Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Marzy mi się Legia grająca różnymi ustawieniami

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

23.09.2020 06:00

(akt. 24.09.2020 09:02)

- Marzy mi się, żeby Legia mogła grać w trakcie meczu w kilku ustawieniach. Chodzi o to, aby żaden system nie powodował stresu u zawodników. Czasami gonisz wynik, musisz się odkryć i przejść na ustawienie z trzema obrońcami. Czasami musisz bronić wyniku – wstawiać dodatkowego stopera i grasz na trzech środkowych obrońców – tłumaczy Czesław Michniewicz, nowy trener Legii Warszawa.

Jak wrażenie po dwóch dniach treningów z Legią?

- Dopiero poznaję chłopaków. Znałem już tych, z którymi pracowałem w reprezentacji. Z nimi swobodnie porozumiewaliśmy się wcześniej. Chodzi o Mateusza Wieteskę, Bartosza Kapustkę czy Pawła Stolarskiego oraz obecnych kadrowiczów. W przeszłości pracowałem też z Pawłem Wszołkiem, znałem Radka Cierzniaka. Z wieloma graczami już się zetknąłem, spotkałem. Nie prowadziłem piłkarzy hiszpańskojęzycznych, lecz Inaki Astiz bardzo pomaga, wszystko tłumaczy. Nawet się go pytałem, czy jest na kursie trenerskim, bo przekazuje fajne wskazówki. Dopytywałem się też czy na pewno mówi to, co ja chcę przekazać (śmiech).

- Umiejętności piłkarze mają. Widać to w jakości przyjęcia, podania, rozwiązywania akcji czy asekuracji. Postaramy się to wszystko wykorzystać, oczywiście nie zrobimy tego od razu. Bo nie da się.

Jak ma wyglądać Legia Czesława Michniewicza?

- Chcemy grać uporządkowany futbol, w każdej formacji. Począwszy od bramkarza, obrońców, poprzez pomocników. Wszyscy muszą wiedzieć, co mają robić na boisku. Nad tym pracujemy, dużo tłumaczymy. W środę czeka nas wiele sesji wideo. Wszystkie treningi są nagrywane. Będziemy siedzieć i obrysowywać to z Kamilem Potrykusem (asystentem – przyp. red.) i przekazywać naszą ideę. Wykorzystamy też materiały z reprezentacji, w której pracujemy od 3,5 roku. I te rzeczy, które tam robiliśmy, chcielibyśmy przenieść tutaj.

- Czujemy się teraz troszkę jak w mikrocyklu reprezentacyjnym. Spotkaliśmy się w poniedziałek, a w czwartek już jest mecz. Nawet o jeden dzień wcześniej, bo na kadrze spotkania zwykle są w piątki. Czasu jest niewiele. Na szczęście, drużyna się zna. Są bardzo dobrzy piłkarze. Niektórzy, jak Valencia, odbyli dopiero kilka zajęć. On cały czas był jednak w treningu, rozmawiałem z nim na ten temat. Wielu zawodników regularnie pracuje. Jest dwóch kontuzjowanych, czyli Marko Vesović i Vamara Sanogo. Reszta zdrowa. W poniedziałek Artur Boruc troszeczkę ponarzekał na pachwinę, ale we wtorek już był gotowy, także nic mu się nie stało.

- Marzy mi się, żeby Legia mogła grać w trakcie meczu w kilku ustawieniach – żeby było trzech, czterech, pięciu i – jak mówicie – ośmiu obrońców, w niektórych sytuacjach - oczywiście żartuję. Chodzi o to, aby żaden system nie powodował stresu u zawodników. Czasami gonisz wynik, musisz się odkryć i przejść na ustawienie z trzema obrońcami. Czasami musisz bronić wyniku – wstawiać dodatkowego stopera i grasz na trzech środkowych obrońców. Antonio Conte, Maurizio Sarri czy Marcelo Bielsa starają się zmienić ustawienia w trakcie spotkań. Chciałbym, aby Legia grała w ten sposób, żeby miała duży wachlarz możliwości. Inaczej będzie grał Jose Kante z Tomasem Pekhartem, inaczej Maciej Rosołek z Rafaelem Lopesem. Jeszcze inaczej będzie grał Paweł Wszołek na skrzydle czy Joel Valencia na środku czy na boku. Valencii nie da się przypisać do jednej pozycji, trzeba by go przywiązać, bo zawsze będzie schodził do środka. Ale to też jest bardzo groźne. Grając z zespołem, który będzie dobrze bronił, będziemy potrzebowali szeroko ustawionych piłkarzy, typowej lewej i prawej nogi na skrzydle. Przyglądam się piłkarzom, poznaję ich, a oni mnie.

Od czego rozpoczęliście pracę z zespołem?

- Od tego co zawsze. Staram się zbudować fundament w naszej grze. Przedstawić zawodnikom rzeczy, które zawsze zdarzają się w meczu. Są fragmenty, w których trzeba skrócić pole gry, bronić w polu karnym, asekurować skrzydła. Na tym się skupiamy - żeby była idea i żeby zawodnicy wiedzieli, co trzeba robić. Każdy szkoleniowiec ma inne wymagania. Jeden trener chce, żeby pomocnicy grali blisko bocznych pomocników, grali małą grę, a inni zwracają uwagę na to, żeby grać w szeroko. W reprezentacji graliśmy szeroko ustawionymi skrzydłowymi. Mamy swoje rozegrania, które we wtorek ćwiczyliśmy.

- Podoba mi się to, że wiele nie trzeba mówić zawodnikom. Wystarczy raz pokazać ćwiczenie i wszystko dobrze funkcjonuje. Zobaczymy, jak będzie z pamięcią RAM – czy będzie dobrze działała, czy nie znajdzie za dużo plików, które trzeba będzie przemielić. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Przed nami jednak wiele pracy, czeka nas trudny okres.

Będą zmiany w zespole – mam na myśli liderów czy kapitana?

- Na razie niczego nie ruszałem. Zespół funkcjonował dobrze. Jest jakaś hierarchia w drużynie. Są starsi, bardziej doświadczeni zawodnicy, są młodsi, którzy się uczą. Tak samo nie zmieniam przyzwyczajeń, jeżeli chodzi o to, co bardzo dobrze funkcjonuje. W Legii zastałem dużo fajnych rzeczy, które działają. Nie trzeba nic sztukować, ponieważ tutaj wszystko ma swoje miejsce. Tak jak w dobrym biurze, każdy ma swoją szufladę. Wiesz, gdzie co jest i do kogo masz się zgłosić. W reprezentacji pracowaliśmy na bardzo wysokim poziomie, na standardach, które wyznaczył jeszcze Adam Nawałka w kadrze A. My też pracowaliśmy na tych samych standardach w mlodzieżówce. Nie odczuwam jednak dzisiaj żadnej różnicy, pracując w Legii. I tam, i tu są wysokie standardy.

Była okazja do spotkania z trenerem Aleksandarem Vukoviciem?

- Zacznę od tego, że w Legii zobaczyłem trochę entuzjazmu ale i trochę smutku. Tak jest gdy drużynę opuszcza trener. Zwłaszcza taki trener, który odnosi sukces i jest szanowany przez szatnię. „Vuko” przez lata był zawodnikiem, znał specyfikę klubu. Wiem, że razem z piłkarzami stworzyli fajną, spójną atmosferę. Z tego co wiem, zespół żegnał się z Vukoviciem. Na pewno dla Aco to trudny moment. Nie rozmawiałem jeszcze z nim, bo po prostu nie było kiedy. Siedzę w ośrodku treningowym od rana do nocy, robię różne rzeczy, poznaję funkcjonowanie wszystkiego.

- Myślę, że jak wrócę po meczach kadry, po przerwie na reprezentację, to spotkam się wtedy z „Vuko”. Emocje wtedy opadną. Bo wiadomo, że teraz jest w nim żal – stracił pierwszą pracę. Kiedyś usłyszałem taką zasadę – dopiero po trzecim zwolnieniu jesteś trenerem. To taki głupi żart, ale jest niestety prawdziwy. Sądzę, że Vuković bardzo dużo się tutaj nauczył i na pewno wiele pozytywnych rzeczy, dotyczących drużyny, mi przekaże, na co zwracał uwagę... Nie chcę powielać jego pomysłów, bo mam parę swoich, ale chcę po prostu wiedzieć, na co zawodnicy zwracali uwagę, co trenerowi się udało, a co nie. Jeżeli będzie skory do tego, żeby mi powiedzieć, to na pewno ostrzeże mnie przed niektórymi niebezpieczeństwami. Wiadomo, każdy klub ma swoją specyfikę. Legia to Legia, jak wjeżdżasz do stolicy Polski, to jest jak w Nowym Jorku - wszystko szybciej się dzieje. Dlatego wolę mieszkać tutaj w LTC, na wsi, niż jechać do miasta.

Co pan powiedział zespołowi na pierwszym spotkaniu?

- Chciałbym przemawiać czynami i nie mówić za dużo. Znam wielu trenerów, zwłaszcza młodych, którzy zaczynali prace i mówili, że będą grali wysokim pressingiem, utrzymywali piłkę. Nikt nie chciał się bronić, nie interesuje ich 0:0, wolą zremisować 3:3. I tak po roku, jak czytam, gdzie są ci trenerzy, to często już ich więcej nie ma na szlaku trenerskim, muszą się odkopać. Chciałbym przemawiać w Legii czynami, żeby boisko pokazywało co robimy i jak robimy. A nie opowiadać o tym, jak chcielibyśmy grać.

Prezes Dariusz Mioduski zaznaczył, że najważniejsze są cele krótkoterminowe czyli awans do fazy grupowej europejskich pucharów?

- Dyskutowaliśmy na różne tematy. Wiem, jaka jest sytuacja. Przechodziłem to wiele razy, w różnych klubach. Z reguły zawsze był jakiś problem. Tutaj też się jakiś kłopot pojawił, dlatego jestem. Nie spodziewałem się tego, było to dla mnie duże zaskoczenie. Wszystko się wydarzyło bardzo szybko. Rozmawiałem z prezesem - mówił, czego oczekuje, ale nie chcę tego zdradzać.

- Natomiast oczywiste jest, że chcielibyśmy awansować do Ligi Europy, każdy by chciał. Jest daleko, bo zostały dwa mecze. Ale też i blisko, bo tylko dwa mecze. Jeżeli wygrasz pierwszy, to w drugim też grasz u siebie. Nie patrzę jednak na to, co będzie w drugim spotkaniu. Trzeba najpierw skupić się na III rundzie i rywalu, który zagrał jeden mecz. To ciekawy zespół, sprawę pokrzyżował mu także koronawirus, dlatego nie zagrał w finale preeliminacji w Szwajcarii. Ale wiem, jak gra się z takimi nacjami jak Kosowo, Czarnogóra czy Macedonia. To bardzo waleczni chłopcy, charakterni. Jak trybuny są żywe, to gra im się troszeczkę łatwiej. Nie wiem czy będzie to atut dla nas, czy dla nich, że zagramy bez kibiców. Legia rywalizowała już w paru spotkaniach bez fanów i sobie radziła.

- W poniedziałek chłopcy odpowiedzialni za analizę, przedstawili mi materiał dotyczący Drity. Będziemy nad nim pracowali w nocy.

A co ze snem?

- Przyjechałem późno w nocy. W poniedziałek o 2, we wtorek już o 7 byłem na nogach. To przyjemne zmęczenie, człowiek trochę odpoczął, ma dużo energii. W czasie czterech godzin treningu we wtorek zrobiłem blisko 28 tysięcy kroków.

Co ze sztabem szkoleniowym?

- Szukamy kogoś, kto wzmocni sztab, da jakieś rozwiązania. Musimy mieć dużo opcji, aby doskonalić zawodników, którzy tutaj są. Potrzebujemy ludzi, którzy mają ku temu umiejętności i predyspozycje. I nadają się na ten poziom do pracy. Dlatego jest kilka pomysłów na to, kto powinien dołączyć, kogo chcielibyśmy z Polski i z zagranicy, ale to wszystko jest jeszcze na poziomie dyskusji. Czy członkowie sztabu, którzy byli obecni we wtorek, zostają? Nic nie słyszałem, żeby mieli nie zostać. Nie mam nic przeciwko temu, żeby zostali. Łukasz Bortnik? Z jego bratem pracujemy w reprezentacji, Łukasza znałem już wcześniej. Marek Saganowski podobnie, nie słyszałem by miał gdzieś odejść.

- Nie mam czasu zajmować się wszystkimi sprawami. Zastałem w Legii wielu ludzi, którzy na razie pomagają. Nie wiem czy ktoś z nimi rozmawiał na temat przyszłości. Nie interesowałem się tym. Z Kamilem Potrykusem znamy się długo, pewne rzeczy robimy w ciemno. Przekazałem Krzyśkowi Dowhaniowi i pozostałym osobom, co będziemy robić i jak pracować. Muszka (Jan Mucha – przyp. red.) też mocno pomaga. Nie wiem, czy on szykuje się do grania w piłkę, czy nie. Gdyby ścisnął mi rękę, to by mi ją zmiażdżył. Mówi, że teraz więcej trenuje niż jak był zawodnikiem? Nie wiem, ile wtedy trenował (śmiech). Imponuje mi jednak tym, że jest taki sprawny.

Powrót na ławkę klubową to nowy początek po prowadzeniu reprezentacji?

- Jadąc tutaj, zastanawiałem się czy jest mi to potrzebne. Do tej pory wstawałem rano, robiłem swoją robotę… Ostatnio dzień po spotkaniu z Rosją w Łodzi udałem się na dziesięć dni na Kaszuby. Analizowałem tam Serbów i Bułgarów – przeglądałem wszystkich, co i jak. Chciałem mieć to z głowy, żeby pograć w tenisa, mieć czystą głowa oraz odpowiedni dystans. Wyciąłem osiemdziesiąt akcji z meczu Polska-Rosja, Kamil zrobił to ładnie w naszym programie. Wszystko zostało wykonane, w niedzielę miałem wyjechać z Kaszub i nagle pojawiła się informacja, żeby spotkać się z właścicielem Legii. Duże zaskoczenie. Ale wracając do pytania – długo się nie zastanawiałem. Cieszę się, bo trafiam do klubu, który ma olbrzymie możliwości. Choć czasu będzie teraz brakowało na wszystko. Wcześniej chodziłem sobie na molo, na dobrą rybę do restauracji. Teraz tego nie będzie.

A co z pracą w reprezentacji młodzieżowej?

- Trudno byłoby zrezygnować z takiego projektu, w którym pracujemy od 3,5 roku. Jesteśmy trzy mecze od końca eliminacji. Jeśli wywalczymy awans – w co głęboko wierzę, choć będzie trudno – to nie pojedziemy z Kamilem na mistrzostwa. Od początku mówiłem, że absolutnie nie chcę zostawiać tej drużyny. Ściągnąłem wielu współpracowników, fantastycznych ludzi, którzy są przy tej reprezentacji: począwszy od kucharza, poprzez doktora, fizjo, kierowników, asystentów itd. Nie mogę odbierać im takiej szansy i przed końcem zabrać zabawki i powiedzieć: "Idę do Legii, a wy sobie radźcie".  Nie chciałem tego zrobić. Prezes Boniek się zgodził na jednoczesną pracę w kadrze i w Legii. Zobaczymy, co będzie dalej. Jeśli udałoby się awansować, to pewnie ktoś inny będzie prowadził tę reprezentację.

Legia jest najbardziej profesjonalnym klubem w jakim do tej pory pan pracował?

- Pod względem sportowym, w klubach, w których dotychczas miałem okazję pracować, to nie ma wątpliwości. Nieprzypadkowo Legia jest zespołem, który w miarę regularnie zdobywa mistrzostwo. Raz na jakiś czas zdarzają się wpadki, to jest normalne w sporcie. Na pewno Legia to najlepszy klub, pod względem sportowym. Ale i ta infrastruktura. W przeszłości trafiałem do klubów, w których dopiero stadion był w budowie albo jeszcze nie było go w planach - w Widzewie i w Pogonie nie było obiektu, w Podbeskidziu zaczynali budowę. Nigdy nie pracowałem na ładnym stadionie. Zawsze na takich, można powiedzieć, bardziej skansenach. Ale takie kluby wtedy były. Na szczęście jest ich coraz mniej.

Polecamy

Komentarze (695)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.