Znalezione na blogach: Żyro z Koseckim jak Torres z Lewandowskim
02.09.2012 13:36
Dlaczego ci, którzy czują się na siłach i myślą, że aby grać w Legii, wystarczy tylko jako tako poruszać się na dwóch kończynach, nie grają w piłkę? Niepowetowana strata dla polskiego futbolu, serio. A, jest jeszcze coś o Kubie Koseckim – “Kopię się w czoło, jak Jakub Kosecki”. Kurczę, szkoda, że autor pomysłu nie zgłosił chęci udziału w rewanżu z Rosenborgiem. Wystarczyło przyładować sobie w czoło na wzór tego, co Kuba zrobił w pierwszym meczu, a teraz Legia byłaby w grupie…
No nic, mam nadzieję, że chłopaki potraktują to w kategoriach żartu strusich lotów. Są w o tyle uprzywilejowanej sytuacji, że otrzymają okazję do odpowiedzi na boisku. Nie oni pierwsi muszą zmierzyć się z internetowymi hejterami. Wrzucono ich do jednego worka z… Fernando Torresem i Robertem Lewandowskim, da się żyć.
Żarty z Hiszpana zainaugurowało niewinne “I have scored the same amount of goals for Chelsea as Fernando Torres”. El Nino, zamieniwszy Liverpool na Chelsea – chcąc nie chcąc – ustawił swoje umiejętności pod pręgierzem. A że cudowna dotąd strzelba, tuż po transferze – ni stąd, ni z owąd – odmówiła posłuszeństwa, zaczęła się jazda. “Fernando Torres scores for Chelsea. Then, he woke up” – tabuny kanapowych hejterów lajkowało kolejne twory. Później jednak Torres stopniowo posyłał piłkę do siatki coraz częściej, toteż i lud począł zmieniać swój myślowy prąd. Początkowo – szok, niedowierzanie - “I was alive, when Torres scored on the 18th March”, “I was alive, when Torres scored versus Barca” czy wreszcie ‘I wasn’t that drunk’. Dude, you thought Fernando Torres scored”. Teraz z kolei obowiązujący nurt jest całkowicie sprzeczny z tym, co było na krótko po transferze. “Mata, Torres, Hazard, Ramires = Chelsea’s fantastic four”. Prawda, że inaczej?
Nie od razu Niemcy pokochali Lewandowskiego, a już na pewno nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wystarczył jeden mecz, w którym Borussia straciła punkty ze Stuttgartem, a Lewy zamiast w bramkę, celował w… lewo. Facebookowe fora dortmundzkich kibiców z miejsca opanowała hejterska brać. Efekt? Najpierw Roberta przechrzczono na LewanDOOFskiego (Doof – z niemieckiego: głupi, beznadziejny), zaś po chwili powstał niespełna minutowy film. Aktor, imitując pudła Roberta, nie potrafi założyć koszulki, nie trafia ani do łóżka, ani do toalety, ani nawet do kubka, gdy próbuje nalać herbatę. Polak w następnym sezonie stał się ulubieńcem trybun, obecnie jest znany jako LewanTORskim (Tor – gol).
Podobnie będzie w przypadku Żyry i Koseckiego. Ci, którzy teraz z nich szydzą, kiedyś poproszą ich o koszulki. Talent, wsparty ciężką pracą, zawsze się obroni, natomiast facebookowa grupa, po pewnym czasie, umrze śmiercią naturalną.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.