Oceny piłkarzy Legii za mecz z Bruk-Betem – postęp tylko w obronie
23.02.2022 21:30
Gra zespołu 3 (3,56 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Niestety, po raz kolejny Legia grając z bardzo słabym rywalem nie była w stanie w sobotę zdobyć trzech punktów. Miała co prawda nieco więcej sytuacji od przeciwnika, głównie po stałych fragmentach gry, ale nie potrafiła znów strzelić choćby jednego gola. W porównaniu do meczu z Wartą, poprawiła się z pewnością gra obrony, nic w tym dziwnego, skoro na jej środek wrócił Mateusz Wieteska. W odróżnieniu od meczu sprzed tygodnia rywal nie stworzył sobie ani jednej stuprocentowej sytuacji, gospodarze oddali ledwie jeden celny strzał z gry i jeden z rzutu wolnego. Wyprowadzanie piłki też wyglądało trochę lepiej, bo po pierwsze wrócił Josue, po drugie Patryk Sokołowski wreszcie zaczął cofać się po piłkę do obrońców i pomagać im w jej wyprowadzaniu. Pod bramką rywali natomiast znów niewiele się działo, bo nadal nie funkcjonowały w ofensywie wahadła, dokładność podań na połowie rywali pozostawiała mnóstwo do życzenia, poza tym niektórzy piłkarze przy przyjmowaniu piłki znów wyglądali, jakby futbolówki na treningach nie widzieli przez miesiąc. Zmiany w ofensywie przyniosły niestety efekt odwrotny do oczekiwanego. Rafael Lopes w dziesięć minut zarobił dwie żółte kartki, kończyć musieli mecz „Wojskowi” znów w dziesiątkę i w końcówce tylko bronili bezbramkowego remisu. Jeśli Legia nie radzi sobie z zespołami z dołu tabeli i nie potrafi z nimi wygrywać, jak liczyć na punkty w dalszej części sezonu, gdy przyjdą mecze z mocniejszymi rywalami? Sama w miarę szczelna obrona nie wystarczy, trzeba też strzelać gole. Tylko kto miałby to robić, skoro kolejny już mecz pokazuje, że w drużynie „Wojskowych” nie ma ani jednego porządnego snajpera?
Cezary Miszta 6 (5,85 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie bezrobotny, w drugiej musiał bronić dwa strzały – średnio trudny, bo niezbyt mocny z gry i z rzutu wolnego, gdy piłka przeszła nad murem, co z pewnością łatwe nie było. Poza tym niewiele musiał robić. Dośrodkowania wybijali nieźle dysponowani obrońcy, mało też piłek było granych tym razem przez obrońców od bramkarza. Ocena wyjściowa.
Lindsay Rose 6 (4,21). Naszym zdaniem niezła gra obrońców w tym meczu pozostała niedoceniona, a przecież gospodarze oddali tylko jeden celny strzał z gry i to wcale nie z jakiejś wielce dogodnej pozycji, wokół Mesanovicia było kilku legionistów. A z trójki obrońców najbardziej zapracowany i najskuteczniejszy, zwłaszcza w powietrzu, był reprezentant Mauritiusa. Można mieć oczywiście zastrzeżenie, że czasem gra ostro i zbiera żółte kartki, ale przecież trzy faule w całym meczu to nie jest jakaś budząca grozę statystyka – tylko jeden z nich był blisko pola karnego, po nim Wlazło oddał celny strzał. Znacznie większym problemem jest u Rose’a dokładność podań – o ile nie traci już piłek na własnej połowie jak jesienią, to jego długie zagrania są bardzo często niecelne, stąd niski procent podań i dużo odnotowanych strat. Najlepszą metodą na to byłoby po prostu krótkie wyprowadzanie piłki, ale to rola pomocników, by rozegrać piłkę od obrony i liczbę tych „dzid” od defensorów ograniczyć. Całkiem niezły mecz reprezentanta Mauritiusu, który na razie prezentuje się lepiej niż jesienią.
Mateusz Wieteska 6 (4,28). Wrócił Wieteska i obrona znów tworzyła formację, nie było sytuacji, że każdy „gra sobie”, jak w meczu z Wartą – oby taka gra zespołowa w defensywie utrzymała się kolejnych meczach, również z mocniejszymi rywalami. Sam „Wietes” nie miał aż tak wielu okazji do interwencji, też dwa razy musiał uciec się do faulu na własnej połowie i dostał żółtą kartkę, ale to dla żadnego obrońcy nie jest nic niezwykłego, zwłaszcza przy grze w dziesiątkę. Z całej trójki defensorów Wieteska grał najdokładniej piłką, ale długie podania i jemu nie wychodziły, była to bolączka całej Legii w sobotę. Podobnie jak Rose i Nawrocki, Wieteska zagrał w sobotę niezły mecz i nie widzimy podstaw do obniżania oceny obrońcom za to, że koledzy z przodu nie potrafili tworzyć sytuacji podbramkowych nie mówiąc już o ich wykorzystywaniu.
Maik Nawrocki 6 (4,63). Spośród wszystkich obrońców Nawrocki miał najgorszy procent wygranych pojedynków, raz też został minięty, co jego kolegom się nie przytrafiło, ale też żadnego istotnego błędu nie popełnił. Operowanie piłką było podobne do Wieteski – dokładne podania krótkie i nieudane zagrania długie. Podobnie jak w przypadku pozostałych obrońców nie widzimy podstaw do obniżania mu oceny za sobotni występ.
Mattias Johansson 3 (3,19). Defensywny wahadłowy to chyba jakaś nowa pozycja na boisku. Szwed odebrał najwięcej piłek rywalom, rzadko mylił się w defensywie, choć żółtą kartkę zarobił za spóźnienie się w powietrznym starciu. Piłka operował poprawnie, strat i niedokładnych podań miał mało. Tyle, że wahadłowy powinien poświęcać tyle samo czasu i energii obowiązkom defensywnym i ofensywnym, tymczasem Szwed z rzadka w ogóle pojawiał się na połowie przeciwnika. Z tak zachowawczo grającym Johanssonem prawa flanka właściwie nie istniała i nie dziwimy się, że Szwed tak szybko opuścił po przerwie boisko. Mógł Johansson strzelić gola po stałym fragmencie gry, ale pierwszy strzał zablokował obrońca, drugi obronił bramkarz. Jeśli Johansson nie potrafi grać w ofensywie z ostatnią drużyną Ekstraklasy, to z lepszymi rywalami lepiej też będzie. Ciężko znaleźć dla Szweda miejsce przy ustawieniu z trójką obrońców. W Niecieczy zagrał bardzo słabo.
Bartosz Slisz 3 (2,59). Zaczął od żółtej kartki za faul taktyczny, z jednej strony zapobiegł kontratakowi, z drugiej wracało już wraz z nim kilku legionistów i chyba dałoby się tą kontrę powstrzymać bez faulu. Parę piłek przejętych i kilka dobrych powrotów to niestety wszystko, co pozytywnego można powiedzieć o Sliszu. Znów z rzadka tylko uczestniczył w budowaniu akcji, celne podania miał tylko do tyłu lub do boku, te do przodu były niedokładne, tym razem Patryk Sokołowski był od niego dużo aktywniejszy. Poprawny mecz w destrukcji, bardzo słaby w rozegraniu. Zabraknie go w następnym meczu, nie mamy przekonania, że będzie to jakieś szczególnego osłabienie biorąc pod uwagę aktualną formę Slisza.
Patryk Sokołowski 4 (3,31). Jest poprawa. Po dwóch meczach „byle dalej od piłki” Sokołowski zaczął wracać się do obrońców i brać na siebie ciężar wyprowadzania piłki. Choć do dokładności podań można mieć wciąż zastrzeżenia, a strat było zbyt dużo, to jednak kilka niezłych zagrań było, a jedno doskonałe prostopadłe podanie do Skibickiego powinno skończyć się golem. Sokołowski oddał też dwa strzały, jeden po rzucie rożnym, drugi z gry, oba niecelne, w destrukcji spisywał się przyzwoicie. W sumie słaby mecz Sokołowskiego, podobnie jak całej Legii, ale o niebo lepszy niż ten z Wartą. Miejmy nadzieję, że to nie szczyt jego możliwości, a jedynie dopiero początek rozwoju w nowej drużynie.
Josue Pesqueira 5 (5,02). Powrót Portugalczyka poprawił kreację gry, ale nie na tyle, by stwarzać częste zagrożenie pod bramką gospodarzy. Nie jego też wina, że koledzy partolili jego dobre zagrania, Pekhart powinien zdobyć dwa gole, a Skibicki miał ogromne problemy z przyjmowaniem podań w ogóle. Dobrze bił stałe fragmenty gry, to po nich najczęściej Legia stwarzała sobie sytuacje. Niestety zbyt często próbował grać długie podania, a z ich dokładnością miał nie mniejsze problemy niż obrońcy. Jego jedyna próba strzału została zablokowana, w destrukcji prezentował się na miarę swoich możliwości i niestety jak zwykle po mniej więcej godzinie stracił siły i przez ostatnie dwadzieścia minut w zasadzie statystował, co znacząco obniża jego notę. Mocno przeciętny występ, ale i tak spośród pomocników zaprezentował się najlepiej.
Kacper Skibicki 2 (2,77). Specjalista od ruchu bez piłki, przy wielu legionistach grających statycznie wyglądał pod tym względem znakomicie, pokazując się na wolnych pozycjach – dopóki piłki nie dostał. Cały czar pryskał, gdy do Skibickiego piłka dotarła. Takiego festiwalu nieporadnych przyjęć i przegranych starć z rywalami dawno nie widzieliśmy. Skibicki jak już dostawał piłkę, to praktycznie jej nie oddawał – albo strzał, albo zdecydowanie częściej strata. Zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Sokołowskiego podając piłkę w ręce bramkarzowi, po jednym z jego uderzeń Legia miał rzut rożny. W defensywie nie istniał, ale podobnie jak w przypadku Josue, nie było to jego główne zadanie na boisku. Długo wytrzymał trener jego nieporadność, ale w końcu zdjął go z boiska razem z Johanssonem i Pekhartem. Inna sprawa, że jego zmiennik wcale nie wypadł lepiej.
Filip Mladenović 3 (3,25). Głównym sukcesem Serba w tym meczu było wywalczanie stałych fragmentów gry – trzy rzuty rożne i jeden rzut wolny Legia miała dzięki niemu. I to był niestety niemal jedyny pożytek z jego gry. Do jakości gry w defensywie można mieć spore zastrzeżenia, choć trzeba przyznać, że się do obrony sumiennie wracał, nie wykreował też żadnej okazji pod bramką przeciwnika. Bardzo słaby był to występ, niestety legijne boki nie istnieją, również dlatego, że wciąż nie mają wsparcia od piłkarzy ze środka pola.
Tomas Pekhart 2 (2,52). Dwa razy dobrze zgrał piłkę i wywalczył jeden rzut rożny, tym razem był jedynym napastnikiem, więc nie dziwne, że trzymał się pola karnego. Niestety nic w nim nie potrafił zrobić. Co gorsza Czech zapomniał nawet jak się gra głową, miał dwie doskonałe okazje, które w zeszłym sezonie wykorzystałby z zamkniętymi oczami, w sobotę natomiast raz spudłował, a drugim razem podał piłkę głową do bramkarza przeciwnika. Regres Pekharta jest zastraszający, co gorsza nie ma go nawet na kogo wymienić. W Niecieczy wszedł za niego Lopes i po dziesięciu minutach Legia grała już w dziesiątkę.
Paweł Wszołek 3 (2,91). Żadna ze zmian trenera Vukovicia w Niecieczy nie przyniosła oczekiwanych efektów i Wszołek nie był tu żadnym wyjątkiem. Podobnie jak Johansson bardziej przydawał się w destrukcji niż w ataku, tym bardziej, że po dziesięciu minutach po jego wejściu Legia grała już w dziesiątkę i musiała bronić wyniku. Ocena na tym samym poziomie, co dla pozostałych wahadłowych.
Bartłomiej Ciepiela 2 (3,63). Dwadzieścia minut na boisku, trzy kontakty z piłką. Gdyby nie niespodziewana zmiana, nie zauważylibyśmy, że w ogóle wszedł na boisko. O ile poprzednim razem wniósł trochę ożywienia do gry, to w sobotę był kompletnie niewidoczny.
Rafael Lopes 1 (1,80). W dziesięć minut miał trzy kontakty z piłką, cztery faule i dwie żółte kartki, po których wyleciał z boiska. Szczyt piłkarskiej nieodpowiedzialności.
Jurgen Celhaka 3 (3,99). Tym razem Albańczyk nie dał dobrej zmiany, a poziom jego gry niespecjalnie różnił się od prezentowanego przez Slisza. Dwa razy pokazał się w obronie, piłek do przodu praktycznie nie grał. Z pewnością gra w dziesiątkę też nie ułatwiała mu zadania.
Lirim Kastrati (3,06) grał zbyt krótko, by go oceniać. Został nieoczekiwanie jedynym wysuniętym napastnikiem przy grze w dziesiątkę, niewiele więc mógł w tej sytuacji pokazać.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy wybrali Cezarego Misztę. Przychyliliśmy się do tego wyboru, choć braliśmy też pod uwagę któregoś z obrońców.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.