Domyślne zdjęcie Legia.Net

Oceniamy piłkarzy Legii!

Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

08.11.2009 17:04

(akt. 16.12.2018 22:42)

<p style="margin: 0cm 0cm 10pt" class="MsoNormal">W hitowym meczu XIII serii spotkań Ekstraklasy Wisła Kraków grała w Sosnowcu w roli gospodarza przeciwko Legii Warszawa. Jedynym strzelcem gola w tym meczu był <strong>Miroslav Radović</strong>, dzięki czemu Legia pokonała liderów w tabeli i aktualnego mistrza Polski 1:0. Redakcja Legia.Net oceniała poczynania legionistów w skali 1-10 (gdzie 6 oznacza całkiem niezłą grę, 1 oznacza beznadziejny występ, zaś 10 to nota idealna gdzie piłkarzowi wychodziło wszystko).</p>

Udało się, Legia wreszcie wygrała wyjazdowy mecz w lidze z Wisłą. Może nie w Krakowie, ale w Sosnowcu też Legii ostatnio się za bardzo nie wiodło.  Gdyby oceniać jedynie zaangażowanie i wolę walki to każdy z piłkarzy Legii (może oprócz Chinyamy) dostałby notę co najmniej dziewięć. Niestety na nasze oceny składa się znacznie więcej czynników. Dlatego oceny mogą wiele osób zdziwić. I to tym bardziej, że legioniści ograli mistrzów Polski i aktualnego lidera Ekstraklasy. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że grało aż trzech ofensywnych i kreatywnych pomocników, można było się spodziewać kontrolowania gry i większej ilości składnych akcji. Tymczasem mogliśmy obserwować mnóstwo wybić piłki z pominięciem drugiej linii wprost do napastnika. Czynili to zarówno obrońcy jak i bramkarz, a i nierzadko pomocnicy zamiast rozegrać piłkę wybijali ją nieomal na oślep. I nie łatwo stwierdzić, czy to świadomy wybór taktyki, czy słabe wykonanie tej właściwej. Wisła była groźniejsza i choć nie grała porywająco, to momentami wymieniała piłkę dużo składniej od warszawian. Legia chwilami sprawiała wrażenie zagubionej i swój zasłużony mimo wszystko sukces zawdzięcza nie tylko sobie ale i szczęściu. Poniżej przedstawiam oceny oraz skalę ocen, którą się posługujemy:

 

1 - Tragedia, to ma być piłkarz?
2 - Nieudany występ, gra w tym meczu była pomyłką.
3 - Bardzo słabo.
4 - Słabo.
5 - Przeciętnie, ale przyzwoicie.
6 - Nieźle, dość obiecująco.
7 - Dobrze.
8 - Bardzo dobrze.
9 - Wspaniale.
10 - Fenomenalnie, idealnie, wszystko się udało. 

 

 

Jan Mucha 6 – Co miał obronić to obronił. W ósmej minucie błysnął refleksem i wybił piłkę, która powinna była wpaść do bramki Legii. Wcześniej pomógł mu słupek. Szczęście dopisało mu w drugiej połowie, gdy strzał Małeckiego przeleciał nad poprzeczką. Wrócił stary mankament, a mianowicie nienajlepsze wprowadzanie piłki do gry. Niecelne wybicia na aut nie powinny się tak często zdarzać u tej klasy bramkarza.  

 

Jakub Rzeźniczak 7 – Całkiem dobrze. Wróciła skuteczność w interwencjach i pewniej panował nad piłką mimo nieprzyjemnej murawy. Grał ambitnie, twardo i odważnie. Mimo defensywnej gry drużyny często włączał się do akcji ofensywnych. To powodowało, że czasami na jego pozycji pozostawała dziura. Jednak podobała się jego współpraca z Radoviciem. Bywało, że zmagał się z czterema przeciwnikami na raz.  

 

Inaki Astiz Ventura 8 – Bardzo dobry występ Hiszpana. Wygrał bodaj wszystkie pojedynki główkowe, a warto zauważyć, ze Brożek i Marcelo nie są w tym elemencie łatwymi przeciwnikami. Obrońca Legii znakomicie się ustawiał, dzięki czemu przerywał wiele akcji rywali. Oczywiście zdarzało się, że na przykład Małecki dochodził do doskonałej sytuacji mimo asysty Astiza, ale nie mógł być wszędzie. Za to pokazywał klasę w sytuacjach, jak z 53. minuty meczu, kiedy wybił piłkę niemal z linii bramkowej. 

 

Dickson Choto 7 – Kolejny dobry mecz Choto. Bardzo pewny w interwencjach jeden na jeden, w pojedynkach główkowych także był przeważnie górą. Wielokrotnie przerywał akcje wiślaków dobrym ustawieniem się, lub wślizgiem. Grał twardo i bezkompromisowo. Większych błędów w tym meczu nie popełnił walnie przyczyniając się do zwycięstwa. Obraz gry psuje trochę brzydki faul w środkowej strefie boiska na Pawle Brożku, po którym otrzymał żółtą kartkę.  

 

Marcin Komorowski 6 – W ósmej minucie to jemu uciekł Kirm, co skończyło się groźną sytuacją pod bramką Legii i strzałem w słupek. Później „Komar” wyciągnął wnioski i nie pozwalał na takie szaleństwa Słoweńcowi. I trzeba przyznać, że w defensywie radził sobie potem zupełnie nieźle. Czasami wybiegał też do akcji ofensywnych, jednak koledzy raczej nie korzystali z jego obecności. A to jego długi cross rozpoczął bramkową akcję Legii. Wygrał kilka ważnych pojedynków i udowodnił swoją przydatność dla zespołu. 

 

Sebastian Szałachowski  4 – Pech nie opuszcza „Szałacha”. Trudno powiedzieć w którym momencie znów doznał urazu brzucha, ale przez pół godziny gry nie zdołał pokazać zbyt wiele. Ból z pewnością utrudniał mu poruszanie się po murawie. W zasadzie zdołał wywalczyć jedynie kilka stałych fragmentów gry. Nie stanowił wielkiego zagrożenia dla wiślaków.  

 

Piotr Giza 5 – Już w piętnastej minucie o mało nie pokonał Pawełka, gdy mimo krycia Marcelo zdołał oddać groźny strzał głową. Potem uczestniczył w nielicznych akcjach ofensywnych Legii. Dobre i celne podania przeplatał ze stratami. Umiał przejąć piłkę i wyprowadzić kontrę, ale zdarzało mu się też takie okazje marnować przez złe podanie. Nie zagrał porywająco, ale ambitnie. W końcówce zyskał dla Legii nieco czasu. Po meczu na pewno był poobijany, ponieważ nie odstawiał nogi i nie unikał starć z rywalami. Mimo, że grał jako ofensywny pomocnik, to tym razem więcej dał drużynie grając w defensywie. 

 

Maciej Iwański 7 – Bardzo ambitny, waleczny i nieustępliwy. Nie odstawił nogi w żadnej sytuacji. Po kwadransie gry obsłużył Gizę znakomitym podaniem, później również szukał partnerów. Niestety w grze ofensywnej nie miał należytego wsparcia. A szkoda, bo był dobrze usposobiony i z pewnością był najgroźniejszym i najaktywniejszym zawodnikiem Legii. Także i w defensywie radził sobie nieźle. W końcówce meczu wszystkim zadrżały serca, gdy nieatakowany przez nikogo padł na murawę. Wydawało się, że kontuzja uniemożliwi mu dokończenie meczu, ale pokazał charakter i dotrwał do końcowego gwizdka.   

 

Marcin Smoliński 5 – Jak zawsze próbował kąsać strzałami z dystansu, jednak tym razem bez większego efektu. Trochę zbyt mało aktywnie grał w ofensywie, niezbyt wiele piłek dogrywał do partnerów. Znacznie bardziej efektywny był  w defensywie, włożył wiele serca w ten mecz. Nie był bardzo widoczny na murawie, jednak zrobił swoje. A że kosztowało go to mnóstwo sił, trener dał mu odpocząć zmieniając go na około pięć minut przed końcowym gwizdkiem. 

 

Maciej Rybus 5 – Wisła to był dla niego rywal, z którym wiążą się jak najlepsze wspomnienia. Niestety tym razem nie został bohaterem spotkania. Był mało widoczny i mało efektywny w ofensywie. Nie po raz pierwszy wydawał się nie zauważać obiegającego go Komorowskiego. O ile początkowo nieźle radził sobie z Alvarezem to w miarę upływu czasu szło mu to coraz gorzej. Błysnąć nie pomagał mu Chinyama, który przejął kilka podań adresowanych właśnie do młodego pomocnika Legii. Plus za grę w defensywie. 

 

Takesure Chinyama 4 – Kibice Legii liczyli, że jego powrót do składu będzie efektowny. On sam też miał coś do udowodnienia, bo w tym momencie ma co najmniej dwóch równorzędnych konkurentów do miejsca w składzie. Niestety nie zachwycił formą. Grał statycznie, nieporadnie, był łapany na spalonym, kiepsko współpracował z kolegami. Zaliczył dwie udane akcje. Jedną w pierwszej połowie, gdy asystował przy golu Radovicia, a drugą, gdy wykorzystał błąd Jopa, ale potężnym strzałem nie zdołał pokonać Pawełka. To o wiele za mało.  

 

Oto oceny graczy rezerwowych: 

 

Miroslav Radović 6 – Trzeba przyznać, że miał wejście smoka. W pierwszej swojej akcji zrobił coś, co robi ostatnio rzadko. Zdobył gola i to mimo nienajlepszego przyjęcia piłki oraz krycia przez Marcelo i Pawełka. A chwilkę wcześniej dwukrotnie wygrał pojedynki główkowe. Potem nie był wykorzystywany przez kolegów, nie dostawał zbyt wielu podań, a gdy je otrzymywał nie pożytkował ich należycie. Umiał trochę przytrzymać piłkę, wymusić faul, dać odetchnąć kolegom z linii obrony. Całokształt jego gry nie był porywający, ale gol którego zdobył może być na wagę mistrzowskiego tytułu. 

 

Ariel Borysiuk – grał zbyt krótko, by go oceniać.  

 

Legionistą meczu uznaliśmy nie strzelca zwycięskiego gola, ale piłkarza, który wyróżnił się swoją grą w destrukcji. Inaki Astiz Ventura staje się powoli wzorem dla wszystkich ligowców jak powinno się ustawiać, kryć i walczyć w powietrzu mimo niezbyt imponujących warunków fizycznych.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.