Hiszpańska salida, ból wciąż doskwiera Vrdoljakowi
02.07.2012 19:55
Po intensywnej rozgrzewce pod okiem Cesara Sanjuana piłkarze przeszli do właściwego treningu. Najważniejszym celem mozolnie przygotowywanych ćwiczeń było skoordynowanie precyzji podań z właściwym wyjściem na pozycję. – Kuba, możesz skupić się jedynie na dokładnym odegraniu piłki. Koniecznie po ziemi. – Jan Urban instruował Jakuba Koseckiego. Wychodź po podanie, brawo, tak trzeba – usłyszał Ivica Vrdoljak, który wreszcie trenował na pełnych obrotach. Niestety Chorwat po kwadransie zły opuścił murawę gdyż nadal odczuwał skutki kontuzji.
Później Jacek Magiera wraz z Juanem Iribarrenem rozstawili zawodnikom plac wielkości pola karnego. Legioniści mieli za zadanie wymienić na małej przestrzeni kilka podań, po czym rozegrać akcję prostopadłym podaniem do skrzydła. Stamtąd dośrodkowywali Jakub Wawrzyniak i Tomasz Kiełbowicz, a z drugiej flanki Artur Jędrzejczyk na zmianę z Jakubem Rzeźniczakiem. Kiedy akcja kończyła się strzałem, Magiera zagrywał powrotne podanie do nadbiegających z głębi pola.
Ostatnim etapem treningu była mini-gierka. Obie bramki stały wyjątkowo blisko siebie, więc bramkarze mieli okazję wykazać się refleksem. Każdy z nich obronił przynajmniej jedną piłkę z serii tych „nie do wyjęcia”, a Wojciech Skaba dodatkowo strzelił ślicznego gola. Skutecznością błyszczeli zwłaszcza Kosecki i Marek Saganowski, a także… Dickson Choto.
- Salida? – trener Urban dopytywał Sanjuana. – Juan nie wierzy, że w Polsce zwrot: „wyjście na pozycję”, to aż trzy słowa – tłumaczył Meksykanin. Od razu pojawiły się komentarze, że ze względu na krótką komendę Hiszpanom łatwiej przychodzi ruch na boisku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.