News: List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz

List od Czytelnika: Czas słowa zamienić w czyny

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: List od Czytelnika

30.08.2024 17:35

(akt. 30.08.2024 17:39)

- Za nami szczęśliwe eliminacje do europejskich pucharów. Legia po raz drugi z rzędu awansowała do Ligi Konferencji. Droga ta nie była tak wyboista jak rok temu, po szalonych meczach z Austrią Wiedeń czy FC Midtjylland. Jedynym poważnym rywalem było duńskie Brondby. W sześciu spotkaniach pięć wygranych i zaledwie jeden remis – to najważniejsze pod kątem punktów do rankingów — pisze Kuba, jeden z naszych Czytelników.

Wielu kibiców w niepamięć puściło styl rewanżu z Duńczykami, kosztem przejścia dalej. Poniekąd to rozumiem, ponieważ często stołeczny zespół ociężale wkraczał w pucharowe eliminacje i nierzadko z problemami. Awans to awans i on jest najważniejszy. Czy na pewno? Jedno nie wyklucza drugiego. W świecie idealnym dobra gra powinna przynosić korzyść w postaci awansów, tytułów. W świecie pragmatycznym, w którym jesteśmy obecnie, przyjmujemy, że lepszy awans w brzydkim stylu niż piękna gra bez awansu.

Słaby mecz z Puszczą Niepołomice byłem w stanie sobie tłumaczyć warunkami, w jakich przyszło grać podopiecznym Goncalo Feio. Nie jest normalnym, żeby nie zraszać murawy w upalny dzień zwłaszcza przy dużej wysokości trawy. Nawet dla niewprawionego oka widać było, że piłka po prostu staje. Większość podań była za mocna, ponieważ trzeba było zagrać mocniej, by piłka się nie zatrzymywała. Ale boisko wydawało się być wymówką.

Rewanżowy mecz z Brondby przy Łazienkowskiej nie mógł cieszyć entuzjastów futbolu. Legia nastawiona była na utrzymanie korzystnego rezultatu z Danii i mało brakowało, by to finalnie Duńczycy rezerwowali hotel w stolicy Kosowa. Tłumaczenie słabej postawy również było tłumaczeniem – najważniejszy awans, nieważny jest styl. I można rozumieć ten wspomniany wyżej pragmatyzm, ale wczoraj przyszło mocne zderzenie z rzeczywistością. Owa rzeczywistość wyglądała tak, że kosowska Drita zdominowała Legię. Można snuć wizje o tym, co by było, gdyby Paweł Wszołek strzelił bramkę w pierwszej dogodnej sytuacji, ale uderzył ponad bramką. Co by było gdyby Legia nie miała korzystnego, w miarę bezpiecznego wyniku z Warszawy? A jak wiadomo GDYBY to najczęstsze polskie słowo…

Niezależnie od pierwszego meczu przy Łazienkowskiej, takiemu zespołowi jak Legia nie przystoi rozgrywać tak spotkania rewanżowego. Nie może być tak, że drużyna klasyfikowana w połowie naszej pierwszej ligi, tak zdominowała posiadaniem piłki drużynę aspirującą do mistrzostwa Polski. Nie może być tak, że grając już w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Broji, Drita dalej atakowała naszą połową i oddawała celne strzały. Ostatecznie przy jednej z nielicznych prób pressingu wykonanych przez zawodników Legii, udało się odzyskać piłkę i strzelić gola na wagę wyjazdowego zwycięstwa. W gabinetach może lać się szampan, bo budżet wpisany w awans jest uratowany, ale obawiam się, że te pozorne sukcesy pudrują rzeczywistość. Taką, że z roku na rok wartość drużyny spada. Co za tym idzie poziom również. Póki co możemy śnić o takich meczach i o taką stawkę jak dwumecz Slovana Bratysława z FC Midtjylland. Zarówno pod względem sportowym, jakościowym jak i intensywności. Z ust trenera Feio słychać jak chce, by grała Legia – wysoki pressing, intensywność, wychodzenie spod pressingu i że zawodnicy będą szli w ogień jeden za drugiego. Za nami już dwanaście spotkań w tym sezonie,  sześć w lidze oraz tyle samo w eliminacjach do pucharów. To o czym mówi trener, jest zupełnie niewidoczne na boiskach. Legia nie jest w stanie zagrać dwóch równych połów. W meczu rewanżowym z Dritą nie była w stanie zagrać przyzwoicie jednej części spotkania. Nie ma przełożenia czy to mecz ligowy, czy pucharowy, ponieważ Legię potrafiła zamknąć na swojej połowie, zawsze groźna, Puszcza Niepołomice jak i rywal z Kosowa, który według statystyk miał niemal 60% posiadania piłki tylko dlatego, że ostatnie 20 minut grał w osłabieniu. To po prostu nie przystoi, zwłaszcza w pojedynku z takimi rywalami.

Trzeba uczciwie przyznać, że portugalski szkoleniowiec miał dużo trudniejsze zadanie, chociażby od Kosty Runjaicia, który przejął zespół bez eliminacji w pucharach. Ale jak sam podkreśla trener Feio – to jest Legia, tu jest presja, tu są oczekiwania. Zna to doskonale, ponieważ klub zna od podszewki. Najważniejszy cel na tę część sezonu zrealizował – awansował z Legią do europejskich pucharów. Przed nim jeszcze trudniejsze zadanie, by sprostać rywalizacji w lidze jak i z rywalami z wyższej półki.
To też czas, by wszystkie zapewnienia o tym, jak ma wyglądać Legia z charakterem, zacząć po prostu realizować, by kibice mogli to w końcu zobaczyć. Nawet po najlepszej nocy poślubnej jest miesiąc miodowy i na niektóre rzeczy się przymyka oczy. Ale i miesiąc miodowy mija i po tym czasie widać czyny, a nie tylko słowa.

Autor: Kuba Grzeszkowski

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.