Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz o Bodo, Juranoviciu, napastnikach i taktyce

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Hejt Park

15.07.2021 14:55

(akt. 16.07.2021 17:42)

Trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz, był gościem programu "Hejt Park" w Kanale Sportowym. Szkoleniowiec stołecznego klubu wypowiedział się na wiele tematów. Odniósł się m.in. do rewanżowego meczu z Bodo/Glimt, opowiedział o Josipie Juranoviciu, napastnikach, a także przeprowadził interesujący wykład taktyczny.

O meczu z Bodo

- Pierwsze 20-25 minut nie wyglądało tak, jak myśleliśmy. Chcieliśmy zaatakować wysoko, liczyliśmy na to, że Norwegowie przestraszą się troszeczkę trybun. Ale nie udało się. To drużyna, która bardzo długo utrzymuje się przy piłce. Nie jest to zespół, który wykonuje same prostopadłe podania. Najczęściej gra od prawej do lewej strony. Trudno zabrać im wtedy piłkę. Ważne by wszyscy zawodnicy, formacje, dobrze się wtedy przesuwały, bo jak zrobi się dziura, to dopiero wtedy robią prostopadłe podanie. Trudno było nam pressować. Jak wyskakiwaliśmy do pressingu w pierwszym meczu, to grali nam groźne piłki przez środek. Odblokowaliśmy więc środek, czekaliśmy na podwojenie na bokach, chcieliśmy odebrać futbolówkę. Było kilka takich momentów. Po odbiorze jest bardzo dużo miejsca, bo obrońcy grają wysoko. Jak nie udało się zaatakować ich wysoko, po naszemu, liczyliśmy, że przestraszą się trybun. Tak się nie stało, przez co nabierali pewności siebie. My z kolei nie chcieliśmy się wyłamywać z tego ustawienia, bo jeden zły ruch powodował, że od razu piłki idą do Botheima czy dwóch środkowych pomocników, Feta czy Saltensa, i wtedy robi się problem.

- Rozmawialiśmy przed meczem, że musimy złapać kontakt z trybunami. Można to zrobić tylko w jeden sposób: dobrze grać, stwarzać sytuacje, grać na ambicji. I kibice ci pomogą. Jak się nic nie dzieje, to trybuny też nie mają punktu zaczepienia. Przez 20 minut nie dawaliśmy tego, ale doping był. Później zaczęliśmy grać trochę lepiej. 

- Po meczu otrzymałem pytanie w TVP Sport odnośnie doświadczenia. Mówiłem, że dużo zyskałem, jako trener kadry U-21, bo tam grasz dwumecze: pomylisz się raz i cię nie ma. Puchary są też takie. I mówię, iż wbrew temu, że jak ktoś mówi, że może nie mam tego doświadczenia… I od razu syn powiedział „Tato, afera. Uderzyłeś w prezesa”. Rozmawiałem z prezesem po meczu, mamy normalne relacje. Chodzi tylko o to, że dziś, nawet jak zażartujesz, to wokół tego zbudują taką narrację, że…

- Musisz sobie coś założyć, którędy chcesz, aby przeciwnik cię atakował. Dla mnie, dla nas bardziej niebezpieczne było to, jak zagraliby przez środek, bo stamtąd można od razu gola strzelić. Kluczem było to, że Patrick Berg, który daje stempel praktycznie na każdej akcji… był nieco wyłączony. Każda akcja, która nie może przejść lewą stroną, to wraca do Berga, który w ciemno gra piłkę podciętą na wbiegającego skrzydłowego albo obrońcę, na drugą stronę. Emreli robił to w Bodo, robił też tutaj. W kluczowych momentach, w określonych fazach ustawiał się przy Bergu. I oni już tego podania nie mieli. W środę tych podcinek, za naszą linię, już nie było. A w pierwszym spotkaniu w Norwegii było ślisko, uciekała piłka, trochę brakowało.

- Wiedzieliśmy, że bramki na wyjeździe się nie liczą. Jeśli my strzelimy pierwsi gola, to niewiele brakuje nam awansu. Jeśli będzie w drugą stronę, to może wkraść się nerwowość. Powiedzieliśmy sobie, że trzeba grać bezpiecznie z tyłu i czekać na konkretną sytuację. Cierpliwie, oni się zgubią w którymś momencie, zobaczą, że łatwo im przychodzi to granie. To młoda drużyna, która w lidze nie jest zmuszana do obrony.

- Kogo wziąłbym z Bodo/Glimt? Nie grało dwóch fantastycznych skrzydłowych: Solbakken i Sorli. Solbakken – lewa noga, nie zdziwię się, jak trafi do dobrego klubu. Czy wziąłbym Berga? Umie grać w piłkę. Przy okazji sparingu z Krasnodarem, rozmawiałem z Władimirem, dyrektorem sportowym. I pyta mnie, na kogo trafiliśmy. Powiedziałem, że na Bodo. „Uuu, będzie trudno” – mówi. Krasnodar też śledził Bodo/Glimt. Słyszałem o Bergu w kontekście Leeds, nie wiem, na ile to jest możliwe. Bardzo dobry jest Bjorkan, lewy obrońca, który nie grał w rewanżu ze względu na kontuzje. Ma dobre dośrodkowanie. Berg, mimo wszystko, wyróżniał się. Saltens i Fet - też nieźli. I obiecujący napastnik z rocznika 2000, Botheim.

Atmosfera po starciach z Bodo

- Po dwumeczu z Bodo, naszym marzeniem jest to, aby jesienią zagrać sześć meczów w europejskich pucharów. Jaka to będzie grupa: Ligi Konferencji, Ligi Europy, Ligi Mistrzów? Trudno powiedzieć. Jeśli mogę, to dużo wcześniej staram się mieć jak najwięcej informacji o przeciwniku, ale przed naszym spotkaniem nawet nie dotykałem Flory. Po środowej grze, zobaczyłem skład, w którym był m.in. Vassiljev. Zobaczyłem, że w piątek o 19. rozgrywają mecz wyjazdowy, chyba nawet na tym boisku, na którym grał ostatnio Śląsk Wrocław. Na pewno ktoś od nas pojedzie, być może nawet ja. I pojadę, zobaczę tę drużynę, dotknę ją. Bo to taki mecz-pułapka. Przeszliśmy trudnego rywala, gdzie była maksymalna koncentracja. Widziałem wśród zawodników, że po losowaniu, na początku był strach. Bodo/Glimt, każdy wyśledził, że grali z Milanem. Wiedziałem, że będzie maksymalna koncentracja, i tak było.

- Czy czułem, że była ulga w klubie i działaczom spadł kamień z serca? Raczej tego nie odczułem. U nas zaczyna się mecz: jesteśmy w naszych katakumbach, szatnia-boisko, wracamy w to samo miejsce, idziemy na stołówkę, jemy wspólną kolację i wszyscy się rozjeżdżają. Nie uczestniczymy w żadnych spotkaniach. Nigdy nie było tak, że po meczu usiedliśmy wspólnie z kimś z zarządu i rozmawialiśmy. Nie było takiej sytuacji w Legii. Nie wiem, jakie były odczucia: czy była radość, czy nie. Jak opuszczałem stadion, to dzwonił do mnie prezes. Gratulował, jest w Portugalii, mówi, że w sobotę będzie na meczu. Prezes Zahorski pisał sms-a, z dyrektorem się widziałem. To wszystko. W Legii nie ma celebracji pojedynczych meczów. Wiem, że w innych klubach jest tak, że jak z kimś wygrasz, to do wtorku-środy jest jeszcze wesoło, bankiet itp., takie rzeczy się zdarzają. A tutaj nie. Tutaj jest codzienność. Wygrywasz, bo musisz. Jesteś Legią.

O Martinsie, Juranoviciu i Pekharcie

- Martins? Bardzo mądry piłkarz, to procesor całej naszej drużyny. Różnica między Luquinhasem na prawej i lewej stronie? Jak Luquinhas jest po lewej stronie, czuje się fantastycznie – zbiega do prawej nogi. Z drugiej strony – nie uderzy lewą nogą. On woli bardziej dogrywać z narożnika pola karnego niż spod linii autowej.

- Josip Juranović i Tomas Pekhart wrócili do nas odmienieni, w sensie pozytywnym. Byli na wielkiej imprezie, może Tomas nie odegrał większej roli, ale reprezentacje wyszły z grupy, czyli nie wracali jako przegrani. Było widać, że są dumni, że byli na mistrzostwach. Z drugiej strony – drużyna bardzo czekała na nich. Zrobiła się fajna atmosfera, wrócili po to, aby nam pomóc. O tym się nie mówiło, bo Pekhart nie mógł przyjechać do nas wcześniej, bo Czesi mieli 5-dniową, obowiązkową kwarantannę po pobycie w Baku, po przegranym meczu z Danią. Nikt nie mógł się ruszyć z domu, nawet trenować indywidualnie. Gdyby nie te pięć dni, to może przyjechałby wcześniej i może wybrałby się z nami nawet do Bodo.

- Juranović ma świadomość swojej wartości. To nie jest tak, że on nie wie, kim jest w ekstraklasie. Zdaje sobie sprawę, że jest jednym z wyróżniających się piłkarzy całej polskiej ligi. Wie, że wiele klubów na niego patrzy, ale nawet przez moment nie daje nam poczuć, że może odejść w każdej chwili. Mówi, że skupia się tylko na tym, żeby jak najlepiej grać, awansować do pucharów. Nie mówi „jeszcze dwa mecze-mecz i odchodzę”. Nie wiem, jak to wszystko się skończy, bo ktoś przyjdzie, wyłoży pieniądze na koniec sierpnia i może go nie być. Nie twierdzę, że tak nie będzie. Ale na dziś w ogóle nie ma takiego tematu.

O Mahirze i Tomasie

- Emreli to fantastyczny chłopak. Otwarty, serdeczny. Mówi w kilku językach, więc też jest mu łatwiej. Świetnie porozumiewa się po rosyjsku, to już polski szybko chwyta. Mówi po angielsku i jeszcze w paru językach. Jest bardzo europejski. Siostra studiuje w Mediolanie, teraz będzie mieszkała razem z nim, mama też. Znalazł już mieszkanie. W poniedziałek mieliśmy trening o godz. 18. On był w klubie już o 14., ja mówię: „Co tak szybko?”. Odpowiedział: „A, przyjdę, zawsze trener pokaże mi jakiś film, analizę”. I tak siedzimy, rozmawiamy po rosyjsku, mamy fajny kontakt. Pokazuję mu w jaki sposób można zdobywać bramki. Pokazuję mu różnych zawodników. Ma taką cechę, że chce się uczyć. Wie, że Legia nie jest dla niego ostatnią stacją, tylko pośrednią. Chce dobrze grać, a potem wyjechać. I wszystko temu podporządkował. I to mi się u niego podoba. Nie kryje się z tym, że ma ambicje, aby wyjechać jeszcze dalej. Najpierw chce osiągnąć coś w Legii, na podstawie czego będzie mógł jechać dalej.

- Mahir jest bardziej przebojowy od Pekharta, to nie ulega wątpliwości. Minie dwóch, trzech – w środę, w jednej z akcji, poczekał, założył komuś „kanał”. Tomas gra inaczej, ale strzela gole. Mówiło się, że w Europie nie będzie strzelał. Pięć minut po wejściu, zdobył bramkę. Była taka sytuacja - kończy się trening, zawsze zostajemy jeszcze na kilka minut z napastnikami. Mamy swoje różne ustawienia. Ja podaję piłkę, to oni strzelają po różnych zachowaniach. Siedzą nowi zawodnicy, m.in. Mattias Johansson, Josue i inni. Patrzą na Pekharta, którego widzą po raz pierwszy, i mówią: „On jest niesamowity. On nie patrzy w ogóle na piłkę, tylko na bramkarza i bramkę”. Golkiper zrobił ruch tu, i paf – na bliższy słupek. On to ma, taką umiejętność. Jak popatrzycie na niego w przyszłości, w lidze i pucharach, to nigdy nie patrzy na piłkę, jak ma ją pod nogami. Często zawodnicy patrzą w dół i nie widzą bramki.

- Emreli i Pekhart będą grać wymiennie, czy znajdę miejsce dla nich dwóch? Znajdziemy. Przed każdym meczem mamy taką strategię: co będzie, jak będzie dobrze i źle. Wariant pesymistyczny, o którym teraz powiem, bo optymistyczny też zakładaliśmy, był taki: wycofujemy Bartka Slisza albo Andre Martinsa. Jeśli będziemy przegrywać 0:1, to musimy się zastanowić. Martins nie wytrzyma 120 minut, gdyby trzeba było grać dogrywkę. Slisz – wytrzyma. Może nie jest tak kreatywny jak Andre, ale wytrzyma 120 minut w dobrym tempie. Wariant optymistyczny: Kapustka cofnięty, miał wejść Lopes, ewentualnie Pekhart, byli też brani pod uwagę Josue albo Muci. Trzeci wariant był bardzo ofensywny: wycofujemy jednego stopera, prawdopodobnie Hołownię. Zostawiamy Jędzę, Wietesa, i gramy na 4-3-1-2.

O Josue i pozostałych nowych graczach

- Josue to bardziej Deco czy Rui Costa? Powiedziałbym, że bardziej Deco, ale Rui Costa trochę też. Lewa noga. Woli pograć piłką, niż ją powozić. Uwielbia przeszywające podania. Nawet nie widać linii podania, a on ją znajdzie. Kapitalny rzut wolny. Ustawia piłkę, strzela 3 na 3 w ten sam punkt. Bramkarze wiedzą gdzie, i pada gol. Jak będzie z tego rzut wolny, jak dopchniemy się do pola karnego, to w końcu zaczniemy strzelać. Chłopcy żartują, że od 20 lat nikt z wolnego nie strzelił, od czasów Leszka Pisza. Ja tak słuchałem i z początku nie dowierzałem, że tutaj nie zdobywa się bramek po rzutach wolnych.

- Kiedy zobaczymy piłkarzy nowych, w takiej formie, żeby grali w „jedenastce”, chyba że, docelowo, niekoniecznie w niej będą? Nikomu nie chcemy dawać niczego za darmo. Jest rywalizacja. Przyszedł Abu Hanna, dobry piłkarz, ale Hołownia miał niezłą końcówkę sezonu, teraz gra dobrze. Jest walka. Musi czekać na swoją szansę. Lindsay Rose? Bardzo fajnie czyta grę, rozgrywa, dużo widzi, taktycznie nauczony, dużo mówi – to jest ważne. Dziś przyuczamy go na pozycję Matiego Wieteski, czyli do środka w trójce, i na pozycji „Jędzy”. Bo tam mamy największe braki. Jest on i Maik Nawrocki. Na lewą stronę mamy Abu Hannę. To zmiennicy podstawowych zawodników, musimy ich troszkę wdrożyć. On jest po kontuzji, cały czas gra z opatrunkiem na łydce, bo jeszcze do końca nie ma przekonania, że wszystko jest okej. Ale trenuje na 100 procent. Niewykluczone, że z Rakowem zagra, bo na pewno „Jędza” nie zagra.

O transferach

- Kto robi transfery do Legii: ja, dyrektor sportowy czy prezes? Rozmawiałem z Radkiem Kucharskim. Na początku zasięg transferów, czyli piłkarzy, których się obserwuje, jest za duży, żebym ja ich oglądał. Po prostu nie mam na to czasu. Jak ktoś będzie rzeczywiście blisko, to zerknę na niego i wyrażę. Czy mówiłem Johansson – tak, Rose – tak, Abu Hanna – tak? Widziałem tych zawodników, ale w ostatniej fazie. Nie widziałem ich na obserwacji, na żywo, nigdzie. Nie widziałem żadnego materiału naszego skauta, który tam był, coś powiedział, zobaczył na żywo. Nie dało się, bo trochę przeszkadzał koronawirus. Ci zawodnicy, którzy do nas przychodzili… Wiedziałem o nich wcześniej, widziałem, ale tylko na platformie Instat.

O wahadłowych

- Czy uważam, że mimo kilku transferów, w dalszym ciągu jest potrzeba wzmocnienia zespołu? Gramy mecze w trybie: środa-sobota. Mladenović nie wytrzyma takich obciążeń grając na takiej pozycji, gdzie trzeba pokonywać sporo kilometrów. Abu Hanna nie jest typem zawodnika, który będzie zdobywał teren, tworzył grę. Dla nas najistotniejsze są wahadła – mówię o Juranoviciu i Mladenoviciu. Oni tworzą grę.

- Mattias Johansson dał obiecującą zmianę? Tak, trochę się tego uczy. W Holandii, w Alkmaar, gra się 4-3-3 i skrzydła zostawia się skrzydłowym, a boczny obrońca w każdej akcji wchodzi do środka. A my chcemy grać inaczej. My chcemy, żeby więcej grał szeroko, a wszyscy inni zbiegali do środka. W naszych sparingach, za każdym razem zbiegał do środka, bo grał tak w Holandii i w Turcji, gdzie trenerzy się ciągle zmieniali. Musimy mu troszeczkę odmienić te nawyki. Uczy się, to doświadczony piłkarz. Ma 29 lat. Jeszcze nie tak dawno rozgrywał mecze w reprezentacji Szwecji. To inny typ zawodnika niż Juranović. To nie jest piłkarz, który będzie kiwał 1 na 1. Wykończy, tak jak w środę, gdzie miał asystę, znajdzie się w danym miejscu. Da stabilizację w defensywie. Jeśli będziemy grali z rywalem, który dobrze atakuje, ma super skrzydłowych, to, jak będziemy chcieli zabezpieczyć tę stronę, to Joel Abu Hanna – w grze 1 na 1 w defensywie - zrobi to lepiej niż Mladenović. A jak w ekstraklasie zagramy przeciwko nisko ustawionej drużynie, i będziemy musieli atakować, to wtedy korzystamy z Mladenovicia.

- Juranović ma czysty odbiór piłki. Ma dużo z obrońcy. Przykład Skibickiego: fantastyczny pod względem motorycznym, jeden z najlepszych chłopców w Legii. Ale on z reguły grał w ataku. Wytrzymałość, szybkość – tak, jak Piszczek, bardzo wysoki poziom. Ktoś może mieć pretensje, że ktoś go przepchnął, źle pokrył, ale ja nie mam do niego o to pretensji. Nie jesteś w stanie przez dwa tygodnie nauczyć się odpowiedzialnej gry w defensywie. Na to potrzeba meczów. Będzie dostawał minuty na boisku. Skibicki może pójść tą samą drogą, co Piszczek. Nie twierdzę, że będzie, że grał tak wysoko, jak Łukasz, choć nigdy nic nie wiadomo, ale on ma wszystko, aby grać na tej pozycji. Fantastycznie połyka przestrzeń. Okej, wróci i źle się ustawi, bo jeszcze nie ma doświadczenia, ale on wróci. Inny nie wróci.

O młodych zawodnikach

- W pewnym momencie ktoś powie, dlaczego nie stawiam na młodych? Już pojawiają się takie głosy. Piszczek odchodził z Lubina, trafił do kadry, był na Euro 2008 pod wodzą Leo Beenhakkera. Był przez dwa lata przygotowany na pozycję bocznego obrońcy. Ci chłopcy też potrzebują czasu, tylko w Legii tego czasu nie ma. Tutaj wszystko się szybko dzieje. Nie możemy za wcześnie postawić na pięciu młodych zawodników. Możemy wybrać najzdolniejszych na konkretne pozycje i próbować im dawać szanse, oczywiście, przy ich odpowiednim zaangażowaniu. Ale musimy popatrzeć na kolejkę na poszczególne pozycje. Spoglądamy na atak: jest Pekhart, król strzelców, Emreli, Lopes, przyszedł Rosołek, który świetnie się odnalazł w Arce. Będąc młodym zawodnikiem, wiesz, że będziesz piątym wyborem. Nie zawsze piąty wejdzie do gry. Jeśli masz gracza młodego, który ma rok do końca kontraktu… Mówię o sytuacji, gdzie odchodzą Mosór, Cielemęcki czy inni młodzi zawodnicy. Kończą im się kontrakty, których nie chcą przedłużać, bo ich koledzy z reprezentacji, w innych klubach, o podobnych umiejętnościach, grają. A w Legii nie grają. Oni chcą grać, trzeba ich zrozumieć. Klub może się zabezpieczyć w jeden sposób. Michał Probierz robi to tak – jedzie na obóz, bierze kilku młodych, ale warunek jest jeden: proponujemy ci dłuższy kontrakt, wtedy cię bierzemy i inwestujemy w ciebie. A z rocznym kontraktem jest tak, że młody zawodnik podpisuje umowę z innym klubem w grudniu.

- Nawrocki to chłopak z potencjałem, Skibicki i Kisiel – również, Włodar – tak samo. To chłopcy, którzy są najbliżej tego, aby wchodzić na boisko i łapać na minuty.

O Rosołku

- Maciek Rosołek był ostatnio w Arce. Grał, strzelał dużo goli i wrócił po pół roku. Jak dzisiaj obserwuję jego, Kostorza, Włodara, którzy zaczynali na podobnym poziomie piłkarskim, jak przychodziliśmy, to Maciek jest teraz piętro wyżej. Przez to, że grał regularnie, zdobywał bramki, nabrał pewności siebie. Dzisiaj, jak patrzymy na jego wykończenie… To jest inny zawodnik. Nie twierdzę, że od razu zwojuje całą Legię, ale na dziś to chłopak, który pozycjonuje się tuż za tymi, o których wcześniej rozmawialiśmy. Przez to, że grał.

O taktyce

- Plusy systemu z trójką stoperów z tyłu? Jak rozgrywasz na trzech obrońców, to ci obrońcy zajmują praktycznie szerokość pola karnego, nawet są szerzej. Dzięki temu, Mladen i Jura stoją na połowie przeciwnika, i rozciągają linię defensywną. Jak mądrze ustawisz napastnika, powiesz mu, żeby ustawiał się między np. bocznym obrońcą a stoperem... W zależności od tego, co chcesz grać, to od razu kierunkujesz sobie strefę wolną, poprzez ustawienie, nic nie musisz robić.  Skupiasz przeciwników w jednej części boiska i otwierasz drugą część.

- Następna rzecz: dośrodkowania. Jak Mladen przegrywa pojedynek, to zostaje Hołownia, Wieteska, Jędza, i to wszystko zamyka jeszcze Juranović albo Skiba. Masz dwójkę defensywnych pomocników, którzy zabezpieczają ci wycofujące podanie. Strefa, z której padają bramki, jest zatem zabezpieczona. Jeśli rywal wycofuje piłkę, to pierwsi do pressingu, czyli defensywni pomocnicy, odchodzą ci do środka pola, a obrońcy skracają. Trudno zdobyć bramkę w takim tłoku.

- Jeśli idzie akcja stroną Jury, to jeden defensywny pomocnik jest zawsze zaangażowany w akcję, zajmuje pozycję 8-10. Najczęściej jest to Martins, a Slisz jest zawsze ustawiony przed trójką stoperów. Masz zabezpieczenie na wypadek: Slisz i trzech stoperów, którzy asekurują każdy sektor boiska. Jak Slisz dostaje piłkę, to w drugim kontakcie musi grać na drugą stronę boiska. Tam jest najwięcej miejsca. Jak graliśmy z Bodo, to oni zawężają pole gry do tego stopnia, że ustawiają się za drugim słupkiem, gdy akcja toczy się po stronie Jury. Jak nie wróci Mladenović, to nic się nie dzieje, bo my dalej mamy trzech stoperów i defensywnego pomocnika. On nawet nie musi szybko wracać na tę pozycję. Ale w każdym momencie, kiedy robi się tłok, w ciemno zagrywasz na drugą stronę. Co się wtedy robi? Dużo miejsca. Zobaczcie, ile razy Mladenović sam wchodzi w pole karne. Tam nikogo nie ma, bo nikt nie kryje zawodnika bez piłki. A my wiemy, że on zawsze jest wolny. Co jest ważne po drugiej stronie? Nikt nie kryje Juranovicia, który zamyka akcję. Wszyscy kryją „bramkę”. Jak rywal gra na dwóch stoperów, a u nas wchodzi jeszcze, powiedzmy, Pekhart, Luquinhas, Kapustka, to kto ma kryć prawego wahadłowego? Stoperzy kryją wówczas, siłą rzeczy, tych trzech zawodników. A wtedy prawy wahadłowy nigdy nie jest kryty. To największy atut.

- Kapustka ma ścieżki ruchu. Zawsze ma biegać po przekątnej – on i Luquinhas. Oni nie biegają na prostopadłe piłki, zawsze  biegają po przekątnej. Dlaczego ważne jest dla nas to, aby Emreli, Kapustka czy Luquinhas byli blisko siebie? Bo tutaj się tworzy mała gra. Chcemy grać w osi. Nie chcemy grać na zasadzie „cała sala śpiewa z nami” czyli od lewej do prawej i z powrotem.

- Wieteska gra na ryzyku. Straci piłkę i będzie kontra. Ale ja mówię do niego: „Mati, masz tak grać”. Bo on ściąga wszystkich do środka. Jak rywale staną szeroko, to gramy przez środek. Jak staną wąsko, to gramy do boku. I on ryzykuje, nie boi się. To jedyny stoper w polskiej lidze, który tak gra. Jak mówi nasz Alessio De Petrillo z Włoch – on understand calcio. Rozumie swoją pozycję, grę. Jak jest dobrze przygotowany fizycznie, nie ma żadnych dolegliwości, to sobie radzi. Nie będzie sprinterem, nie będzie miał szans na dłuższych odcinkach, jak dostanie piłkę za plecy. Ale rola defensywnych pomocników jest taka, żeby on tych piłek za plecy nie dostawał. Jak Matiemu zagrasz piłkę, to zrobi na boisku dokładnie to, co chcesz. Był kiedyś napastnikiem i rozumie, jak się gra w piłkę. To jego największy atut.

- Dlaczego Hołownia nie boi się grać? Też był napastnikiem. Może się zawiesić, popełnić błąd, ale mówię do niego: „Mati, graj, nie bój się. Tylko bądź przekonany. Graj z pełną premedytacją. Jak chcesz grać między strefy, to graj mocnego passa. Jak nie przyjmie, to zanim zawiąże się kontra, zdążymy się ustawić. Jak zagrasz za lekko, to będziemy mieli problem. A jak zagrasz niecelnie, ale daleko, to nic się nie dzieje”.

- Jak grasz na trzech stoperów, to istotne jest to, kto pressuje bocznego obrońcę. Czy robi to Luquinhas, czy Mladenović. To jest ważne, i kto kiedy. Jest kilka zasad. Jak pressuje Luquinhas, to z drugiej czyni to Juranović. Ekonomia w grze. Ale jak pressuje Mladen, to po drugiej stronie pressing stosuje Kapustka, bo ma bliżej. Prosta zasada. Jak ktoś się spóźni, to tego już nie ma. Włosi robią to fantastycznie.

Poniżej materiał wideo z Hejt Parku. Trener Czesław Michniewicz pojawia się w studiu w piątej godzinie nagrania.

Polecamy

Komentarze (62)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.