Kacper Tobiasz: Nie byliśmy cierpliwi

Redaktor Jakub Waliszewski

Jakub Waliszewski

Źródło: Canal+ Sport

11.09.2022 21:05

(akt. 11.09.2022 22:47)

– Czy cierpliwość jest ważna w naszej grze? Myślę, że tak. W niedzielę może jej nie było, za bardzo chcieliśmy odrobić straty. W poprzednich meczach nam się to udawało i do końca czekaliśmy na to, żeby wykorzystać okazje, co przynosiło efekt. Niestety, tego nam zabrakło. Zapominamy o tym i w piątek wygrywamy z Miedzią, żeby mieć spokojną głowę na przerwę reprezentacyjną – mówił po spotkaniu z Rakowem Częstochowa (0:4) bramkarz Legii, Kacper Tobiasz.

– Czy między Legią a Rakowem była w niedzielę aż taka różnica? Moim zdaniem nie. Przy wyniku 0:1 nasza gra była bardziej klarowna, ale brakowało konkretów. Gdy straciliśmy bramkę na 0:2, zaczęliśmy bardziej szarżować do ataku i niestety Raków nas wypunktował.

– Czy wybicia piłki do Carlitosa wynikały z braku opcji rozegrania? Momentami był to brak opcji, ale z reguły mamy inną taktykę. Jak nie ma opcji krótkiego rozegrania, to mam szukać bardziej wysuniętych zawodników i starać się grać piłki bardziej w nogi, żeby Carlitos nie musiał główkować z wysokimi obrońcami, tylko mógł przyjąć futbolówkę do nogi.

– Kosta Runjaić jest moim zdaniem bardzo dobrym trenerem pod kątem dyscyplinarnym, trzymania drużyny razem, team spirit, ale również w tym, co najważniejsze, czyli pod względem taktycznym. Powierzamy mu swoją wiarę i staramy się wykonywać to, co nam przekazuje.

– Wydaje mi się, że w obu drużynach nie było przebłysków indywidualnych, ale obie grały skoordynowanie całym zespołem. To była równa walka dwóch zespołów, a nie przebłyski indywidualności.

– Relacja Carlitosa z Josue? Są kolegami z drużyny, rozmawiają w podobnym języku, po hiszpańsku. Hiszpanie raczej po portugalsku nie rozmawiają, ale w drugą stronę jest łatwiej. Spędzają czas razem, ale to też nie jest tak, że tylko ze sobą. Carlitos jest dobrym duchem zespołu, tak samo Josue. Cieszymy się, że ich mamy.

– Jak to jest być bramkarzem Legii w wieku 19 lat? Jest to spełnienie marzeń, jak już wielokrotnie wspomniałem, małego dzieciaka. Cieszę się z tego, że mam taką okazję, żeby reprezentować mój ukochany klub. Ten mecz idzie w zapomnienie i nie zmienia mojego podejścia.

– Miałem okazję troszkę porozmawiać z Vladanem Kovaceviciem. Może nie na boisku, ale poza nim, bardziej w szatniach. Zdążyliśmy wymienić się koszulkami. Dzisiaj szczęście spadło na niego i to on będzie mógł wpłacić pieniążki na "Murowane Pomaganie". Tak czasami bywa. Trzeba przyjąć tę lekcję z pokorą i spokojnie kroczyć do celu, który sobie wyznaczyliśmy.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.