Czesław Michniewicz: Nie było łatwo, na własne życzenie (akt.)

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net, ŁKS

09.02.2021 23:15

(akt. 10.02.2021 08:27)

- Dziękuję za gratulacje. Przyjechaliśmy do Łodzi w jasnym i określonym celu – awansować do kolejnej rundy rozgrywek Pucharu Polski. Ten cel osiągnęliśmy, choć łatwo nie było. Ale trzeba przyznać, że tak się stało na nasze własne życzenie – mówił po meczu 1/8 finału Pucharu Polski, z ŁKS-em, trener Legii, Czesław Michniewicz.

fot. Piotr Kucza / FotoPyk

- W pierwszej połowie złapaliśmy bardzo dobry okres gry, mieliśmy mnóstwo sytuacji, zdobyliśmy jedną bramkę, ale mieliśmy wiele okazji by strzelić kolejne gole. Nie wykorzystaliśmy ich i nagle zamiast dwa lub trzy do zera do przerwy zrobił się remis po jeden. Po przerwie szybka bramka Luquinhasa, który wszedł na boisko w 46. minucie meczu. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. I znów niepotrzebnie stracony gol – zaczęło się od złego wprowadzenia Czarka Miszty. Murawa mu nie pomagała, noga mu uciekła. Straciliśmy bramkę i zrobiło się nerwowo. Czerwona kartka dla Tomasa Pekharta – trudno mi ocenić czy słuszna, czy też nie. To była dziwna sytuacja, byłem daleko i nie widziałem wszystkiego dokładnie. Obejrzymy to na spokojnie na wideo i ocenimy, czy jest sens się odwoływać, czy kartka była po prosu zasłużona. Dobrze, że Tomek zdążył wcześniej strzelić gola. Ale potem do końca drżeliśmy o wynik, w końcówce ŁKS miał rzut rożny, wiele mogło się zdarzyć, mogliśmy niechcący wpakować się w dogrywkę. A to na chwilę przed meczem z Jagiellonią, to byłoby najgorsze, co mogło nas spotkać. Na szczęście dotrwaliśmy do końca, wygraliśmy. A ja mam żal o to, że w pierwszej połowie mimo tylu okazji, strzeliliśmy tylko jednego gola.

- Czy wynik był ważniejszy od stylu? Przyjechaliśmy do Łodzi po raz drugi. Wcześniej byliśmy na Widzewie i też wielkiego meczu nie zagraliśmy. Ale przeszliśmy do kolejnej rundy i tu jest podobnie. Oczywiście nie chcę oddzielać stylu od wyniku. Musimy to łączyć, szczególnie w takim klubie jak Legia. I w pierwszej połowie momentami przyzwoicie to wyglądało. Chcielibyśmy dłużej i częściej grać w takim stylu i na takim poziomie, jak to miało miejsce w naszym dobrym okresie w pierwszej odsłonie spotkania. Ale cieszymy się z awansu.

- Co strzeliło do głowy Tomasowi Pekhartowi? Trudno mi powiedzieć, Tomek to niezwykle spokojny człowiek. On twierdzi, że nic złego nie zrobił – tak mówił w szatni. Ja tej sytuacji nie widziałem, nie chcę jej więc oceniać pochopnie. On jest załamany, bo to rozsądny facet i takich głupot na boisku wcześniej nie robił. Twierdzi, że upadając po drodze dotknął Maćka Dąbrowskiego. Ale jak to w meczach o stawkę zrobił się z tego mały teatrzyk. Ponoć to jednak VAR zdecydował, więc sytuacja musiała być analizowana.

- Czym ŁKS nas zaskoczył? Chyba niczym. Spodziewaliśmy się właśnie takiego ŁKS-u. Znam trenera Wojciecha Stawowego od lat. Wszystkie jego zespoły, obojętnie kogo prowadził, grały w określony sposób. I ŁKS gra podobnie jak wcześniej Cracovia czy Arka. Próbowali tak grać Widzew czy Miedź Legnica w których trener Stawowy też pracował. Wiedzieliśmy, że to będzie mecz o wysokiej kulturze gry, choć kartki temu akurat przeczą (śmiech). Wiedzieliśmy, że ŁKS będzie budował akcje, ale my również będziemy mieć do tego sposobność. Mieliśmy świadomość, że nie będzie długich piłek od bramkarza i zbierania takich podań z przodu. Akcje były fajne, płynne i sądzę, że ŁKS jest na najlepszej drodze by w przyszłym sezonie grać w ekstraklasie. Jest tu ciekawa drużyna, potrafi grać w piłkę, utrzymywać przy niej i kreować sytuacje.

 

Quiz. Rekordowe transfery z Legii

1/15 Najwyższym transferem z klubu legionistów jest przejście Radosława Majeckiego do AS Monaco, który kosztował 7 mln euro, plus bonusy. Do jakiego klubu Majecki był wypożyczony z Legii, aby się ogrywać?

Polecamy

Komentarze (71)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.