Koszykówka. Jarosław Jankowski: Walczymy o to, by klub przetrwał
21.03.2020 16:45
Sezon 2019/20 został zakończony. Rozczarowanie? Ambicje przed sezonem były przecież większe. A może jednak ulga z powodu utrzymania w EBL?
- Teraz jedyne odczucia jakie mam dotyczą sytuacji związanej z epidemią w naszym kraju. Nie było jeszcze przez to czasu by pozbierać myśli i jakoś podsumować rozgrywki. Jednak oczywiste jest, że sezon nam nie wyszedł. Po prostu się nie udał. Oczekiwania faktycznie były zupełnie inne. Nie miałem jednak obaw co do utrzymania się w lidze, dlatego nie można mówić o uldze.
Decyzja o zakończeniu rozgrywek słuszna, jedyna jaka mogła zapaść czy może jednak przedwczesna?
- To przede wszystkim bardzo trudna decyzja, tutaj nie było dobrego rozwiązania. Teraz trzeba się zastanowić jakie podjąć działania, aby sport, w tym również koszykówka, ucierpiał jak najmniej. Bo to, że ucierpi, jest niestety oczywiste. Dzisiaj chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, co ta sytuacja oznacza dla polskiego sportu.
Drużyna Legii przed sezonem przeszła spore zmiany, była droższa niż poprzednia, ale okazała się słabsza. Kto był największym rozczarowaniem?
- Myślę, że nasze transfery zagraniczne nie okazały się dla nas delikatnie mówiąc strzałem w dziesiątkę. Potem już „łataliśmy” sezon. Doszedł Michał Michalak, Mariusz Konopatzki czy Milan Milanovic i to już były zdecydowanie ruchy na plus.
Większość meczów w tym sezonie wyglądała tak, że pierwsza kwarta była fatalna, później Legia goniła wynik, czasem nawet zdołała wyjść na prowadzenie, ale w końcówce brakowało sił i rywal wychodził ze starcia zwycięsko. Są jakieś przemyślenia, czemu tak się działo?
- To był nasz ogromny problem. Nie dojeżdżaliśmy często na pierwszą kwartę. Jeśli mam być szczery, to nie umiem tego zjawiska wytłumaczyć, powiedzieć, dlaczego tak się działo.
Każdy kolejny mecz miał być przełamaniem, a zwykle kończyło się rozczarowaniem. Kiedy miarka się przebrała?
- Było kilka krytycznych momentów, jak przegrane u siebie z Polpharmą Starogard Gdański czy HydroTruckiem Radom. Na szczęście były też pozytywne chwile, potrafiliśmy np. wygrać z wicemistrzem Polski po bardzo dobrej grze. Wracając do pytania. Dla mnie osobiście momentem krytycznym okazał się Puchar Polski. Wtedy zobaczyłem drużynę, która przestała walczyć, przestała się starać. Coś z tego zespołu uleciało.
Decyzja o rozstaniu z trenerem Tane Spasevem była trudna?
- Dla mnie osobiście bardzo trudna. Cenię i lubię trenera Spaseva. Na szczęście, pomimo mało komfortowej sytuacji, pozostaliśmy w bardzo dobrych relacjach. Bardzo się z tego cieszę.
A czy ta decyzja nie była odrobinę spóźniona? Wiele osób ze środowiska domagało się tej zmiany wcześniej.
- Nie wydaje mi się, żeby była spóźniona. Trzeba pamiętać, że zmiana szkoleniowca, to jest naprawdę ostateczność i nie można ulegać presji środowiska i ludzi wokół przy podejmowaniu tak ważnych i kluczowych decyzji. Pragnę też podkreślić, że zwolnienie trenera, nie oznacza jego pełnej odpowiedzialności za nasze wyniki sportowe, że jest jedynym winnym. Odpowiedzialność zawodników też jest także bardzo duża. W pewnym momencie jednak zmiany były konieczne, a w naszej sytuacji nie mogliśmy wymieniać kolejnych zawodników.
Od strony sportowej nie żałujecie trochę decyzji o występie w europejskich pucharach? Gra co trzy dni przy wąskiej kadrze, przy kilku urazach, okazała się bardzo trudna.
- Mimo wszystko nie, to było ogromne i bardzo ważne doświadczenie dla naszego klubu, całej organizacji, dla naszych zawodników.
Było o negatywach, ale pozytywy też były. Choćby postawa młodego Przemka Kuźkowa czy też forma Michała Michalaka, która została nagrodzona powołaniem do reprezentacji Polski.
- Zdecydowanie obaj wymienieni należą do wygranych tego sezonu. Michał zyskał i wygrał bardzo dużo, został królem strzelców Energa Basket Ligi i dostał powołanie do kadry, ma szanse pojechać na Igrzyska Olimpijskie jeśli oczywiście się odbędą.
Michalak był najjaśniejszym punktem drużyny, zostanie z nami na kolejny sezon? Na brak zainteresowania ze strony innych klubów na pewno narzekać nie będzie.
- Będzie to z pewnością trudne zadanie, ale życie pisze różne scenariusze.
W zakończonym już sezonie długo nie mieliście swojego domu, był problem z miejscem do trenowania. To był duży kłopot, o którym kilka razy wspominał trener Tane Spasev. Teraz już wróciliście na Bemowo. To duży atut Legii przed kolejnym sezonem, czy nieco przeceniamy tę kwestię?
- Nie przeceniamy. To był gigantyczny problem, my w minionym już sezonie trenowaliśmy w siedmiu halach - w Warszawie i okolicach. To chyba jakiś niechlubny rekord wszechczasów. Coś takiego mocno destabilizuje cały proces treningowy. Dobrze, że już teraz mamy gdzie trenować. To znaczy będziemy mieli, jak tylko skończy się pandemia.
Zespół ma prowadzić Wojciech Kamiński. Co zdecydowało o jego wyborze?
- Szukaliśmy trenera o określonym profilu, pasującym do naszej trudnej sytuacji, ale jednocześnie takiego, z którym możemy wiązać plany na następne sezony. Nie bez znaczenia był też fakt, że był dostępny od zaraz.
Kowalczyk, Dukes, Matczak, Milovanovic czy wspomniany Michalak, o ile zostanie – na nich chcecie oprzeć drużynę w kolejnym sezonie?
- Na dzisiaj jeszcze nie myślimy o tym, jak będzie wyglądał kręgosłup naszej drużyny. Rzeczywistość jest teraz nieco inna, walczymy o przeżycie. Na kompletowanie składu, mam nadzieje przyjdzie jeszcze czas.
Do następnego meczu o stawkę koszykarzy przyjdzie nam poczekać do października. Nie za długo?
- Zdecydowanie za długo!
Padło stwierdzenie, że walczycie o przeżycie. Naprawdę jest tak źle?
- Mamy swoje problemy. Walczymy o to, by klub przetrwał. Nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna i jej poprawa, to dziś dla nas najważniejsze zadanie. Pytałeś o plan na kolejny sezon. Naszym celem jest wystartowanie w nowym sezonie w PLK! Bardzo ważną rolę odegra w naszym przypadku warszawski samorząd, nasi sponsorzy i partnerzy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.