Blaz Kramer Legia Warszawa - Puszcza Niepołomice 1:1
fot. Kasia Dżuchil

Ekstraklasa. Porażki Śląska i Jagiellonii, remis Legii

Redaktor Krzysztof Muszyński

Krzysztof Muszyński

Źródło: Legia.Net

20.02.2024 13:30

(akt. 20.02.2024 13:51)

Za nami 21. kolejka Ekstraklasy, w której ligowa rywalizacja nabrała jeszcze większych rumieńców. W niedzielne popołudnie legioniści tylko zremisowali u siebie 1:1 z Puszczą Niepołomice. Co wydarzyło się na innych stadionach?

Drugą kolejkę Ekstraklasy w 2024 roku rozpoczęła rywalizacja pomiędzy Radomiakiem Radom a Pogonią Szczecin. Od pierwszych minut gospodarze dopuszczali się szkolnych błędów, które prokurowały zagrożenie ze strony przyjezdnych. W 27. minucie, mimo dużej obecności gospodarzy we własnym polu karnym, Kamil Grosicki zagrał do Fredrika Ulvestada, a ten bez problemu skierował piłkę do bramki. Chwilę później za faul na rywalu przy wyskoku do piłki z boiska został wyrzucony Gabriel Kobylak, a rzut karny wykorzystał "Grosik". Co prawda Pogoń jeszcze dwukrotnie pokonywała Filipa Majchrowicza, ale tak naprawdę emocje opadły jeszcze przed końcem pierwszej połowy. "Portowcy", po udanym wyjeździe do Radomia, nieoczekiwanie coraz śmielej przyłączają się do walki o mistrzostwo, a Radomiak do walki... o utrzymanie. "Zieloni", podobnie jak w meczu z Cracovią, zebrali srogi oklep, a przez to na chwilę obecną mają raptem trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.

W piątek doszło też do meczu Śląska Wrocław ze Stalą Mielec. Bez wątpienia gracze niedawnego lidera ligi chcieli zatrzeć złe wrażenie po porażce z Pogonią z poprzedniej kolejki. W 41. minucie ta wizja zaczęła się komplikować, bowiem obrona Śląska została dosłownie osłupiona ciekawym rozegraniem rzutu wolnego. Kolejną bramkę w obecnym sezonie zdobył Ilja Szkuryn. Wrocławianie przez całe spotkanie mieli liczne okazje na odwrócenie losów rywalizacji, lecz tego wieczoru w świetnej dyspozycji był Mateusz Kochalski, który wybronił przyjezdnym zwycięstwo 1:0. Śląsk pozostaje na 2. pozycji w tabeli, natomiast Stal wskoczyła na bezpieczne 8. miejsce.

W sobotnie popołudnie Ruch podejmował Wartę Poznań na Stadionie Śląskim. Z racji na rywalizację z bezpośrednim przeciwnikiem w walce o utrzymanie w kontekście "Niebieskich", przez wielu to spotkanie było nazwane "meczem o wszystko". Można oczywiście napisać, że na boisku po raz kolejny chorzowianie nie wyglądali źle, pokazali charakter i tak dalej... Mimo to, na tym etapie sezonu, gdy Ruch zwycięstwa potrzebuje niemal jak tlenu, poprawny występ to zdecydowanie za mało. Gra zakończyła się remisem 0:0. Z powodu choroby na ławce "Warciarzy" zabrakło Dawida Szulczka.

Prawdziwym hitem 22. kolejki była rywalizacja w Białymstoku pomiędzy miejscową Jagiellonią a Lechem Poznań. Zgodnie z przedmeczowymi prognozami, od początku było to bardzo otwarte spotkanie. Po precyzyjnym strzale zza pola karnego Filipa Marchwińskiego, pierwszy na prowadzenie wyszedł "Kolejorz". Natomiast 10 minut później sędzia Sylwestrzak odgwizdał kuriozalną "jedenastkę". Doszło do niej po próbie sygnalizacji protestu przez Jose Naranjo ręką uniesioną w górę, w którą w obrębie "szesnastki" został nabity przez Michała Gurgula. Z rzutu karnego nie mylił się Filip Szymczak, tym samym Lech kwadrans przed przerwą wyszedł na prowadzenie 2:0. Druga odsłona, to już głównie pragmatyczna gra w obronie ze strony gości, byle utrzymać korzystny rezultat. Niebezpiecznie zrobiło się w 82. minucie, gdy po wejściu z ławki Kristoffer Hansen strzelił gola wyrównującego. Kibicom z Wielkopolski ciśnienie skoczyło jeszcze bardziej przy kąśliwym strzale Kaana Caliskanera w ostatnich sekundach, ale drużynę przed remisem uratował Bartosz Mrozek. "Jaga" przy ulicy Słonecznej przegrała pierwszy raz od 11 miesięcy, co można uznać za małą niespodziankę. Podobnie zresztą jak udany powrót do Ekstraklasy trenera Mariusza Rumaka, w który powodzenie wierzyło niewielu.

Kolejnym sobotnim meczem była rywalizacja Rakowa Częstochowa z Piastem Gliwice. W pierwszej połowie obie drużyny miały trudność z oddawaniem strzałów. Musieliśmy trochę poczekać na emocje, ale w 56. minucie po faulu Ericka Otieno sędzia wskazał na wapno. Rzut karny wykorzystał Patryk Dziczek. Przez moment wydawało się, że to Piast może wywieźć korzystny rezultat z Częstochowy, aczkolwiek wszystko zaczęło się sypać w 79. minucie. Wówczas świetnie w polu karnym odnalazł się Ante Crnac, który głową umieścił piłkę w siatce. W doliczonym czasie swoje trafienie dołożył z rzutu karnego Łukasz Zwoliński, a z gry Marcin Cebula. Ostatecznie "Medaliki" wygrały 3:1 i po rozegraniu 20 spotkań plasują się na 6. pozycji w ligowej tabeli, z kolei Piast przybliża się do strefy spadkowej, nad którą ma już tylko trzy "oczka" przewagi.

Idąc w głąb 21. kolejki, teraz czas na spotkanie, w którym Zagłębie Lubin mierzyło się z Cracovią. Pierwsza połowa układała się pod dyktando "Pasów", choć to Zagłębie wyszło w niej na prowadzenie. W doliczonym czasie gry, po kilku kontaktach z piłką w polu karnym gości, Kacper Chodyna pokonał Sebastiana Madejskiego. W drugiej odsłonie temperatura meczu zaczęła coraz bardziej rosnąć, o czym świadczy czerwona kartka pokazana przez sędziego w kierunku trenera Waldemara Fornalika. Na boisku długo błędów wystrzegał się Jasmin Burić, choć w 73. minucie Bośniak dał się pokonać z rzutu karnego. Mimo zaciętej końcówki i starań obu ekip, wynik 1:1 nie uległ już zmianie. Obie drużyny dalej są sąsiadami w tabeli i mieszczą się w środku stawki. Wydaje się, że zarówno Cracovię, jak i Zagłębie czeka spokojna wiosna.

Meczem niedzieli miały być derby Łodzi, ale tak naprawdę tempo i atmosferę tej rywalizacji długo było czuć jedynie na trybunach. Uległo to poprawie dopiero w drugiej połowie, w której ewidentnie Widzew ruszył do ofensywy. Szybko przyniosło to dla niego pożądany efekt, bowiem w 54. minucie Jordi Sanchez strzelił gola wyprowadzającego RTS na prowadzenie. W końcówce Fabio Nunes trafieniem z półobrotu przypieczętował wynik derbów. ŁKS utrudnił walkę o utrzymanie, zaś Widzew po zwycięstwie w derbach zapewne nabierze trochę pewności.

Na ostatni mecz 21. kolejki Ekstraklasa zabrała nas do Zabrza, gdzie Górnik podejmował Koronę. Choć w pierwszej połowie częściej do głosu dochodzili kielczanie, to gospodarze byli zdecydowanie bardziej skuteczni i konkretni. W 35. minucie po strzale Adriana Kapralika niefortunnej interwencji dopuścił się Dominick Zator, który skierował piłkę do własnej bramki. Kilka minut później po bramce Sebastiana Musiolika Górnik prowadził już 2:0. W 68. minucie nadzieje Koronie przywróciło trafienie Jewgienija Szykawki, a chwilę później zabrała je bramka Kapralika. Słowak strzelając gola dopiął swego, a tym samym ustalił wynik poniedziałkowego meczu. Górnik zajmuje 7. pozycję, natomiast Korona mocno skomplikowała swoją sytuację, ponieważ zrównała się punktami z 16. Puszczą Niepołomice.

AKTUALNA TABELA PKO EKSTRAKLASY (TERMINARZ, WYNIKI MECZÓW TUTAJ)

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.