Domyślne zdjęcie Legia.Net

Zapis konferencji prasowej dotyczącej porozumienia.

Marcin Szymczyk, Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

27.07.2010 00:28

(akt. 15.12.2018 20:16)

Tuż po ogłoszeniu podpisania porozumienia odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezesa Pawła Kosmali, członka zarządu Marka Drabczyka, rzecznika SKLW Michała Wójcika oraz działacza SKLW Tomasza Woźniaka. Dziennikarze zadawali potania w kwestiach budzących ich wątpliwości. Zapraszamy do lektury zapisu tej konferencji.

Gazeta Wyborcza - Jakie są różnice między projektem porozumień, a tym co dziś zostało podpisane?

Tomasz Woźniak - Projekty porozumień, które były wcześniej publikowane nie różnią się prawie niczym od tego, co ostatecznie podpisaliśmy. My zrezygnowaliśmy z postulatu, by trzydziestu kibiców ultras miało bezpłatne wejściówki na każdy mecz. Zamiast tego będą mieć te miejsca z góry rezerwowane, ale będą musieli nabyć te bilety. Za to klub zrezygnował z wysyłania z nami własnej agencji ochrony na mecze wyjazdowe. Byłoby to trudne do zrealizowania ze względu na przepisy Ekstraklasy S.A., a poza tym uznaliśmy, że łatwiej będzie zażegnać ewentualne problemy wśród ludzi, którzy się między sobą znają.

Michał Wójcik - Bardzo punktem negocjacyjnym były ceny biletów. Ostatecznie Stowarzyszenie Kibiców oddaje obecny system cen przez najbliższe trzy miesiące pod ocenę nabywców. To oni zadecydują, czy obecnie wdrożony system opłat jest odpowiedni, czy też nie. Obie strony zastrzegły sobie, by w październiku usiąść wspólnie do rozmów i ocenić wpływ dotychczasowych cen na frekwencję na trybunach i ich rzeczywistego wpływu na nią. Jak się okaże, że mamy niezadowalającą frekwencję to wspólnie będziemy się zastanawiać jak to rozwiązać. Naszą pierwszą propozycją zaakceptowaną już przez klub jest stworzenie programu lojalnościowego. Kibice nie kupujący karnetu, a kupujący bilety na pojedyncze mecze po zakupie biletów na pięć meczów drugiej kategorii będą mogli nabywać bilety na mecze pierwszej kategorii również w cenie tych mniej popularnych.

Paweł Kosmala - Ustaliliśmy, że meczów pierwszej kategorii, czyli z najatrakcyjniejszymi rywalami, w sezonie nie będzie więcej, niż pięć. Chcemy premiować osoby regularnie chodzące na mecze. I nie będą to tylko kibice ultras, ale wszyscy kibice z Łazienkowskiej. Regularnie przychodząc na Legię będą premiowani w ten sposób. I nawet, jeśli mecz pierwszej kategorii przytrafi się wcześniej, niż pięć drugiej kategorii to taki kibic może liczyć, że przy nabyciu kolejnego biletu na mecz pierwszej kategorii po wyrobieniu normy będzie miał zwróconą różnicę za ten pierwszy mecz, który z przyczyn technicznych musiał zakupić w cenie wyższej.

Gazeta Wyborcza - Czyli jednak cenybiletów można zmienić? Wcześniej twierdziliście, że jest to absolutnie niemożliwe.

Michał Wójcik - Ceny są jak najbardziej możliwe do zmiany. Po to się właśnie umawialiśmy, że w październiku się nad nimi pochylimy. Jeśli by się okazało, że ceny powodują niezapełnienie się trybun w zadowalającym stopniu oczywistą rzeczą jest, że klub powinien je móc obniżać. Byłoby samobójstwem dla klubu wprowadzić określone ceny i za wszelką cenę trzymać się ich nie bacząc na okoliczności.

Paweł Kosmala - Poza tym trudno obniżyć ceny już teraz, gdy jeszcze nie znamy frekwencji, jaką mieć będziemy. Jeśli się okaże, że jest ona niezadowalająca to jest to problem klubu. Także i Stowarzyszenia – w tym sensie, że przecież obu stronom zależy na dobrej frekwencji.

Michał Wójcik - Oczywiście zawsze pojawią się głosy, że bilety mogą być tańsze, z czym oczywiście się zgadzamy. Ale postanowiliśmy nie deprecjonować obecnego systemu przed jego wejściem w życie, ale dać mu szansę i poczekać na rezultaty. Poczekamy do października i wtedy będziemy rozmawiać na ten temat.

Paweł Kosmala - Paradoksalnie nie ma problemu ze sprzedażą tych najdroższych biletów, które niemal wszystkie są już wyprzedane. Więc na trybunie nie będzie problemu, jeśli chodzi o trybunę wschodnią i tu program lojalnościowy nie będzie szerzej stosowany. Okazuje się, że jest taka bogatsza grupa kibiców będących w stanie zapłacić 1250 złotych za karnet, która postanowiła zająć swoje miejsce na stadionie. Natomiast tych miejsc jest znacznie więcej na różnych sektorach i to ich dotyczy zagadnienie. Stowarzyszeniu oczywiście zależy na tych miejscach na nowej „Żylecie”. 6500  miejsc to nie jest mało, dlatego wzięliśmy pod rozwagę propozycję SKLW. O tym będziemy dyskutować w październiku mając już jakąś wiedzę empiryczną, bo póki co możemy sobie jedynie akademicko dyskutować i jedna strona będzie przekonywać, że dużej frekwencji nie będzie, a druga, że będzie.

Gazeta Wyborcza - Jaką macie gwarancje ze strony SKLW, że wróci doping po podpisaniu tego porozumienia?

Paweł Kosmala – Wierzę i jestem przekonany, że kibicom zależy na dopingu, trudno sobie wyobrazić by było inaczej.

Gazeta Wyborcza - Do tej pory zależało stronie raczej na to by dopingu nie było

Paweł Kosmala – Dlatego, że trwał protest. Czy brak dopingu był właściwą formą czy nie to już zupełnie inna sprawa. Ale ten protest m.in. na tym właśnie polegał, a teraz już go nie będzie więc naturalną rzeczą jest, że i doping powróci. Legia zawsze słynęła z dopingu fanów i chcemy powrócić do tych czasów. Nie można zapisać gwarancji dopingu…

Michał Wójcik – Nikt nie zapisywał w porozumieniu, że gwarantujemy doping. Bycie kibicem jest rzeczą dobrowolną i tylko miłość do klubu powoduje, że ci ludzie na stadion przychodzą. Oni chcą by doping wrócił, choć gdy coś im się nie podoba przestają dopingować. Takie jest ich prawo, to naturalna reakcja oparta na emocjach.  Dziwnie się czuję odpowiadając na pytania o gwarancję, gdyż to nie jest przedmiot handlu.

Gazeta Wyborcza – Klub podpisał porozumienie bo chce by na stadion wróciła atmosfera

Michał Wójcik – Nie, klub podpisał porozumienie bo chce by na stadion wróciły grupy kibiców zorganizowanych a to jest różnica. Jeśli wczyta się pan w porozumienie to zobaczy pan tam punkty mówiące o tym jak mają być wnoszone flagi, by kibice mieli jak najlepsze warunki do tworzenia tego dopingu. Bo to jest to porozumienie, by było zrozumienie między klubem a kibicami. To nie jest tak, ze w zamian za możliwość wywieszania flag fani będą dopingować. Takie rozumowanie jest błędne.

Paweł Kosmala – Zachęcam do dogłębnej analizy tego porozumienia, bo z niego wiele wynika co do deklaracji i intencji obu stron. Tutaj nie ma wygranej po żadnej ze stron, jedynym zwycięzcą jest Legia. Kibice mają przychodzić i kibicować, a klub ma im w tym pomagać poprzez różnego rodzaju działania.

Gazeta Wyborcza – Do tej pory uważaliście jako klub że do dopingu nie jest wam potrzebne SKLW, rozumiem że teraz sytuacja się zmieniła i SKLW jest wam potrzebne?

Paweł Kosmala - Być może kiedyś pojawiłby się doping bez funkcjonowania SKLW, ale my nie chcemy tak długo czekać ani ryzykować, że to się nie ziści. Skoro mogliśmy wynegocjować porozumienie o takiej treści to chyba lepiej z tego skorzystać niż tkwić w zamyśle, że może kiedyś w jakiś inny sposób doping powróci. Są rzeczy do których dochodzi się na drodze bolesnego doświadczenia które było naszym wspólnym udziałem. To m.in. pozwoliła nam efektywniej pracować i znaleźć najlepsze z możliwych rozwiązanie jakim jest podpisane porozumienie.

Gazeta Wyborcza – SKLW otrzymuje od klubu gniazdo, podłączenie osobnego systemu nagłośnienia już nie wspominając o tym, że ustąpiliście we wszystkich punktach spornych. Co klub otrzymał od SKLW?

Michał Wójcik – To nie jest tak, że kibice coś dostają. Jeśli chcemy dopingu bo on wpływa na całość widowiska, to gniazdo jest rzeczą naturalną. Kibice przychodzą na stadion i jedni obserwują to co jest na boisku, a inni to co jest na trybunach. Są tacy, którzy uważają że na trybunach jest ciekawiej niż na boisku – w sensie opraw meczowych i rywalizacji dwóch grup kibicowskich na te oprawy, niż to co się dzieje na murawie. Nie mówmy więc, że klub coś dał, to jest naturalna kolej rzeczy. To pomoże stworzyć lepszą atmosferę co będzie działało z pożytkiem dla kibiców i dla klubu. To jest naturalna symbioza, która była zaburzona i do której wracamy. Przez „Żyletę” przewijało się około 20-30 tys ludzi w ciągu rundy, na trybunie ultras i sektorach pobocznych zasiądzie około 6 tys osób. Nie oczekują oni nic w zamian, tylko chcą robić to jak najlepiej. Piłkarze chcą być najlepsi na boisku, a kibice chcą być najlepsi na trybunach. Dlatego myślenie, że klub dał a co w zamian jest kompletnie nie kibicowskie.  Jest tam zapis o wspólnym organizowaniu wyjazdów i ponoszeniu przez SKLW odpowiedzialności, również finansowej. To duże ryzyko dla takiej organizacji jak nasza, ale liczymy że autorytet ludzi ze stowarzyszenia wpłynie pozytywnie na ludzie, którzy chcą jakichś problemów. Problemem są kary od Ekstraklasy S.A i wierzymy, że mając autorytet i pełną kontrolę nad wyjazdami jesteśmy w stanie temu przeciwdziałać. Aby kibic był odpowiedzialny za swój klub trzeba go w ten klub zaangażować. I my dokładnie to zrobimy.

Paweł Kosmala – Te elementy o których pan wspomniał – gniazdo, dodatkowe bilety to nie jest jakieś novum, to funkcjonowało zawsze. Klub od dawna w warunkach pokojowych zapewniał kibicom takie pomoce jak chociażby nagłośnienie.

Gazeta Wyborcza – Co przez ostatnie trzy lata przeszkadzało kibicom w dopingu?

Michał Wójcik – Naturalnym jest, że kibic przychodzi na stadion i na swój sposób dopinguje drużynę. Tak samo naturalnym jest, ze jeśli te warunki do kibicowania są gorsze niż mogły by być, to kibic przeciwko takiemu stanu rzeczy protestuje. Część osób siedziała cicho, część przestała na stadion przychodzić. Jeśli prześledzi pan sobie postulaty kibicowskie to zobaczy pan że o to właśnie nam chodziło. Był też punkt zwrotny w całej tej sytuacji czyli powrót do tradycyjnego herbu. Tradycja klubu i jego barwa są elementami identyfikacyjnymi. Jeśli kibice sobie dobrowolnie tatuują taki herb to proszę docenić związek emocjonalny z klubem i tym herbem. To był taki punkt zwrotny, pokazujący istotę całego protestu.

Marek Drabczyk – Chcemy by poprzez porozumienie SKLW stało się reprezentantem wszystkich kibiców, także tych nowych – mamy nowy, większy stadion. By ludzie, którzy na kibicowaniu się znają, którzy je cenią byli wzorem kibicami i tymi, którzy zachęcą nowych. Wszyscy na obiekcie mają być dumni, że stanowią kibicowską brać legijną.  

Pytanie z sali – Co SKLW zamierza zrobić by zmienić swój wizerunek w którym utarło się, że są odpowiedzialni za różnego rodzaju burdy?

Michał Wójcik - Stowarzyszenie jest jedyną formacją kibicowską, gdzie kibice wychodzą poza anonimowość. Jesteśmy rozpoznawalni, znani z imienia i nazwiska, w przeciwieństwie do wielu tysięcy osób zasiadających na trybunach.  Tym samym co by się nie działo to zawsze winne było stowarzyszenie. Odpowiadamy za to w tym sensie, ze zawsze podkreślaliśmy iż chcemy reprezentować wszystkich kibiców. Naszą rolą jest zmieniać tych kibiców, którzy stanowili jakiś kłopot. Jak będziemy ich zmieniać?  Poprzez odbudowanie mody na Legię, mody na ruch Ultras. Jeśli razem z klubem będziemy grali do jednej bramki to ten wizerunek ulegnie znacznej poprawie.

Pytanie z sali – Ile do tej pory klub sprzedał karnetów?

Paweł Kosmala – Niechętnie odpowiadam na to pytanie, bo intencja jest chyba taka, że nie szła sprzedaż karnetów to podpisaliśmy porozumienie. Tak nie jest. Jesteśmy zadowoleni z wyniku sprzedaży karnetów, są one zbieżne z naszymi założeniami. Co więcej jesteśmy zaskoczenie, także w sensie technicznym, faktem jak dużo kart kibica wyrabiamy. Zbliżamy się do 50 tysięcy chipowych kart kibica. 20 tys są nowymi kibicami czyli takimi, którzy wcześniej karty kibica nie posiadali.

Telewizja Polska – Stowarzyszenie często reprezentuje ludzi o przeciwnych poglądach. Trudno to było wszystko pogodzić?

Michał Wójcik - Faktycznie opinie są często zupełnie inne. Dla jednych 50 zł za bilet na mecz ukochanego klubu to tyle co nic, ale są tez tacy dla których jest to bariera nie do przeskoczenia i my musimy to wszystko uwzględnić. Piłka nożna i jej piękno polega m.in. na tym że na trybunach razem zasiadają lekarze czy profesorowie z ludźmi, którzy pracują np. na budowie. Tutaj łączy nas klub i barwy a nie zarobki czy wykształcenie. Ale to nie znaczy że my mieliśmy trudniej niż klub, to nie chodzi o jakieś stopniowanie. Kibic często ma zupełnie inne poglądy na różne sprawy niż właściciel i dlatego musieliśmy wypracować wspólne porozumienie.

Orange Sport Info – Co z zakazem dla pana Staruchowicza i co z kibicami, którzy wchodzili na stadion z przekreślonym logiem ITI? Czy klub będzie pozwalał na taką manifestację poglądów, czy SKLW będzie próbowało przekonać, że to nie jest najlepszy sposób?

Michał Wójcik – Naszą rolę nie jest przekonywania ani namawianie do takiej zmiany. Działania kibiców i klubu muszą się mieścić w ramach prawa. Natomiast nie sądzę by po podpisaniu porozumienia kibice mieli powód by zakładać takie koszulki. A jeśli ktoś się na taki krok zdecyduje to trzeba to raczej traktować w charakterze wolności słowa. Co do pana Staruchowicza to serwisy legijne na pewno  otrzymają informację przygotowaną przez pana Staruchowi cza. Przepraszam, że tak enigmatycznie ale mogę się wypowiadać w imieniu SKLW, a nie za pana Staruchowicza. Apeluję o cierpliwość.

Gazeta Wyborcza – Nie przeszkadza klubowi to, że dogaduje się ze stowarzyszeniem gdzie wpływy ma pan Staruchowicz, który rok temu życzył śmierci jednemu z właścicieli klubu?

Paweł Kosmala – Pan Staruchowicz ma zakaz stadionowy i bodajże sprawę sądową związaną z tym samym wydarzeniem. Klub zniósł wszystkie zakazy stadionowe z wyjątkiem jednego i tyle mogę powiedzieć na ten temat.

Gazeta Wyborcza – Nie jest to odpowiedź na moje pytanie

Paweł Kosmala – Jest czas wojny i czas kiedy zawiera się pokój. Mimo różnych okoliczności trzeba powiedzieć dość i dojść do porozumienia. Gdybyśmy wszystkie sprawy tak rozpatrywali to dalej tkwilibyśmy w konflikcie. Zachowanie pana Staruchowicza potępiam, ale podpisałem porozumienie tak jak się podpisuje porozumienie zwaśnionych ze sobą stron mimo, że po tej drugiej stronie są osoby, które przeszkadzają i vice versa.

Michał Wójcik – Wśród kibiców też są negatywne opinie na temat pracowników klubu co w konflikcie było nieuniknione.  Trzeba oddzielić personalne urazy i zastanowić się o co chodzi kibicom i o co chodzi klubowi. Najważniejszy jest wspólny cel, który wypracowaliśmy. Zakazy stadionowe, w tym ten pana Staruchowicza nie były przedmiotem porozumienia. To, że wszystkie zostały usunięte to efekt wspólnego wdrażania zasad, które sobie z klubem ustaliliśmy. Ja rozumiem, że jest to fajny fakt medialny, że kibol z zakazem i zrobić z tego pierwszą stronę. Ale naprawdę proszę o cierpliwość, pan Staruchowicz wkrótce zabierze głos w tej sprawie.

Paweł Kosmala – Panowie nie szukajmy drugie dna, jakiegoś zarzewia konfliktu. Nie chcemy drążyć i myśleć o pewnych sprawach, skupiamy się raczej na jak najdłuższym podtrzymaniu ducha porozumienia.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.