Filip Matczak: Miałem wiele sprzecznych uczuć
18.05.2019 18:51
Po dwóch pierwszych meczach wydawało się, że skończy się na szybkim 0:3.
– Pierwszy mecz był na styku, można było go wyszarpać. Zadecydowały małe rzeczy. Drugi nam uciekł, przegraliśmy dwudziestoma. Tymczasem po meczach w Warszawie zrobiło się 2-2. To były niesamowite dni. Wiemy, że rywale nie lubią grać w hali na Bemowie. Rzeczywiście, jest specyficzna, ale my bardzo ją lubimy, pomaga nam. Tak jak kibice.
Co było najcenniejsze w trakcie gry w Warszawie?
– Minuty. W końcu dostałem dużo więcej czasu na parkiecie. Nabrałem większej pewności siebie, ogrania. Mieć piłkę w rękach i decydować o rozegraniu akcji w decydujących chwilach meczu – dla koszykarza to bezcenne doświadczenie. Dodatkowo, pracowałem nad selekcją decyzji. Występowałem dużo w roli rozgrywającego – nauczyłem się, kiedy zaatakować agresywnie wejściem pod kosz, a kiedy obsłużyć kolegę podaniem. Wyglądało to chyba nieźle.
Co dalej? Podejmiesz raz jeszcze rękawicę w Stelmecie?
– Nie mówię nie. Mam jeszcze rok ważną umowę, ale jest jeszcze dużo niewiadomych. Kto będzie trenerem, kto w składzie zespołu. Na razie daję sobie czas na odpoczynek. Muszę „zresetować” umysł i ciało po sezonie. Na analizę tego, co wydarzy się w kolejnych rozgrywkach, przyjdzie jeszcze czas. Wiadomo – to teraz szalony czas dla agentów, menedżerów, ale ja się od tego odcinam.
Jak odnalazłeś się w Warszawie?
– Nie od razu. Musiałem nauczyć się tego, że ludzie żyją tu, jakby rano wypili cztery mocne kawy. W Zielonej Górze tak nie pędzą. Ale to nic złego, taki prowadzi się w stolicy styl życia. Przyzwyczaiłem się.
Całą rozmowę z koszykarzem stołecznego klubu przeczytać można w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.