Oceny piłkarzy Legii za mecz z Aston Villą – autobus został w garażu
23.09.2023 20:00
Gra zespołu 9 (6,86 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Każdy reprezentant polskiej myśli szkoleniowej na mecz z drużyną Premier League postawiłby dziewięciu piłkarzy pod własną bramką, jednego napastnika na linii środkowej do grania lagi i modliłby się o zero z tyłu i jedną kontrę lub jeden stały fragment gry. Na szczęście Legię trenuje szkoleniowiec wychowany poza polskim grajdołkiem, który chce zwyczajnie grać w piłkę, niezależnie od tego, skąd jest rywal. Aby jednak grać z takim rywalem w piłkę drużyna musi być nie tylko dobrze przygotowane, ale też wszyscy zawodnicy muszą uczestniczyć w grze, żaden nie może się chować za rywalem i szukać podania do najbliższego. I możemy być dumni dziś z Legii, bo trener Runjaić taką właśnie drużynę stworzył. Przy Łazienkowskiej w czwartek nie było nikogo, kto nie chciałby dołożyć jak najwięcej cegiełek od siebie do pokonania Anglików i nikogo, kto nie chciałby dostać piłki. Ba, szkoleniowiec Legii świadomie zrezygnował z atutu wysokiego i świetnie grającego głową, ale mniej mobilnego Pekharta, na rzecz ruchliwszego, szybszego i lepiej panującego nad piłką Guala, bo chciał nie tylko grać pod bramką rywala bardziej kombinacyjną piłkę, ale przede wszystkim postawić wysoki pressing już w polu karnym rywala. Wysoki pressing z drużyną z Premier League – spora część trenerów wychowana w Polsce zapewne na samą myśl o tym dostałaby zawału, a co dopiero, gdyby mieli wcielać to w życie. A Legia zagrała w czwartek wysokim pressingiem i grała tak z Anglikami przez prawie osiemdziesiąt minut. I przez te prawie osiemdziesiąt minut „Wojskowi” za każdym razem starali się wyprowadzać piłkę od bramki podaniami, bez gry długą piłką, niekiedy wręcz na granicy bezczelności podając między rywalami. Nieco częściej co prawda przy piłce byli Anglicy, ale oba zespoły miały podobną liczbę sytuacji podbramkowych, Anglicy oddali ledwie o jeden celny strzał więcej. Dopiero w samej końcówce meczu legioniści cofnęli się i obronili wynik, z rzadka jednak nawet w tym okresie dopuszczając gości w „szesnastkę”. Imponujący mecz zagrała nie tylko defensywa, ale przede wszystkim cała druga linia, zarówno środek, jak i wahadła – to oni rozgrywali piłkę od bramki, to oni wspierali defensywę, wreszcie to oni wypychali atakujących piłkarzy Aston Villi z piłką z powrotem pod linię środkową, nie pozwalając im rozgrywać piłki pod polem karnym. Anglicy mieli spore problemy z rozgrywaniem ataku pozycyjnego, ale i nie mniejsze w obronie, bo ruchliwi i szybko operujący piłką legioniści zaskakująco łatwo grą z pierwszej piłki potrafili przenosić grę pod pole karne gości. Straty goli znów nie robiły najmniejszego negatywnego wrażenia na legionistach, którzy podobnie jak w kwalifikacjach dalej z grali swoje z ogromną pewnością siebie, najwyraźniej według nich wszystko da się odrobić. O przepaści finansowo-kadrowej między obydwoma klubami nawet nie ma co mówić, ale na boisku nie było jej widać ani przez chwilę. Najlepszy bramkarz ostatnich mistrzostw świata został pokonany przez legionistów trzykrotnie, rywal odpowiedział tylko dwa razy i trzy punkty zostały przy Łazienkowskiej. To był najlepszy mecz Legii od czasu remisu z Realem. Zwyciężyła tu cała drużyna, dla której ocena ogólna jest wyższa, niż średnia indywidualnych ocen dla wszystkich piłkarzy. Ten mecz będzie niezapomniany nie tylko dla kibiców Legii, ale i dla kibiców Aston Villi, którzy rzadko mają okazję na wychylenie nosa poza Wielką Brytanię i spotkanie się z takim dopingiem i atmosferą, jakie zobaczyli w czwartek przy Łazienkowskiej.
Kacper Tobiasz 7 (7,06 - ocena Czytelników). Pierwszy gol obciąża jego konto, strzał Zaniola był bardzo mocny, ale piłka leciała tam, gdzie ręce trzymał Tobiasz i bramkarz Legii powinien ją odbić wyżej i przerzucić nad poprzeczką. Przy drugim po rykoszecie nie miał nic do powiedzenia. Błąd przy pierwszym golu odpokutował dwoma znakomitymi interwencjami w sytuacjach sam na sam, w zasadzie sami nie wiemy, jakim cudem odbił strzał pod koniec pierwszej połowy, to był niemal pewny gol. Nogami jak zwykle ostatnio grał dobrze, od kilku meczów zdecydowanie mniej ryzykuje z korzyścią dla zespołu. Dobry mecz bramkarza Legii mimo nieudanej interwencji przy pierwszej bramce.
Radovan Pankov 7 (7,00). I on może sobie zapisać pierwszego straconego gola na konto, bo Zaniolo ograł go bardzo łatwo, zresztą przez pierwsze dwadzieścia minut piłkarze Aston Villi ogrywali go dość łatwo. Po pół godzinie Serb zaczął grać lepiej, a po zmianie stron błędów w obronie już w ogóle nie popełniał, sporo piłek w drugiej połowie odebrał, od niego zaczęła się akcja dająca Legii trzeciego gola. Dwa razy tylko niedokładnie wyprowadził piłkę, podobnie jak inni legioniści nie bał się jej rozgrywać. Dobry mecz Pankova mimo nieudanego początku.
Steve Kapuadi 8 (7,68). Raz dał się ograć w polu karnym Duranowi, mało przy tym jeszcze nie robiąc karnego, ale Tobiasz fenomenalnie obronił. Był to jedyny błąd w obronie Francuza w całym meczu. Szef całej obrony. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, jak łatwo niedawny spadkowicz z Wisły Płock radzi sobie z piłkarzami Astoni Villi, zwłaszcza na ziemi, gdzie wydawałoby się, że wzrost może mu przeszkadzać, a w powietrzu to w ogóle nikt z nim powalczyć nie mógł. Kapuadi bez żadnego stresu brał się za wyprowadzanie piłki, mało miał strat, zwykle podawał bardzo dokładnie. Miesiąc temu trenował z pierwszoligowcem, w czwartek sprowadził na ziemię gwiazdy Premier League. Niesamowita historia.
Yuri Ribeiro 8 (7,52). Dwa razy popełnił błąd we własnym polu karnym – raz, gdy potem Tobiasz wybronił w beznadziejnej wręcz sytuacji i drugi raz w ostatniej akcji meczu, gdzie na szczęście piłkarz Aston Villi w bramkę nie trafił. Poza tym mnóstwo udanych interwencji, zwłaszcza po przerwie, do tego zablokował dwa strzały, ani razu nie pomylił się też przy wyprowadzaniu piłki. Raz wszedł do ataku i dobrze dośrodkował. Kosta Runjaić stworzył bardzo dobrego środkowego obrońcę z piłkarza mającego ledwie 175 cm wzrostu. Ribeiro gra w tym sezonie na wysokim poziomie z niezwykłą wręcz regularnością, do tego ma kondycję i chęć do biegania niczym malamut z zawodów psich zaprzęgów. Tak trzymać.
Paweł Wszołek 9 (8,87). Człowiek odpalony z Championship rozwala piłkarzy z Premier League – to kolejna z ciekawych historii napisanych w czwartkowym meczu. Zaczął od gola, potem asystował przy drugim, mało nie miał kolejnej asysty po świetnym prostopadłym podaniu do Guala, do tego wywalczył jedne rzut rożny i kilka razy bardzo dobrze zachował się w defensywie. Pecha miał przy drugim golu Aston Villi, gdy piłka się od niego odbiła podczas próby zablokowania strzału. Po zmianie stron nie było już tak spektakularnych akcji, rzadziej pokazywał się w ofensywie, poobijany opuścił boisko w końcówce. Gol i asysta przeciwko w meczu z takim rywalem to wieli wyczyn.
Bartosz Slisz 9 (8,39). Można nie mieć liczb i należeć do najlepszych na boisku. Przemiana Legii pod wodzą trenera Runjaicia ma twarz Slisza, który zmieniał się wraz z nią – od lekkoatlety oddającego piłkę do najbliższego do zastępcy dowódcy środka pola nie tylko od czarnej roboty, nie tylko świetnie czytającego grę i odbierającego mnóstwo piłek, ale też operującego futbolówką nie gorzej od piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego czy Ameryki Południowej. Bezczelnego i pewnego wiary w swoje umiejętności bez lęku o stratę czy niedokładne zagrania. Pierwsza połową bezbłędna, dużo piłek przejętych i wyprowadzonych, jeden wywalczony rzut rożny. Druga część meczu równie dobra choć już nie bezbłędna, dwa niecelne podania, jedno nienajlepsze zachowanie w defensywie w samej końcówce meczu, ale za to jeszcze więcej piłek przejętych. Pamiętamy też oczywiście znakomity strzał z ogromnym trudem obroniony przez Martineza, po którym Gual powinien podwyższyć prowadzenie oraz dwie żółte kartki, które piłkarze Aston Villi złapali usiłując zatrzymać pewnie i z dużą bezczelnością wyprowadzającego piłkę Slisza. Przez lata patrzono na niego, jak na pieniądze wyrzucono z błoto, dziś jest to nie tylko jeden z najważniejszych piłkarzy w składzie Legii, ale i pewny kandydat w najbliższym czasie do pierwszej jedenastki reprezentacji Polski. Kapitalny mecz, warto było czekać na rozwój takiego pomocnika, który przyćmiewa na boisku gwiazdy Premier League, warto jest czasem być po prostu cierpliwym.
Juergen Elitim 8 (8,17). Kolumbijczyk był mniej widoczny od Slisza choć też dużo pomagał w defensywie, zablokował też jeden strzał. Gdy dostawał piłkę, to jej nie tracił, niemal każde jego zagranie było celne, podobnie jak pozostali pomocnicy pokazywał się do gry przy każdym wyprowadzaniu piłki. Nie był to tak spektakularny występ jak Slisza, ale był bardzo solidny i pracowity i też w niczym nie ustępował gwiazdom Aston Villi. Brawa dla Jacka Zielińskiego za znalezienie pomocnika tak dobrze operującego piłką i równie chętnie przy tym i skutecznie pracującego w defensywie.
Patryk Kun 8 (8,03). Asysta na początku meczu w stylu rozegrania Juranovicia z Mladenoviciem, wahadłowy do wahadłowego. W pierwszej połowie jeszcze dwa razy pokazał się w ofensywie, wywalczył jeden rzut rożny, a jego strzał został zablokowany. To co najważniejsze, widzieliśmy jednak w obronie – bardzo dużo piłek odebrał, świetnie wspomagał obrońców w defensywie, a piłkarzy ofensywnych w pressingu na połowie rywala. I to właśnie na destrukcji był głównie skupiony po zmianie stron. Zadziwiająco mało piłek stracił, szybko złapana żółta kartka nie wpłynęła na jego ostrożniejsze zaangażowanie w obronie, jedyne co możemy negatywnego zauważyć, to przegrywanie przebitek – tak jak Gual na ogół po kilku przypadkowych odbiciach w starciach z rywalami zostaje przy piłce, tak Kun w takich przypadkach sobie nie radzi. I jeszcze jedna ciekawa rzecz – Tobiasz dość często wybija długie piłki właśnie na najniższego w Legii Kuna i on sobie radzi w takich sytuacjach umiejętnie wyblokowując rywala zamiast skakać do piłki. Bardzo dobry mecz wahadłowego Legii, który do tradycyjnej waleczności i skuteczności dołożył tym razem piękną asystę.
Josue Pesqueira 8 (7,56). Mylące są grafiki ustawiające Josue na prawym ataku – Portugalczyk rzeczywiście wysoko jest ustawiony w pressingu, gdy Legia broni, ale gdy legioniści atakują, to Josue cofa się po piłkę i gra jako trzeci środkowy pomocnik obok Elitima i Slisza. I solidarnie na całej trójce pomocników spoczywało to wyprowadzanie piłki, cała trójka zresztą chętnie ze sobą wymieniała piłkę. To, że Runjaić stworzył drużynę, w której w piłkę gra każdy, a nie tylko Josue i cały zespół nie jest uzależniony od podań Portugalczyka nie znaczy, że Josue gra jakoś gorzej. W czwartek miał mnóstwo kontaktów z piłką i to on przecież wypuścił znakomitym podaniem Wszołka przy drugim golu. O ile w pierwszej ołowie miał nieco zbyt dużo strat w ofensywie, to po zmianie stron piłek praktycznie nie tracił, a do tego dobrze wspierał defensywę. Dwa razy jeszcze po przerwie znakomicie zagrał w pole karne do Wszołka, raz nieco zbyt długo czekał z podaniem i był spalony. Kapitan Legii nie był w czwartek pierwszoplanową postacią, ale znów zagrał bardzo dobrze, podobnie jak ogromna większość legionistów.
Ernest Muci 10 (9,47). Zaczął od nienajlepszego przyjęcia piłki w polu karnym i nieudanego dośrodkowania. A potem wziął się za ogrywanie obrońców Aston Villi. Najpierw wykorzystał podanie Wszołka umiejętnie unikając spalonego i pewnie trafiając do siatki z czystej pozycji, krótko po zmianie stron ponownie dał prowadzenie Legii celnie uderzając po długim rogu – nie dał mu rady ani Konsa, ani Chambers, nie dał rady zatrzymać tego strzału nawet Martinez. A był bliski jeszcze jednego trafienia przed przerwą, gdy bezczelnie wręcz wszedł w drybling przeciw trójce obrońców i w ostatniej chwili wybito mu w polu karnym piłkę spod nóg i jednego pop przerwie, gdy nie udało mu się dopaść do piłki w polu karnym. A do tych dwóch goli dodajmy świetne wyprowadzanie piłki, którym imponowała zresztą w czwartek cała Legia. Dwa gole strzelone najlepszemu bramkarzowi mistrzostw świata i drużynie z Premier League to wielka sztuka, Albańczyk jest ostatnio w kapitalnej formie, a po tym meczu zapewne czołowe ligi świata dowiedziały się o jego istnieniu i zwrócą na niego baczną uwagę.
Marc Gual 7 (7,47). Przez pierwsze pół godziny miał problemy z utrzymywaniem się przy piłce i rzadko do niej dochodził, lepiej było w końcówce pierwszej połowy, miał dobrą okazję na strzelenie gola po podaniu Wszołka, ale uderzył zbyt lekko. Zdecydowanie lepiej zaczął drugą połowę, od podania do Muciego, po którym Albańczyk strzelił trzeciego gola. Miał okazję Hiszpan podwyższyć rezultat, ale minimalnie spóźnił się do dobitki po strzale Slisza i nie zdołał kopnąć piłki nad leżącym Martinezem, to była naprawdę świetna okazja. Gual dużo biegał w pressingu i po godzinie gry dość szybko zaczął tracić siły, trener słusznie zdjął go z boiska. Dobry występ na tle gwiazd Premier League, choć większość jego kolegów zaprezentowała się jeszcze lepiej.
Tomas Pekhart 6 (6,36). Zmienił zmęczonego Guala, miał zapewne pomóc przy utrzymywaniu piłki w końcówce, niespecjalnie się jednak w czwartek w tej roli sprawdził. Walczył przy dłuższych podaniach w pojedynkach główkowych, wspierał zespół w końcówce w defensywie przy stałych fragmentach gry, biegał w pressingu, ale kontaktów z piłką miał niewiele.
Maciej Rosołek (5,98), Makana Baku (6,06) i Jurgen Celhaka (5,92) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu według Czytelników i redaktorów był oczywiście Ernest Muci, ale znów cała drużyna wraz ze sztabem szkoleniowym zasłużyła na ogromne słowa uznania za sensacyjne wywalczenie zwycięstwa z drużyną z Premier League mającą w składzie wielu świetnych piłkarzy znanych każdemu kibicowi na świecie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.