Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Nasz poziom bronienia nie jest odpowiedni

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

10.03.2025 21:45

(akt. 11.03.2025 01:10)

– Chciałbym pogratulować gospodarzom. Piękny wieczór piłkarski. Długo czekaliście na to, macie to i dalej będziecie mieli, bo Motorowi nie grozi już spadek. Będziecie mogli wciąż marzyć i – kto wie – być może mierzyć wyżej w następnym sezonie – mówił po wyjazdowym meczu z lublinianami, w 24. kolejce Ekstraklasy, trener Legii, Goncalo Feio.

– Dwie godne siebie drużyny. W pierwszej połowie grało się lepiej w piłkę niż w drugiej – myślę, że do przerwy obie ekipy wyglądały solidniej. Dwa zespoły, jak zawsze, miały plan na mecz i przeprowadzały dobre akcje. Oddaliśmy ok. 25 strzałów, Motor 16 czy 17.

– To dobra reklama Ekstraklasy, polskiej piłki. Dwie nieźle prowadzone drużyny, z solidnymi piłkarzami. Kapitalne boisko, gratulacje. Najlepsza murawa zimowa, na jakiej graliśmy. W poniedziałek wydarzyło się coś wielkiego dla Lublina, Motoru, regionu. Tak powinien wyglądać każdy mecz ligowy, każdy stadion, każde boisko.

– Motor sprawił nam sporo problemów, przez cały mecz grając tzw. "szeroką ósemką". Wiemy, jak na to zareagować, ale słabo wyglądały takie elementy, jak timing, czytanie intencji zawodnika podającego, chronienie przestrzeni za linią obrony czy doskok do pomocnika Motoru w bocznych sektorach.

– Padły kuriozalne trafienia. Skupiając się na naszej drużynie – nie broniąc lepiej, nie mamy czego szukać. Nie możesz po raz kolejny jechać na wyjazd, strzelić trzy gole i stracić tyle samo. To było nasze 40. spotkanie w obecnym sezonie. Mamy bodajże 86 albo 87 zdobytych bramek, to średnia powyżej dwóch na mecz, ale bardzo rzadko zachowujemy czyste konto, bo nasz poziom bronienia nie jest odpowiedni – tak, jak poziom zarządzania rywalizacją. Musimy to poprawić.

– Funkcjonujemy w zupełnie innej rzeczywistości niż Motor. Lublinianie mają teraz kolejny tydzień, by dobrze przygotować się do meczu z Górnikiem, a my mamy dwa dni i gramy w Europie. Musimy zrobić wszystko, bo nie popełniać błędów w obronie. Chodzi o to, by ograć Molde i dalej reprezentować Polskę w pucharach.

– W szatni zacząłem od tego, że jeśli trzy razy wychodzisz na prowadzenie i trzy razy nie możesz go dowieźć, to nie masz czego szukać. Uważam, że awans w Europie rozpoczyna się od tego, by nie tracić bramek.

– Nie było założeń, by bardziej atakować lewą czy prawą stroną. Uważam, że jeśli chodzi o zmianę centrum gry, to mogliśmy i powinniśmy robić to częściej i lepiej. Sposób pressowania Motoru? Nasza "diagonalna ósemka" cały czas była sama. Czasami potrafiliśmy znaleźć dalszego pomocnika, czasami nie.

O formie w meczach wyjazdowych

– Dlaczego Legia spisuje się słabiej na wyjazdach? Poniekąd już na to odpowiedziałem. Zacznę od tego, że jesteśmy mocni u siebie – to zaleta, którą musi mieć każda duża drużyna. Mamy atut własnego boiska, swoich kibiców – nie ulega wątpliwości, że lepiej gra się nam przy Łazienkowskiej.

– Ekstraklasa to wyrównana liga, każdy może wygrać z każdym. To nie są takie rozgrywki, jak na zachodzie, gdzie czołówka zazwyczaj wygrywa. Są bardzo duże różnice między zespołami, które tutaj się zacierają, różnymi rzeczami. By wygrać na wyjeździe, musisz być szczelniejszy, lepszy taktycznie, w obronie, pod kątem zarządzania meczem.

– Poniedziałkowe bramki były dziwne, ale trzy razy prowadziliśmy i nie mogliśmy go dowieźć – ani do przerwy, ani później. Problemy na wyjazdach? Nasza gra w obronie na poziomie indywidualnym i reakcji grupowej, a także brak umiejętności w zarządzaniu momentami meczów, który zabrał nam naprawdę sporo punktów.

– Często się mówi, że atak sprzedaje bilety, a obrona wygrywa mistrzostwa. W tej chwili nie mamy defensywy. Nie mówię o formacji, tylko obronie jako cały zespół.  

– Czy remis to sprawiedliwy wynik? Trudne pytanie. Myślę, że ze względu na przebieg meczu, ciągle byliśmy bliżej zwycięstwa. Sądzę, że obie drużyny powinny mieć do siebie sporo pretensji pod kątem organizacji gry w obronie – to też oznacza, że były w stanie zagrozić w ofensywie. O ile przy Łazienkowskiej byliśmy zdecydowanie lepsi, to odzwierciedlił rezultat, to w Lublinie tak nie było.

O ochronie

– Czy przyjechałem do Lublina z osobistą ochroną? Nie, to nieprawda. To Legia, to duży klub. Zazwyczaj jeździmy z taką delegacją, również na europejskie puchary – to standardy, które utrzymujemy. Raczej umiem się bronić. Nie jestem tego rodzaju człowiekiem, który się za kimś chowa.

O mistrzostwie

– Do końca będę wierzył w tytuł, ale uważam, że nie ma co za dużo o tym myśleć. Na razie trzeba skupiać się na Molde, z którym zagramy w czwartek. W niedzielę zmierzymy się z Rakowem. Potem jest przerwa na kadrę i mniejszy lub większy oddech.

– Piłka, co pokazał np. poniedziałkowy mecz, oferuje nam nieprawdopodobne scenariusze, niemożliwe rzeczy – pod warunkiem, że się nie poddajesz, utrzymujesz standardy pracy i siłę w głowie w trudnych momentach. Jestem mocny w głowie. Muszę być pierwszym, który wierzy, ciągnie to i stoi przed wami, jak nie idzie. Reakcje muszą być tylko na boisku, nie na konferencjach, bo to nie przyniesie punktów.

O sędziowaniu

– Jak oceniam pracę arbitrów i czy miałem zastrzeżenia do sytuacji z rzutem karnym? Rozumiem pytanie, ale nie komentuję. Tak samo postępowałem ostatnio. Znacie mnie, więc wiecie, że raczej zawsze odnosiłem się do każdej kwestii, ale przez to byłem nieustannie krytykowany, karany. Nie chcę o tym mówić. Widzieliście, oceniajcie. To wszystko.

O rewanżu z Molde

– Jak ktoś siedzi na krześle trenera Legii, to po jakimś czasie zauważy, że najważniejszy mecz jest zawsze następny. Jak zaczyna się spotkanie, to już jest źle, bo każdy remis to tragedia.

– W poniedziałek – nie pierwszy i nie ostatni raz – wydarzyło się coś, na co ludzie w Lublinie czekali bardzo długo. Jeśli mamy rozmawiać, to o meczu, piłkarzach, grze. To, do czego doszło, to coś, o czym marzyłem, gdy byłem trenerem Motoru. To kontynuacja pracy, która do tego doprowadziła. Ci ludzie czekali na to bardzo długo. Skupmy się na tym, bo to naprawdę coś wielkiego.

– Powtarzam: rewanż z Molde to teraz najważniejszy mecz w sezonie, tylko dlatego, że jest następny. Do tej pory godnie reprezentowaliśmy Polskę w Lidze Konferencji – tak, jak Jagiellonia. Bardzo zależy nam na tym, by dalej to robić, ze względu na nasz klub, nasze kariery. Jeśli wygra i Legia, i drużyna z Białegostoku, która ma praktycznie zapewniony awans, to myślę, że polska liga po raz kolejny poprawi się w rankingu. To ma znaczenie dla wszystkich, być może dla Motoru, który w kolejnym sezonie będzie walczył o puchary.

– Musimy skupić się na rzeczach, które strategicznie nie funkcjonowały dobrze, a także na elementach, które wyszły Molde w pierwszym meczu. W naszym trybie grania, nie będziemy mieli nawet jednego pełnego treningu z całym zespołem, by przygotować się do meczu. W przerwie spotkania z Motorem zrobiłem zmianę z powodu urazu Pawła Wszołka. To kluczowy, ważny piłkarz. Najpierw musimy spojrzeć na to, jaki jest stan kadry. Potem trzeba zadbać o kwestię mentalną, bo strata punktów i konsekwencje to coś, co jest bolesne i na pewno zostaje w pamięci. Muszę trochę wyczyścić głowy – czasami jest łatwiej, czasami trudniej.

– Tak naprawdę przygotowania do meczu z Molde będą polegały na zrozumieniu i poprawie ważnych detali, by nasz poziom gry był lepszy niż w pierwszym spotkaniu, bardziej zbliżony do drugiej połowy niż do pierwszej. Poza tym, możemy potrenować niewiele więcej, gdyż nie ma czasu, nie ma kiedy. Jak gra się rytmem czwartek – niedziela, to nie raz najważniejszy jest trening regeneracyjny, a zajęcia często odbywają się na salach, są odprawy, rozmowy indywidualne. Musimy trochę oszczędzać nogi na boisku.

– Czy da się coś zrobić (jak brakuje czasu na treningi – red.)? Musi. Jak nie ma innego wyjścia, to trzeba działać. Należy znaleźć sposób – to rozmowy, wideo, zrozumienie zachowań indywidualnych, znalezienie odpowiedniego balansu pod kątem charakterystyk piłkarzy, wyłapanie balansu między tym, co jest naszym modelem gry, a charakterystyką przeciwnika. To też odpowiedni poziom mentalny, jeśli chodzi o solidność, by wykonywać rzeczy odpowiednio, powtarzalnie. Dam przykład, który chciałbym, by został dobrze odebrany. Widzę bardzo dużo zachowań w Motorze Lublin, które są tu od trzech lat. Zostały one włożone w piłkarzy, którzy są jeszcze z moich czasów – jest ich sporo, w poniedziałek było 11 w kadrze i 6 w podstawowym składzie. Powtarzalność tych zachowań jest spora. Oczywiście, jest to urozmaicone, rozwijane – nie chcę tymi słowami zabierać nic obecnemu sztabowi lublinian, ich praca broni się sama, to zawsze najlepsza sytuacja. To także poziom, który musimy osiągnąć. Wiele razy robimy dobre rzeczy, ale trzeba je powtarzać. Czy jest potrzebny czas, trening, rozmowa, lepsze decyzje z mojej strony… W Legii często nie ma czasu, więc pozostaje nam to naprawić inaczej, pracować.

O tym, czy rozważa zmianę w bramce

– Czy rozważam? Tak, jak na każdej pozycji. Rywalizacja jest otwarta, zawsze tak prowadziłem drużyny i dalej będę to czynił. Możecie mnie lubić bardziej lub mniej, ale nie chciałbym, by piłkarze pracujący ze mną – czy w Motorze, czy w Legii, czy w następnych klubach, jeśli takie będą, bo w życiu nigdy nie wiadomo, kiedy coś się kończy – mówili, że nic się ode mnie nie nauczyli. Pragnę, by każdy mógł powiedzieć o czymś, czego się ze mną nauczył, jako człowiek czy piłkarz, taktycznie, mentalnie. Nie chciałbym, by zawodnicy opowiadali, że jestem niesprawiedliwy. Mimo że żyjemy w niesprawiedliwym świecie, to jest sprawiedliwość w szatni, która zależy ode mnie – chciałbym, by zostało to utrzymane. Czasami jest to trudne, tym bardziej w takim klubie, jak Legia, ale zależy mi na tym, więc zawsze będę starał się podejmować najlepsze decyzje dla naszego zespołu.

O tym, co się zmieniło względem meczu Legii z Motorem w pierwszej części sezonu

– Dużo się zmieniło. Mecz przy Łazienkowskiej? Obie drużyny były w różnych momentach. Wówczas graliśmy jeszcze w innym systemie, więc niuanse taktyczne były zupełnie inne. W Warszawie dużo lepiej wykorzystaliśmy fazy przejściowe czy wejście z kontry, byliśmy bardziej skuteczni. W poniedziałek też było sporo wejść z kontrataku czy spod pressingu, ale myślę, że nasz poziom decyzyjności w dynamicznych sytuacjach był na gorszym poziomie.

– Było to inne spotkanie, ze względu na to, że – w moim odczuciu – w poniedziałek Motor grał lepiej w piłkę niż u nas. Może być to spowodowane indywidualną decyzją o zestawieniu niektórych piłkarzy, formą drużyny – dotarliśmy do meczu, kiedy lublinianie byli w niezłym momencie, po zwycięstwach. Może chodzić też o większe zgranie piłkarzy, większe ogranie w Ekstraklasie i większą pewność w tych rozgrywkach. Może być tysiąc rzeczy.

– Nie ma dwóch identycznych spotkań. Były to inne mecze, inne historie, inne wyniki. Zmieniły się różne rzeczy – myślę, że głównie chodzi o rozwój Motoru i nasze problemy w obronie.

O sprawie prywatnej

– Czy odebrałem korespondencję z Lublina od mecenas Kossakowskiej? To konferencja piłkarska.

O dobrych rzeczach

– Było wiele rzeczy, które dobrze robiliśmy, zwłaszcza z piłką. Nieźle wychodziło nam wykorzystanie Guala za linią pomocy Motoru – przez to mieliśmy sporo posiadania piłki między liniami gospodarzy. Potem nasze decyzje, kiedy naprowadzić i podać prostopadle, mogły być lepsze, ale to jeden z elementów, które szykowaliśmy na mecz – w trakcie bardzo krótkich przygotowań – i funkcjonowało. Druga rzecz? Przy pressingu Motoru, w 3-4-3, "szóstka" szła między stoperów gospodarzy – pojawiał się tam Łabojko, który nigdy nie był środkowym obrońcą. Wystawiając na niego Szkurina, stworzyliśmy im sporo problemów – było utrzymanie tzw. długiej piłki, atak za jego plecy. Z drugiej strony – by spowodować, że będzie miał mniejszą asekurację – często obniżaliśmy skrzydłowych, na tyle, by półboczni stoperzy Motoru, w trójce z tyłu, byli trochę dalej od niego. Chodziło też o to, by w przypadku, kiedy zostają w środku, wykorzystać boczne strefy.

– Czy było założenie, by bardziej atakować prawą niż lewą stroną? Nie. W przerwie prosiłem drużynę, byśmy trochę więcej zmieniali centrum, gdyż Morishita – biedny, spocony – jeszcze nie dotknął piłki.

O tym, co można było robić lepiej

– W drugiej odsłonie byliśmy bardziej dominujący niż w pierwszej, mieliśmy więcej momentów na połowie Motoru.

– Myślę, że mógłbym wspomnieć o trzech rzeczach, które mogliśmy robić lepiej w ostatniej tercji. Pierwsza? Wykorzystanie drugiego ruchu za linią obrony, kiedy mamy piłkę w bocznej strefie, a stoper Motoru skupił się na pierwszym ruchu. Bardzo dobrze funkcjonowało przeładowanie w ostatniej tercji, co spowodowało, że mieliśmy przewagę w sektorach półbocznych. Motor broni nisko w sposób bardzo klarowny, bo jest taki sam, jak tu byłem. Kiedy masz równowagę, jeśli chodzi o liczbę piłkarzy, to bardzo trudno tam wejść. Stoper bierze pierwsze wbiegnięcie za linię obrony, boczny obrońca broni szerokości, "ósemka" skupia się na drugim wybiegnięciu, skrzydłowy zamyka środek. By stworzyć przewagę, zrobiliśmy mocne przeładowanie – myślę, że to spowodowało, że troszkę mniej zmienialiśmy centrum gry w ostatniej tercji. Przesunęliśmy tam jednego – dwóch zawodników więcej. Mieliśmy za dużo piłkarzy pod kątem krycia Motoru. Niezbyt dobrze wykorzystaliśmy przestrzeń, którą sami otwieraliśmy. To coś, co mogliśmy wykonać solidniej, wtedy mielibyśmy więcej wejść w strefę finalizacji.

– Druga sprawa to momenty dośrodkowania czy podania w pole karne. Wiele razy mieliśmy tzw. otwartą piłkę. Lublinianie zrobili to przy golu na 1:1 – dośrodkowanie, piłka otwarta, kolejna centra… Mieliśmy piłkę otwartą przy linii końcowej czy w półprzestrzeni, ale nie było decyzji o transporcie w pole karne. Opóźnialiśmy, doprowadzaliśmy do pojedynków, gospodarze opóźniali akcję, zorganizowali się. To coś, co mogliśmy robić lepiej.

– Trzecia rzecz – być może najbardziej bolesna, bo w moim odczuciu najprostsza – to wykorzystanie przewagi w sytuacjach dynamicznych. Na początku meczu było fenomenalne wyjście spod pressingu, wejście za linię obrony, sytuacje 3 na 1, 4 na 2 czy 4 na 3 – nasze decyzje o podaniu były zbyt pochopne. Należało podejmować decyzje o podaniu czy strzale w ostatniej chwili. Pod tym względem, nasza decyzyjność była słaba. Trzeba znacznie lepiej wykorzystywać takie akcje.

– Poprawiając te trzy rzeczy, w poniedziałek mielibyśmy więcej korzyści. Z drugiej strony też jest przeciwnik, który ma plan, dobrze odbudowuje, nieźle broni pola karnego.

Polecamy

Komentarze (145)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.