Ihor Charatin: Kryzys? Winni są wszyscy. Od piłkarzy po prezesa
30.12.2021 23:15
- Jak przebiegał mój transfer do Legii? Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dostałem powołanie do reprezentacji Ukrainy na mecz z Kazachstanem. Spotkanie mieliśmy grać na wyjeździe. Tuż przed odlotem menedżer poinformował mnie, że ma dla mnie ofertę z Legii Warszawa. Podszedłem do tego sceptycznie - do zamknięcia okienka było bardzo mało czasu, a ja leciałem do Kazachstanu. Nie wierzyłem, że uda się załatwić wszelkie formalności na czas. Lot do Kazachstanu trwał jakieś 5,5 godziny. Kiedy wylądowaliśmy zadzwonił do mnie menedżer i powiedział: "Słuchaj, kluby już się między sobą dogadały i brakuje tylko twojej zgody. Jeśli się zgodzisz na transfer, to musisz wracać". Gdy dojechałęm do hotelu porozmawiałem jeszcze z dyrektorem sportowym Legii Warszawa, potem z dyrektorem generalnym Ferencvarosu, a później naradziłem się z rodziną. Wszystko to trwało może trzy godziny. Zdecydowałem, że chcę się przenieść do Legii i pierwszym możliwym lotem poleciałem do Warszawy. Przeszedłem testy medyczne i podpisałem kontrakt.
- W Ferencvaros czułem się dobrze, ale przyszedł moment, w którym trzeba było zmienić miejsce. Z jednej strony bardzo chciałem zostać, ale z drugiej strony, nie dogadaliśmy się z kierownictwem klubu. Do tego należy dodać, że odszedł trener Rebrov i szykowały się spore zmiany w klubie. Zdecydowałem, że to dobry czas na zmianę otoczenia.
- Dlaczego Legia, aktualny mistrz Polski, znajduje się w tej chwili na przedostatnim miejscu w tabeli rozgrywek? To dobre pytanie, ale nie ma jednej odpowiedzi. Zacznijmy od tego, że przyszedłem do drużyny w takim momencie, kiedy w zespole wszystko się zmieniło. Nie mógłbym sobie wcześniej wyobrazić, by w takim klubie następowały aż tak wielkie zmiany w tak krótkim czasie. Ale tak się stało. Przyszło chyba z dziesięciu nowych zawodników, do tego zmieniło się kierownictwo drużyny. Zmieniono jednego trenera, potem drugiego, a potem przyszedł trzeci. To wszystko wyglądało tak, jakby drużyna miała być dopiero budowana. A potem zaczął się kryzys. Ale i z takim kryzysem można i trzeba dawać sobie radę. I my na pewno wyjdziemy z tego kryzysu.
- Jeśli chodzi o różnice pomiędzy ligą węgierską i polską, to największą są kibice. Fani w Polsce są w swych ocenach surowi i bardzo żywiołowi. Zauważyłem, że tak jest w całym kraju. W Polsce są przepiękne i nowoczesne stadiony. Na Węgrzech też są i dobrzy kibice i ładne stadiony, ale w Polsce stadiony są po prostu piękne. W czasie meczów zapełniają się kibicami w dużej części. Jeśli chodzi o poziom, to da się zauważyć różnice w grze. Polska jest na drugim miejscu jeśli chodzi o intensywność gry. Nie pamiętam tylko, czy to drugie miejsce na świecie, czy w Europie. W każdym razie, jest to drugie miejsce za Anglią. Jak o tym usłyszałem, to nie mogłem uwierzyć. Liga Polska i intensywność! Kiedy się tu przeniosłem, to tę intensywność poczułem na własnej skórze. Tutaj każda drużyna ma swoją bazę treningową i dzięki temu ma możliwość solidnej pracy podczas której mocny akcent stawia się właśnie na intensywności. Szybko zrozumiałem, dlaczego ci piłkarze są tacy silni i potrafią tak dużo biegać. To się czuje w czasie meczów. O Polskiej lidze można powiedzieć, że nie ma tu super zespołów, które znacznie przewyższają klasą inne drużyny. Nasłabsza od najsilniejszej różni się detalami, wszystkie drużyny mają zbliżoną klasę. Każdy zespół może wygrać z każdym innym. Znajdujemy się na przedostatnim miejscu w tabeli, a jeszcze w tym roku byliśmy mistrzem Polski. Wyobraź sobie, jaki jest to kryzys, że drużyna która była nie tak dawno mistrzem, teraz znajduje na przedostatnim miejscu?! Jeśli się wygra odpowiednią ilość meczów można się jednak szybko wspiąć na górę tabeli. To bardzo interesująca liga.
- Jeśli chodzi o kryzys, to w pewnym momencie sytuacja maksymalnie się skomplikowała. Wszyscy kibice charakteryzują się tym, że bardzo identyfikują się z klubem i przeżywają to, co się w nim dzieje. Ale w Legii widać to w sposób szczególny. Atmosfera od strony kibicowskiej jest zawsze gorąca ze względu na bardzo głośny i żywiołowy doping. Kiedy wracaliśmy z meczu wyjazdowego z Wisłą Płock do bazy treningowej, grupa 20, 30 kibiców nas zatrzymała. Zrozumieliśmy, że sytuacja nie jest fajna. Zaczęli wchodzić po kolei do autobusu. Tego nikt się nie spodziewał. Pierwszy, który wszedł zaczął głośno krzyczeć. Poczułem się jak zakładnik. Tuż za nim weszli chłopaki w maskach. Powoli chodzili po autobusie, a później zaczęli krzyczeć. W pewnym momencie wszyscy się zatrzymali. Pomyślałem, że będzie jakaś draka z tego. W trakcie tych zdarzeń uderzono dwóch kolegów. W pewnym momencie przyjechała policja, a chłopaki wyszli z autobusu. Przyznam się, że nie wiedziałem jak się zachować? Odzywać się? Odpowiadać, czy nie odpowiadać?
- W tej sytuacji, którą mamy obecnie, wszyscy są winni. Wszyscy powinni wziąć winę na siebie. Nie powinno być czegoś takiego - ach, to nie moja wina ani sprawa. Mówię serio, wszyscy są winni od piłkarzy po prezesa. Rozumiem kibiców. Trzeba się starać. Wyniki powinny być zdecydowanie lepsze. Wszyscy bardzo się przejmują tym co się dzieje i bardzo mocno to przeżywają. Teraz przyszedł nowy trener. Myślę, że jest w stanie nadać dobry kierunek dla poprawy sytuacji. Z pomocą Boga da radę poukładać wszystko tak, aby było dobrze.
Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Zbigniewowi Szulczykowi.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.