News: Komentarz: Szambo

Znalezione na blogach: Tylko spokój może nas uratować

Marcin Szymczyk

Źródło: czarna-elka.pl

28.02.2012 08:50

(akt. 21.12.2018 15:11)

<p>- Kibic w ogóle, kibic piłkarski w szczególności, a polski kibic piłkarski w szczególności szczególnej, myśli w przeważającej mierze zero-jedynkowo. Zwycięstwo - dzika radość i szukanie biletów na przyszłoroczny finał Ligi Mistrzów. Porażka - czarna rozpacz i analiza, z kim za rok będzie się rywalizować o awans z niższej ligi. Po wspaniałym sukcesie Legii we Wrocławiu warto jednak zachować spokój i daleko posuniętą ostrożność - czytamyw tekście Garma opublikowanym na stronie czarna-elka.</p>

 

Legia zagrała we Wrocławiu zawody niemal perfekcyjne, które należy klasyfikować w ścisłej czołówce występów za kadencji Macieja Skorży, a może nawet w całym okresie rządów ITI. Lider i wiosenny faworyt do mistrzostwa został na swoim lśniącym nowością obiekcie rozbity w pył, a wynik 4:0 dla gości z Warszawy musi uznać za najniższy wymiar kary. Ogromny wpływ na takie rozstrzygnięcia miały jednak detale, co jest normą w naszej niezwykle zaciętej lidze: błąd Dariusza Pietrasiaka już w pierwszej minucie meczu wywracający taktykę Śląska do góry nogami; znajomość przepisów przez sędziego Huberta Siejewicza (czy ktoś ma wątpliwości, że Robert Małek nie potrafiłby lub nie chciał podjąć w identycznej sytuacji właściwej decyzji?); nader szczęśliwa interwencja Rafała Wolskiego na własnej linii bramkowej jeszcze przy stanie 0:1. Takie same detale potrafią przy zbiegu niekorzystnych okoliczności i nieznacznie gorszej formie zespołu dawać drastycznie inne rezultaty; warto zauważyć, że Legia nie grała jakoś znacząco inaczej niż w przegranym ostatecznie dwumeczu ze Sportingiem.


Potęga piłkarskiego szczegółu to dla stołecznych kibiców zarazem okoliczność pozytywna, jak i negatywna. Pozytywem jest fakt, że - wbrew temu, co z pewnością będą pisać różni zawistnicy - Legia na swoje szczęście solidnie zapracowała efektowną grą, niemal perfekcyjną realizacją słusznych założeń taktycznych oraz ograniczeniem do minimum błędów własnych przy jednoczesnym dość bezlitosnym korzystaniu z błędów rywala. Negatywem jednak jest to, że niewiele, jeśli w ogóle, gorzej grali legioniści także we wcześniejszych, znacznie mniej udanych pod względem wyniku, meczach. We Wrocławiu po prostu "zaskoczyło", ale nie można niestety liczyć na to, że "zaskakiwać" będzie w każdym meczu.


A meczów tych do końca ligi zostało nam jeszcze jedenaście - i żaden z nich nie będzie łatwy. Łatwe nie będzie spotkanie z naszpikowanym rutyniarzami szalonym gangiem menedżera "Świra"; łatwy nie będzie wyjazd do rewelacyjnego beniaminka z Bielska-Białej; łatwe nie będą mecze z pałającymi żądzą udobruchania wściekłych kibiców Lechem czy Wisłą (kiedy ostatnio Legia wygrała w lidze przy Reymonta?); łatwy nie będzie z pewnością mecz z Ruchem, z którym nawet prowadzenie 2:0 u siebie potrafi nie wystarczyć, o czym boleśnie się przekonaliśmy rok temu.


Dobrze by było, żeby legioniści przestali popełniać stare błędy i żadnego meczu nie uznali już - przynajmniej w tym sezonie - za łatwy. Ani Legia nie jest taką potęgą, jaką chcieli by w niej widzieć upojeni sukcesem kibice, ani Śląsk nie jest tak nędzną zbieraniną piłkarzyn, jaką sugerują jego wylewający dziś żale na licznych forach kibice. W batalii o ligowe laury bardzo groźne mogą też być powszechnie niedoceniane ekipy z Cichej czy Konwiktorskiej... Prawdziwa walka dopiero się zaczyna. Na pewno będzie dla nas łatwiejsza, jeśli nie damy się zwariować dzisiejszemu sukcesowi.


Tylko spokój może nas uratować.


Autor: Garm

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.