Goncalo Feio: Piłkarze wierzyli w to, co robimy
19.05.2024 17:51
– W tygodniu trenerzy, sztab i różne działy są gotowe pomóc, by piłkarze byli odpowiednio przygotowani do meczu. Potem przychodzi weekend i tych 11 ludzi, plus ci, którzy są na ławce i wchodzą z niej na boisko, mają odpowiedzialność za klub w swoich nogach, głowach, rękach, sercach. Uważam, że ostatnie dwa weekendy to wielka odpowiedź drużyny w kontekście tego, co znaczy odpowiedzialność za Legię.
– W poprzednim meczu było sześciu zawodników zagrożonych pauzą. Wówczas wypadł tylko jeden z naszych kapitanów, czyli Artur Jędrzejczyk – otrzymał kartkę w sytuacji, w której musiał, doszło do faulu taktycznego. W Grodzisku Wielkopolskim też mieliśmy sześciu zagrożonych – nikt nie dostał kartki, zagraliśmy na zero z tyłu, zwyciężyliśmy. Pojawiła się też walka o Europę dla Legii, którą podejmują wszyscy – zarówno ci, którzy zostaną w klubie, jak i ci, którzy go opuszczą. To dla mnie wielki przykład odpowiedzialności ze strony moich piłkarzy, nie chciałem przejść obok tego.
– Jan Ziółkowski dużo pracował, by nadszedł ten dzień, on długo na niego czekał, był przygotowany, ale pomógł mu też zespół. Blaz Kramer nie powinien wejść na boisko w Grodzisku Wielkopolskim, bo dopiero wraca po kontuzji, praktycznie nie trenował z kolegami, lecz powiedział, że jeśli jest potrzebny, to jest do dyspozycji – to kolejny przykład poświęcenia dla drużyny. Qendrim Zyba, który rozegrał mało minut w ostatnich miesiącach, pojawił się na murawie w momencie potrzeby i był gotowy pomóc. Josue odchodzi, a cały czas mogę na niego liczyć. Podobnie jest z Yurim Ribeiro, choć jak ta sytuacja się skończy (kwestia kontraktu – red.), to jeszcze zobaczymy.
O nagrodzie i meczu z Wartą
– Jak się ciężko pracuje, to nagroda przyjdzie. W niedzielę otrzymał ją trener, który odpowiada w Legii za stałe fragmenty w ataku. Stołeczna drużyna jest w czołówce pod kątem oczekiwanych goli (xG – red.) po rzutach rożnych, ale piłka często nie wpadała do siatki. Teraz przyszła nagroda dla szkoleniowca Małeckiego i dla nas wszystkich. Piłkarze wierzyli w to, co mają robić i zdobyli piękną bramkę po kornerze.
– Wiemy, że trudno rywalizuje się z Wartą, która często adaptuje swoją strukturę pod przeciwnika, gra z dużym poświęceniem, zaangażowaniem i taktyczną dyscypliną. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to niełatwy mecz.
– Solidnie weszliśmy w spotkanie. Było niezłe operowanie piłką i częste doprowadzanie do sytuacji w ostatniej tercji boiska, co przekładało się na wywalczenie trochę stałych fragmentów – po jednym z nich strzeliliśmy gola. Kluczowe znaczenie w meczu miały fazy przejściowe, nie daliśmy się skontrować. Z drugiej strony, Warta – poprzez bezpośrednią grę i napędzanie akcji w drugie tempo – zmusza przeciwników do tego, że albo odzyskasz tzw. drugą piłkę, albo możesz mieć problemy. Zmagaliśmy się z pewnymi kłopotami w tej w kwestii, lecz – szczególnie w drugiej połowie, m.in. za sprawą transportu do "dziewiątek", które często były 2 na 2 ze stoperami gospodarzy – doprowadzaliśmy do naprawdę dobrych sytuacji, by zamknąć spotkanie kontrami. Ostatnie podanie czy zablokowanie strzału to coś, co spowodowało, że nie podwyższyliśmy wyniku. Być może nasze uderzenia nie okazały się bardzo groźne, oprócz główkowania Marca Guala w pierwszej połowie, lecz – jeśli chodzi o pozycję i przewagę w naszych kontratakach – mogliśmy lepiej to wykorzystać.
Czytaj też
– Pokazaliśmy poświęcenie i dyscyplinę pod kątem wybronienia pola karnego, dośrodkowań i stałych fragmentów, a także zablokowania strzałów, choćby po rajdzie Kajetana Szmyta. W takich momentach sezonu, mimo że z każdym tygodniem chcemy wyglądać lepiej i rozwijać się piłkarsko – najważniejsze są punkty. W niedzielę wygraliśmy, zagraliśmy na zero z tyłu. Gratulacje dla drużyny, klubu, całej społeczności Legii, naszych kibiców – tych, którzy przyjechali do Grodziska Wielkopolskiego, ale i tych przed telewizorami.
– Za tydzień czeka nas ostatnia kolejka ligowa tego trudnego sezonu dla Legii. Bardzo liczymy na komplet publiczności w Warszawie, by w jak najlepszy sposób zakończyć trwające rozgrywki, z których się nie cieszymy. Jedyny wynik, który powoduje zadowolenie przy Łazienkowskiej, to mistrzostwo Polski. Pozostaje nam się upewnić, że jesteśmy w Europie, bo praca nie jest jeszcze dokończona, i przygotować się na wyzwania w następnym sezonie.
O Ziółkowskim
– Czemu zaufałem Ziółkowskiemu? Wiem, jak pracuje, jakie ma relacje z kolegami. Był już z zespołem na obozach za kadencji poprzedniego szkoleniowca, potem na stałe dołączył do kadry "jedynki", a dla mnie każdy taki zawodnik może pomóc.
– Jan po to gra i ćwiczy, by wspierać drużynę. Nadszedł moment, że zespół potrzebował go z różnych powodów, a on – dzięki wykonanej pracy – pokazał, że jest gotowy. Uważam, że dobrze się zaprezentował. Trzeba docenić też rolę całej ekipy, która pomagała mu zarówno przed, jak i w trakcie spotkania. Wypada także wspomnieć o roli sztabu – trener Inaki Astiz pracuje indywidualnie z obrońcami. Do tego dochodzi wkład ludzi z akademii, osób dookoła "Ziółka", jego rodziny. To wszystko spowodowało, że ta chwila nadeszła, ale chciałbym, byśmy teraz nie zwariowali – to moment w karierze, który musi przeżyć normalnie. Był to dla niego wyjątkowy mecz, zapamięta go również z powodu trzech punktów, które zbliżyły nas do gry w europejskich pucharach w następnym sezonie. Otrzymał ogromny bodziec, lecz dajmy mu wciąż pracować, rozwijać się i dalej być sobą. Jakby grał słabiej, to też nie moglibyśmy go "zabić" krytyką. Dajmy młodszym piłkarzom normalnie wejść w piłkę, bez wielkiej krytyki, bez hiper optymizmu. To dotyczy jego, ale i każdego młodego chłopaka, który zadebiutuje – tak w Legii, jak i w innym klubie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.