News: Koszykówka: Wojciech Michałowicz o legijnych nadziejach na awans

Koszykówka: Wojciech Michałowicz o legijnych nadziejach na awans

Samuel Szczygielski

Źródło: Legia.Net

24.01.2016 16:02

(akt. 07.12.2018 17:33)

W sobotę spotkanie koszykarzy Legii Warszawa z liderem pierwszoligowych rozgrywek Miastem Szkła Krosno oglądał Wojciech Michałowicz, dziennikarz Canal+ i zdecydowany numer jeden wśród komentatorów tego sportu w Polsce. "Wojskowi" przegrali 63:73, a ze wspomnianym ekspertem porozmawialiśmy na temat stołecznej koszykówki, przebudowy Legii w ostatnich latach oraz o możliwości awansu do Tauron Basket Ligi na stulecie klubu.
Co pana skłoniło, żeby z kosmicznego poziomu NBA zejść do drugiej klasy rozgrywkowej w Polsce i przyjechać na mecz Legii na Bemowie?

- NBA to coś zupełnie innego, ale fajnie popatrzeć na to, co dzieje się na własnym podwórku. W końcu od tego wszystko się zaczęło. W latach siedemdziesiątych, kiedy zacząłem interesować się koszykówką, chodziłem właśnie na Legię czy Polonię. Wtedy to właśnie "Czarne Koszule" dominowały, teraz górą są legioniści. Zdarza mi się wpaść na Bemowo, byłem już na kilku meczach w tym sezonie, mam tutaj znajomych, a poza tym moja córka jest cheerleaderką Legii. Kilka godzin później czekał już ten wyższy poziom, bo po 2 w nocy z soboty na niedzielę komentowałem NBA.
 
 
Legia wygląda coraz lepiej, idzie do przodu zgodnie z hasłem "Odrodzenie Potęgi". Jak ocenia pan rozwój klubu w ostatnich latach?

- Można powiedzieć, że w pewnym momencie w Legii nie było nic. Teraz klub wygląda bardzo solidnie, za co brawa należą się m.in. prezesowi Robertowi Chabelskiemu, który jest związany z Legią od ponad 40 lat. Organizacyjnie klub wygląda bardzo porządnie. Dobry PR, otoczka, transmisje meczów w telewizji czy nawet cheerleaderki również stanowiące jakiś dodatek. Natomiast, jeśli chodzi o kwestie sportowe, jestem zdania, żeby nie kupować licencji do Polskiej Ligi Koszykowej, tylko iść w gorę drogą sportową. I tak właśnie działa Legia. Tak naprawdę Warszawa nie ma wielkiego pożytku ze sportu. Jest tylko piłkarska Legia i siatkarska Politechnika. Warszawiacy nie mają żadnego wyboru przy doborze sportu.
 
Patrząc na drużynę Legii, jakie widzi pan w niej plusy i minusy?
 
Nie widzę jednej szczególnie wybijającej się postaci, drużyna jest na równym poziomie. Andrzej Paszkiewicz może się podobać, jest bardzo energiczny. Kiedy tylko pojawia się na parkiecie, to robi zamieszanie, coś się dzieje. Ale to zawodnik, który wchodzi, ale na chwilę - taka jego rola. Trener Michał Spychała radzi sobie nieźle, to już doświadczony szkoleniowiec. Wydaje mi się, że legioniści za mało grają wewnętrznie, zdecydowanie zbyt często korzystają z gry dystansowej. Powinno być także więcej agresywności w odbiorze, jeszcze na połowę rywala. Jak jesteśmy już przy minusach, chociaż to niezależne od Legii, bo chodzi o ligę - dziwaczny jest kalendarz. Czasem między meczami są 2 tygodnie przerwy, a zdarza się, że zawodnicy są skazani na 3 mecze w przeciągu tygodnia.
 
Koszykarzy mocno wspierają kibice. Żywiołowy, można powiedzieć  - piłkarski doping - pomaga graczom?

- Sam jestem tego bardzo ciekawy, bo faktycznie w koszu jest to raczej niespotykane. Kibice prowadzą płynny doping, a koszykówka to dyscyplina "falująca" - przy akcji jest wrzawa, a za chwilę cisza. Ale gdzie oni mieli się tego nauczyć? Nigdzie, to przychodzi z latami. Za to gwizdy i bluzgi, np. przy rzutach wolnych rywali mogą ich dekoncentrować, co w teoretycznie pomaga Legii, ale nie uważam, żeby wpływało to na wynik, bo w tej lidze grają też byli reprezentanci Polski i myślę, że umieją przeciwstawiać się takiej presji.
 
Od kibiców nie raz oberwali też sędziowie. Słusznie?
 
- Sędziowanie to duży problem w tej lidze. Tak naprawdę, im niższy pułap, tym więcej niesportowych zachowań, więc sędziuje się tutaj trudniej niż w Tauron Basket Lidze. Jest dużo fizycznego grania, a sędzia ma więcej roboty. To nie jest łatwe.
 
Awans do TBL na stulecie klubu jest możliwy?

- Legia jest na razie trzecia w tabeli, choć nie ma co patrzeć na sezon zasadniczy. Kluczowe będą play-offy, więc nawet zajęcie czwartego miejsca nie będzie tragedią. A najlepiej byłoby zostać wiceliderem. Wtedy ma się wyższość nad resztą, jednocześnie nie odczuwając wielkiej presji, która spoczywa na liderze. Awans jest jak najbardziej możliwy. Ważne, aby trafić z formą w odpowiednim momencie.
 
Legia poradziłaby sobie w najwyższej lidze? Jakich zmian by potrzebowała?

- Między 1. ligą, a Tauronem jest przepaść. Pierwsza do zmiany byłaby hala, bo w obecnej nie można grać w ekstraklasie. Jeśli Legia awansuje, to zostanie może połowa składu. Kilku zawodników poradzi sobie w ekstraklasie, bo gdzieś tam się o nią otarło, ale konieczne byłoby ściągnięcie 4-5 obcokrajowców. I to jest największy problem. Nie można przecież zabijać swojej drużyny. Nie ma też warszawskich koszykarzy. Może odmieni to projekt Legia Basket Schools, ale to tylko nuta przyszłości.
 
W tym projekcie udziela się Cezary Trybański. Taki podział obowiązków między zawodowym graniem a "LBS" nie jest dla niego zły?
 
- Myślę, że działa to tylko na plus, Czarek ma jakąś odskocznię od treningów. To charakterny zawodnik, bardzo chciałby pomóc na parkiecie, ale na jego pozycji jest o to najtrudniej. Ma kontakt z piłka 9-10 razy w meczu, coś dobije w ataku, ale zależy on od innych - sam niewiele może. To samo było zresztą z Gortatem w kadrze. Trybański to fajna postać, dobrze mieć kogoś takiego w klubie. Na pewno wpływa na innych, jest dla nich autorytetem, jako pierwszy Polak w NBA.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.