Aleksandar Vuković: Wierzę, że zrobiłem już dużo dobrego dla Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sport.pl

03.09.2019 00:25

(akt. 20.09.2019 14:06)

- My, jako Legia, w bieżących rozgrywkach zaprezentowaliśmy się bardzo godnie w eliminacjach europejskich pucharów. Nie pamiętam rywala takiego pokroju od dosyć dawna, z którym legioniści walczyli w ostatniej rundzie o awans do fazy grupowej. W przeszłości mógłbym przywołać rosyjski Spartak Moskwa. W ostatnim czasie odpadaliśmy z Dudelange, Sheriffem czy Astaną… Mam teraz spalić się obok Nowego Światu, oblać benzyną i rozpaczać, że nie uzyskaliśmy promocji z Rangers FC? Nie mamy prawa się załamywać po tym występie. Musimy rozsądniej podejść do tego jaka jest nasza rzeczywistość - mówi w programie „Sekcja Piłkarska” Aleksandar Vuković, szkoleniowiec stołecznego klubu.

- Jestem zadowolony z meczu z Rakowem. Wiedziałem, że po ostatnich przeżyciach wrócenie na właściwe tory, w tak krótkim odstępie czasu, nie będzie takie proste. Ta sztuka nam się udała, co bardzo dobrze świadczy o drużynie. Nie po raz pierwszy piłkarze wykazali się mentalnością, która jest podstawowym warunkiem, aby myśleć o czymkolwiek.  

- Ile razy oglądałem powtórkę rewanżu z Rangers FC? Raz, pod kątem analizy tak jak robimy to po każdym meczu. Wiadomo, jest jeszcze sztab ludzi, z którymi wyciągamy wspólne wnioski. Nie ukrywam, mocno to przeżyliśmy. Czujemy niedosyt, ponieważ wiedzieliśmy, że mamy szanse nawet jeżeli nie byliśmy faworytem. Wykreowaliśmy sobie dwie-trzy ciekawsze okazje przed stratą gola.

- Chciałbym podkreślić fakt, iż przegraliśmy jeden mecz, właśnie ten z Rangers FC w Glasgow. Uznaję, że w piłce istnieje coś takiego jak czekanie na optymalną formę piłkarza, aż w końcu zacznie trafiać. Nie wydaje mi się, żeby sytuacja Jarka Niezgody z meczu ze Szkotami nie była trudniejsza niż ta, w której strzelił drugiego gola z częstochowianami. To jest moment, w którym albo się uda, albo nie uda. Z doświadczenia wiem, że w kluczowej fazie nie ma zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji. Działasz instynktownie. Gdy dobrze się prezentujesz, dodatkowo pomagają automatyzmy. Nie miałem negatywnego odbioru tego dwumeczu, pierwszej części sezonu. Może dlatego, że myślę swoją głową i oceniam wszystko tylko i wyłącznie własnymi oczami oraz osobami, z którymi przeprowadzam analizy. Jestem człowiekiem, który pamięta Legię z tamtego oraz jeszcze wcześniejszego sezonu. Uważam, że prezentujemy się w tym momencie o niebo lepiej niż rok-dwa lata temu.

- Gdybym odważniej wysunął atak, Szkoci byliby do przejścia? Wniosek lekkoduszny. Jeżeli wychodzę na nich identycznym składem jak z Atromitosem, z którym stworzyliśmy ponad dziesięć sytuacji w dwumeczu, wysuwa się jasny sygnał. Nie powinniśmy wyjść, przeciwko ekipie Gerrarda, w jeszcze odważniejszym ustawieniu. Otworzenie się z nimi, chociażby tak jak z Gibraltarczykami czy Finami, kiedy wszyscy narzekali na styl, mogłoby spowodować, że zabrakłoby zaciętej walki. My, jako drużyna, doprowadziliśmy swoją dyspozycją do tego, że doświadczyliśmy walki na równym poziomie. Doszło do tego, iż gospodarze, przy golu w doliczonym czasie, wpadli w euforię z 50 tysiącami kibiców i cieszyli się tak, jakby pokonali FC Barcelonę. Pokazuje to, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

- Mówiłem, że stać nas na dużo więcej, po prostu potrzebujemy czasu. Później odniosłem wrażenie, iż środowisko nagle zdenerwowało tym, że wyeliminowaliśmy Atromitos i postanowiliśmy się „Gersom”. Nie mówię o nas, lecz dobrze znam otoczenie i wiem, że  po rewanżu nie jest przekonane o tym, że trener zrobił solidną robotę, wręcz przeciwnie. Odczuwam energię z trybun oraz głosy ludzi, którzy są zdystansowani w stosunku do mojej osoby i uważają, że nie zrobiłem niczego dobrego. Ja nie mam jednak takiego odczucia, przepraszam. Wiadomo, zawsze można zrobić coś lepiej, lecz zrobiliśmy wszystko, żeby zwiększyć swoje szanse na przejście dalej. Sytuacje Niezgody, Luquinhasa… U siebie także wykreowaliśmy sobie takie okazje. Żałuję rewanżu. Gdybyśmy zdobyli bramkę, grałoby nam się zdecydowanie spokojniej. Plan, który był realizowany, sprawdzał się.

- Kulenović? Podkreślam, że Sandro nie grał dlatego, że jest bardziej lubiany i tak dalej. Był po prostu w najlepszej dyspozycji ze wszystkich naszych napastników. Potem, z nim w składzie, reszta drużyny zaczęła dobrze wyglądać z Grekami. Uważam, że z Rangers FC przy Łazienkowskiej zagrał bardzo solidnie.

- Moim zdaniem doprowadzenie do tego, w którym jeden moment w takim meczu decyduje, jest sporym wyczynem. Trener Midtjylland, czyli ekipy lepiej funkcjonującej od Legii w ostatnim czasie, też próbował ofensywnie zaskoczyć Szkotów. Duńczycy stracili sześć goli w dwóch meczach… Myślę, że zabrakło mu jednak trochę więcej niż nam do pokonania ekipy Gerrarda.  

- Nie powiedziałbym, że naszej drużynie, po stracie gola, zabrakło mentalności. Zespół pokazał ten aspekt w dwumeczu ze Szkotami. Nie chcę prowadzić licytacji związanej z tym, na ile innych byłoby stać w takich zmaganiach. Wiem, iż trzeba było po prostu zagrać dwa solidnie spotkania.

- Carlitos? Kibice, być może, potrzebują prostej odpowiedzi, jednak dziennikarze jej nie akceptują. Od dwóch tygodni prosto, bezpośrednio i celnie mówię o co chodzi z Carlitosem. Wspominam, że nie mam żadnego konfliktu, problemu z Hiszpanem. Po prostu, zespół od meczu ze Śląskiem zaczął prezentować się coraz lepiej, rosnąć w siłę. Złapaliśmy rytm i wyglądał tak, jak sobie tego życzę. W kolejnych następnych spotkaniach grał w podobnym ustawieniu. Carlitos występował na początku sezonu na „dziesiątce”. Wydaje mi się, że to dla niego odpowiednia pozycja, lecz na „dziewiątce” także może grać. Co stało się latem, że dokonałem rotacji na pozycji napastnika?  Nikt nie chce pamiętać o fazie play-off ubiegłych rozgrywek. Wówczas Hiszpan dwukrotnie trafił do siatki. Strzelił gola przeciwko Cracovii, z rzutu karnego, i w ostatniej kolejce – Zagłębiu Lubin, gdzie praktycznie graliśmy o pietruszkę. To nie funkcjonowało. Mieliśmy trudne spotkania, których nie wygrywaliśmy, graliśmy o mistrzostwo, a pojawił się obraz zawodnika, który jest nie do ruszenia. To dla mnie trochę niezrozumiałe, tak samo jak to, gdyby nie mógł otrzymać swojej szansy i bić się o miejsce w składzie. Jestem człowiekiem otwartym na to, żeby Carlitos do końca rozgrywek był naszym najbardziej bramkostrzelnym napastnikiem. Nie ma kłopotów z rozumieniem taktyki, nie ma żądnych dodatkowych problemów.

- Dlaczego Carlitos nie wystąpił w rewanżu w Glasgow? Wróćmy do meczu z ŁKS-em w Łodzi, gdzie chciałem umieścić Carlitosa w podstawowej „jedenastce”. Zawodnika dotyczyła sprawa związana z transferem i zadeklarował, że lepszym rozwiązaniem będzie dla niego, jeśli w tym spotkaniu nie wybiegnie na boisko. Jest bowiem blisko zakończenia tej całej sagi transferowej. Wpuszczam Niezgodę, który strzela dwa gole. Nadchodzi drugi mecz z Rangers FC. Hiszpan jest do dyspozycji, ponieważ upadł jego transfer. I co, mam teraz zwołać napastników i zakomunikować, że Carlitos zagra w pierwszym składzie albo wejdzie z ławki? Zero irytacji, zero problemu, ale ustosunkowanie się do tego, co nastąpiło. Powiedziałem: Carlitos, jeżeli zmienisz klub, życzę ci wszystkiego najlepszego. Jeżeli się nie uda, jesteś dla mnie ważnym piłkarzem i chcę, abyś funkcjonował w tej drużynie do końca sezonu. Masz otwarte drzwi. Do transferu, tak jak powiedziałem, nie doszło. Jeżeli nie trenował trzy dni i myślał o transferze, tak jak Kulenović w trakcie meczu z Rakowem, którego nie było zresztą w kadrze, nie ma być prawa brany pod uwagę. Chodzi o zwykłą sprawiedliwość w stosunku do ludzi, którzy cały czas żyją tym spotkaniem. To zwykłe zarządzanie drużyną, tak jak ja to widzę. Powtarzam, że w pewnej chwili, drużyna zaczęła funkcjonować dobrze bez niego. To nie oznacza, że nigdy już nie zagra. Wygrywamy w lidze, eliminujemy Atromitos, przy Łazienkowskiej wyglądaliśmy lepiej od Rangers FC… Mam to zmieniać w kontekście rewanżu, po to, żeby udowodnić wszystkim, że z Carlitosem byłoby lepiej, gdy jestem przekonany w stu procentach, że nie byłoby lepiej. Z KuPS-em i Europa FC wcale nie wyglądało to różowo.

- Jarosław Niezgoda, podkreśliłem to po meczu z Rakowem, jest w Legii wykorzystywany tylko dlatego, że ja jestem trenerem. Taka jest prawda. Był schowany w szafie u Ricardo Sa Pinto, ponieważ nikt nie chciał na niego czekać i rozumieć, że jest zawodnikiem innej specyfiki. Każdy szkoleniowiec by tak do tego podszedł. Czekałem na Jarka, otrzymał ode mnie szansę już w końcówce tamtego sezonu. W tych rozgrywkach zagrał w czterech ligowych spotkaniach ligowych, odpalił z ŁKS-em, trzy dni przed rewanżem, w trzeciej próbie. I teraz ja mam wystawić takiego gracza na rewanż w Glasgow i zakomunikować: weź, spróbuj teraz odpalić? Nie mam jeszcze gwarancji, że dostanę to, co dawał Sandro Kulenović. Co ciekawe,  jest jednym z nielicznych piłkarzy, który nie przegrał z Rangers FC. Gdy Chorwat zszedł w Glasgow, w drugiej połowie, znaleźliśmy się w niskiej obronie, zostaliśmy całkowicie zepchnięci. Nie było tego w momencie, przynajmniej na dłuższy okres, gdy „Kulo” przebywał na placu.

- Bardzo bym chciał mieć Roberta Lewandowskiego w składzie. Wtedy Sandro na pewno nie grałby od początku. Mówiąc poważnie: chcę umieszczać na „dziewiątce” zawodnika, który może dać najwięcej w tym momencie. Grał Kulenović, do którego byłem przekonany. Czy chciałbym, żeby ten snajper strzelał także gole? Pewnie, że tak. Napastnik, przed programem, był jeszcze piłkarzem naszego klubu. Nie wiem, co będzie we wtorek, ponieważ Dinamo Zagrzeb jest bardzo zainteresowane. Nie wiem jaką zrobi karierę. Myślę, że – zakładając, że tam przejdzie (przeszedł, o czym piszemy tutaj) – będzie startował z innego pułapu, nie będzie miał takiej pozycji, jaką miał na początku sezonu w Legii. Będzie musiał walczyć o skład. Jest to facet, który ma świetne warunki fizyczne, to ceniony element w świecie futbolu. Potrafi trafiać do siatki. W tamtym sezonie zdobył pięć bramek, co było dobrym wynikiem, patrząc na liczbę minut na boisku. Potrzebuje, tak jak każdy, przełamania, wsparcia czy pozytywnego impulsu. Wiadomo, iż ma rzeczy, nad którymi musi pracować jak pierwszy kontakt z piłką czy przyjęcie. Jest w takim wieku,  że można to poprawić, jego na to stać. Jeżeli zostanie, będzie to dla niego wyzwanie. Pozostanie Sandro w Legii będzie wiązało się z rywalem w postaci Jarosława Niezgody. Z całym szacunkiem,  inaczej gra się z ŁKS-em czy Rakowem a Rangers FC.

- Dzisiaj kończy się okienko transferowe, pierwsze w którym po części uczestniczyłem. Mówiłem w klubie o sytuacji na danej pozycji. Jeżeli chodzi o Luquinhasa – nic o nim nie wiedziałem. Skauci zapewnili jednak, że jest to zawodnik jakiego potrzebujemy, co się potwierdziło. Gwilia, Novikovas? Chciałem ich w zespole, tak samo jak Igora Lewczuka. Można powiedzieć, że na początku szukaliśmy optymalnego ustawienia, jednocześnie grając mecze o wszystko. Przeszliśmy przez to skutecznie. Doprowadziliśmy do sytuacji w której, Legia gra na dobrym poziomie nawet z taką marką jak Rangers FC, w raptem miesiąc pracy. To ważne, że przy Łazienkowskiej jest parę osób, do których to dociera.

- Na tę chwilę, temat odejścia Carlitosa nie istnieje. Zakładając, że odchodzi Sandro i zostaje Jarek, Carlitos i Kante, który niebawem wróci do zdrowia – nie będzie to zła sytuacja. Sanogo trochę później do nas dołączy ze względu na poważniejszą kontuzję.

- Non stop oceniamy sytuację nie biorąc pod uwagę okoliczności oraz rzeczy, które dzieją się wokół. Niesamowitym uznaniem jest dla mnie fakt, że po pierwszych meczach i tym, co miało miejsce ze strony mediów, piłkarze wyszli z opresji i pokazali się z dobrej strony, uwydatniając charakter. To duży wyczyn, za co jestem im wdzięczny. Mam jasny przekaz ze strony zespołu, po tym jak funkcjonuje na murawie. Gdy zrobił się najbardziej gorący moment, powiedziałem im, że rolnik też szuka żony i to dużo większy problem niż to, ze Legia szuka trenera. Komunikowałem im, że jeżeli dalej będą tak pracować, zaczniemy występować na miarę oczekiwań.

- Chodzi o to, że od pewnego momentu zaczęliśmy grać, potrzebowaliśmy trochę czasu. Słowa się spełniły. Kolejne lata? Niekoniecznie musimy trafiać na kluby pokroju Rangers FC w decydujących spotkaniach. Do tej pory, w ostatnich sezonach byliśmy skazani na przejście takich drużyn jak Atromitos. Nie jest dobrze, że nie pokonaliśmy Szkotów, ale nie jest też źle. Pokazaliśmy sporo dobrego. To nie do końca nasza wina, że w tej fazie musieliśmy mierzyć się z takim klubem.

- Cel jest jasny. Legia walczy o mistrzostwo Polski, to oczywista sprawa. Nie żyję złudzeniem, że powtórzylibyśmy poprzedni sezon. Nie chcę wirtualnej rzeczywistość. Chcę rzeczywistość taką jaka jest. Jesteśmy ekipą z największymi możliwościami, ale też zespołem, który nie wygrywa 12-15 spotkań w lidze w ostatnim czasie.

- Często mówię rzeczy, których ludzie nie chcą słyszeć. Nastawiają się do określonych odpowiedzi i wtedy pojawia się zadowolenie. Mówię to, co myślę albo wprowadzam dyplomatyczne milczenie. Filizofia jest następująca: chcę pracować z ludźmi dzień w dzień, żeby byli w stanie wykorzystać swój potencjał, współpracowali ze sobą, rozwijali się indywidualnie, ale przede wszystkim drużynowo. Dla człowieka, który wybrał sport zespołowy, celem jest chęć bycia lepszym z każdym meczem, aby to wszystko wyglądało z życiem. Styl jest istotny, nie można lekceważyć sposobu grania. Czy jest ważniejszy niż punkty czy przejście przez kolejne fazy? Nie powiedziałbym. Jeżeli na początku sezonu miałbym takie podejście, że za wszelką cenę chcę, żeby drużyna wszystkie akcje rozgrywała od bramkarza i spokojnie operowała piłką od stopera, dorzuciła ryzykowniejsze zagrania, wprowadziłbym pewien styl, który mógłby być kosztowny. Kto wie, być może odpadlibyśmy wcześniej. Mam wizję futbolu, która nie polega na „waleniu” na oślep tylko na grze w piłkę.  Jeżeli dobierasz ludzi pokroju Gwilii, Antolicia czy Martinsa, masz szansę na realizowanie gry w piłkę. Jeżeli szukać zespołu bazującego na agresji, wystawiasz innych graczy, typowych przecinaków.

- Dlaczego Belgrad ma dwa kluby w europejskich pucharach? To sytuacja, której nie można porównać. Skarb tego państwa stoi za jednym i drugim zespołem. Szczególnie Crvena jest mocno finansowana przez firmy państwowe. Cała energia kraju kumuluje się w tych dwóch ekipach. Crvena wygrała serię rzutów karnych z Kopenhagą, po dwóch remisach, minimalnie ograli Suvę, teraz, dzięki bramkowemu remisowi przeszli dalej. Pojawia się zatem zupełnie inny przekaz, ludzie potrafią znaleźć pozytywy. To też trochę pomaga, aczkolwiek mniej przejrzysty sposób funkcjonowania, budowania drużyny, jest nie do przyjęcia. Ten klub ma bowiem 40 milionów euro długu.

- To nie jest tak, że Legia walczyła w fazach grupowych europejskich pucharów sto lat temu. W niektórych niedawnych spotkaniach wyglądaliśmy lepiej niż w momencie gdy awansowaliśmy do Ligi Mistrzów, mając na drodze Zrinjski, Trenczyn oraz Dundalk. Nie da porównać się skali Dundalk czy Rangers FC. Pierwszym celem dla Legii powinno być mistrzostwo Polski, po to, żeby mieć inną ścieżkę w europejskich pucharach. Mamy sytuację, że Dudelange walczy z Araratem Erywań, a my ze Szkotami. To inna skala trudności.

- Wierzę, że zrobiłem już bardzo dużo dobrego dla klubu. Szatnia wygląda inaczej i jest to zobrazowane na boisku. Nie żałuję, że nie mam do dyspozycji np. Medeirosa. Jego umiejętności, a etyka pracy dla zespołu to niebo a ziemia. Carlitos nie jest tym przypadkiem. Hiszpan pewnie nie jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi w tym momencie z tego powodu, że nie gra. Rozmawialiśmy niedawno, przed meczem z Rakowem. Klamka zapadła, zostaje w Warszawie i powiedziałem mu, że musi być gotowy na to, iż dostanie szansę z beniaminkiem. Pracujemy dalej. Sezon jest długi. Liczę, że ten zawodnik może dać bardzo dużo drużynie. Wie, czego od niego wymagam. Musi strzelać gole, musi być tym o kim się mówi. Kulenović nie zdobywał z kolei bramek w mniejszej liczbie meczów niż Carlitos.

- Luquinhas powinien pracować nad wykończeniem. Robi tyle dobrego, dochodzi do sytuacji, jesteśmy z niego zadowoleni. Widzę, że w trakcie treningu potrafi uderzyć piłkę soczyście i poprawnie. Tak jak powiedziałem, musi szlifować skuteczność. Z drugiej strony, gdyby „to” miał, pewnie by do nas nie trafił. Taka jest kolej rzeczy. W Portugalii nie strzelał zbyt dużo goli, więc to sprawiło, że my mamy szansę nad nim pracować.

Co wiesz o Aleksandarze Vukoviciu?

News: Aleksandar Vuković: Skrzydła wiary poprowadzą do lepszej gry
1/15 Aleksandar Vuković trafił do Legii w 2001 roku, jako środkowy pomocnik. Legia chciała wówczas sprowadzić innego zawodnika, Polaka, ale okazał się za drogi. O kogo chodziło?

Polecamy

Komentarze (459)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.