Grano dzisiaj (7.08). Mecz z Arsenalem, remis z Molde
07.08.2022 07:30
Równo 9 lat temu warszawiacy grali z Molde FK w drugim meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu w Norwegii padł remis 1:1. Druga gra zakończyła się bezbramkowym remisem, dzięki czemu Legia awansowała. Fotoreportaże są dostępne TUTAJ.
– W pierwszej połowie oba zespoły podeszły z respektem do meczu, nikt nie chciał stracić głupiej bramki. Chcieliśmy zaskoczyć rywala skrzydłami, udawało się dochodzić do sytuacji, ale brakowało wykończenia. W drugiej połowie chcieliśmy wpuścić świeżych skrzydłowych, ale Kosę zatkało. Przy takiej pogodzie było trudno dobrze wejść w mecz. Wykonaliśmy swoją robotę, osiągnęliśmy cel. Molde przyjechało bez strachu przed atmosferą na trybunach, przed temperaturą w Warszawie. Pokazali, że potrafią grać w piłkę, że są dobrym zespołem. Szkoda, że zabrakło koncentracji przy grze w przewadze, mieliśmy takie sytuacje, że aż grzech było ich nie wykorzystać. To się mogło zemścić, Molde miało swoją okazję. Na szczęście skończyło się tak jak skończyło – mówił ówczesny trener Legii, Jan Urban.
Nowy stadion i mecz z Arsenalem
Dwanaście lat temu odbyło się otwarcie nowego obiektu Legii. Uświetnił je przyjazd Arsenalu, z Łukaszem Fabiańskim w bramce. Zanim drużyny wybiegły na boisko, o godz. 16:27 prezes Paweł Kosmala wspólnie z wiceprezydentem Warszawy Jackiem Wojciechowiczem oraz z członkami Galerii Sław Legii otworzyli nowy stadion Legii. Minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego niedawno Edmunda Zientary, a jako pierwszy symbolicznie kopnął piłkę Lucjan Brychczy. Kibice ryknęli, a na ten moment długo czekał Mariusz Walter. Marzenia się spełniały, piękny obiekt tętnił życiem i był wypełniony kibicami. – W tej chwili jesteśmy z Legią w płomiennym okresie narzeczeńskim. Teraz będę się modlił, w cudzysłowie i bez, żeby to skończyło się małżeństwem. Później będziemy zabiegać o srebrne i złote wesele – możne to potrwa tyle, ile ten stadion jest wart. A związek Legii ze stadionem i kibicami jest wart każdych pieniędzy – nie krył wzruszenia prezydent Grupy ITI.
Ponad 22 tys. widzów przecierało oczy ze zdziwienia, bo po 37 minutach Legia prowadziła z Arsenalem aż 3:0. Alejandro Cabral zaskoczył Fabiańskiego zza pola karnego, dwa razy pokonał go Artur Jędrzejczyk. Kanonierzy, widząc, że to nie przelewki, zabrali się do roboty. Cztery razy pokonali Marijana Antolovicia, najpierw Marouane Chamakh, następnie dwa razy Emmanuel Eboue oraz Kieran Gibbs. Szalał Jędrzejczyk, który strzelił czwartego gola. Już nie Fabiańskiemu, a Wojciechowi Szczęsnemu, który go zastąpił. W bramce Legii także doszło do zmiany, szansę dostał Kostiantyn Machnowskyj i w ciągu 4 minut dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki. Kapitulował po strzałach Jaya Emmanuela-Thomasa i Samira Nasriego. Wynik meczu (5:6) ustalił w ostatniej minucie Maciej Iwański. Fotoreportaż z meczu i ceremonii otwarcia stadionu można obejrzeć TUTAJ.
– Pierwszy raz strzeliłem trzy gole w jednym meczu. Cieszę się, że zmierzyliśmy się z takim zespołem, bo wcześniej o rywalizacji z Kanonierami mogliśmy tylko pomarzyć. Piłka spadała mi pod nogi, a ja byłem w odpowiednim miejscu. Każdy z nas chciał się pokazać przed publicznością – mówił Jędrzejczyk. – Atmosfera na trybunach była fantastyczna, dawno takiej nie widziałem. Kibice stworzyli znakomite widowisko – komplementował warszawską publiczność menedżer Arsene Wenger.
– Serce mocniej zabiło, gdy kibice skandowali moje nazwisko. Cieszę się, że o mnie pamiętają, wiedzą, że coś Legii dałem, pomogłem jej wywalczyć ostatni tytuł mistrzowski. Zagrać na otwarciu stadionu Legii to wielkie przeżycie. Sam mecz był wielkim show, co normalnie się nie zdarza. Dopóki Legii starczało sił, mocno parła i strzeliła trzy gole. W drugiej połowie chyba opadła z sił, a my to wykorzystaliśmy. Z „Jędzą” porozmawiam sobie na zgrupowaniu reprezentacji Polski. W ofensywie zawsze był tam, gdzie spadała piłka. On ma coś w sobie – dodawał Fabiański („Nasza Legia”, 09/2010)
Porażka z Wisłą
Siódmego sierpnia 1977 roku legioniści ulegli 1:2 w Krakowie Wiśle, na którą, jak się później okazało, w tym sezonie nie było mocnych. Przy Reymonta zaczęło się dobrze, w 39. minucie Legia prowadziła bowiem po trafieniu głową Jerzego Banaszaka, ale już po minucie wyrównał Zdzisław Kapka, a pod koniec drugiej połowy zwycięskiego gola strzelił z rzutu karnego Kazimierz Kmiecik. – W sumie był to mecz nie pozbawiony pewnych błędów, ale szybki i bardzo interesujący – podsumował katowicki "Sport". Dodajmy, że był to jeden z zaledwie dwóch występów w sezonie Franciszka Smudy. Urodzony w Lubomii stoper nie sprawdził się w Legii i niedługo potem wrócił do USA.
Dziewięć goli
Przez całą rundę rewanżową sezonu 1927 drużyna grała na zmianę – wygrywając i przegrywając. Z Turystami 31 lipca na własnym boisku przy ul. Myśliwieckiej – odnowionym, z nowymi, częściowo krytymi trybunami oraz świeżo pokrytym murawą – wygrała 5:2, by za tydzień w Poznaniu przegrać aż 1:8 z Wartą (85 lat temu). Wynik był wręcz niewiarygodny, biorąc pod uwagę to, że Legia miała w tym meczu cały czas przewagę, o czym świadczył m.in. stosunek rzutów rożnych wynoszący 11:1 na korzyść warszawiaków.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2016/2017 |
| |
2013/2014 |
| |
2011/2012 | ||
2002/2003 | ||
1985/1986 | ||
1982/1983 | ||
1977/1978 | ||
1965/1966 |
| |
1960 | ||
1949 |
| |
1932 |
| |
1927 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.