Mahir Emreli

Mahir Emreli. Słodko-gorzki czas w Legii

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

03.02.2022 10:00

(akt. 03.02.2022 18:39)

Mahir Emreli miał świetny początek przygody w Legii Warszawa. Gdyby nie on, to o awans do Ligi Europy byłoby znacznie trudniej. Strzelał gole w ważnych meczach w europejskich pucharach, ale potem zwolnił obroty, zniechęcił się, uważał iż tu nie pasuje. Incydent z kibicami dał mu pretekst i z niego skorzystał. Nie przyleciał z urlopu na zgrupowanie, nie stawił się na treningach. W końcu rozwiązał kontrakt z Legią za porozumieniem stron i dołączył do Dinama Zagrzeb. Rozstanie okazało się gorzkie, pozostawiło spory niesmak.

Jak to się stało, że trafiłem do Legii? O zainteresowaniu dowiedziałem się miesiąc przed transferem. Będąc szczerym, miałem dużo ofert i trudno było podjąć decyzję. Grałem wcześniej w Karabachu, który był mistrzem Azerbejdżanu siedem razy z rzędu. Chciałem występować w drużynie, która bije się o trofea. Dlatego wybrałem Legię. To zespół z historią. Ważna była też dla mnie możliwość rywalizacji o europejskie puchary – opowiadał Mahir Emreli, który wyrósł w Karabachu na jednego z najlepszych zawodników – zresztą dwukrotnie był królem strzelców ligi azerskiej. Z jego transferem wiązano wielkie nadzieje. 

Mając w pamięci problemy jakie sprawiał będący muzułmaninem Jasurbek Yaxshiboyev, po pierwszym treningu Mahira Emrelego, po wymianie kilku zdań, spytałem go jak u niego z Ramadanem? Czy surowo przestrzega postu? Odpowiedział pytaniem na pytanie - Wy też macie post i co jesz i pijesz? Odpowiedziałem, że tak. A on uśmiechnął się szeroko i odparł, ja również. Widać było, że to inny człowiek, charakter, dał sie lubić. 

Szybko wprowadził się do zespołu, koledzy go polubili, trenerzy również. Imponował już podczas czerwcowego zgrupowania w Austrii, gdzie strzelił gola przeciwko FK Krasnodar (1:1), popisał się też hat-trickiem w sparingu z SK Bischofshofen (5:0). Pokazywał niezłą technikę, był silny, miał dobre uderzenie. – To fantastyczny chłopak. Otwarty, serdeczny. Świetnie porozumiewa się po rosyjsku, już polski szybko chwyta. Mówi po angielsku i jeszcze w paru językach. Jest bardzo europejski. (…) Mieliśmy trening o godz. 18. On był w klubie już o 14., ja mówię: „Co tak szybko?”. Odpowiedział: „A, przyjdę, zawsze trener pokaże mi jakiś film, analizę”. I tak siedzimy, rozmawiamy po rosyjsku, mamy fajny kontakt. Pokazuję mu różnych zawodników i to w jaki sposób można zdobywać bramki. Ma taką cechę, że chce się uczyć. Wie, że Legia nie jest dla niego ostatnią stacją, tylko pośrednią. Chce dobrze grać, a potem wyjechać. I wszystko temu podporządkował. I to mi się u niego podoba. Nie kryje się z tym, że ma ambicje, aby wyjechać jeszcze dalej. Najpierw chce osiągnąć coś w Legii, na podstawie czego będzie mógł jechać dalej – mówił ówczesny trener "Wojskowych", Czesław Michniewicz.

W Europie dał się lubić

Emreli potwierdził formę na starcie sezonu. W debiucie, z Bodo/Glimt w Norwegii (3:2), zdobył dwie bramki. Potem trafił do siatki w spotkaniu o Superpuchar Polski (porażka z Rakowem Częstochowa po rzutach karnych). Miał bardzo duży wkład w awans do Ligi Europy – w dwumeczu ze Slavią Praga (2:2, 2:1) strzelił trzy z czterech goli. Bez niego o wejście do fazy grupowej byłoby znacznie trudniej. – Mówi, że w Azerbejdżanie, gdzie się wychował, sam uczył się grać w piłkę. Teraz dużo rzeczy jest dla niego nowych. Uczy się taktyki, poruszania i mówi, że gdyby w wieku 12 lat trafił np. do Legii, która ma akademię, czy innego klubu, to pewne nawyki miałby już wypracowane. Dziś uczy się dużo takich nawyków, których potrzebujemy od niego. Pierwszym jest bieganie bez piłki. To taki zawodnik, który kocha mieć piłkę przy nodze, podobnie jak Josue, ale musi wykonywać swoją pracę. Mahir ma na razie jeden problem – on chce cały czas piłkę do nogi, a my chcemy, żeby uciekał na wolne przestrzenie – mówił Michniewicz wskazując, że to bardzo dobry napastnik, ale wciąż ma nad czym pracować.

Azer dał też mnóstwo radości w domowym meczu z Leicester City (1:0), który przeszedł do historii Legii i jest zapewne najlepiej wspominany, jeśli chodzi o rok 2021. Wówczas 24-latek strzelił jedynego gola, wygrywając pojedynek fizyczny z rywalem – piłka, po jego uderzeniu, odbiła się od słupka i wpadła do siatki, a stadion oszalał. – Lubi ciężko pracować, często zostaje po treningach, bardzo często jeszcze dodatkowo chce coś robić. Cieszy mnie to, że szybko się wkomponował w drużynę. Zachowuje się, jakby był u nas od zawsze. Nie ma jakiejś bariery między nim a zawodnikami czy pracownikami w klubie. Po prostu, on jest nasz, świetnie się tu czuje. Życzę sobie i jemu z całego serca, aby zdobywał bramki w każdym spotkaniu – komentował Michniewicz. W listopadzie Emreli zdobył też bramkę na 1:0, przeciwko SSC Napoli (1:4). Było to jego ostatnie trafienie w barwach "Wojskowych".

Mahir Emreli

W lidze zawodził

Z czasem dało się zauważyć, że o ile Emreli zachwycał w europejskich pucharach, to w ekstraklasie – mimo iż w pierwszych meczach był zmiennikiem – rozczarowywał. Pierwszego gola strzelił dopiero w 8. kolejce, z Górnikiem Łęczna (3:1). Trafił też tydzień później, z Rakowem Częstochowa (2:3). Jak się okazało, były to jego jedyne trafienia w lidze. W tym czasie po jednym z treningów wyjeżdzając z ośrodka treningowego w Książenicach zaproponował podwiezienie do Warszawy. Karabach akurat rozgrywał swój mecz, Mahir zerkał na ekran telefonu z transmisją ze spotkania, żywo komentował, opowiadał o kolejnych zawodnikach. Ale gdy zeszliśmy na temat Legii posmutniał, mówił że tu nie pasuje, do ekstraklasy. Bo w tej lidze trzeba cały czas walczyć, biegać, a on lubi mieć piłkę przy nodze i ją prowadzić. Nie brałem wtedy tego jakoś szczególnie poważnie - ma gorszy dzień i trochę narzeka - pomyślałem. Ale czas pokazał, że nie był to chwilowy problem, że faktycznie nie czuł się najlepiej. W rodzimych rozgrywkach okazji do zdobywania kolejnych bramek raczej mu nie brakowało. Wystarczy wspomnieć mecze z Lechem Poznań (0:1, nie wykorzystał znakomitej sytuacji) i z Piastem w Gliwicach (1:4), gdzie trzy razy obił słupek, w tym dwukrotnie w jednej akcji. 

Rozmawiałem z nim o sytuacji, w której dwukrotnie trafił w słupek. Sam grałem na tej pozycji i uspokoiłem go, aby miał czystą głowę. Mówiłem, że na dziesięć kolejnych sytuacji, wszystkie by wykorzystał. Czasami w sporcie tak bywa, że nie wiemy dlaczego piłka nie wpada do bramki. Taki jest sport. Napastnik nie może myśleć o tym, co się złego wydarzyło, tylko zawsze myśleć pozytywnie, że następna akcja zostanie wykorzystana. Sądzę, że to kwestia jednej bramki – jeżeli ją zdobędzie, to się odblokuje. Ale też nie mówiłbym o jakimś zablokowaniu. To dobry zawodnik, który na boisku na pewno sobie poradzi. Co było w jego głowie po ostatnich spotkaniach? Na pewno niedosyt. To ambitny, stosunkowo młody chłopak, który bardzo chce. Widać, że czasami jak się bardzo chce, to nie zawsze wyjdzie – opowiadał były trener Legii, Marek Gołębiewski.

Incydent z kibicami i rozstanie z klubem

Problemy Mahira zaczęły się nawarstwiać, a trener Michniewicz przestrzegał, że to bardzo wrażliwy chłopak i wszystko bierze do siebie, przeżywa. Gdy po meczu z Lechem szkoleniowiec został zapytany przez dziennikarza czy kluczowym momentem meczu była niewykorzystana sytuacja Azera odparł, że tak, że miało to wpływ na dalszy przebieg spotkania. Emreli tak to przeżył, że się na trenera obraził. Nie podawał mu ręki, nie mówił dzień dobry. Dopiero po pięciu dniach okazało się, że kolega z zespołu źle mu przetłumaczył wypowiedź trenera, przekazał, że szkoleniowiec stwierdził, że przegrali przez niego. Gdy zawodnik poznał prawdziwą wersję przyszedł do Michniewicza i go przeprosił. Prawdopodobnie tylko dlatego Mahir znalazł się z kadrze na mecz z Piastem w Gliwicach. 

W mediach pojawiło się zdjęcie Emrelego przy barze ze szklaneczką w tle - można było się domyslać, że była napełniona alkoholem. Rozpoczęła się afera, kibice byli wkurzeni faktem, że zawodnicy się bawią w sytuacji gdy nie mogą wygrać meczu w lidze. Mahir był przybity, ale swoim zachowaniem dolewał oliwy do ognia. Zirytował sztab szkoleniowy gdy zaspał na trening zaplanowany na godzinę 11. Trener potem przy całej drużynie pytał Azera, co trzeba robić w nocy by zaspać na 11. na trening. Emreli tłumaczył się, że modlił się do późna, ale chyba nikt w takie wyjaśnienia nie uwierzył. – Wydaje mi się, że Mahir stał się ofiarą formy, którą prezentuje Legia w tym sezonie. Rozmawiałem z nim na temat tzw. afery alkoholowej, mocno to przeżywał, dotknęły go te doniesienia – mówił Jakub Rzeźniczak na łamach "Przeglądu Sportowego".

Azer mógł się obronić na boisku, ale nie strzelił gola w żadnym z ośmiu ostatnich gier o stawkę. Tym ósmym okazał się mecz z Wisłą w Płocku (0:1). Na wracającą ze spotkania drużynę, pod LTC w Książenicach, czekała grupa kibiców. Doszło do rękoczynów. Ucierpiało dwóch zawodników – Luquinhas i właśnie Emreli, którzy nie zagrali przeciwko Zagłębiu Lubin oraz Radomiakowi Radom. Jak się okazuje, obaj w klubie długo nie zabawili. Sztab szkoleniowy chciał dać im odpocząć. Trener Aleksandar Vuković spotkał się przed wyjazdem na urlopy z Azerem by ustalić czy może na niego liczyć. – Mahir? Jestem pozytywnie zaskoczony, bo spotkałem go pierwszy raz. Patrząc na niego sprzed telewizora, spodziewałem się troszeczkę aroganckiego typa. Zaskoczył mnie, sprawił zupełnie odwrotne wrażenie – człowieka, którego na pewno nie można nazwać aroganckim. To była bardzo pozytywna rozmowa. Liczę, że dalej będzie naszym zawodnikiem, ale nie jestem też w stanie dać w tej chwili jednoznacznej, pewnej odpowiedzi – opowiadał, kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia, "Vuko".

Mahir Emreli

Emreli, w rozmowie z azerskimi mediami, mówił, że po nowym roku prawdopodobnie wróci do Polski i wybierze się na zgrupowanie do Dubaju. Tak się jednak nie stało. Na początku stycznia pisemnie poinformował Legię, że rozpoczął procedurę rozwiązania umowy z winy klubu. Zachował się inaczej niż Luquinhas, który podczas urlopu wszystko poukładał sobie w głowie i przygotowywał się do drugiej części sezonu wraz z mistrzami Polski, został też kapitanem (jak się okazało, chwilowym, bo niebawem zostanie piłkarzem New York Red Bulls). I gdy patrzę na to z dystansem, to wydaje mi się, że Mahir wykorzystał sytuację. Nie czuł się w Polsce dobrze od pewnego momentu, chodził przybity, wydawało się że ma problemy na boisku i poza nim. Kibice swoim zachowaniem w autokarze dali Mahirowi pretekst, z którego on z premedytacją skorzystał. Szukał sposobu by się uwolnić od Legii i go znalazł. Szkoda, bo sportowo to naprawdę dobry i ciekawy zawodnik. Głowa jednak nie dojechała, charakter nie jest na tak wysokim poziomie jak jego umiejętności boiskowe. Być może dlatego, że pochodzi z bogatej rodziny, że w kraju zawsze był chroniony i traktowany jak mały książę. Nie przywykł do radzenia sobie z problemami. Etap Legii zamknął, ale przy takim podejściu do życia kłopoty Emrelego mogą szybko powrócić w Zagrzebiu. 

Emreli był liderem punktacji kanadyjskiej po rundzie jesiennej, w stołecznym zespole (11 goli, 2 asysty). Dorobku już nie poprawi. Azer w środę 2 lutego rozwiązał kontrakt z "Wojskowymi" za porozumieniem stron, a następnie podpisał umowę z Dinamem Zagrzeb. Trafił tam w ramach umorzenia zobowiązań za Lirima Kastratiego (z sumy 1,2 mln euro Legia zapłaciła jak dotąd 200 tys. euro).

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.