacki, Guzmics, Cywka - Mączyński, Uryga - Boguski, Crivelallaro, Guerrier (87' Marszalik) - Jankowski


Legia: Kuciak - Bereszyński, Lewczuk, Pazdan, Brzyski - Vranjes (77' Piech), Jodłowiec - Trickovski, Duda (58' Guilherme), Kucharczyk (82' Prijović) - Nikolić

Polecamy

Komentarze (708)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.