Oceny piłkarzy Legii za mecz z Dinamem – świetna defensywa, słaby atak
13.08.2021 17:30
Gra zespołu 6 (5,57 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wiadomo było, że podobnie jak przed tygodniem zdecydowanym faworytem meczu są mistrzowie Chorwacji, gdzie dwóch piłkarzy z pierwszej jedenastki jest wartych tyle, ile cała kadra Legii razem wzięta. Po Chorwatach spodziewano się finezyjnego kreowania akcji po szybkiej, ofensywnej grze i przez pierwsze dwadzieścia minut Dinamo rzeczywiście próbowało tak grać i zdobyło bramkę. Gol nie padł jednak po akcji zbudowanej od tyłu, a po stracie Andre Martinsa na własnej połowie, czego legioniści mieli się wystrzegać jak ognia. Nieoczekiwanie okazało się, że to był jedyny celny strzał zeszłorocznego ćwierćfinalisty Ligi Europy w całym meczu, bo za drugi statystycy uznali nieudane dośrodkowanie lecące w środek bramki. Po golu Dinamo cofnęło się, zapewne miało zamiar przez kilka minut spokojnie się bronić, ale nieoczekiwanie okazało się, że zostali zmuszeni do pozostawania w defensywie przez cały mecz. Legioniści dążąc do wyrównania przejęli inicjatywę i atakowali do końca meczu, przeważając i oddając w sumie siedem celnych strzałów. Znakomity wręcz mecz zagrała trójka obrońców, która nie dopuszczała Chorwatów w pole karne Legii, żaden z defensorów nie zawinił nawet przy akcji bramkowej, a Artur Boruc był praktycznie bezrobotny przez całe spotkanie. Mistrzowie Chorwacji zamiast finezji, techniki i dryblingów zaprezentowali jednak znakomitą grę w defensywie i tym razem obrona chorwacka okazała się dla legionistów nie do przejścia. Tworzenie groźnych okazji przez środek okazało się przy tak mocnym rywalu ponad siły i możliwości mistrzów Polski i w tej sytuacji jedyną metodą były dośrodkowania w pole karne z bocznych sektorów boiska. Zdecydowanie lepiej wychodziły te z lewej flanki, brakowało jednak wykończenia, bo obrońcy chorwaccy kryli świetnie i nie dawali napastnikom Legii wolnego miejsca w walce o górne piłki. Drugim możliwym sposobem na wyrównanie były stałe fragmenty gry, ale Chorwaci przeważali wzrostem mając w swoim składzie między innymi Pericia i Petkovicia i tylko Mateuszowi Wietesce w takich sytuacjach udawało się czasem dojść do piłki, ale na oddanie precyzyjnego strzału miejsca już nie miał. Legia nie zagrała wcale gorzej niż w Zagrzebiu, zdecydowanie lepsza była obrona, z którą tym razem nawet Petković nie był sobie w stanie poradzić. Dużo gorzej natomiast Legia wyglądała z przodu, bo okazji do zdobycia bramki w Zagrzebiu legioniści mieli więcej. Porażka z tak renomowanym i mocnym rywalem ujmy mistrzom Polski nie przynosi, od czasu Ajaxu nie mierzyli się z tak mocnym przeciwnikiem, a za pozytywne zaskoczenie należy uznać że przy takiej różnicy umiejętności oba mecze były bardzo wyrównane i to nie dlatego, że Dinamo zagrało je słabo, ale dlatego, że „Wojskowi” wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i potrafili w dużej mierze zneutralizować chorwacką ofensywę. Kolejny rywal wcale nie będzie słabszy słabszy od Dinama – Slavia Praga to również ćwierćfinalista ostatniej edycji Ligi Europy, gdzie pokonała między innymi Leicester, Bayer Leverkusen, szkockich Rangersów, i dwukrotnie francuskie OCG Nice, więc i w tym starciu zdecydowanym faworytem będzie przeciwnik. Dwumecz z Dinamem napawa jednak pewnym optymizmem, jeśli nawet i ten rywal będzie zbyt mocny na dzisiejszą Legię, tak jak było z Dinamem, to niech przynajmniej legioniści odpadną w podobnym stylu, po walce i całkiem niezłej grze.
Artur Boruc 6 (6,42 - ocena Czytelników). Przy golu bez szans, poza tym kompletnie bezrobotny dzięki bardzo dobrej grze obrońców, w drugiej połowie musiał złapać jedno dośrodkowanie lecące w środek bramki, nie bronił żadnego strzału. Gra nogami bez zarzutu. Nie ma podstaw ani do podnoszenia, ani obniżania oceny, bo przez wiele minut nie miał po prostu co robić.
Artur Jędrzejczyk 8 (6,60). Klasa. Tylko jeden błąd przy kryciu w drugiej połowie, poza tym ofensywni piłkarze Dinama sobie w ogóle przy nim nie pograli, ba, nawet nie próbowali z nim walczyć, szukając sobie raczej innych obrońców. Długie podania na początku meczu mu nie wychodziły, w drugiej połowie natomiast „Jędza” często brał się za wyprowadzanie piłki, a nawet podchodził pod bramkę, dublując pozycję wahadłowego. W końcówce meczu raz dobrze dośrodkował po ładnej akcji. Bardzo dobry mecz kapitana Legii, podobny do tego z Zagrzebia. Szkoda tylko żółtej kartki za dyskusje, bo eliminuje go ona z pierwszego meczu ze Slavią. Tam może Jędrzejczyka w takiej formie bardzo brakować.
Mateusz Wieteska 8 (6,49). Ani jednego błędu w obronie, za to dużo fauli przed przerwą – czasem inaczej Petkovicia powstrzymywać się nie dało, żółtą kartkę dostał za konieczny faul, zatrzymujący kontratak przeciwnika po kolejnej stracie Andre Martinsa na własnej połowie. W drugiej części meczu radził sobie z rywalami i bez przekraczania przepisów. Wieteska zachowywał koncentrację przez cały mecz nie tylko w defensywie, ale i przy wyprowadzaniu piłki, ani razu jej nie stracił na swojej połowie, czasem tylko długie podanie bywało niedokładne. Jako jedyny po stałych fragmentach gry doszedł dwa razy do strzału, ale mocno naciskany w bramkę nie trafił. Bardzo dobry mecz Wieteski z mocnym i słynącym z ofensywnego polotu przeciwnikiem. Kto by przypuszczał jeszcze kilka miesięcy temu, że to kierowana przez niego obrona będzie najsilniejszą i najpewniejszą formacją Legii w europejskich pucharach?
Maik Nawrocki 7 (6,67). Podobnie jak w Zagrzebiu – nie zawiódł. Przed przerwą popełnił trzy błędy, raz dał się ograć, raz pozwolił dośrodkować spod kocowej linii i raz pomylił się w powietrzu. Po zmianie stron grał znakomicie, nie popełnił ani jednej pomyłki, ani w obronie, ani przy wyprowadzaniu piłki, miał kilka ważnych i bardzo dobrych interwencji. Przed przerwą nie był jednak tak pewny, dlatego ocenę ma o oczko niższą od reszty obrońców, ale i tak był trzeba uznać występ Nawrockiego za naprawdę dobry. Z taką grą miejsca świeżo zdobytego w składzie szybko nie odda.
Josip Juranović 4 (4,29). Zaczął całkiem nieźle, dobrze radził sobie w defensywie, ale w kluczowym momencie nie poszedł do końca za Franjiciem, ten znalazł się po genialnym podaniu Ivanuseca między obrońcami na czystej pozycji i to rozstrzygnęło losy meczu i całej rywalizacji. Straconego gola trzeba przypisać na konto Juranovicia. Potem Legia atakowała i Chorwat przebywał przede wszystkim na połowie Dinama, ale poziom jego gry rozczarowywał. Dwie straty na własnej połowie, niezbyt fortunny wyrzut z autu do Slisza i bardzo dużo nieudanych dośrodkowań, a ledwie trzy w miarę dobre, najlepsze to z rzutu wolnego i drugie po którym był rzut rożny. W sumie wywalczył w ten sposób trzy stałe fragmenty gry. Niestety, brak okresu przygotowawczego najwyraźniej rzutuje na formę Juranovicia, którego poziom gry pozostawia wiele do życzenia.
Bartosz Slisz 6 (6,13). W pierwszej połowie znów był ustawiony przed Martinsem, ale i tak pracował głównie w obronie, tylko kilka razy włączył się do rozgrywania, raz dobrze wyprowadził piłkę, raz nieudanie dośrodkował, strat nie miał wiele. Po zmianie stron był najbardziej cofniętym pomocnikiem i tu radził sobie dobrze w destrukcji, bo trzy piłki zabrał rywalom. Ale zdecydowanie gorzej szło mu z wyprowadzaniem piłki, trzy straty, w tym dwie na własnej połowie, kuriozalna i bardzo groźna była zwłaszcza ta po przyjęciu piłki wyrzuconej z autu. Wspieranie defensywy bez zarzutu, z grą do przodu było niestety o wiele gorzej. Przeciętny mecz, ale ciężko porównywać nawet młodego legionistę do pomocników Dinama, z którymi musiał rywalizować. Zagrał, na ile umiał, dał z siebie tyle, ile mógł.
Andre Martins 4 (4,51). Chyba nikt nie spodziewał się, że to Andre Martins będzie najsłabszym piłkarzem legijnego środka pola. Wprawdzie Portugalczyk jest przemęczony, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to dwóch podań w poprzek boiska na własnej połowie, dających przeciwnikom kontrataki i w konsekwencji niestety też gola. Martins regularnie przegrywał fizyczne starcia z silnymi rywalami, po kolejnej jego stracie musiał ratować drużynę faulem taktycznym Wieteska. Co ciekawe, Martins całkiem dobrze zaczął mecz, kilka interwencji w defensywie miał udanych, choć naszym zdaniem zbyt głęboko niekiedy cofał się w linię obrony, przez co w środku pola Chorwaci mieli dużo miejsca. Dwa razy całkiem nieźle dośrodkował, oddał jeden bardzo niecelny strzał, w destrukcji spisywał się całkiem dobrze. Wyprowadzanie piłki, za które miał odpowiadać, było niestety w jego wykonaniu złe jak nigdy dotąd. Z pewnością Portugalczyk zdaje sobie sprawę, że zagrał słabo i nie może być zdziwiony zmianą w przerwie.
Filip Mladenović 6 (5,40). Serb dobrze radził sobie w defensywie w pierwszej połowie, z przodu jednak nie zaistniał, dwa razy stracił piłkę, nie przypominamy sobie żadnej udanej akcji. Po zmianie stron jednak to właśnie lewa flanka była najgroźniejszą bronią Legii. Dwa dobre dośrodkowania, po jednym Emreli miał dobrą szansę na wyrównanie, sporo wejść ofensywnych i udziału w budowaniu akcji, jeden tylko nieudany drybling i jedna poważna strata, której skutki zresztą Mladenović sam zniwelował powrotem i dobrą interwencją. W defensywie tylko raz się źle ustawił. Zadziwia, że Serb, który w zeszłym sezonie nie najlepiej grał w defensywie, w europejskich pucharach zbiera od nas brawa przede wszystkim za ten element gry. Z tyłu naprawdę dobrze z przodu mocno przeciętnie, w sumie jednak całkiem niezły występ.
Luquinhas 7 (7,14). Brazylijczyk nie zrażał się tym, że mistrzowie Chorwacji często powstrzymywali go w pierwszej połowie zgodnie z przepisami, bo to jednak inna półka pomocników i obrońców niż Ekstraklasowa, tylko dalej robił swoje i szukał akcji, strzałów i wymiany piłki z kolegami. Przed przerwą zbyt dużo dryblował, czasem nie oddając w odpowiednich momentach piłki kolegom, po zmianie stron więcej grał z partnerami, w szczególności z Mladenoviciem, co bardzo uaktywniło lewą flankę Legii. Oddał kilka strzałów zza pola karnego, tylko jeden był celny i sprawił on pewne problemy bramkarzowi, również jedno dośrodkowanie zaliczono mu zapewne jako „centrostrzał”, bo leciało w bramkę i musiał je łapać Livaković. Bardzo dużo Luquinhas wnosił do gry defensywnej, potrafił odbierać piłkę rywalom nawet pod ich bramką, w drugiej części meczu też piłek już nie tracił. Dobry mecz Brazylijczyka, jedynego piłkarza ofensywnego, którego poziom gry był zbliżony do mistrzów Chorwacji.
Rafael Lopes 4 (4,06). Bardzo dużo strat, zwłaszcza w początkowej fazie meczu, zepsuł też jeden kontratak zbyt wolno wyprowadzając piłkę. Często odbierał instrukcje zza linii bocznej od trenera Czesława Michniewicza, ale nic to nie dawało. Tak naprawdę jedyną jego dobrą akcją było rozegranie w trójkącie tuż przed przerwą, po którym strzał oddał Emreli. Kompletnie nie dawał sobie rady z obrońcami Dinama, którzy uniemożliwiali mu nawet dobre przyjęcie piłki z rywalem na plecach. Raz mu się to tylko udało dobrze zrobić na początku meczu. Wydaje nam się, że Portugalczyk zdecydowanie zbyt późno został zmieniony, bo nie stwarzał żadnego zagrożenia pod bramką rywali.
Mahir Emreli 5 (4,63). Azer zdecydowanie lepiej radził sobie z chorwackimi obrońcami, choć głównie jeśli chodzi o grę tyłem do bramki, nawet jedno z takich przyjęć piłki skończyło się żółtą kartką dla obrońcy Dinama. Przodem do bramki było zdecydowanie gorzej, oddał jeden strzał w końcówce pierwszej połowy, po którym był rzut rożny, a po dośrodkowaniu Mladenovicia w drugiej połowie wykazał chyba zbyt mało determinacji, bo dojść do naprawdę dobrej wrzutki i zamienić ją na gola. Choć nie był to zbyt dobry mecz Emrelego, który podobnie jak pozostali napastnicy nie potrafił sobie znaleźć wolnego miejsca w polu karnym przy znakomicie ustawionych chorwackich obrońcach, to i tak wypadł zdecydowanie lepiej od Lopesa i Pekharta i to raczej Portugalczyk, a nie Azer powinien jako pierwszy z napastników opuści boisko.
Josue 6 (5,84). W meczu z Radomiakiem jako środkowy pomocnik wypadł fatalnie, co ciekawe z o niebo silniejszym rywalem radził sobie zdecydowanie lepiej. Atakująca w drugiej połowie Legia potrzebowała piłkarza, który dobrze rozrzuciłby piłkę na skrzydła, a Josue zagrał takich przerzutów kilka, oddał jeden niezły, ale niecelny strzał, dwa razy przyzwoicie dośrodkował i wywalczył dwa rzuty wolne. Niestety znów nie brał udziału w grze defensywnej, a jedna próba odbioru od razu skończyła się żółtą kartką. Niemniej przy znakomicie dysponowanych obrońcach Portugalczyk był potrzebny do kreacji gry, tym bardziej, że miał też za plecami dobrze broniącego Slisza. Niezła zmiana, miał spory wpływ na to, że Legia przycisnęła Dinamo w drugiej połowie, ale goli jednak z tego nie było.
Tomas Pekhart 4 (4,43). Czech jest w gorszej dyspozycji, podobnie jak Juranović nie przeszedł okresu przygotowawczego będąc na Euro i niestety jest to widoczne. Wydawało się, że skoro Legia bazowała głównie na dośrodkowaniach, po wejściu Pekharta zagrożenie pod bramką Dinama wzrośnie. Nie wzrosło, bo Pekhart nie potrafił znaleźć sobie miejsca między obrońcami, by dojść do piłki i wygrać z rywalami pojedynek główkowy, inna sprawa, że nie dostał też takiego dośrodkowania, jakim Mladenović obdarzył Emrelego. Próby akcji przodem do bramki też mu nie wychodziły, bo sprawiał wrażenie wolniejszego od chorwackich stoperów, raz tylko dobrze odegrał piłkę tyłem do bramki. Przydał się natomiast bardzo przy defensywnych stałych fragmentach gry, dwukrotnie wybijając piłkę dośrodkowywaną przez przeciwnika. Słaby mecz Czecha, który nie potrafił poradzić sobie ze świetną obroną Dinama.
Ernest Muci (5,32) grał zbyt krótko, by go oceniać, niewiele wniósł do gry, jeden z rywali zarobił na nim żółtą kartkę.
Najlepszym legionistą wtorkowego meczu Czytelnicy wybrali Luquinhasa, a redaktorzy ponownie Artura Jędrzejczyka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.