News: Juan Iribarren: Piłkarz ma dać z siebie wszystko!

Juan Iribarren: Piłkarz ma dać z siebie wszystko!

Miłosz Nasierowski, Renata Dmochowska, Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

04.07.2012 13:20

(akt. 14.12.2018 14:29)

Kiedy zapytaliśmy Juana Iribarrenę, czy możemy umówić się na dłuższą rozmowę, ten grzecznie odesłał nas do Jana Urbana. Pierwszy szkoleniowiec skwitował to w swoim stylu: - Po prostu Juan wie, kto jest tutaj szefem – po czym szeroko się uśmiechnął. – Jasne, pogadajcie z nim - dodał. No więc porozmawialiśmy, a teraz – nie przedłużając – polecamy przeczytać, bo warto.

Jak się Panu spodobał finał Euro Hiszpania-Włochy?


- Spodobał i to bardzo (śmiech)! Choć szczerze, oczekiwałem czegoś więcej od Włochów. Widziałem ich pierwszy mecz w Gdańsku z Hiszpanią razem z Kibu, Urbanem i Koseckim. Pojechaliśmy tam i po obserwacjach wydawało mi się, że Włosi wyrównali swoje szanse i się poprawili, obniżając różnicę między jakością gry obu drużyn. Aczkolwiek finałowy mecz pokazał, że Hiszpania jest znakomita, lepsza od Włochów. Nie spodziewałem się aż takiej różnicy w golach.


Mógłby Pan przybliżyć nam, w jaki sposób trafił do Legii?


- Zaczynałem jako trener przygotowania fizycznego w Osasunie Pampeluna, a była to szkółka dla najmłodszych. Kiedy Jan Urban skończył swoją karierę jako piłkarz, wrócił do Pampeluny i zaczął trenować juniorów. Tam się spotkaliśmy i zaczęliśmy pracować razem przy młodzieży – przy 18- latkach. Mieliśmy kilka bardzo dobrych sezonów, w 2000 roku zostaliśmy mistrzami Hiszpanii w kategorii młodzieżowej, z Janem Urbanem jako trenerem.


Jak wielu spośród tych juniorów stało się znanymi piłkarzami?


- Ci, którzy razem z nami zdobyli mistrzostwo Hiszpanii, grają teraz w pierwszej lidze, jak choćby: bliźniacy Miguel i Javier Flano, z których jeden gra w Atletico Osasuna, a drugi w Elche. Są także tacy piłkarze, jak Raul Garcia, grający w Atletico Madryt oraz David Lopez grający w Atlhetic Bilbao. Podsumowując, dużej części piłkarzy współpracujących w tamtym okresie z Janem, udało się zostać profesjonalnymi piłkarzami.


Czy Kibu współpracował z wami przez ten cały czas?


- Nie. Gdy wygraliśmy wspomniane młodzieżowe mistrzostwa, Jan dostał do trenowania drugi zespół, a ja przeszedłem razem z nim. Kibu, podczas gdy my trenowaliśmy młodzieżówkę „A”, on trenował „B”. Jak my przenieśliśmy się do grupy filialnej, Kibu został trafił do grupy „A” młodzieżówki. Dzięki temu, że razem współpracowaliśmy na płaszczyźnie zawodowej, między naszą trójką, czyli Urbanem, Kibu i mną istnieje również przyjaźń. Kończyliśmy razem kurs trenerski w Tajonar, braliśmy udział w tych samych zajęciach.


A później został Pan współpracownikiem samego Javiera Aguirre…


- Aguirre, meksykański trener, który w tamtym czasie trenował pierwszy zespół w Osasunie, przeniósł mnie z drugiej ligi, w której współpracowałem z Urbanem, do swojej drużyny w pierwszej lidze, a potem nawiązaliśmy współpracę. Udało nam się zakończyć kilka bardzo dobrych sezonów. Między innymi graliśmy w Copa del Rey, której zostaliśmy zwycięstwami. Był to pierwszy finał w historii tego klubu. Poza tym, zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy. W ostatnim roku pobytu Aguirre, Osasuna osiągała najlepsze wyniki w historii i udało nam się skończyć ligę na 4. miejscu, zakwalifikowaliśmy się do Ligi Mistrzów. Zaraz potem Aguirrę przeniósł się do Atletico Madryt. a ja podążyłem wraz z nim. Tam spędziliśmy 3 lata grając w pucharze UEFA i w Lidze Mistrzów. Potem zaczęliśmy trenować kadrę Meksyku, dostając się do Mundialu. W 2009 roku razem z reprezentacją Meksyku zdobywamy Złoty Puchar CONCACAF, najważniejszy turniej w Ameryce Północnej i Środkowej oraz na Karaibach. Doszliśmy do finału, w którym graliśmy z USA w Nowym Jorku i udało nam się wygrać, po długiej przerwie, kiedy to zawsze wygrywali nasi przeciwnicy. W 2010 braliśmy udział w Mistrzostwach Świata i zaraz po nich wróciliśmy do Hiszpanii, konkretnie do Saragossy.


W tym czasie Saragossa była w lekkim kryzysie, ale udało nam się zająć miejsce w środku tabeli. Mieliśmy dobry sezon, ale drugi był bardzo ciężki, zaczeliśmy słabo, tak więc opuściliśmy drużynę. A ja, będąc bez pracy, zostałem zaproszony przez Jana do tymczasowej współpracy w Legii.


Tak więc teraz współpracuje Pan z Legią, ale co, jeśli Aguirre zostanie zatrudniony w jakimś klubie? Wtedy opuści Pan drużynę i przeniesie się za nim?


- To skomplikowane. W tym momencie mam zobowiązania zawodowe wobec Aguirre. Podczas gdy Javier ma kilkumiesięczną przerwę, ja mogę pomóc Janowi. Obydwaj mają świetne relacje i znają się bardzo dobrze, pracowali razem w Osasunie - Aguirre w pierwszej, a Urban w drugiej drużynie. Dlatego właśnie Aguirre nie przeszkadza moja obecna współpraca z Urbanem. Pomagam w tym momencie Cesarowi, trenerowi od przygotowania fizycznego , który widać, że jest bardzo dobrym fachowcem, choć to jego początki na najwyższym szczeblu piłkarskim.


Wiemy, że Cesar w tym momencie jest w trakcie profesjonalnego kursu „Alto Rendimiento Deportivo” w Madrycie.


- Tak, to kurs który ja sam ukończyłem kilka lat temu. To kurs skierowany dla profesjonalnych trenerów, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę na temat przygotowania fizycznego na wysokim poziomie. Kurs trwa 2 lata i Cesar każdego miesiąca w weekend jeździ na wykłady.


Podczas przygotowań do sezonu, przynajmniej w tym momencie, widzimy dużą różnicę w sposobie treningu Legii, kiedy porównamy je z czasami Paolo Terziottiego. Wiadomo jednak, że tak nagła zmiana wiąże się z tym, że używane będą inne partie mięśni, a od tego już tylko krok do kontuzji. Zwłaszcza, jeśli mówimy o starszych piłkarzach. 


- Odpowiem dwojako: z jednej strony praca którą wykonywał poprzedni trener nie jest mi do końca znana. Nie miałem okazji widzieć jak pracuje i jakie metody stosuje, dlatego też nie mogę się wypowiadać na ten temat. Z drugiej strony, w futbolu nie istnieje tylko jedna droga i jedna taktyka, którą się stosuje. Istnieje dużo rozwiązań, by osiągnąć podobne cele. My, trenerzy mamy taki sam cel - ulepszyć sprawność graczy. Każdy trener robi to na swój sposób, każdy ma swoją metodologię, którą uważa za słuszną. To, co najważniejsze, to by każdy trener przygotowania fizycznego miał swoją metodologię, którą przekazuje w praktyce treningowej piłkarzowi, a ten wprowadza ją w życie i czuje się w niej dobrze. Nie jest tak ważne, czy wcześniej robił coś w taki czy inny sposób, tu nie trzeba nikogo kopiować. Piłkarz ma dać z siebie wszystko, to nasz target i to chcemy osiągnąć.


Można zauważyć, że piłkarze trenują intensywniej, ale i sama rozgrzewka trwa krócej. Coś za coś?


- To, co my proponujemy naszym graczom, to zajęcia eksplozywne. Są to interwencje szybkie, krótkie, ale z dużą intensywnością. Ćwiczenia z piłką, techniczno-taktyczne pozwalają na realizację wytrzymałości zmęczeniowej. Zależy nam na jakości, z jaką grają piłkarze, na tym, by polepszali swoje możliwości w przyspieszaniu, hamowaniu, skakaniu, a także w zmianie rytmu gry i kierunku Muszą to robić z większą precyzją i częstotliwością.


Metodologia, którą wprowadzamy, nie jest nam znana od wczoraj. To metoda, na której Jan trenował już w Osasunie. Wdrażaliśmy ją też w innych drużynach, które są na wysokim poziomie, choćby w Atletico Madryt, czyli takim piłkarzom, jak: Kun Aguero, Fernando Torres, Diego Forlan czy też Maxi Rodríguez.


Ta metodologia przyniosła nam już sukcesy, choćby w Osasunie, klubie który w La Liga utrzymuje stały poziom, a także jest w stanie rywalizować o miejsca w czołówce ligi, a potem w europejskich pucharach. Zespoły takie jak Sevilla czy Valencia zajmowały wówczas gorsze miejsca od nas, tak jak i Atletico Madrid, które jak na swoją markę uzyskiwało bardzo słabe wyniki. My zaproponowaliśmy im naszą formę pracy i dzięki temu udało się drużynie wrócić w szeregi zespołów liczących się w Europie. Od tamtej pory  Atletico udaje się utrzymać w pierwszej połowie tabeli i bić się o te najwyższe miejsca, tak więc nie wymyślamy sobie nowej metodologii, którą chcemy wprowadzić w Legii, tylko mamy już sporo doświadczenia...


Ale jak to w futbolu, metodologia nie jest jedynym faktorem, który pozwala zwyciężać. Taki jest futbol, każda drużyna chce zwycięstwa, dlatego wszystkto może się zdarzyć.


No dobrze, ale w polskiej lidze mamy zimą 3 miesiące bez grania meczów o stawkę, a w Hiszpanii rozgrywki trwają cały czas. 


- Tak, to coś nowego, ale pamiętajcie, że Jan pracuje już w Polsce od 5 lat. Zawsze pomagałem mu z  rocznym planem dla jego drużyn, więc wiem dokładnie, jak to u was wygląda. Przerwa zimowa w Polsce przypomina mi trochę przerwę, jaką gracze hiszpańscy mają latem. Generalnie pracujemy nad planem dla drugiej części ligi, podobnej do planu z pierwszej części ligi w Hiszpanii, z miesięcznym odpoczynkiem. Następnie jest wstęp do sezonu, który pozwoli odpowiednio dobrze przygotować zawodników.


Zdążył już Pan wyrobić sobie opinię na temat naszych piłkarzy? Ktoś szczególnie zwrócił pańską uwagę?


- W całej swojej karierze w profesjonalnym futbolu, współpracowałem z La Liga, ligą meksykańską i polską. Oczywiście każdy kraj ma swoja formę bycia, swoją osobowość, ale z drugiej strony wszyscy są piłkarzami, mają ten sam zawód. W XXI wieku świat stał się bardziej dostępny, globalny, tak więc w każdej drużynie mamy dużą różnorodność narodową, heterogeniczną. Odpowiem w ten sposób: W każdym kraju futbol to futbol. A co do zawodników, to wydaje mi się że nie mogę za wcześnie wydawać o nich opinii, bo jestem z nimi krótki okres i nie znam ich bardzo dobrze. Mogę powiedzieć tyle, że ich zachowanie i przygotowanie do pracy jest bardzo dobre. Wyrażają chęć do pracy, do nauki, muszę ich jeszcze poobserwować, jak współzawodniczą  z innymi drużynami i wtedy będę mógł stwierdzić, jaki jest ich faktyczny poziom.


A czy jest już ktoś, kogo widziałby Pan w Primera Division?


- Nie mogę w tym momencie odpowiedzieć na to pytanie. Jeszcze nie wiem do końca, jak grają. Co najważniejsze, to widzieć każdego z nich w trakcie rywalizacji. Nie jest ważne widzieć ich, kiedy trenują, trzeba na nich patrzeć, kiedy grają, jak się wtedy zachowują, jakie mają predyspozycje oraz jaka jest jakość ich pracy. Jakość pracy piłkarza można zobaczyć tylko i wyłącznie na boisku, w meczach oficjalnych. To tam pomaga stwierdzić, czy jest w stanie osiągnąć poziom, który pozwoli mu brać udział w najważniejszych i najbardziej prestiżowych meczach.


Można stwierdzić, że obecnie - patrząc na tabele i wyniki - liga hiszpańska i angielska to te, które są najbardziej wymagające i najsilniejsze na świecie. Chciałbym zobaczyć zawodników Legii biorących udział w meczach nie tylko ligi polskiej ale też i w lidze europejskiej gdzie mogliby grać z drużynami z innych krajów. Nie tylko po to, by zobaczyć jakiej jakości są graczami, ale też po to, by zobaczyć ich współzawodnictwo i jaki charakter wykazują w czasie rywalizacji. Chodzi mi tu o ambicję, chęć zwycięstwa, takie podejście, by nie czuć się gorszym od teoretycznie lepszych drużyn.


Zawsze, gdy jestem w Pampelunie i ludzie pytają mnie, skąd pochodzę, spotykam się z ciepłym przyjęciem i okrzykami: „Jan Urban, Jan Urban”


- Hmm, w Osasunie grało już kilku Polaków, choćby Kosecki, Trzeciak, Staniek czy Ziober. Ale prawdą jest, że Jan Urban razem z Savo Milosevicem, to według mojej opinii, dwie najważniejsze osoby spoza Hiszpanii, które odniosły duży sukces w Osasunie. To właśnie za czasów Jana, drużyna po raz pierwszy odniosła niemały sukces. Dostała się do pucharu UEFA, konkurując o jedno z pierwszych miejsc w tabeli. Urban był piłkarzem o niezwykłej charyzmie, dobrze radził sobie jako osoba publiczna, ludzie go bardzo wspierali i kochali, ponieważ doceniali jego grę. No i był tym, który strzelał gole i tym, który strzelił ich najwięcej w historii klubu. Niektóre wspominane są do dziś, dzięki nim udało się pokonać świetne zespoły, jak Real Madryt. Najsłynniejszy, historyczny mecz miał miejsce na Santiago Bernabeu. Osasuna wygrała tam 4:0, z czego Jan strzelił 3 gole. Był to wyjątkowy wynik, który pamiętają nie tylko w Pampelonie, ale też w Madrycie (śmiech)!


Było to coś spektakularnego, mało komu udało się strzelić na tym stadionie hat-trick, nawet piłkarzom z tych wielkich drużyn. Poza tym, że był wielkim piłkarzem, pamiętany jest także jako trener. Zwłaszcza, że kiedy trenował drużynę młodzieżową, doprowadził ich do mistrzostwa Hiszpanii. Było to jedyne takie osiągnięcie w historii klubu. Wielu piłkarzy, którzy wyszli spod jego skrzydeł, dostało się do La Liga, więc zostawił po sobie ważny ślad w tym mieście. 


Powiem więcej - pierwszy tydzień tegorocznego Euro oglądałem razem z Kibu i Janem, a potem chodząc po mieście, ludzie zatrzymywali nas zagrzewając do walki, prosząc o autografy, robiąc sobie z nim zdjęcia. Widziałem, że wielu fanów z Warszawy naprawdę go wspierało i płynęły od nich dobre emocje w stronę trenera.


Dziękuję bardzo za rozmowę i mam nadzieję, że zostanie Pan z nami na dłużej.


- Wszystko zależy od Aguirre. Jestem tu tymczasowo, po to by pomóc w przygotowaniach do sezonu, kiedy jest najwięcej pracy, a treningi mamy rano i wieczorem. Tak więc dobrze, że jest w sztabie jedna osoba więcej zajmująca się przygotowaniem fizycznym.


A wyobraża Pan sobie przeprowadzkę do Warszawy, ale już na stałe?


- Tak (śmiech)… Bardzo podoba mi się Warszawa, byłem tu już kilka razy. Stare miasto jest bardzo ładne. Wszystko jest tu też bardzo czyste i zorganizowane, a poza tym klimat na ulicy wydaje się pozytywny. Również oba stadiony - zarówno Legii, jak i Narodowy - są bardzo ładne. Jednak to, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to to, jak Warszawa po tak wielkich zniszczeniach odrodziła się w fajną metropolię. Niesamowite! Jak już wrócimy, koniecznie wybiorę się do muzeum Powstania Warszawskiego.

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.