Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Zareagowaliśmy tak, jak duża drużyna

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

01.09.2024 17:50

(akt. 02.12.2024 13:19)

– Nieraz powtarzałem, że bycie trenerem Legii dotyczy całego klubu, a nie tylko pierwszego zespołu. Dla "Wojskowych" to pozytywny weekend, w którym zwycięstwa odniosły "jedynka", rezerwy i pozostałe drużyny w piłce 11-osobowej. Chciałbym pogratulować wszystkim piłkarzom, sztabom – mówił po domowej wygranej z Motorem Lublin (5:2), w 7. kolejce PKO Ekstraklasy, szkoleniowiec Goncalo Feio.

– Na początku niedzielnego meczu straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu. To element, nad którym musimy pracować. Teraz będzie na to trochę czasu. To zawsze była mocna strona moich drużyn i dalej będzie – o to się w ogóle nie martwię. Trzeba to szlifować. Przykładowo, skupialiśmy się na obronie autów, po których nikt nie może nam już nic zrobić.

– Druga okazja dla Motoru też pojawiła się po stałym fragmencie. Oprócz tego, wykonaliśmy to, co duża drużyna.

– Początek meczu nie zawsze jest idealny. To nie było złe wejście w spotkanie pod względem piłkarskim, bo poza stałymi fragmentami, Motor nie mógł się nawet zbliżyć do naszego pola karnego. Czasami pierwsze minuty się nie układają, lublinianie trafili do siatki. Tracimy zbyt dużo goli, co mi się nie podoba, ale to jedna z konsekwencji tego, że nie możemy trenować.

– Zareagowaliśmy tak, jak duża drużyna na własnym stadionie. Wzięliśmy piłkę. Myślę, że realizacja planu taktycznego przez zawodników – jeżeli chodzi o rozbicie pressingu Motoru czy operowanie piłki w strefach, w których rywale nie byli w stanie bronić – okazała się niemal idealna. Mówię "niemal", bo straciliśmy gola po jednym z takich rozegrań, ale nie będę tego potępiał.

– Wiele razy rozmawialiśmy o tym, że Legia może i powinna lepiej grać. W niedzielę był to nasz dobry mecz pod kątem piłkarskim. Duża część tego – oprócz kwestii ustawienia, taktyki, rozwiązań – dotyczy też odwagi w grze. Chcę, by nasi piłkarze mieli ją jeszcze większą, bo uważam, że pokazaliśmy umiejętności i wynik 5:2 – po tym, co widzieliśmy – to najniższy wymiar kary.

– Chciałbym pogratulować swoim piłkarzom. Zawsze możemy na nich liczyć – i ja, i klub, i kibice. Cieszę się, że od kiedy jestem trenerem Legii, osiągamy wszystkie postawione cele jako drużyna. W końcówce minionego sezonu awansowaliśmy do europejskiego pucharu, teraz zakwalifikowaliśmy się fazy ligowej. To już odhaczone. Nie jesteśmy liderem Ekstraklasy, ale zajmujemy 2. miejsce, tracimy dwa punkty do Lecha Poznań, co w tej fazie rozgrywek nie ma wielkiego znaczenia. Przez najbliższe dwa tygodnie możemy nareszcie trochę potrenować.

– Dla Motoru był to szósty mecz w sezonie, a dla nas 13. Myślę, że rozbiliśmy też nieco mitów, jeśli chodzi o granie co trzy dni. Oczywiście, nie wyciągnęliśmy maksimum z tego okresu, bo można było wygrać 13 spotkań. Jesteśmy niepokonani w Europie, w lidze niestety nie, lecz znajdujemy się w czubie tabeli, by dalej walczyć o najważniejszy cel, czyli mistrzostwo Polski.

– Mój odbiór słów trenera Stolarskiego był taki, że on nie żałuje tego, że tak otwarcie grał z nami. Motor to zespół, który dwa lata temu dostał określoną tożsamość i znalazł się tu, gdzie jest. Uważam, że powiedzieć teraz, że było łatwo, to krzywdzące dla przeciwnika. Po prostu Legia pokazała bardzo wysoki poziom, na jakim mogłaby spokojnie rywalizować m.in. w europejskich pucharach.

– Krytykować Motor? Nie tędy droga. Proszę was, byście tego nie robili. Dajcie spokojnie popracować lublinianom, niech rosną, dostosują się do ligi. To zespół pracowity. W niedzielę byliśmy za mocni dla rywali, co nie znaczy, że było łatwo.

– Jak wspomniałem, Motor ma określoną tożsamość i jest tu, gdzie jest m.in. przez nią. Teraz łatwo powiedzieć, że można było zrezygnować z niej na rzecz jednego meczu, ale widocznie nie chcieli tego ani piłkarze, ani sztab. Dajmy im popracować.

O losowaniu fazy ligowej Ligi Konferencji

– Przeciwników się nie wybiera. Zawsze przyjmuję każde losowanie z dużym spokojem. Często, żartując z osobami obok mnie, używam określenia: "Mają problem, bo trafili na nas". Uważam, że wypełniliśmy obowiązek. Teraz Liga Konferencji będzie dla nas walką o marzenia.

– W piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Kto zabrania nam marzyć, byśmy grali jak najdłużej w Europie? Będziemy podchodzić do każdego przeciwnika ze sporym entuzjazmem i godnie reprezentować nasz kraj – tak, jak do tej pory. W tym sezonie nie ma wielu niepokonanych drużyn w pucharach – możecie to sprawdzić.

O Kapustce i Nsame

– "Kapi"? To kolejna, piękna, romantyczna historia. Myślę, że jego skala talentu nigdy nie była podana w wątpliwość. Przyhamowały go kontuzje – on sam może najbardziej powiedzieć, jak dużo przez to cierpiał. Co by się nie działo, jest gotowy, chce wziąć odpowiedzialność za drużynę, czuje ją.

– To piłkarz, który – razem ze sztabem trenerskim, medycznym, fizjoterapeutycznym – wypracował formułę pracy, która pozwoli mu być w takiej formie, a nie innej. Wiem, o czym marzy – na pewno o ponownej grze w kadrze. Walczy o to, reprezentując nasz klub z ogromną dozą odpowiedzialności i jakości, którą ma.

– Cieszę się, że mam takiego zawodnika w zespole. Myślę, że może być dobrym przykładem. Niektórzy, po jednym – dwóch meczach na początku sezonu, chcieli, bym zdjął go z boiska. Okazuje się, że ludzie są najlepszą wersją siebie, jak mają zaufanie. Oczywiście, to duże wyzwanie dla trenera, by obdarzyć nim każdego, ale da się, jak jesteś szczery i pracujesz z tymi osobami w trudnych momentach bez gry, pomagasz im być lepszym.

– Kolejny przykład? Jean-Pierre Nsame. Musiałem go trochę przyhamować, trzeba było z nim nieco popracować, by doprowadzić go do pewnego stanu. W niedzielę dał bardzo dobrą zmianę, strzelił gola. Teraz będziemy tylko szli do przodu. Niektórzy chcieli go już skreślać – to nie jest odpowiednie podejście do ludzi.

– Wykorzystuję te przykłady, by raz jeszcze zaapelować, byśmy byli klubem i środowiskiem, w którym piłkarze czują się wspierani, kochani i mają zaufanie. To zawsze powoduje, że każdy z nich jest lepszy.

O grze ofensywnej

– Jestem zadowolony z niedzielnej gry ofensywnej. Wiem, po co kibice przychodzą na stadion i co oczekuje się od Legii. Oczywiście, czuję dumę z tego, jaki styl zaprezentowali piłkarze, ale musimy zrozumieć, że nie każdy mecz w sezonie będzie tak wyglądał.

– Teraz się cieszymy, ale nawet po niedzielnym spotkaniu są rzeczy, które możemy poprawić. Trzech punktów już nikt nam nie zabierze, mamy chwilę na pracę. Wiem, jakiej Legii chcą kibice i na co nas stać. Taką Legię dostaniecie, tylko to jest proces.

O potencjalnym transferze Kramera

– Nie chcę zdradzić wielkiej tajemnicy, ale sposób, w jaki postępuję wobec was jest zawsze taki sam, więc powiem prawdę. Informacje o zainteresowaniu CSKA Sofia i Slovana Bratysława są prawdziwe.

– Zacznę od tego, że miałem rozmowę z Kramerem. To się dzieje, nie ma co ukrywać, a Blaz zgłosił gotowość do gry przeciwko Motorowi. Jak zawsze, pełny profesjonalizm. On to już pokazywał na boisku, więc nie musi nikomu nic udowadniać, lecz chcę, byście wiedzieli, że jego podejście do niedzielnego meczu byłoby takie, jak do każdego innego.

– Jeśli Blaz zmieni klub, to będziemy cieszyć się, że pomogliśmy mu – nie tylko ja, ale też on, jego otoczenie, drużyna, sztab, Legia – w spełnieniu jednego z marzeń, czyli gry w Lidze Mistrzów. Jeżeli z nami zostanie, to będziemy robić to, co do tej pory, czyli wyciągać z niego to, co najlepsze – tak, jak z innych.

– Jak wspomniałem, jest zainteresowanie jego osobą. Rynek jest otwarty jeszcze przez parę dni. Wiem, że toczą się rozmowy. W niedzielę podjąłem decyzję, która była tylko moja (brak Kramera w kadrze meczowej – red.). Na tej pozycji reprezentowali nas Tomas Pekhart, który wykonał kawał roboty, oraz Jean-Pierre Nsame.

– Czy chciałem przekonać Blaza, by został? Tak bym tego nie nazwał. To była bardzo szczera rozmowa dwóch osób, które darzą siebie dużym szacunkiem i – mimo że to krótki czas współpracy – sporo dla siebie zrobiły. Jeśli miałby pozostać w Legii, to będzie przeszczęśliwy z dalszej obecności w kapitalnej drużynie, jeśli chodzi o atmosferę, pracę, rozwój. Są przynajmniej dwie rzeczy, o których marzy każdy człowiek związany z futbolem – chodzi mi o grę w reprezentacji i Lidze Mistrzów. Takie drzwi się przed nim otwierają. Oczywiście, kluby muszą się jeszcze dogadać, Kramer także. Odpowiadając na pytanie: to była dyskusja przygotowująca nas do tego, co może się wydarzyć.

O planach na najbliższe dni

– Skończył się trening wyrównawczy. W poniedziałkowy poranek wszyscy pojawią się w LTC, gdzie będziemy pracować. Duża część naszych młodych zawodników wyjeżdża na kadrę.

– Wtorek jest dniem wolnym. Pracujemy w środę, czwartek i piątek. Weekend, plus poniedziałek, będzie wolny dla piłkarzy i sztabu – to dodatkowa nagroda za wyniki.

– Oczywiście, wolne to pojęcie względne, bo piłkarze, którzy leczą urazy i wymagają specjalnej troski, będą musieli pracować. Nie możemy zapomnieć o Juergenie Elitimie, który ćwiczy 7 – 9 godzin dziennie, by wrócić do gry. Są dyżury w sztabie. Później, po najbliższym tygodniu, przygotujemy się normalnym mikrocyklem do meczu z Rakowem.

O nowym systemie i Rakowie

– Raków to doskonały przeciwnik, by zmienić system. Mam tylko nadzieję, że nie wyśle drona – tak, jak ostatnio. Nagrywanie treningów rywala nie jest w porządku, my takich rzeczy nie robimy. Bodajże kobieca reprezentacja Kanady została ukarana za to na Igrzyskach Olimpijskich.

– Jeśli byśmy złapali drona, to mamy jak to udowodnić, bo posiadamy system. Wierzę, że odpowiednie organy by zareagowały. Nie obserwuję treningów rywali i nie życzę sobie, by ktoś oglądał moje.

– Czy możemy spodziewać się nowego systemu za dwa tygodnie? Jest taka możliwość, drużyna jest na to gotowa. Kadra jest zbudowana pod możliwą grę z czterema obrońcami, nie ma z tym problemu. W niedzielę, jak przeanalizujecie mecz, w wielu momentach występowaliśmy na czwórkę z tyłu. Myślę, że był to jeden z kluczy do tego, by tak rozbić Motor i jego obronę.

O Oyedele

– Powiedziałem Maxiemu, że nie biorę piłkarzy, na których nie będę liczył. Jeśli tu trafił, to jest zawodnikiem, na którego liczę. To jasne.

– Gramy w takim rytmie, że praktycznie nie ma zajęć zespołowych w pełnym wymiarze, do tego doszły ostatnie wyjazdy. Nie wziąłem Oyedele do Kosowa, bo i tak nie był zgłoszony (do 4. rundy el. Ligi Konferencji – red.), a to podróż, obciążenie itd. Mimo że jest z nami tydzień, to odbył trzy treningi z drużyną, a ich objętość nie była większa niż 60 minut. Jesteśmy na etapie wdrażania go.

– Maxi ma trenera indywidualnego, który analizuje z nim zajęcia, pokazuje mu momenty z meczu ze swojej pozycji, nawet na przykładzie innych piłkarzy. Wdrażamy go do modelu gry. Z jednej strony trochę ubolewamy, że w poniedziałek wyjeżdża na kadrę. Z drugiej cieszymy się, bo jedzie reprezentować kraj. Na szczęście wróci na czas, byśmy go przygotowali.

– Kiedy mógłby wystąpić pierwszy raz w Legii? To zależy od niego, nie ode mnie, choć to będzie moja decyzja. Jeśli będzie lepszy od tych, którzy grają, to możemy spodziewać się jego debiutu.

– Wiem, że jesteście niecierpliwi – jak dzieci, które mają nową zabawkę i chcą się nią jak najszybciej pobawić. Czasami można za szybko kogoś spalić, zwłaszcza młodych piłkarzy. Maxi ma dużą jakość – myślę, że jak pograł z Bruno Fernandesem czy Casemiro, to i tutaj sobie pogra. Dajmy mu tylko trochę czasu, by się dostosował.

Polecamy

Komentarze (200)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.