Maciej Kikolski

Maciej Kikolski: Czy zagram z Legią? Pomidor

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

01.11.2023 13:30

(akt. 01.11.2023 14:41)

– Spodziewam się kompletu publiczności, dla nas to pierwszy mecz w sezonie, w którym możemy tylko zyskać. Czy mam szansę zagrać w czwartek? Pomidor – mówił nam przed spotkaniem GKS Tychy – Legia w 1/16 finału Pucharu Polski 19-letni bramkarz, Maciej Kikolski, który przebywa w I-ligowcu na zasadzie wypożyczenia z… "Wojskowych".

Podstawowy skład, gra we wszystkich dotychczasowych meczach I ligi, solidność w bramce, sześć czystych kont. Chyba możesz się zgodzić z tym, że za tobą bardzo dobry start na wypożyczeniu w GKS-ie Tychy.

– Myślę, że nie bardzo dobry, a dobry, obiecujący. Na razie to jedynie niezłe pierwsze wrażenie, nie rozegraliśmy przecież nawet połowy sezonu. Wiem, że u wielu młodych zawodników zdarzają się duże wahania formy, dlatego koncentruję się tylko na krótkich w realizacji celach i nie wybiegam myślami do przodu.

Imponuje to, że mimo iż w minionym sezonie nieźle wyglądałeś w II lidze w Pogoni Siedlce, to teraz prezentujesz się jeszcze lepiej, w dodatku na wyższym poziomie rozgrywkowym.

– Jak to zwykle bywa – uważam, że kilka spraw się na to nałożyło. Mając 17 lat, zacząłem występować w rezerwach, tam po rozegraniu ponad 20 meczów nie było sensu zostawać na kolejny sezon, bo nic więcej mi nie groziło.

W Siedlcach miałem utrzymaną wysoką jakość treningu bramkarskiego i zrozumiałem, czym jest gra w seniorskiej piłce. Przekonałem się, jak to jest zawalić mecz i wracać później 5 godzin autokarem, tak samo jak odczułem, jak fajnie jest czasem drużynie pomóc. Kończyłem miniony sezon w poczuciu lekkiego niedosytu, bo wymagam od siebie dużo. Zależało mi, by – będąc bogatszym o poprzedni rok – mocno zacząć w Tychach.

Jak rozmawialiśmy w końcówce 2022 roku, to mówiłeś, że na początku minionego sezonu nie miałeś interwencji z kategorii "wow", które pojawiły się w kolejnych miesiącach. W obecnych rozgrywkach nie brakuje ci spektakularnych obron, choćby po strzałach z bliska. W jednym z meczów wybroniłeś rzut karny i dobitkę.

– No właśnie to miałem na myśli. W pierwszych występach w Siedlcach bardzo irytowało mnie, że na treningach nie brakowało tych – jak to określiłeś – interwencji "wow", a w meczach, trochę upraszczając, albo do koszyczka, albo gol, przy którym miałem niewiele do powiedzenia. Stąd takie uczucie niedosytu, które dłuższy czas mi towarzyszyło. A gdy zrobiłem coś źle, rozważałem, czy w ogólnym bilansie jestem dla drużyny na plus. Rzeczywiście, wiosną było więcej okazji do wykazania się, w Tychach też, natomiast pamiętajmy, że od efektowności ważniejsza jest efektywność. Bramkarz ma być bezawaryjny, a nie przerzucać nogi nad poprzeczką.

Media GKS-u oraz Fortuna 1 Ligi publikowały pochwalne posty na twój temat, osoby trzymające kciuki za Legię też śledzą twoje występy i ciebie komplementują, pisząc, że rośnie kolejny świetny bramkarz. Dochodzą do ciebie takie opinie?

– Czy dochodzą… Ciężko mi odpowiedzieć, na pewno nie siedzę w internecie, szukając opinii na swój temat. Zdarza się jednak, że ktoś mi coś podrzuci, pokaże. Wychodzę z prostego założenia: grasz dobrze, to chwalą, a zawalisz, to jazda. Nie jestem zdziwiony. Myślę, że rolę bramkarza, realizację założeń, ustawienie i inne niewidoczne dla kibiców elementy są kluczowe w ocenie.

Jestem dla siebie wymagający i najbardziej odczuwam, gdy sam nie jestem z siebie do końca zadowolony. Wiem natomiast, że piłka to opinie, że wszyscy się wypowiadają i… życzę sobie, bym musiał się z takimi opiniami często mierzyć, bo to będzie oznaczało, że gram na wysokim poziomie.

Dobra gra na przedpolu, odpowiedni timing przy wychodzeniu do dośrodkowań, to elementy, które wyróżniają cię od dawna, podobnie jak pojedynki 1 na 1. Pokazujesz te atuty również w trwającym sezonie, ale widzisz rozwój w innym aspekcie, który pomaga ci w spotkaniach?

– Podejmowanie decyzji i gra nogami, na pewno te dwa elementy poprawiłem. Dalej jest co robić. Trafiam na bardzo dobrych trenerów bramkarzy, mam do tego niesamowite szczęście. Zarówno w klubach, jak i w reprezentacji.

Staram się jeść jak najwięcej zdrowych rzeczy, żeby mieć nadwyżkę kaloryczną i przytyć parę kilogramów, gdyż moja proporcja wagi do wzrostu jest za mała. Chodzi o to, by zwiększyć masę mięśniową – mówiłeś rok temu. Udało się osiągnąć wspomniany cel?

– Tak. Udało się, kilka kilogramów złapałem, tkankę nawet poprawiłem. To wszystko jednak detale, liczy się boisko.

Nie pękasz na robocie, wyjmujesz wymagające uderzenia, ratujesz drużynę. Zakładam, że nie masz sobie zbyt wiele do zarzucenia w trwającym sezonie, jeśli chodzi o stracone gole. Przy większości bramek byłeś w zasadzie bezradny. Być może w meczu z Wisłą Płock, przegranym 1:4, dało się zrobić coś więcej.

– Spotkanie z Wisłą Płock położyłem, taka jest prawda. To też nowe doświadczenie dla mnie, bo na rozgrzewce było nieźle, dobrze wszedłem w mecz, coś obroniłem, coś fajnie zagrałem nogą. Rywalizowałem przeciwko Markowi Saganowskiemu, czyli mojemu trenerowi z Siedlec. Nie byłem przemotywowany, ale wiem, że po fakcie można tak pomyśleć (śmiech). To był najsłabszy występ, inne okazały się lepsze. Każdy dokładnie analizowałem i zawsze można zrobić coś lepiej. Miałem już chwile, gdy sprzyjało szczęście, miałem też takie, gdy go brakło. Cieszę się z tego, że czuję duże zaufanie drużyny i kibiców.

Tłumaczyłeś na początku, że liczba czystych kont to zasługa całej drużyny. Wy, jako zespół, radzicie sobie obiecująco, o czym świadczy pozycja wicelidera I ligi. Widać, że trener Dariusz Banasik, który przeszedł z Radomiakiem od II ligi do ekstraklasy, dobrze was poukładał.

– Tak, zespół radzi sobie dobrze, zwłaszcza, że latem było sporo zmian, jesteśmy chyba najmłodsi w lidze. Uważam, że z każdym miesiącem podnosimy jakość, krystalizują się liderzy, zyskujemy doświadczenie. Bardzo fajnie poukładany klub, świetny stadion i warunki do treningów, sztab też. No, dla młodego pewnie najlepsze miejsce w lidze na dziś.

W czwartek GKS zagra z Legią w 1/16 finału Pucharu Polski. Spotkanie cieszy się sporym zainteresowaniem kibiców. Niewykluczone, że będzie pełny stadion. Czuć atmosferę piłkarskiego święta w Tychach?

– Czuć, oczywiście. Spodziewam się kompletu publiczności, dla nas to pierwszy mecz w sezonie, w którym nie możemy nic stracić, możemy tylko zyskać. Czeka się na takie chwile.

Maciej Kikolski

Jesteś wypożyczony z Legii, którą reprezentowali Kacper Skibicki, Marcel Błachewicz i Patryk Mikita, również trenerzy Banasik oraz Bernard Kapuściński. Udało wam się już trochę porozmawiać o nadchodzącym meczu, poprzypominać różne historie z Łazienkowskiej?

– Wszyscy rozmawiamy o tym meczu, nie tylko jej byli zawodnicy. Każdy wie, co to za klub. Mimo że sytuacja wynikowa jest inna niż miesiąc temu, wiadomo, kto jest faworytem.

Spotkanie 1. rundy Pucharu Polski oglądałeś z ławki. Jak będzie teraz? Masz szansę zagrać z Legią, czy – choćby ze względu na zapis w umowie wypożyczenia – nie będzie to proste?

– Pomidor. Życzę Adrianowi Kostrzewskiemu udanego meczu.

Zakładam, że oglądasz mecze Legii, choćby urywki. Jakiego spotkania się spodziewasz?

– Im dłużej nie stracimy gola, tym większe Legia będzie miała kłopoty. A jeśli pierwsi strzelimy… To tylko jeden mecz. Pamiętam męczarnie warszawiaków w Kaliszu w poprzednim sezonie. Znam nasze możliwości, wiem, że w Tychach prezentujemy się lepiej niż na wyjazdach. Myślenie mamy proste: zagrać drużynowo świetny mecz, wznieść się na wyżyny i zobaczyć, na co to wystarczy.

Twoja kariera wygląda bardzo dobrze. Poprzedni sezon spędziłeś w II, a obecny w I lidze. Cel na kolejny rok to gra w ekstraklasie, czy – jak wspomniałeś – nie wybiegasz w przyszłość?

– Cel to awansować w Pucharze Polski, a później wygrać kolejny ligowy mecz. Naprawdę, dalej nie patrzę.

Jeśli jednak utrzymasz tak dobrą dyspozycję do końca sezonu, to możesz znacznie zbliżyć się do ekstraklasy, np. poprzez rywalizację w Legii czy awans z GKS-em i ewentualne przedłużenie wypożyczenia.

– Fajnie to brzmi, naprawdę rozsądnie. Lubię to miejsce, doceniam szansę, jaką dostałem, czuję się doceniony jako zawodnik, mam wsparcie, mogę się rozwijać. Ale nie wypuścisz mnie – liczy się każdy kolejny mecz. Nie to, co za miesiąc, a już na pewno, co za pół roku.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.