Z obozu rywala - Lech Poznań
20.05.2018 09:40
Jeszcze przed rozpoczęciem rundy finałowej, wszystko dla osób związanych z Lechem przedstawiało się w jasnych barwach. „Kolejorz” zajmował pierwszą lokatę, co oznaczało nie tylko lepszą pozycję startową, ale także fakt, iż więcej meczów w grupie mistrzowskiej rozegrają na swoim stadionie. Arena w Poznaniu w fazie zasadniczej była twierdzą nie do zdobycia, ponieważ lechici ani razu nie przegrali przed własną publicznością, a tylko trzy spotkania zakończyły się remisem. Jednakże już na samym starcie rundy finałowej, piłkarze z Wielkopolski poczuli smak domowej porażki. W 31. kolejce Lech przegrał 0:1 z Koroną Kielce, choć losy tego meczu mogły się różnie potoczyć, gdyby Darko Jevtić w pierwszej połowie wykorzystał rzut karny. Pomocnik, który w bieżącym sezonie należał do wyróżniających się graczy „Kolejorza”, nie dał rady pokonać Zlatana Alomerovicia. Co gorsza, dwie minuty później, goście z Kielc zdobyli jedyną bramkę w spotkaniu. Na szczęście dla Lecha, wszystkie ekipy walczące o mistrzostwo przegrały swoje starcia w 31. serii gier, co oznaczało, iż poznaniacy utrzymali się na pozycji lidera.
W Poznaniu mogli więc wciąż wierzyć, że to właśnie w stolicy Wielkopolski będą w tym sezonie świętować mistrzostwo Polski. W tym przekonaniu miało ich utwierdzić wygrane 1:0 spotkanie z Zagłębiem Lubin w 32. kolejce. Nic nie zapowiadało tragedii, jaka miała się wydarzyć w następnych tygodniach. A zaczęło się od kompromitującej porażki z Górnikiem Zabrze. Jeszcze kwadrans przed końcem lechici przegrywali aż 0:4, a strzelając dwa gole w ostatnich minutach meczu, tylko delikatnie uratowali honor. Osoby związane z Lechem mogły mieć powody do zmartwienia, ponieważ była to druga z rzędu domowa porażka. W następnej kolejce Lech zdobył tylko jeden punkt na terenie w Płocku, natomiast szalę goryczy przelała porażka w 35. kolejce.
Wtedy to Lech podejmował na własnym stadionie Jagiellonię Białystok, a więc kontrkandydata do tytułu mistrzowskiego. Jeżeli Lech chciał podratować nieco swoją sytuację, przy okazji eliminując z gry o tron „Jagę”, musiał to spotkanie wygrać. Po ostatnim gwizdku sędziego, jedna z ekip biorących udział w tym spotkaniu zachowała już tylko matematyczne szanse na mistrzostwo. I nie była to ekipa z Podlasia, tylko właśnie najbliższy przeciwnik legionistów. Poznaniacy doznali trzeciej z rzędu porażki na własnym stadionie, a fani niezadowolenie z tego faktu pokazali wygwizdując swoich pupili oraz domagając się zwolnienia Nenada Bjelicy. Chęci dalszej współpracy z chorwackim szkoleniowcem nie wyrazili także włodarze Lecha, co poskutkowało rozwiązaniem umowy z Bjelicą.
Tymczasową funkcję sprawowania nad drużyną zaczął pełnić Rafał Ulatowski, który do tej pory zajmował się poznańską akademią. W pracy tymczasowego trenera pomagają mu Tomasz Rząsa i Jarosław Araszkiewicz. Trenerskie trio poprowadziło już poznańską drużynę w jednym meczu – w poprzednim tygodniu przeciwko Wiśle Kraków. Ulatowski debiutu w nowej roli nie mógł zaliczyć do udanych, ponieważ jego podopieczni tylko zremisowali z krakowianami, w dodatku po golu straconym w doliczonym czasie, którego autorem był Paweł Brożek. Ten rezultat i tak już niczego nie zmienił, ponieważ już wcześniej, tak jak wspomnieliśmy, Lech zachował tylko matematyczne szanse na mistrzostwo. Po remisie w Krakowie, „Kolejorz” nie może już liczyć nawet na matematykę.
Sytuację w ostatnich tygodniach w obozie Lecha najlepiej obrazuje to, co wydarzyło się właśnie tydzień temu w Małopolsce. Sztab szkoleniowy postanowił posadzić na ławce rezerwowych Emira Dilavera, aby ten nie wykartkował się na mecz z Legią. Okazało się, iż taki zabieg i tak nie był skuteczny, ponieważ obrońca został ukarany żółtą kartką jako gracz rezerwowy. Oprócz niego, napomniany przez sędziego został także drugi z graczy siedzących na ławce – Jasmin Burić. „Żółtko” otrzymane przez Dilavera oznacza, iż ten nie będzie mógł wystąpić w niedzielę za nadmiar żółtych kartek. Obrońca będzie jedynym graczem, z którego przeciwko Legii nie będzie mogło skorzystać trenerskie trio.
Mimo, iż poznaniacy nie grają już o nic, na pewno będą chcieli uprzykrzyć życie swojemu wrogowi. Tylko dzięki wygranej nad Legią, lechici mogą jeszcze zachować twarz i nie dać się „zjeść” własnym kibicom. Z kolei zarząd klubu robi co może, aby fani mogli do nowego sezonu przystąpić znów z nutką optymizmu i wiarą w końcowy sukces. Bliski transferu do Lecha jest Damian Kądzior, za którego trzeba aktywować klauzulę 400 tysięcy euro. Nie jest to jedyny „prezent”, jaki włodarze mają zamiar przekazać fanom „Kolejorza”. W minionym tygodniu ogłoszono, iż w nowych rozgrywkach pieczę nad zespołem przejmie szanowany Ivan Djurdjević, były gracz Lecha, a ostatnio trener rezerw. W Poznaniu tę decyzję przyjęto z zadowoleniem, nie zwracając uwagi na to, że Serb nie ma jeszcze wielkiego doświadczenia w pracy trenerskiej.
Zanim nowy trener zacznie budować ekipę na kolejny sezon, z uwagą będzie przyglądać się poczynaniom Lecha w konfrontacji z Legią. Przy nazwisku każdego zawodnika, który dobrze zaprezentuje się w niedzielę, Djurdjević będzie mógł zapisać mały plusik. Przy okazji wierząc, iż klubu nie opuszczą wyróżniający się zawodnicy w kończącym się sezonie. A do takich należy z pewnością Christian Gytkjaer, który jest najskuteczniejszym strzelcem drużyny i jeszcze do niedawna liczył się w walce o koronę króla strzelców. W rundzie jesiennej wiele dobrego zrobił Maciej Makuszewski, którego formę docenił Adam Nawałka i dał skrzydłowemu szansę gry w biało-czerwonych barwach. Lechita z tej szansy skorzystał, i formę z ligowych boisk przeniósł na mecze międzypaństwowe. Jednakże w trakcie rundy zerwał więzadło, przez które, jak się wtedy wydawało, stracił szansę na wyjazd do Rosji na mistrzostwa świata. Pomocnik zawziął się jednak w staraniach w dojściu do sprawności, i w rundzie mistrzowskiej ponownie zaprezentował się na boisku. Nazwisko Makuszewskiego znalazło się na liście 35-osobowej kadry, którą Nawałka powołał na zbliżający się mundial, ale kilka dni później selekcjoner Polaków skreślił z tej listy trzech zawodników, a wśród piłkarzy odrzuconych, znajdował się właśnie Makuszewski.
Ostatecznie w kadrze na mundial nie znalazł się żaden z piłkarzy Lecha, ale jeśli poznaniacy kontynuować będą politykę promowania młodych zawodników, klub z Wielkopolski powinien dalej zasilać szeregi biało-czerwonych swoimi obecnymi lub byłymi zawodnikami. W końcu szansę na wyjazd do Rosji wciąż mają byli lechici, tacy jak Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Karol Linetty czy Dawid Kownacki, a po zakończeniu mistrzostw, z pewnością w orbicie zainteresowań Nawałki pozostanie Makuszewski, w dodatku powoli do biało-czerwonych drzwi, jeżeli utrzyma formę, zacznie pukać Robert Gumny. W Poznaniu liczą także m. in. na Kamila Jóźwiaka czy Tymoteusza Klupsia, który powoli został wprowadzany do zespołu z Poznania.
Jak widać, w Lechu lubią stawiać na młodzież, ale nie przynosi to efektu w postaci najważniejszego – zdobywania trofeów. Poznaniacy, jak co roku, mieli apetyty na zdobycie mistrzostwa, ale gdy przyszła gra pod presją, drużyna znów nie dała rady poradzić sobie z nią i wypisała się z walki o mistrzostwo na własne życzenie. Nie da się w końcu wygrać tytułu mistrzowskiego, jeśli połowę spotkań w grupie mistrzowskiej kończy się przegraną, w dodatku w pozostałych meczach zdobywając tylko pięć punktów na dziewięć możliwych. Kto wie, być może charakter zwycięzców w poznaniakach zaszczepi Djurdjević...
Początek batalii Lecha z Legią rozpocznie się w niedzielę o godzinie 18. Sędzią spotkania będzie Daniel Stefański. Relacja na Legia.Net.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.