Milena Prochowska
fot. Jan Szurek

Milena Prochowska, nowa królowa środka pola w Legia Ladies

Redaktor Marek Majewski

Marek Majewski

Źródło: Legia.Net

26.05.2024 08:00

(akt. 26.05.2024 09:21)

Przypominamy, że już dziś na Łazienkowskiej 3 Legia Ladies podejmują Bielawiankę Bielawa. To spotkanie wagi ciężkiej. Zwycięski zespół będzie bliski gry w Orlen I lidze w przyszłym sezonie. Mecz rozpocznie się o godzinie 19:00. Przed tym kluczowym pojedynkiem sezonu zapraszamy do przeczytania wywiadu z naszą rozgrywającą Mileną Prochowską.

Jak informowaliśmy na początku rundy wiosennej I ligi, do nowej drużyny Legia Ladies dołączyła liczna grupa zawodniczek, które miały za sobą grę na wyższych poziomach rozgrywkowych tak jak właśnie Milena Prochowska, która przez wiele lat reprezentowała Ząbkovię, a ostatnio występowała w Ekstraligowym AZS UJ Kraków.

 

Tradycyjnie na początek. Gdzie i kiedy zaczęłaś grać w piłkę?

– W piłkę nożną zaczęłam grać w 2014 roku mając 10 lat. U mnie w Markach, w mieście w którym mieszkam do dziś. W Marcovii gdzie grałam z chłopakami. Jednak już po pół roku przeniosłam się do drużyny dziewczęcej w Ząbkovii Ząbki.

 

Czyli dość tradycyjna kariera dla wielu dziewczyn w tamtym okresie. Albo Ząbkovia albo MUKS Praga. Oba kluby regularnie grały o różne trofea. Jakieś sukcesy z tamtego okresu?

– Myślę, że największymi sukcesami są na pewno zdobycie Mistrzostwa Polski U12 z Ząbkovią, a także wygranie Pucharu Tymbarku czy Turnieju Orlika. W tamtych czasach były to ogromne turnieje, bardzo wysoko cenione w piłce dziewczęcej. Sporo zawodniczek, które obecnie biegają po boiskach Ekstraligi, I ligi czy w reprezentacji Polski, swoje pierwsze triumfy święciło w Pucharze Tymbarku.

A największymi osiągnięciami, które najbardziej cenię, było dwukrotne zajęcie drugiego miejsca na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży z kadrą Mazowsza i na jednej z nich, wybranie mnie na najlepszą zawodniczką turnieju.

 

Wtedy byłaś też kapitanem kadry Mazowsza.

– Tak, bardzo dobrze wspominam ten czas. Bycie kapitanem tamtej drużyny było dla mnie czymś wspaniałym, to ile doświadczenia zebrałam z tamtego czasu grając z najlepszymi dziewczynami tak naprawdę z całej Polski jest nie do opisania. Taka ciekawostka - wtedy właśnie moim trenerem był obecny trener Legii, Maciej Anglart (śmiech).

Legia Ladies - Sportowa Czwórka Radom 3:1 (1:0)
Milena Prochowska / fot. Jan Szurek

Masz za sobą także występy w juniorskich reprezentacjach Polski.

– Tak i to było moje kolejne ważne osiągnięcie. Miałam powołania do kadr Polski oraz wzięłam udział w turnieju eliminacyjnym do Mistrzostw Europy U17 (turniej na Węgrzech, 3-8.10.2019 – przyp. red.). Wyszłyśmy wtedy z grupy do drugiej fazy eliminacji, ale niestety z powodu pandemii dalsze rozgrywki zaplanowane na wiosnę 2020 roku nie odbyły się.

 

W międzyczasie nadal grałaś w Ząbkovii w kolejnych rocznikach zaliczając między innymi awans do I ligi. Co najlepiej wspominasz z tych blisko 10 lat spędzonych w Ząbkach?

– Zdecydowanie największym osiągnięciem drużynowym był awans z II do I ligi i pokazanie tam, że potrafimy grać w piłkę. Co prawda często wyniki tego nie mówiły, aczkolwiek każdy trener z drużyn przeciwnych nas chwalił.

Jeśli chodzi o osiągnięcie indywidualne, to ostatni sezon w Ząbkach był dla mnie przełomowy, 13 bramek na pozycji numer 6 było świetnym wynikiem co zaowocowało transferem do Ekstraligi. 

 

No właśnie. Przed startem sezonu 2023/24 zostałaś zawodniczką Ekstraligowego AZS UJ Kraków. Czyli kolejny sportowy awans. Czy możesz krótko opowiedzieć jak się tam znalazłaś i jak wspominasz grę w najwyższej klasie rozgrywkowej?

– To sam klub zainteresował się moją osobą i dostałam zaproszenie na treningi i propozycję gry w Jagiellonkach. Wiedziałam, że mogę się tam rozwinąć, znałam też w Krakowie kilka osób co pozwoliło mi się od razu dobrze zaaklimatyzować i wejść do drużyny.

Co do samej gry w Ekstralidze, to różni się tym od niższych lig, że gra jest zdecydowanie szybsza, trzeba podejmować decyzje co zrobić z piłka zanim się ją dostanie i posiadając nawet bardzo dobre umiejętności, nie jest łatwo w tak krótkim czasie się przestawić, czy też od razu zrozumieć nową taktykę i sposób grania drużyny.

Myślę, że gdyby propozycja zmiany przyszła z innego klubu niż Legia, to dalej grałabym w Krakowie. Czułam się tam dobrze i będę ten okres mile wspominać na długo.

Legia Ladies - Sportowa Czwórka Radom 3:1 (1:0)
Milena Prochowska / fot. Jan Szurek

Czyli czas przejść do drugiego tradycyjnego pytania. Jak trafiłaś do Legia Ladies?

– Do Legii trafiłam głównie dzięki trenerowi Anglartowi. Zadzwonił do mnie, przedstawił co i jak będzie wyglądać i głównie przez to, że się znamy zaufałam mu i powiedziałam, że jak nie spróbuję to się nie dowiem czy było warto.

 

I jak oceniasz te pierwsze miesiące w drużynie? Wiadomo, że trener i Wy podjęliście się ekstremalnie trudnego zadania utrzymania się w I lidze, startując ze stratą 11 punktów do bezpiecznej lokaty. Dodatkowo to była zupełnie nowoutworzona drużyna - mieszanka kilku piłkarek z III ligowej Legii, kilka z Wodzisława, spora grupka Was z Ząbkovii i jeszcze na dokładkę dziewczyny z Pragi.

– Szczerze mówiąc od stycznia gra zespołu, zgranie i zaangażowanie każdej z dziewczyn są z meczu na mecz coraz lepsze. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie będziemy potrafiły tak dobrze ze sobą funkcjonować, na boisku jak i poza nim. Wyniki już mówią same za siebie, a może być tylko lepiej.

Dodatkowo klub stworzył nam idealne warunki do trenowania i rozwoju. Odwołam się do samego ośrodka LTC, gdzie na co dzień trenujemy. Wydaje mi się, że jesteśmy jedyną drużyną kobiecą, która ma możliwość trenować w takim ośrodku jakim dysponuje Legia. Porównując to do warunków jakie występowały w moich poprzednich klubach to jest to niebo a ziemia. Wszystko należące do pierwszej męskiej drużyny jest także dostępne dla nas, co bardzo ułatwia nasz rozwój, czy też proces rehabilitacji w razie potrzeby. Mam ogromną nadzieję, że coraz więcej męskich klubów zacznie iść właśnie w te stronę, bo bardzo poprawi to rozwój kobiecej piłki w Polsce.

 

W Legii od pierwszego meczu jesteś kluczową zawodniczką i główną rozgrywającą. Czy gra na w środku pola to Twoja ulubiona pozycja?

– Od zawsze grywałam na środku pomocy. Co ciekawe, jak wcześniej wspomniałam, najskuteczniejszą zawodniczką byłam w sezonie kiedy grałam jako defensywna pomocniczka. Teraz w Legii gram jako 8/10 aby bardziej wykorzystać swój potencjał w ataku i myślę że grając wyżej czuję się zdecydowanie lepiej.

Legia Ladies - Ząbkovia 6:0 (4:0)
Milena Prochowska / fot. Jan Szurek

Masz już na koncie dwie bramki w Legii, w tym piękną bezpośrednio z rzutu wolnego w meczu z Trójką Staszkówka / Jelna, i asysty po dośrodkowaniach z rzutu rożnego. Czy strzały ze stojącej piłki to Twoja specjalność? Zauważyłem, że na treningach np. sporo trenujesz uderzeń z rzutu rożnego z piłką dochodzącą w pole bramkowe.

– Jeśli chodzi o stałe fragmenty, to jak mówiąc szczerze zdarza się, że od czasu do czasu je poćwiczę by noga, że tak powiem, nie zapomniała jak się uderza. (śmiech)

A taką jedyną rutyną jaką mam zawsze na końcu rozgrzewki przed meczem, to wzięcie paru piłek i dośrodkowanie ich z narożnika boiska. I rzeczywiście zdarza mi się trafić prosto na głowę koleżanek czekających w polu karnym. (śmiech)

 

Przed Wami teraz kluczowy mecz sezonu. Bezpośrednie starcia z Bielawianką i Sportisem, które zadecydują o utrzymaniu. Jakie nastroje?

– Do końca rundy zostały nam trzy spotkania, natomiast teraz, w najbliższym pojedynku czeka nas tak naprawdę najważniejsze starcie w tej rundzie z drużyną z Bielawy. Strata do bezpiecznego miejsca wynosi tylko dwa punkty. Ale, jak już zdążyłyśmy pokazać, to co wydawało się wszystkim niemożliwe dla nas było i będzie do końca rundy paliwem napędowym. Naszym celem jest utrzymanie, więc damy z siebie wszystko by to osiągnąć.

 

Dodatkowy smaczek emocji dodaje decyzja o tym, że zagracie na głównym stadionie przy Łazienkowskiej.

– Jako drużyna cieszymy się bardzo. Żadna z nas się tego nie spodziewała, że jeszcze w tym sezonie będzie nam dane tam zagrać, dlatego jest to taka podwójna motywacja i postaramy się dać z siebie wszystko, aby takich meczy jak ten, było przy Łazienkowskiej więcej.

Legia Ladies
Milena Prochowska / fot. Jan Szurek

 

Czy to dodatkowa motywacja czy też trema? Gra na trawie. Inne warunki niż w LTC.

– Każdą zawodniczkę raczej trzeba by było zapytać z osobna jak się czuje przed takim meczem. Jeśli chodzi o fakt, że nie zagramy “u siebie w LTC” tylko na Stadionie Legii Warszawa, to jest bardziej budujące niż stresujące, chociażby ze względu na kibiców, dzięki którym będziemy mogły jeszcze bardziej poczuć się jak u siebie.

 

Czy miałyście jakieś specjalne przygotowania do tego meczu, w szczególności treningi na trawie i głównym boisku?

– Ogólnie przygotowanie się nie zmieniło. Do każdego meczu od początku rundy podchodzimy tak samo. Oczywiście jeśli chodzi o nawierzchnie to tak, trenujemy na naturalnej murawie, odbyłyśmy też trening na głównej płycie aby poczuć trochę piłkę i wyczuć te przestrzenie, bo są one minimalnie większe.

 

Wiem, że kluczowa jest teraz sprawa utrzymania. Ale gdybyśmy mogli cofnąć czas i Wasza obecne drużyna w takim składzie grałaby od początku sezony, to gdzie byś widziała Legię w tabeli?

– Tutaj scenariusz mógłby być tak na prawdę różny, bo to jednak tylko sport. Jeśli miałabym brać pod uwagę, to jak weszłyśmy w rundę rewanżową, ile zebrałyśmy punktów i patrząc na potencjał całego zespołu, to mogłybyśmy walczyć o czołowe miejsca czy nawet otrzeć się o awans.

Legia Ladies - Skra Częstochowa 3:1 (1:1)
Milena Prochowska / fot. Jan Szurek

To już na koniec. Dobrze się czujesz jako modelka?

– ???

 

Ostatnio wystąpiłaś z koleżankami z drużyny w sesji promującej nową kolekcję casual dla kibicek legionistek „Ladies First”. Sporo materiałów z tej sesji pojawiło się w social mediach, widziałem billboardy na autobusach i przystankach, a sam fakt powstania tej kolekcji został bardzo dobrze odebrany. I to nie tylko przez społeczność kibiców Legii.

– Sam przebieg sesji był bardzo profesjonalny. Z dziewczynami miałyśmy możliwość stworzenia same danych stylizacji. Bardzo dobrze się przy tym bawiłyśmy, zebrałyśmy fajne doświadczenie i szczerze cieszę się, że w końcu taka kolekcja powstała.

 

Dziękuję za rozmowę i wypada mi tylko życzyć udanego występu na Łazienkowskiej w najbliższą niedzielę i sukcesów w kolejnych meczach.

– Dziękuję bardzo i zapraszam legionistki i legionistów do kibicowania nam w meczu z Bielawianką.

Mecz z Bielawianką Bielawa rozpocznie się w niedzielę o godzinie 19. Zaprszamy do kibicowania na stadionie, a tych, którzy nie mogą dotrzeć na Łazienkowską 3 do oglądania transmisji w TVP Sport.

 

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.