Legia - Piast Goncalo Feio
fot. Jan Szurek

Goncalo Feio: Przepraszam, to niedopuszczalny poziom

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

04.08.2024 23:57

(akt. 05.08.2024 03:13)

– W pierwszej kolejności chciałbym przeprosić kibiców, wszystkie osoby, którym Legia jest bliska sercu. Ludzi, którzy mi zaufali w prowadzeniu projektu. Poziom, w jakim zaprezentowaliśmy się w niedzielę, jest niedopuszczalny. Nie mogę od tego uciec – mówił po domowym spotkaniu z Piastem (1:2) w 3. kolejce Ekstraklasy trener stołecznego klubu, Goncalo Feio.

– Obchodziliśmy 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. To miasto, które skapitulowało, ale nigdy się nie poddało. Myślę, że to dobre określenie w kontekście spoglądania w przyszłość.

– Jesteśmy drużyną, która przegrała w niedzielę – nie umarła, bez przesady – ale reprezentując ten klub i to miasto, naszym obowiązkiem jest podnieść się i jak najlepiej odreagować w następnych spotkaniach. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.

– Mówiąc o niedopuszczalnym poziomie, nie chcę skierować rozmowy na szukanie winnych. Jeśli ktoś będzie pragnął to zrobić, to ja jestem winny. Prowadzę tę drużynę, jestem odpowiedzialny i wezmę to na klatę, nie mam z tym problemów.

– Nie mogę – zanim przejdę do piłkarskich rzeczy – zapomnieć o docenieniu przeciwnika. Piast, prowadzony przez Aleksandara Vukovicia, był dobrze przygotowany do meczu, wygrał, pokazał dużo chęci. Wielu piłkarzy klubu z Gliwic ma legijną przeszłość – myślę, że dla większości z nich to zawsze wyjątkowe spotkanie. Uważam, że to pokazali, dążyli do zwycięstwa i zdobyli trzy punkty.

O meczu

– Co do kwestii piłkarskich… Mówiąc szczerze, trudno mi wskazać konkretne fazy gry, bo uważam, że w niedzielę nie byliśmy dobrzy w niczym.

– Pierwsza linia pressingu nieraz dobrze pracowała, ale przy tzw. drugiej piłce nie byliśmy wystarczająco skuteczni. Co dalej? Piast – szczególnie po zmianach, w drugiej połowie – cały czas robił przewagę po naszej prawej stronie, utrzymywał się przy piłce, lecz nie mógł nam zagrozić w ten sposób. Goście posiadali futbolówkę, pokazali się z dobrej strony pod kątem atrybutów czysto piłkarskich, w przeciwieństwie do nas.

– Nie wydaje mi się, by Piast miał wielkie sytuacje z gry, ale straciliśmy dwie niedopuszczalne bramki po stałych fragmentach, na które jesteśmy przygotowani, co już udowadnialiśmy i to się nie zmieniło. Nie od dziś drużyna z Gliwic strzela gole po autach, po tzw. drugich piłkach. Uważam, że zachowania indywidualne, a nie struktura, spowodowały utratę bramek. I najprostszy element piłki nożnej, czyli pojedynki, tym razem w powietrzu.

– Praca z piłką? Linia pomocy za daleko siebie. Piast obniżał Michaela Ameyawa, więc grał 5-2-3, a pierwsza linia pressingu była 3 na 3. Przewaga pojawiła się w drugiej linii. Mieliśmy trzech pomocników, goście dwóch. Myślę, że ich stoperzy bardziej skupili się na naszej dwójce napastników, niż na wejściach do "ósemki".

– Nie mieliśmy wystarczających narzędzi, by wyprowadzić piłkę przez obrońców w celu znalezienia wolnego pomocnika czy – po dostaniu się między linie – "otwierać się", grać na trzeciego, zmieniać centrum między liniami przeciwnika, a nie ciągle przez stoperów.

 – Poza tym, nie mieliśmy optymalnej jakości w grze kombinacyjnej, by wejść w ostatnią tercję rywali. Zagrażaliśmy – i to też nie w sposób wystarczający – poprzez dośrodkowania. Była sytuacja Blaza Kramera, strącenie Marca Guala, może szansa Tomasa Pekharta. Powtarzam: to nie wystarczy na poziom Legii. Wiem, że tę drużynę stać na więcej – indywidualnie i jako kolektyw.

– Wiedzieliśmy, że to ważna data dla kibiców, dla wszystkich związanych z Warszawą. Chcieliśmy uczcić pamięć bohaterów poprzez zwycięstwo – tym bardziej boli, że akurat w niedzielę poziom naszej gry był tak słaby.

– Jestem trenerem Legii. Jeśli graliśmy na takim poziomie, to muszę wziąć za to odpowiedzialność – tak, jak za podniesienie morale i podjęcie walki w najbliższy czwartek, w Kopenhadze.

O młodzieżowcach

– Chcemy, by nasi młodzieżowcy rośli. W obecnym sezonie skorzystałem z 28 piłkarzy, ale sporo z nich to wychowankowie. Musimy mieć świadomość, że są na różnych etapach. Niektórzy są w piłce seniorskiej od roku czy dwóch lat, będąc jej integralną częścią i powinni dążyć do tego, by być realnym punktem jakościowym drużyny. Jeśli tak nie będzie, to będą musieli szukać gry, bo są tu piłkarze, dla których rozwój poprzez sam trening może już nie wystarczać. Jeśli widziałem w nich gotowość do pomocy, to grali, zarówno w okresie przygotowawczym, jak i w meczach oficjalnych.

– Są też wychowankowie, którzy mają pierwszą styczność z poziomem seniorskim. To piłkarze, których nieraz będziemy budować w rezerwach. Przygotujemy ich do tego, by być może byli realnym wzmocnieniem zimą czy następnego lata. Jeśli ich środowisko pracy na co dzień nie będzie wymagające, to najprawdopodobniej opóźnimy rozwój, zamiast go przyspieszyć.

– Klub stworzył mi fenomenalne warunki, by walczyć o mistrzostwo Polski i fazę ligową Ligi Konferencji. Jednym z warunków jest posiadanie dwóch piłkarzy na pozycję, których mamy. To daje różne charakterystyki, rywalizację wewnętrzną, rozwiązania systemowe. Nasza kadra jest stworzona do gry na trzech frontach. Teraz musimy to udowodnić na boisku.

O braku Strzałka w kadrze meczowej

– Igor nie ma urazu, na razie nie było rozmów na temat wypożyczenia. Wystąpił w pierwszych meczach sezonu – nieraz ocena była bardzo pozytywna, czasami mniej. Strzałek wie, co ma poprawić, jeśli chce być realną częścią drużyny. Trenował rano – tak, jak inni. Pracuje, jest zdrowy, przebywa z nami, nie opuścił żadnych zajęć. Walczy, rywalizuje.

O grze bez piłki, dużym ograniczeniu

– Gra bez piłki to dla mnie baza. W dotychczasowych spotkaniach rywale oddali jeden strzał celny, więc nie wydaje mi się, byśmy popełniali wiele błędów we własnym polu bramkowym. W niedzielę pojawiły się może przy dwóch autach. Za nami piąty mecz w sezonie i zarazem pierwszy, w którym straciliśmy bramki, dlatego nie rozpatrywałbym tego jako dużego problemu.

– Będąc wymagającym, uważam, że musimy grać lepiej z piłką. Nie zgodzę się, że w meczu z Koroną – oprócz strzału Luquinhasa – nic nie stworzyliśmy. Przykładowo, w 14. minucie Blaz Kramer miał ogromną szansę.

– Jestem ambitny i bardzo wymagający. Chcę więcej od nas. Czy to poziom gry z piłką, którego oczekuję? Nie. Pragnę więcej kreować, ale musimy być też świadomi wielu rzeczy. Nie będę robił z tego wymówki, ale w tej chwili – z punktu widzenia rozwoju treningiem, pracy nad czymś – jesteśmy bardzo ograniczeni, bo nie mamy kiedy ćwiczyć. Obecnie jest tak, że tylko gramy i się regenerujemy. OK, objętość zajęć nie jest duża. Mamy różne grupy treningowe, bo zawodnicy, którzy występują, są w innym rytmie niż niegrający.

– Drużyna, która ma cały tydzień na przygotowania do meczu z nami – jak np. Piast – posiada przewagę wobec nas. My nie mamy tego czasu. Musimy rozwijać się krótkimi jednostkami treningowymi, odprawami, wyciąganiem wniosków, analizą wideo, pracą indywidualną z piłkarzami – również poza boiskiem. Czy na razie ta praca przynosi na tyle duży efekt, jakiego oczekuję? Nie, ale to proces.

– Trzeba zrozumieć, że to nowa drużyna. Nigdy nie robiłem z tego wymówki. Uważam, że trener może przyjść i od pierwszego dnia mieć wpływ. Musi się jednak wiele zgadzać, by doszło do dominacji z piłką, panowania nad meczem, tworzenia sytuacji za sytuacją. Jak wspomniałem, znajdujemy się w tym procesie. Z drugiej strony, musimy zrozumieć, że Legia nie wygrała mistrzostwa od trzech lat, a teraz walczy o tytuł, którego pragnie i nie widzi nic innego poza tym – ani ja, ani szatnia, ani klub, ani kibice, ani nikt. Ale nie oczekujmy 5:0 co mecz, bo to nierealne. Jeśli trzy razy z rzędu zostaniemy mistrzem Polski i będziemy grać w Lidze Mistrzów, to wtedy zacznijmy oczekiwać, że Legia powinna rozjeżdżać każdego. To nie jest moment na coś takiego. To czas, by wygrywać mecze i zdobyć mistrzostwo. Czasami sukces przychodzi przez cierpienie – jak w Kielcach. To także trzeba docenić. Tak duży klub umie cierpieć, poświęcić się. Też chcę pięknej gry, lecz trzeba jeszcze to robić.

– W jaki sposób chcę sprawić, by gra w Danii była inna niż w Warszawie? Po pierwsze, ważna jest interwencja mentalna. W niedzielę nie pokazaliśmy najlepszego poziomu. Byśmy taki zaprezentowali, musi być odpowiednie nastawienie.

– Pozytyw po niedzielnym meczu jest taki, że Piast miał dokładnie taką samą strukturę, jaką Brondby – które już analizowaliśmy – będzie na nas grało. To plus, że poniedziałkowej odprawy i wyciągania wniosków z tego, co wydarzyło się przy Łazienkowskiej, będziemy mogli używać bezpośrednio w kontekście Duńczyków.

– Jak gra się co trzy dni, to duża część treningu stanowi odprawy, rozmowy. Trzeba wyciągać odpowiednie wnioski. Po drugie, zawodnicy, którzy w niedzielę grali mało lub wcale, mają zajęcia w poniedziałek. Będziemy pracować nad rzeczami, które szwankowały z Piastem, przeciwko strukturze Brondby i szczegółom dot. meczu. Co potem? Odpowiednia regeneracja – w głowie, w nogach, wszędzie. Później czeka nas kolejny trening, w trakcie którego znowu będziemy rozwijać model gry, by przygotować się do spotkania z Duńczykami. Oprócz tego, zawsze – po zwycięstwach i porażkach – pojawia się pewien proces rozwoju formacyjnego, indywidualnego. Trenerzy mają swoje grupy piłkarzy, z którymi pracują na boisku i poza nim. Odbywają się kolejne dyskusje, odprawy wideo. Jeśli gra się co trzy dni, to znaczenie treningu czy rozmowy jest dużo większe.

– Co zamierzam zrobić, by zmienić sytuację do czwartku? Może będzie to szokujące, ale – szczerze mówiąc – to nic więcej, niż wykonywaliśmy do tej pory. Czyli wyciąganie wniosków i przedstawianie ich, wychodzenie na boisko, rozwój konkretnych elementów, wytrenowanie ich. Występując co trzy dni, musisz się rozwijać grając. Potem wybiorę odpowiednich piłkarzy, którzy będą reprezentowali nas w Kopenhadze. Co później? Ocena, analiza, przedstawienie wniosków i mecz z Puszczą Niepołomice. I tak dalej. Tak rosną drużyny. Robimy to też poprzez zwycięstwa.

– Ludzie myślą, że jak się wygrywa, to wszystko jest dobrze, a jak się przegrywa, to wszystko jest źle. To nieprawda. Mimo zwycięstw, w niektórych elementach nasza gra mogłaby być dużo lepsza – tak, jak przy porażkach. To nie zmienia faktu, że – jako trenerowi – jest mi, po ludzku, wstyd za niedzielny mecz. Uważam, że to nie jest nasz poziom. Nie akceptuję tego.

Polecamy

Komentarze (166)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.