Spostrzeżenia, wnioski

Kilka spostrzeżeń po meczu z Rakowem - wyścig żółwi trwa

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

16.04.2024 00:50

(akt. 16.04.2024 17:46)

Piłkarze Legii Warszawa jedynie zremisowali z Rakowem w Częstochowie w trenerskim debiucie Goncalo Feio. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Z dużej chmury mały deszcz — To miał być mecz, który poruszy całe piłkarskie środowisko w Polsce. Raków i Legia to uczestnicy fazy grupowej Ligi Europy i Ligi Konferencji. Ale to było jesienią, a wiosną rzeczywistość jest taka, że obu klubów może zabraknąć w europejskich pucharach, w przyszłym sezonie. Obie drużyny odpadły już z rozgrywek Pucharu Polski, a w Ekstraklasie znajdują się poza podium. Szczególnie w 2024 roku punktują fatalnie — Raków 1,4 pkt na mecz, a Legia 1,55 pkt na mecz. Brak gry w pucharach to ogromne straty wizerunkowe i finansowe. W Rakowie przed meczem wiele mówiło się o zmianie trenera — ostatecznie Dawid Szwarga został kolejny raz obdarzony zaufaniem. W Legii doszło do zmiany — Kostę Runjaicia zastąpił Goncalo Feio. Stawka meczu była ogromna, jego prestiż również — zagrał mistrz z wicemistrzem Polski, ostatni finaliści Pucharu Polski. Niestety widowisko zostało zdeterminowane stawką spotkania. Obie drużyny grały ostrożnie, nikt nie ryzykował, nie chciał popełnić błędu, formacje grały blisko siebie, kompaktowo, zamykały pojawiające się wolne przestrzenie. - Z punktu widzenia piłki nożnej, to nie był najlepszy mecz dla widza. Pojawiło się mało sytuacji bramkowych, obie drużyny miały xG poniżej 0,6 – podsumował nowy szkoleniowiec Legii i trudno się z nim nie zgodzić. Dużo więcej niż gry w piłkę było piłkarskich szachów.

Na razie niewiele zmian — Trener Goncalo Feio odbył tylko trzy treningi z zespołem. Nie można więc było spodziewać się wielu zmian — tak personalnych jak i taktycznych. Do pierwszego składu wrócił Bartosz Kapustka, zastępując Jurgena Celhakę. Po czerwonej kartce do podstawowej jedenastki powrócił Paweł Wszołek, zmieniając Ryoyę Morishitę. W samej grze było większe zdyscyplinowanie taktyczne, zespół grał bardziej kompaktowo. Nie zmieniło się to, że legioniści, prowadząc w meczu kolejny raz w tym roku go nie wygrali — tak było z Koroną, Pogonią, Jagiellonią i teraz z Rakowem. "Wojskowi" zagrali dobrą pierwszą połowę meczu, strzelili gola (bardzo dobre dośrodkowanie Pankova i jeszcze lepsze wykończenie Pekharta), na niewiele pozwolili gospodarzom. Ale ci po przerwie byli bardzo zdeterminowani i w końcu zdołali wyrównać. To też scenariusz, który już dobrze zdążyliśmy poznać. W pierwszej części gry piłkę do siatki mogli skierować Gual i Pekhart, ale byli minimalnie spóźnieni. Do siatki trafił Czech. Po przerwie jednak to rywale przeważali — Dominik Hładun bronił strzały Ante Crnaca, Stratosa Svarnasa, dwukrotnie Władysława Koczerhina aż wreszcie skapitulował po główce Crnaca. Remis był w sumie wynikiem sprawiedliwym.

Fatalne wejście Diasa — Trener Feio był bliski wygranej w debiucie, na trudnym terenie — Raków nie przegrał jeszcze na własnym stadionie. Gracze Szwargi grali na dużej, może ogromnej ambicji, byli niesamowicie zdeterminowani. W drugiej połowie Raków przeważał, ale zagrażał bramce Hładuna głównie po strzałach z dystansu. Legioniści nieźle się bronili, choć często musieli mocno ryzykować. I kto wie, czy nie sięgnęliby po trzy punkty, gdyby nie fatalne wejście Gila Diasa. Zaraz po wbiegnięciu na boisko po raz pierwszy nie nadążył za Franem Tudorem, ten dośrodkował w pole karne, zakotłowało się pod bramką Legii, ale Hładun wybronił uderzenie Koczerhina. Niestety dwie minuty później Portugalczyk popełnił już błąd, który skutkował golem. Dalekie podanie Koczerhina do Tudora wydawało się łatwe do przejęcia, ale stojący przed graczem Rakowa Dias źle obliczył tor lotu piłki, mijając się z nią, nawet nie wyskoczył, a potem pobiegł w prawo, zaś Tudor w lewo. Dało to czas i miejsce przeciwnikowi, by posłać dokładne podanie i tak się stało. Bardzo dobre dogranie precyzyjnym strzałem na bramkę zamienił Crnac. Szkoda, bo to zniweczyło wysiłek całego zespołu. Jak dopytywaliśmy po meczu, celem zmiany było podwyższenie bloku defensywnego — Kun miał problemy z górnymi piłkami, raz prawie spowodował rzut karny. Każdy z piłkarzy dostał czystą kartę u nowego trenera i stąd wejścia Gila. Ten jednak w kilka minut zapisał czystą kartę całą na czerwono. Z perspektywy czasu wydaje się, że lepiej było posłać do boju młodego Jana Ziółkowskiego, ale po fakcie zawsze łatwo się mądrzyć. W każdym razie Dias zaczął tak źle, że nie zdziwimy się jeśli był to jego ostatni mecz w barwach Legii.

Błędy obrońców — Raków zagrał solidnie, w drugiej połowie przeważał, ale większość groźnych sytuacji sprowokowali swoimi błędami obrońcy Legii. Już na początku meczu w pozornie niegroźnej sytuacji w piłkę nie trafił Radovan Pankov i gonił za nią Dawid Drachal. Piłka szczęśliwie tak odbiła się od murawy, że gracz Rakowa nie zdążył za futbolówką, ale tylko to uratowało Serba. Pankov w 14. minucie tak wybijał piłkę, że zagrał do Johna Yeboaha, który piętą podawał do Drachala, ale czujny był Hładun. Po chwili Steve Kapuadi w prostej sytuacji dał się ograć Yeboahowi, ale z asekuracją przyszedł Rafał Augustyniak i zablokował strzał rywala. Później Yeboah uciekł Kapuadiemu i strzelił gola, ale był na minimalnym spalonym. W drugiej połowie Augustyniak był nieco spóźniony, potem gonił Jeana Carlosa i zrobił wślizg od tyłu, z naskokiem. Sędzia początkowo podyktował jedenastkę, ale później ją odwołał. „August” nie faulował, ale bardzo dużo ryzykował — niepotrzebnie. Później jeszcze Kun odepchnął Tudora, uniemożliwiając mu przyjęcie piłki i to już był faul — delikatny, ale faul i wielu sędziów wskazałoby na jedenasty metr. Patryk miał sporo szczęścia w tej sytuacji. W końcu dwukrotnie obciął się Dias i po drugim błędzie padł gol wyrównujący. To wszystko pokazuje, jak wiele pracy nad defensywą czeka nowego szkoleniowca. Pytanie, czy wszystkich da się nauczyć koncentracji i solidności w obronie. O tym przekonamy się pewnie dopiero w przyszłym sezonie.

Wyścig żółwi trwa w najlepsze — Polska liga jest wyrównana, ale i śmieszna. Z boku wygląda to tak, jakby nikt z czołówki nie chciał zdobyć mistrzostwa Polski czy grać w pucharach. Liderująca Jagiellonia przegrała na własnym stadionie z broniącą się przed spadkiem Cracovią 1:3. Czy wykorzystał to drugi w tabeli Śląsk Wrocław? Oczywiście nie — przegrał w Zabrzu z Górnikiem. To może trzeci w tabeli Lech Poznań zyskał? Skąd! Przegrał w Krakowie z dzielną Puszczą Niepołomice, która, choć na chwilę dzięki temu wyszła ze strefy spadkowej. Czwarty w tabeli Raków i piąta Legia zremisowały w bezpośrednim starciu 1:1. Dopiero szósta Pogoń zdołała zwyciężyć z Ruchem Chorzów. Doszło do tego, że siódmy w tabeli Górnik Zabrze, gdzie nie płacą piłkarzom, gdzie nie ma dyrektora sportowego, gdzie kontuzjowany jest Lukas Podolski, ma już tylko punkt do Legii i w przypadku wygranych 2-3 meczów może wskoczyć na podium. Maciej Skorża będąc trenerem w Warszawie powiedział, że liga będzie ciekawsza. I trzeba przyznać, że ciekawsza jest, choć niestety nie poszedł za tym wzrost jakości sportowej.

Sprawdź wiedzę o trenerach Legii

Galeria: Puchar Polski: Wręczenie medali
1/20 Na początku istnienia Legii, nie było stanowiska trenera, za skład i taktykę odpowiadał kapitan drużyny. Kto był pierwszym kapitanem Legii?

Polecamy

Komentarze (80)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.