Filip Mladenović Paweł Wszołek radość
fot. Piotr Barański

Filip Mladenović: Legia zasługuje na grę w pucharach co roku

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com

20.11.2022 10:00

(akt. 19.11.2022 21:45)

– Mistrzostwa świata z reprezentacją Serbii były moim marzeniem. Czuję, że to poniekąd ukoronowanie kariery – mówił w rozmowie z legia.com Filip Mladenović, zawodnik Legii Warszawa.

Wróćmy do twoich marzeń – gra z Legią w Europie. W poprzednim sezonie to się udało.

– Zawsze mówiłem, że Legia zasługuje na grę w pucharach co roku. To był nie tylko mój cel, ale też całego klubu. Zagraliśmy w Lidze Europy, bardzo dobrze zaczęliśmy rozgrywki, później potoczyło się to trochę inaczej. To co było celem minimum zostało jednak zrealizowane. Przyjemnie było się sprawdzić na tle takich drużyn, nasza grupa mogła spokojnie wylosować się w Lidze Mistrzów. Po pierwszych dwóch meczach i zdobyciu sześciu punktów, cały czas mieliśmy w głowie, że to może być za mało i nic nie jest rozstrzygnięte. Leicester City, Spartak i Napoli to czołówka w swoich krajach. (…) Zaczęliśmy super, ale nie mamy się ostatecznie czego wstydzić. To było dla nas bardzo cenne doświadczenie. (…) Doświadczyliśmy w tym okresie problemów w lidze, więc mogliśmy też wyciągnąć wnioski na temat łączenia rozgrywek. Legia zasługuje, by grać co roku w Europie i skutecznie łączyć to z ligą. Dlaczego tak nie jest? Trzeba z tego wyciągnąć wnioski.

To był najlepszy skład Legii z jakim tutaj grałeś?

– Nie. Najlepszy był skład, który zdobył mistrzostwo w 2021 roku. Gdybyśmy zatrzymali zawodników i uzupełnili brakujące elementy, moglibyśmy walczyć na dwóch frontach. Jestem przekonany, że tak by się to wówczas nie skończyło.

Co jest najważniejszą różnicą względem poprzedniego sezonu? Inna mentalność drużyny? Teraz potraficie odwrócić losy spotkania, wcześniej dostawaliście bramkę i było po meczu.

– Problemy wtedy się nawarstwiły. Byliśmy zmęczeni, brakowało rotacji, nie było nawet czasu na treningi. Graliśmy co chwilę, wpadliśmy w monotonię, brakowało też szczęścia. (…) Myślę, że w połowie przegranych meczów mogliśmy uniknąć porażki. Może nie dominowaliśmy rywali, ale nie powinniśmy tak kończyć tych spotkań. Gra w Europie wymaga odpowiedniego planu, czasu, stworzenia drużyny. Kiedy uda ci się już stworzyć zespół, musisz go utrzymać na odpowiednim poziomie, uzupełniać braki, a nie budować od nowa. Kręgosłup musi być niezmienny. U nas tak nie było. Odeszli od nas zawodnicy, którzy odegrali kluczowe role w zdobyciu mistrzostwa. Awans do Ligi Europy był w tym świetle dużym sukcesem. Oczywiście, była to też zasługa trenera. Pamiętam rozmowę z Czesławem Michniewiczem po wakacjach. Wróciłem do klubu trochę później ze względu na przerwę reprezentacyjną. Trener powiedział, że mamy teraz inny zespół. Miałem również swoje indywidualne cele, ale te można zrealizować tylko z drużyną. Sam nic nie zrobię. Nie mówię, że mieliśmy słaby zespół. Ale jeśli chcesz grać w pucharach, musisz utrzymać drużynę, która od dłuższego czasu ma wypracowane schematy, jest zgrana. Jesteśmy klubem, który musi sprzedawać, nie zmienimy tego, to normalna sprawa w świecie futbolu. Ale byłem zaskoczony skalą tego zjazdu.

Atmosfera w zespole aż tak się zmieniła, że ten sezon wygląda zupełnie inaczej?

– (…) W tym słabym sezonie ja wcale nie czułem, że atmosfera była jakaś tragiczna. Jednak sam byłem w takim momencie, w dołku psychicznym, że nie interesowało mnie nic, co dzieje się obok. Złapałem monotonię, nie miałem żadnych uczuć, do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć. Czułem totalną obojętność. To najgorsze, co może się wydarzyć. Kiedy przegrywasz, naturalną emocją jest złość. Ja czułem pustkę. Lepiej być w……..m niż pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Mnie to niestety dopadło. Wracałem po meczu do domu i... To było coś strasznego, nie chciałbym odczuwać tego już nigdy więcej. Rozczarowujesz wtedy siebie, rodzinę, zespół, kibiców, ale nie wiesz jak to naprawić. Miałem wrażenie, że kilkanaście razy waliliśmy pięścią w stół, mówiliśmy sobie, że dłużej tak być nie może, a było jeszcze gorzej. W pewnym momencie pojawia się rezygnacja, widzisz, że nic nie ma sensu. Każdy z nas to czuł i było to przerażające doświadczenie.

Jaką rolę w odbudowie mentalnym drużyny spełnił trener Runjaić?

– Szkoleniowiec jest psychologiem, bardzo dużo z nami rozmawia. Jednak jeśli piłkarze nie zmienią pewnych rzeczy w swoich głowach, to nawet dziesięciu takich trenerów nie zdziała cudów. Przemiana w każdym z nas była najważniejsza. (…) Trener Runjaić ma swoje metody, wprowadził nowych ludzi, nieco świeżości, pojawili się nowi gracze. (…) Jestem tutaj trzeci rok i co miesiąc coś się zmienia. Jestem do tego przyzwyczajony. Nie pamiętam nawet dokładnie, ilu trenerów mnie prowadziło. Zawsze zależy mi jednak, żeby trener był z nami jak najdłużej i zbudował drużynę. Każdy trener ma moje wsparcie, chcę, aby mu się udało. Droga do sukcesu jest naprawdę długa i wszystko ma znaczenie. Piłkarze, sztab, kibice, władze – wszyscy muszą mieć takie same ambicje.

Skoro o ambicjach mowa – udało ci się zabukować bilet na mundial.

– Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu! Tak jak mówiłem – mistrzostwa świata z reprezentacją Serbii były moim marzeniem. Czuję, że to poniekąd takie ukoronowanie kariery. Chcę zagrać na wielkim turnieju. Sama obecność jest czymś wyjątkowym, ale nie chcę na tym poprzestać. Dam z siebie 100%, aby trener dał mi zagrać na tym mundialu. Od początku bardzo mi na tym zależało. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko i wtedy uda mi się wylecieć do Kataru. Teraz wraz z całą reprezentacją patrzymy w najbliższą przyszłość, bo przed nami wielkie wyzwania, ale też wielka szansa.

Całą rozmowę z Filipem Mladenoviciem można przeczytać w serwisie legia.com.

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.