Aleksandar Vuković

Aleksandar Vuković: Od czegoś trzeba było zacząć

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Canal+

15.12.2021 22:51

(akt. 16.12.2021 15:09)

- To moment, w którym drużyna potrzebuje dużo więcej niż jedno zwycięstwo, aby poprawić sobie humory. Ale od czegoś trzeba było zacząć – mówił po meczu z Zagłębiem Lubin (4:0), w rozmowie z Canal+, trener Legii Warszawa, Aleksandar Vuković.

- Zapracowaliśmy na to. Mieliśmy też trochę szczęścia w niektórych momentach, ale z tego co pamiętam, to w poprzednich meczach drużyna nie miała go aż tak dużo – kiedyś musiała na nie zasłużyć.

- Wielkie brawa, że udało się przełamać niemoc z ostatnich spotkań i – mimo wszystko – pokazać wiele pozytywów. Zdaję sobie sprawę, że to dalekie od poziomu, jakiego byśmy chcieli. Natomiast w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy i byliśmy przed meczem, to myślę, że każde zwycięstwo – nawet dużo mniej okazałe, w dużo gorszym stylu – bym przyjął.

- Jasne jest to, że miałem czas tak naprawdę tylko na rozmowy. Mieliśmy jeden wspólny trening, w którym nie mogliśmy za dużo robić, bo zespół był po poprzednim spotkaniu, więc intensywność zajęć nie była praktycznie możliwa. Rozmawiałem tak, jak uważałem, że powinno się rozmawiać z ludźmi dorosłymi, w tym momencie. Mam swój sposób rozmowy z zespołem, próbuję to robić jak najbardziej otwarcie i szczerze. Bardzo się cieszę, że drużyna, pod wieloma względami, zareagowała dobrze i zrobiła chyba tyle, ile mogła. Trzeba brać pod uwagę obecny moment i to, że nie jest łatwo być dziś wśród jedenastu zawodników Legii i wyjść na stadion. Wiadomo, że pielęgniarki mają trudniej, ale sportowiec znajdujący się w takiej sytuacji, jak piłkarz Legii, musi mieć w sobie trochę więcej charakteru, aby podołać temu wszystkiemu, co jest dookoła. Gratuluję za to zawodnikom. Oceniam i będę oceniał tę drużynę za to, co będzie robiła w następnym czasie. Na pewno można wymagać od niej dużo więcej, niż pokazała w tym meczu. Ale też gratulacje za to, co widziałem.

- Najbardziej zadowolony jestem ze zwycięstwa, trzech punktów, bo to było nam potrzebne jak tlen. Jestem bardzo stonowany, bo zdaję sobie sprawę, że jesteśmy na niskim procencie własnych możliwości. Popełniamy zbyt dużo błędów, aby być hurraoptymistycznie nastawieni, szczególnie przed następnym meczem, który może być jeszcze trudniejszy, bo Radomiak jest w zdecydowanie lepszej dyspozycji. Taki przekaz też będzie do drużyny – nie ma z czego się za bardzo cieszyć.

- Czy jest nadzieja, że Luquinhas lub Emreli zagrają z Radomiakiem? Jeżeli chodzi o zawodników nieobecnych, to jest ich dużo więcej niż dwóch. O nich nie chciałbym rozmawiać, nie miałem czasu, aby się nad nimi zastanawiać. Jest z kolei dużo więcej piłkarzy, którzy są dostępni. Musimy patrzeć, kogo możemy wykorzystać na murawie.

- Rafael Lopes? Byłem w klubie, kiedy go sprowadzano. Nie powiem, że byłem największym zwolennikiem, ale ceniłem tego piłkarza, widziałem go w tym zespole. Byłem pod wrażeniem jego gry – nie chodzi tylko o zdobyte bramki, a o serce i energię, włożył dużo jakości. Powiedziałbym, że to jeden z przykładów, jak powinien zachowywać się zawodnik w takiej sytuacji, jaka jest teraz.

- Zauważyłem dużo błędów indywidualnych, które kosztowały nas utratę sił w niektórych momentach. Drużyna dalej jest na stosunkowo niskim poziomie, w porównaniu z tym, co powinna i potrafi robić. Ale, tak jak powiedziałem, od czegoś trzeba zacząć. Dziś była duża konsekwencja, siła mentalna, bo początek meczu był niemrawy. Chyba każdy, kto raz znalazł się w takiej sytuacji, może rozumieć, że to nie jest proste. Czujesz, że wszyscy są na ciebie źli, a ty też nie jesteś z siebie zadowolony, lecz chcesz coś zmienić. Duże brawa dla chłopaków, że pokazali serce, charakter, dali sygnał, że zrobią wszystko, aby wyjść z sytuacji, w której są.

- Nie ukrywam, że cieszę się ze zwycięstwa. Wiedziałem, w co się „pakuję”. Gdy już trafiłem do środka, to zdawałem sobie sprawę, że to nie jest takie proste. Nie robiłem nadziei, że dziś, z solidną drużyną, będzie nam dane wygrać tak wysoko. Myślę, że jest oczywiste uczucie radości, ale stonowanej, bo nie jestem osobą, która diametralnie lata z góry w dół, tylko zdaję sobie sprawę, że jest cienka granica. Trzeba dużo więcej, aby być zadowolonym z danego meczu, zwycięstwa.

- Jakich zawodników zobaczyłem po tej wygranej – jak to wyglądało w szatni? Wyglądało to na pewno inaczej, niż kiedy wygrywa się seryjnie i jest się w drodze po mistrzostwo. Nie było żadnej wielkiej radości. Każdy zdaje sobie sprawę, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. I nie mamy miejsca na to, aby się zbytnio cieszyć. Aczkolwiek, z drugiej strony, w tej sytuacji zdecydowanie jest lepiej wygrać, niż zremisować czy przegrać. To jest jasne.

- Wszyscy zawodnicy zostali bezpośrednio przeze mnie spytani czy w tej sytuacji nie czują zbyt dużej presji, strachu, aby grać. Nikt o tym nawet nie pomyślał, więc można było wybierać wśród tego grona ludzi.

- Przy wyborze składu opierałem się też na znajomości niektórych zawodników, z którymi wcześniej pracowałem. Miałem nadzieję, że pozytywnie zareagują na moją obecność, dlatego postawiłem na takich graczy. Oglądając większość meczów Legii w ostatnim czasie, pomyślałem o takim, a nie innym ustawieniu. W dużej mierze decydowało o tym oczekiwane ustawienie Zagłębia Lubin. To też determinowało decyzję o tym, dlaczego wyszliśmy w takiej formacji.

- Zawsze wychodzę z założenia, że jestem, jako trener, od tego, żeby od każdego zawodnika wyciągnąć to, co najlepsze. Próbuję się pozytywnie nastawić do wszystkich. Nikogo nie skreślam z góry. Każdy kto chce, kto jest gotowy do tego, aby ciężko pracować dla tego klubu, będzie miał szansę – nie będzie skreślany za to, że ktoś z góry albo z boku uważa, że on się nie nadaje. Nie będzie też tak, że będą grać ci, o których wszyscy mówią, że są super, a ja wiem, że nie są.

- Jak się gra w sytuacji, kiedy – delikatnie mówiąc – kibice nie pomagają i ma się wrażenie, że mecz jest na wyjeździe? To są zdecydowanie najtrudniejsze chwile dla piłkarza. Kibice potrafią wywrzeć presję na własny zespół. Moim zdaniem, to droga do tego, aby wrzucić swoją drużynę w dół. Działań autodestrukcyjnych nigdy nie przyjmę do wiadomości. Od jakiegoś czasu jestem kibicem Legii, a całe życie – Partizana Belgrad, co każdy wie. I Partizan potrafił też, w swojej historii, grać w finale Pucharu Mistrzów, ale i ocierać się o spadek. Dla mnie istotą kibicowania jest wsparcie praktycznie zawsze. Jako kibic nie mam innego podejścia, dlatego mam też prawo nie rozumieć innego podejścia od strony kibiców. Niezadowolenie jest na miejscu. Ale teraz przed nami wybór: czy chcemy Legii w dole, czy w górze. Jak chcemy w dole, to pewnie nie spadnie na 19. miejsce, nie ma szans, ale może znaleźć się tam, gdzie nikt nie chce.

- Błędy się zdarzają, nawet przy super wsparciu kibiców. Widziałem, że jesteśmy, w pierwszych 10-15 minutach, bardzo podenerwowani, niepewni. I niepewność jest naturalna w momencie, w jakim jesteśmy, niezależnie od zachowania fanów. Jeśli drużyna przegrała 12 z 16 spotkań, i wychodzi na następny mecz, w którym nie czuje się pewnie. To natura ludzkiej głowy, niezależnie jak jest silna. Liczyłem, że w tym czasie nie popełnimy większych błędów. Przy wyniku 1:0, Artur Boruc świetnie wybronił jedną sytuację i bardzo pomógł. Ta drużyna musi zyskać pewność siebie, przywrócić ją. Pomogą w tym tylko zwycięstwa, które są najlepszą receptą. Myślę, że minimum, które można było dziś wydobyć, myślę, że oni wydobyli – i chwała im za to. Widziałem na tym stadionie różne sytuacje. Wiem, że dziś można było naprawdę polec i przegrać kolejny mecz.

- Mam swoją narrację i sposób rozmowy z piłkarzami. Mimo że jest późno, to pewnych rzeczy nie wypada cytować. Jesteśmy teraz przed meczem z Radomiakiem i najwięcej mówiłem o tym, co przed nami, czyli ostatnie spotkanie w tym roku. Zwróciłem uwagę na to, aby zawodnicy spróbowali zebrać wszystkie siły na niedzielną rywalizację. Wiem, że po zimowym obozie ta drużyna będzie wyglądała zupełnie inaczej. Teraz musimy zebrać się w tym trudnym momencie i wyciągnąć z tej końcówki tyle, ile się da.

- Teraz się cieszymy z tego, że jutro będziemy mieli możliwość zrobić dobry trening z zawodnikami, którzy grali mniej albo w ogóle. A potem, przed meczem z Radomiakiem, będziemy mieli okazję, aby przeprowadzić jeden czy dwa treningi. Wiadomo, że to za mało, ale myślę, że powinniśmy wykorzystać to zwycięstwo do tego, aby mieć odrobinę więcej pewności. Ta wygrana jest dla nas fajnym sygnałem, że ten rok nie jest dla nas stracony – nawet, jeżeli wiemy, że nie jesteśmy w najlepszej dyspozycji.

Polecamy

Komentarze (148)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.