Oceny piłkarzy Legii za mecz z Arką - pogrom w wielkim stylu
12.06.2020 22:00
Gra zespołu 9 (7,15 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Strata gola w pierwszej minucie mogłaby zdeprymować każdą drużynę w Ekstraklasie, ale nie legionistów. Wywarła ona efekt wręcz przeciwny - zmobilizowała od razu liderów tabeli do zdecydowanych ataków, a gościom wręcz spętała nogi. Już po kwadransie było widać, że odrobienie strat, a potem objęcie prowadzenia przez Legię, jest tylko kwestią czasu. Wyrównujący gol padł tuż przed przerwą, po zmianie stron legioniści bardzo szybko objęli prowadzenie i w zasadzie dla arkowców mecz się już skończył. Chyba nawet Wisła Kraków jesienią przy Łazienkowskiej nie prezentowała się tak beznadziejnie, a jej piłkarze nie tracili aż w tak banalny sposób tylu piłek i nie potykali się o futbolówkę i siebie nawzajem jak gdynianie. Piłkarze Arki biegali dwa razy wolniej od legionistów, a często wręcz stali w miejscu i patrząc na ich koszmarne błędy techniczne można się było zastanawiać, czy znad morza na pewno przyjechała Arka Gdynia, a nie Orkan Rumia. To są problemy trenera Ireneusza Mamrota, my natomiast cieszymy się z tego, co pokazała Legia. „Wojskowi” zmiażdżyli wręcz rywali, którzy poza golem w czterdziestej sekundzie nie stworzyli sobie ani jednej sytuacji dającej choć cień nadziei na kolejną bramkę. Zazwyczaj piłka nawet nie dochodziła w pobliże pola karnego legionistów, bo gospodarze przejmowali ją już w środku pola i tworzyli po tym mnóstwo sytuacji podbramkowych. Gdynianie mogą się tylko cieszyć, że nie wyjechali z Łazienkowskiej z dwucyfrową liczbą straconych goli, ostatecznie skończyło się na pięciu. Cieszyła oko kapitalna gra wszystkich legionistów, a szczególnie środka pola i prawej flanki. „Wojskowi” imponowali przede wszystkim szybkością, ruchliwością i dokładnością w rozgrywaniu piłki, czyli tym wszystkim, czego brakowało w pierwszej połowie w Krakowie. Pomijając indywidualne wyróżnienia dla niektórych piłkarzy cały zespół funkcjonował znakomicie, a piłkarze wchodzący z ławki wcale nie ustępowali tym z pierwszego składu. Był to najlepszy mecz legionistów w tym roku, ale też z pewnością ostatni w tym sezonie, w którym mierzyli się z tak słabym rywalem. W Zabrzu będzie dużo trudniej, bo nawet trener Aleksandar Vuković zwracał po meczu uwagę na świetne przygotowanie kondycyjne piłkarzy Górnika, a kolejne mecze będą już wyłącznie z zespołami z górnej połówki tabeli.
Radosław Majecki 6 (6,44 - ocena Czytelników). Przy golu nic nie mógł zrobić, a potem nie miał nic do roboty, bo to był jedyny celny strzał arkowców w tym meczu. Nawet dośrodkowań nie musiał łapać. Dawno bramkarz Legii się tak w trakcie spotkania nie wynudził. Ocena wyjściowa.
Marko Vesović 9 (8,64). Najrówniej i najlepiej prezentujący się po przymusowej przerwie legionista, być może aktualnie najlepszy piłkarz Ekstraklasy, wznosi się na coraz wyższy poziom. Bezbłędny w defensywie, nieustannie podłączał się do akcji ofensywnych, znakomicie współpracując przy tym z Pawłem Wszołkiem. Asystował przy golu Wszołka, miał duży udział przy golu Luquinhasa, mógł mieć jeszcze dwie kolejne asysty, gdyby skuteczniejsi okazali się Wszołek i Cholewiak, sam też oddał dwa celne strzały. Kapitalny występ i najwyższa nota Instatu. Był jednym z kilku poważnych kandydatów do miana najlepszego zawodnika meczu.
Artur Jędrzejczyk 7 (6,87). Trudno znaleźć winowajcę utraconego gola w pierwszej minucie spotkania. Czterech arkowców było krytych przez trzech legionistów, nic więc dziwnego, że musieli biegać od jednego do drugiego, a i tak któryś z rywali pozostawał wolny. W pierwszej fazie akcji na pewno zabrakło któregoś ze środkowych pomocników, ze szczególnym wskazaniem na Waleriana Gwilię, w drugiej mógł zapobiec utracie gola Jędrzejczyk, gdyby nie zostawił rywala na spalonym. O ile kapitanowi Legii można przypisać część winy za utratę gola, to potem z pewnością to odpracował. Nic do powiedzenia nie miał żaden z arkowców demolowanych przez stoperów Legii, bezbłędna gra, był też całkiem blisko zdobycia gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Dobry mecz Jędrzejczyka, choć rzecz jasna był w środę w cieniu piłkarzy ofensywnych oraz znakomicie grających środkowych pomocników.
Mateusz Wieteska 7 (6,51). Wieteskę za straconego gola trudno winić, bo na początku akcji krył swojego przeciwnika, a potem biegał od jednego do drugiego rywala usiłując załatać brak jednego zawodnika w obronie. Potem podobnie jak Jędrzejczyk był bezbłędny w defensywie, wygrywając niemal wszystkie pojedynki z rywalami, zwłaszcza w powietrzu, miał też najwięcej odzyskanych piłek. Inna sprawa, że pracy nie miał dużo, bo najczęściej akcje Arki kończyły się już na środkowych pomocnikach Legii. Dobry mecz młodego stopera Legii.
Michał Karbownik 8 (7,03). Podobnie jak Jędrzejczyk i Wieteska był zamieszany w utratę gola, choć też i jego trudno za niego winić. Później już, podobnie jak reszta obrońców, nie popełnił w defensywie ani jednego błędu. Choć lewa strona nie była tak efektywna w ataku jak prawa, to też zawodnicy grający po tej stronie rozegrali bardzo dobry mecz. Karbownik bardzo dobrze wyprowadzał piłkę, grał tym razem wyjątkowo dokładnie i nie tracił piłki w nieudanych dryblingach, szukając zazwyczaj rozegrania z partnerami. Miał swój duży udział przy pierwszym golu, gdy doskonale wyprowadził piłkę i rozegrał akcję, a po jego rajdach akcje szybko przenosiły się pod bramkę Arki. Dwie jego próby strzałów zostały zablokowane, mógł mieć też asystę, ale dobrej okazji po jego podaniu nie wykorzystał Piotr Pyrdoł. Bardzo dobry występ Karbownika, choć ze względu na kapitalną grę zawodników po prawej stronie mogło nie być to aż tak zauważalne.
Domagoj Antolić 8 (7,62). Antolić robił to co zwykle - przejmował i zbierał piłki w środku pola i rozprowadzał akcje. Piłkarze ofensywni zawdzięczają Chorwatowi spokój w rozgrywaniu piłki i cierpliwość w budowaniu akcji, a obrońcy dużo rzadszą niż zwykle konieczność staczania pojedynków z rywalami. Antolić był bliski asysty, bo po jego dośrodkowaniu Pekhart trafił w poprzeczkę, trzykrotnie też próbował uderzać na bramkę Arki, ale jego strzały były niecelne albo blokowane. Z trójki środkowych pomocników, którzy pojawili się w środę na boisku Antolić był najmniej efektowny, ale też zagrał dobry mecz i był bardzo pożyteczny dla drużyny.
Walerian Gwilia 8 (7,01). Po raz kolejny wydaje nam się, że Gwilia znacznie lepiej sprawdza się jako pomocnik odbierający piłkę i wyprowadzający ją z głębi pola, niż jako rozgrywający ją bezpośrednio pod polem karnym. Nie stracił ani jednej piłki, za to tym razem to on, a nie Antolić był głównym „odkurzaczem” środka pola. Naszym zdaniem jego statystyki dotyczące piłek przejętych w środku pola są zaniżone, bo sami mamy zapisane przynajmniej siedem przechwytów. 97% dokładnych podań przy średniej jedno podanie na minutę to naprawdę porażająca statystyka. Dodajmy, że Gruzin grał zwykle do przodu i na boki, często z pierwszej piłki, po takim właśnie podaniu padł czwarty gol dla Legii. Oddał też jeden celny strzał z rzutu wolnego, łatwo obroniony przez Steinborsa. Gwilia w tym meczu naszym zdaniem przyćmił nawet Antolicia, niemniej dostaje od nas ocenę identyczną jak Chorwat, bo pamiętamy też o braku pomocy dla obrońców przy straconym golu.
Paweł Wszołek 10 (8,49). Gwiazda meczu. Z ogromną łatwością odklejał się od obrońców lub mijał ich na pełnej szybkości. Gol, nastrzelony obrońca przy drugim golu, asysty przy golu czwartym i piątym, czyli w sumie udział aż przy czterech bramkach. Już przed przerwą mógł mieć trzy asysty po podaniach do Luquinhasa, Cholewiaka i Pekharta, a po zmianie stron mógł zdobyć jeszcze dwa gole, ale nie wykorzystał świetnych podań Pekharta i Vesovicia. Pod koniec meczu grał jako prawy obrońca, ale i tak nie przeszkodziło mu to w grze ofensywnej, od niego właśnie Sanogo dostał ostatnie podanie. Kapitalny występ Wszołka, który wyglądał jakby grał naprzeciwko juniorów, a nie piłkarzy Ekstraklasy. Według nas najlepszy piłkarz meczu i „dycha” pomimo dwóch niewykorzystanych sytuacji.
Luquinhas 9 (7,69). Zaczął od zmarnowanej sytuacji i niecelnego podania prostopadłego, potem było już tylko lepiej. Świetne podania, dryblingi, wyprowadzenia piłki pod kryciem i dokładność rozgrywania robiły na nas ogromne wrażenie. Miał duży udział przy drugim golu, bo to on wypuścił podaniem na pozycję Wszołka, sam też strzelił gola, co ciekawe słabszą nogą. Bardzo dobry mecz Brazylijczyka, który wreszcie pokazał nam się z taką grą, jaką pamiętamy z jesieni.
Mateusz Cholewiak 8 (7,76). Pierwsza połowa była dość przeciętna w wykonaniu Cholewiaka, był najmniej widoczny ze wszystkich ofensywnych piłkarzy, sporo jego podań było niedokładnych, do tego nie wykorzystał dwóch znakomitych sytuacji stworzonych mu przez kolegów. Jedynym tak naprawdę jego błyskiem w tej części meczu był rajd, po którym sędzia Kwiatkowski powinien podyktować rzut karny, ale najwyraźniej obawiał się, że jako sędzia z Warszawy zostanie posądzony o stronniczość w tej sytuacji. Po przerwie, gdy zamienił się pozycjami z Luquinhasem, zaczął od minimalnie niecelnego uderzenia głową po wrzutce Vesovicia, ale potem wreszcie wykorzystał dokładne podanie Wszołka i trafił do siatki. Bardzo dobry w sumie mecz Cholewiaka, ale jego kilku kolegów zrobiło na nas zdecydowanie większe wrażenie.
Tomas Pekhart 6 (6,80). Miał problemy w pierwszej połowie z oderwaniem się w polu karnym od obrońców, ale i tak oddał trzy strzały głową, z których jeden wylądował na poprzeczce. Po zmianie stron jeszcze kilka razy wygrał pojedynki główkowe z rywalami, ale kończyło się najwyżej na rzucie rożnym. Mógł mieć asystę, ale Wszołek zmarnował jego idealne podanie. Przeciętny mecz Czecha, zdecydowanie najmniej widocznego spośród wszystkich piłkarzy ofensywnych, tym razem zakończył swój występ bez gola.
Andre Martins 8 (6,39). Minęły już czasy, gdy Legia była uzależniona od gry Andre Martinsa, ale Portugalczyk łatwo miejsca w pierwszym składzie oddawać nie zamierza. Wszedł za Gwilię i dał kapitalną zmianę, grając na identycznym poziomie jak Gruzin. Nie przypominamy sobie ani jednego nieudanego zagrania Martinsa, za to miał według statystyk 96% dokładnych podań, dwa odbiory (my widzieliśmy przynajmniej trzy) i kilka doskonałych rozegrań piłki. Po wejściu na boisko to on ze świeżymi siłami przejął rolę lidera środka pola. Bardzo dobra zmiana Portugalczyka.
Vamara Sanogo 7 (7,11). Widać było po wejściu na boisko, że nie grał przez prawie rok w piłkę. Piłka się go nie słuchała, a do tego miał duże problemy z utrzymywaniem równowagi. Dopiero po kilkunastu minutach pokazał się z dobrej strony, najpierw wywalczył rzut rożny, a potem zszedł do środka z piłką i kropnął nie do obrony. Nie był to może porywający występ Francuza po długiej przerwie, ale za to gol prześliczny.
Piotr Pyrdoł (5,73) grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą środowego meczu według Czytelników był Marko Vesović, nas natomiast w największy zachwyt wprawiły popisy Pawła Wszołka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.