Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Górnikiem - uczta dla oczu

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

12.11.2019 08:45

(akt. 12.11.2019 08:45)

W sobotę Legia rozgromiła w kolejnym meczu ligowym przy Łazienkowskiej Górnika Zabrze 5:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 9 (7,05 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Pomimo, iż wynik nie jest tak wysoki jak w meczu z Wisłą, postawę Legii przez pierwsze siedemdziesiąt minut należy ocenić równie wysoko, jak dwa tygodnie temu. Legioniści zdecydowanie dominowali w pierwszej połowie, tłamsząc bardzo głęboko ustawionego Górnika i stwarzali sobie dużo sytuacji podbramkowych, choć tylko jedną z nich udało im się wykorzystać. Zabrzanie próbowali kontratakować, szukając przede wszystkim prostopadłych podań, ale po pierwsze doskonale broniła Legia w środku pola i podobnie jak w Gdyni bardzo rzadko piłka przechodziła przez parę Antolić-Martins, po drugie znakomicie ustawiała się linia obrony łapiąc napastników Górnika na spalone - przy akcji po której zaliczono zabrzanom jedyny strzał celny w pierwszej połowie Zapolnik był na spalonym i gdyby padł gol, VAR musiałby tą sytuację zweryfikować. Po zmianie stron trener Brosz zrezygnował z „autobusu” i postanowił powalczyć o wyrównanie, Górnik wyszedł zdecydowanie wyżej próbując pressingiem zmusić legionistów do błędu. Przesunięcie całego zespołu gości do przodu spowodowało, że pod polem karnym zrobiło się mnóstwo wolnego miejsca, co natychmiast bezwzględnie wykorzystali legioniści aplikując zabrzanom aż cztery gole w dziewięć minut. Jeszcze przed piątą bramką trener Vuković dokonał zmian, dając odpocząć dwóm kluczowym tego dnia piłkarzom, czyli Luquinhasowi i Antoliciowi, a potem jeszcze Niezgodzie, wpuszczając na boisko Gwilię i dwóch juniorów. Zmiany te spowodowały wyrównanie się gry w końcowej fazie meczu, Górnik strzelił honorowego gola, drugiego nie uznano zabrzanom po kolejnym spalonym, a legioniści stworzyli sobie w tym okresie tylko dwie okazje bramkowe. Stąd ocena końcowa gry drużyny jest niższa niż w meczu z Wisłą, ale rzecz jasna nie mamy do trenera Vukovica pretensji za to, że w rozstrzygniętym już meczu ogrywa młodych zawodników i daje odpocząć liderom, bo musi mieć też na uwadze przyszłe spotkania. Warto też zauważyć, że zabrzanie byli znacznie trudniejszym rywalem od wiślaków i nie popełniali tak kompromitujących błędów, jak piłkarze z Krakowa dwa tygodnie temu. Cieszy nas dobra forma strzelecka legionistów, która będzie bardzo potrzebna zaraz po przerwie na reprezentację, bo w Szczecinie czeka ich konfrontacja z jedną najlepszych defensyw w Ekstraklasie. Taka Legia to uczta dla oczu i z jej oglądania można tylko czerpać przyjemność.

Radosław Majecki 5 (6,05 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie wybronił sytuację sam na sam, ale rywal był na spalonym, więc po weryfikacji ewentualnego gola i tak by nie było. Po zmianie stron wyłapał dwa dośrodkowania i dwa razy dobrze wyszedł na przedpole. Niestety zawalił też gola, bo po dośrodkowaniu wybił piłkę „po siatkarsku” wprost pod nogi Wiśniewskiego w taki sposób, że koledzy nawet nie mieli czasu na reakcję, stąd obniżona nota.

Artur Jędrzejczyk 8 (7,59). W defensywie był bezbłędny, żadna akcja Górnika prawą stroną Legii nie przeszła. Z przodu był bardzo aktywny od początku meczu. Najpierw próbował mijać defensorów Górnika wysokimi dośrodkowaniami, ale zupełnie mu te nie wychodziło, więc zmienił pomysł na grę i grał po ziemi, krótkimi podaniami lub niskimi wrzutkami. Okazało się to świetnym rozwiązaniem, bo tak właśnie padł drugi gol dla Legii, gdy „Jędza” na pełnej prędkości wszedł na obieg, zagrał wzdłuż bramki i nastrzelił Bochniewicza, który zaliczył samobója. Miał też Jędrzejczyk udział przy czwartym golu, gdy wypuścił Wszołka dokładnym podaniem po skrzydle, mógł też mieć asystę, gdy przebił piłkę głową w pole karne, ale dobrą okazję zmarnował Rosołek. Po słabszym meczu w Gdyni znów jest za co chwalić kapitana Legii, niesłychanie ofensywnie usposobionego w sobotnim meczu, który po raz kolejny pokazuje, że i na prawej stronie obrony może sobie świetnie radzić.

Igor Lewczuk 7 (6,92). Bardzo pewna gra w obronie w pierwszej części meczu, nieco słabiej spisywał się po zmianie stron, gdy raz uciekł mu przeciwnik przy prostopadłym podaniu, ale Majecki zażegnał niebezpieczeństwo dobrym wyjściem. Raz stracił piłkę przy jej wyprowadzaniu, w doliczonym czasie gry sędzia Złotek wymyślił mu faul przed polem karnym, choć powtórki pokazywały, że interwencja była czysta. Spokojny, pewny występ Lewczuka.

Mateusz Wieteska 7 (6,66). Podobnie jak w meczu z Arką, Wieteska o wiele więcej miał pracy od Lewczuka, bo napastnicy rywala najwyraźniej wierzą w to, że jego da się oszukać łatwiej. I znów młody stoper Legii udowodnił przeciwnikom, że były to nadzieje płonne. Wieteska przejął najwięcej piłek w całym zespole, dobrze trzymał linię spalonego w newralgicznych sytuacjach, był też nieoceniony przy defensywnych stałych fragmentach gry. Coraz odważniej obrońca Legii, inicjuje akcje długimi przerzutami, w tym meczu dwa na trzy takie zagrania były dokładne. W sumie przez cały mecze popełnił jeden błąd w ustawieniu, ale też po jego bloku przy strzale rozpoczęła się kontra, która przyniosła Legii pierwszego gola. Kolejny dobry mecz Wieteski.

Michał Karbownik 7 (7,31). O ile do gry defensywnej Karbownika poza dwoma błędami po zmianie stron nie mamy większych zastrzeżeń, bo wygrywał pojedynki jeden na jednego z rywalami i dobrze utrzymywał linię spalonego, to jeśli chodzi o operowanie piłką w pierwszej połowie, wyglądało to średnio, bo sporo piłek tracił, do tego zapamiętaliśmy jego nieudany wyrzut z autu. Po zmianie stron było już dużo lepiej, do bardzo dobrej gry w defensywie dołożył kilka udanych akcji ofensywnych, wywalczył też jeden rzut rożny. W sumie całkiem dobry mecz, choć bardziej z tyłu niż z przodu.

Andre Martins 8 (7,39). Generał defensywy sobotniego spotkania. Tym razem to Portugalczyk był głównym sprawcą paraliżu środka pola rywala, miał najwięcej odbiorów, do tego bardzo odpowiedzialnie operował piłką i miał zaledwie trzy niecelne podania w całym meczu. Oczywiście dużo łatwiej było mu, gdy miał obok siebie Antolicia, Luquinhasa i Niezgodę, dużo trudniej, gdy na boisko wszedł Gwilia wraz z młodzieżą, która nie dawała rady utrzymać piłki z przodu i znacznie częściej piłka wracała na połowę Legii. Portugalczyk włączał się też do akcji ofensywnych, oddał jeden celny, choć lekki strzał, zagrał w końcówce pierwszej połowy świetne podanie w pole karne, wywalczył dwa stałe fragmenty gry, dobrze rozrzucał piłkę na skrzydła. Miał chwilę tylko słabszej gry zaraz po zmianie stron, gdy przydarzyły mu się dwie straty z rzędu, raz też w końcowej fazie meczu źle wyprowadził piłkę i ratował się faulem. Mimo tych drobnych mankamentów i tak oceniamy występ Martinsa jako bardzo dobry, taki jak w wielu spotkaniach zeszłego sezonu i mamy nadzieję, że będzie tak grał dalej.

Domagoj Antolić 8 (7,76). Pan reżyser. To już nie jest tylko przewidywanie gry w defensywie, przechwyt piłki, odbiór i dokładne, ale bezpieczne operowanie piłką, jak bywało to często w poprzednich sezonach. To również podejmowanie ryzyka, gra do przodu i wejścia ofensywne, a przede wszystkim regulowanie tempa gry. Gdy Legia grała atakiem pozycyjnym w pierwszej połowie przeciw defensywnie ustawionemu Górnikowi, przez Antolicia przechodziła każda akcja i tak jest od dwóch miesięcy w każdym meczu. Mógł mieć asystę już w 6. minucie, gdy dokładnie dośrodkował na głowę Wszołka, ale Chudy genialnie strzał skrzydłowego Legii wybronił. Paradoksalnie pierwszy kwadrans w wykonaniu Chorwata był najsłabszy, bo wtedy miał najwięcej strat, w tym jedną, po której poszedł groźny kontratak, szybko jednak swoje błędy skorygował. Dał mu trener Vuković odpocząć po czwartym golu i wtedy można było zobaczyć, jak duży wpływ ma Antolić na grę środka pola Legii, bo mecz się wyrównał. Chwalimy Chorwata od dwóch miesięcy i cieszymy się, że wreszcie jego ważna dla zespołu praca jest zauważana również przez kibiców wystawiających mu wysokie noty.

Paweł Wszołek 9 (8,58). Cała czwórka ofensywna Legii była w pierwszej połowie bardzo aktywna, ale z pewnością to prawoskrzydłowy grał spośród nich najdokładniej i był najgroźniejszym żądłem zespołu. Strzelił gola, zagrał kilka dobrych podań w pole karne, wywalczył dużo stałych fragmentów gry i najczęściej ze wszystkich piłkarzy Legii dochodził do pozycji strzeleckich. Miał jeszcze dwie doskonałe okazje do strzelenia bramki, ale jego strzał głową znakomicie obronił Chudy, a jedno uderzenie zablokował obrońca. Żeby wyłącznie nie słodzić, to dwie akcje też Wszołek zepsuł, ale wiadomo, że piłkarzowi ofensywnemu nie wszystko może się udawać. Przynajmniej tak było przed przerwą, bo po zmianie stron wychodziło mu naprawdę wszystko - drugi gol, udział przy czwartym golu Legii i asysta przy piątym, do tego same podania celne, a także gra w defensywie - przechwyty i interwencje we własnym polu karnym przy stałych fragmentach gry. Naprawdę niewiele zabrakło mu do noty marzeń.

Arvydas Novikovas 8 (7,07). Novikovas „leniwy”? Już w drugim meczu z rzędu przebiega najwięcej kilometrów. Novikovas nie wraca do obrony? A kto w 65. minucie po kilkudziesięciometrowym sprincie odebrał piłkę rywalowi tuż przed własnym polem karnym? Novikovas nie gra zespołowo? A kto miał ogromny udział przy drugim golu i w akcji przy ostatniej bramce? Litwin znów zadał kłam wszystkim negatywnym stereotypom na jego temat i mamy nadzieję, że pewne utarte opinie wylądują wreszcie na śmietniku. To właśnie ogromna ambicja, ta która napędza go do biegania, która spowodowała, że końcówce meczu „oddychał już rękawami”, kazała mu brać udział we wszystkich akcjach ofensywnych i być cały czas pod grą. A że w tym meczu nie wychodziły mu dryblingi i strzały, to cały czas szukał innych sposobów, na przykład gry z pierwszej piłki, dośrodkowań czy wywalczania stałych fragmentów gry. Ostatecznie swojego bramkę zdobył, a to co zrobił przy drugim golu, zasługuje na naprawdę duże uznanie, bo zdołał przetrzymać piłkę w polu karnym tak długo, by doczekać się na przybycie prawego obrońcy i mu dokładnie podać. Dodajmy jeszcze jeden element, który do tej pory rzadko nam Novikovas prezentował - dobre przyjmowanie piłki tyłem do bramki, które kończyło się najczęściej faulem rywala. Mógł mieć też asystę, ale jego doskonałego dośrodkowania nie wykorzystał Luquinhas. Bardzo dobry mecz Litwina, trzeci taki z rzędu w lidze. Mamy nadzieję, że taki poziom gry utrzyma w kolejnych spotkaniach i wszelkie negatywne głosy na jego temat zamilkną.

Luquinhas 8 (7,90). Od kiedy Brazylijczyk jest ustawiany za napastnikiem, stał się kluczową postacią zespołu. Po pierwsze - od niego często akcje się zaczynają, bo jak na „dziesiątkę” Luquinas bardzo dużo piłek na połowie przeciwnika przejmuje i odbiera. Po drugie - szalenie ciężko mu piłkę zabrać, co często kończy się rzutem wolnym dla Legii. Po trzecie - napastnicy i skrzydłowi mogą liczyć na dokładne prostopadłe piłki w pole karne. Oczywiście również w sobotnim meczu sporo takich piłek bywa niedokładnych, ale to normalne, jeśli stara się grać kreatywnie w ofensywie. Zakończył mecz po godzinie, z dwoma asystami, bo przy rozstrzygniętym wyniku trener słusznie dał mu odpocząć. Oczywiście widzimy, że Brazylijczykowi brakuje wykończenia akcji, przy trzecim golu, gdy był sam na sam z bramkarzem uciekła mu piłka, ale na szczęście nadbiegł Wszołek, a w pierwszej połowie przestrzelił fatalnie pod dośrodkowaniu Novikovasa, ale gdyby Luquinhas umiał lepiej strzelać, zapewne trafiłby do Primera Division, a nie do Legii Warszawa. Brazylijczyk dziś to najważniejszy element coraz lepiej zgrywającej się ofensywnej układanki.

Jarosław Niezgoda 8 (7,50). W pierwszej części meczu starał się być pod grą, oddawał strzały, ale wszystkie były blokowane przez obrońców Górnika. Mało tego, napastnik Legii sam wystąpił raz w roli takiego obrońcy, przypadkowo stając na drodze strzału Novikovasa. Snajper Legii lepiej czuje się, gdy jest więcej miejsca pod polem karnym rywala, niż w ataku pozycyjnym przeciw „autobusowi”, więc gdy Górnik zaczął drugą połowę wyżej ustawiony, wiedzieliśmy od razu, że to doskonała wiadomość dla Niezgody. Nie pomyliśmy się - napastnik Legii miał kluczowe podanie przy golu trzecim, gdy po przyjęciu piłki kapitalnym podaniem wypuścił na czystą pozycję Luquinhasa, przy golu czwartym miał asystę, a ostatniego strzelił sam. I to jest właśnie taka gra, do jakiej Niezgoda jest stworzony. Średnia pierwsza połowa, kapitalna druga, w sumie udział przy trzech golach i bardzo dobry mecz. Jemu również trener dał odpocząć w końcowej fazie spotkania i to prawdopodobnie dlatego Górnik miał dużo więcej do powiedzenia w końcowej fazie meczu, bo Niezgoda, poza udziałem przy golach, również bardzo dobrze przetrzymywał piłkę z przodu.

Walerian Gwilia 6 (5,78). Może Gruzin nie jest w najwyższej formie i nie ma takiego czytania gry jak Antolić, ale wejście w mecz miał znakomite, zabrał dwa razy piłkę rywalom, po tym drugim przejęciu podał Novikovasowi, wyszedł na pozycję, dograł do Wszołka, a akcję wykończył Niezgoda, miał więc walny udział przy piątym golu. Potem jednak głównie widzieliśmy go w defensywie, miał jeszcze dwie udane interwencje, brakowało natomiast kreacji. Wydaje się nam jednak, że to nie wejście Gruzina miało decydujący wpływ na wyrównanie się meczu w końcówce, a brak Niezgody i Luquinhasa z przodu, bo po prostu nie miał kto przyjąć i przetrzymać piłki, przez co wracała ona po wybiciu jej z powrotem do zabrzan. Pozostaniemy przy nocie wyjściowej, bo był to przeciętny, ale na pewno nie słaby występ Gwilii.

Maciej Rosołek 5 (6,23). Niezależnie od tego czy oceniamy osiemnastolatka czy trzydziestolatka będziemy stosować te same kryteria i na ich podstawie występu Rosołka pozytywnie ocenić nie możemy, zwłaszcza w roli napastnika. Regularnie przegrywał starcia fizyczne z obrońcami Górnika nie dając rady utrzymać piłki z dala od pola karnego Legii, sporo jego podań było niedokładnych, do tego zmarnował doskonałą sytuację po przebiciu piłki w pole karne głową przez Jędrzejczyka. Na plus możemy mu zaliczyć jeden wywalczony rzut wolny. Mocno przeciętny występ Rosołka, ale trudno oczekiwać, że nieograny osiemnastolatek będzie za każdym razem dawał drużynie tyle, co w meczu z Lechem. Musi grać więcej, by zdobywać doświadczenie na tym poziomie i dostawać kolejne szanse od trenera.

Kacper Kostorz (6,02) grał zbyt krótko, by go oceniać, pokazał w debiucie jedną dobrą akcję zakończoną celnym strzałem.

Za najlepszego legionistę sobotniego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie uznali Pawła Wszołka, ale znów, podobnie jak dwa tygodnie temu, na pochwały zasługuje cały zespół.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

8.58 Paweł Wszołek

7.9 Luquinhas

7.76 Domagoj Antolić

7.59 Artur Jędrzejczyk

7.5 Jarosław Niezgoda

7.39 Andre Martins

7.31 Michał Karbownik

7.07 Arvydas Novikovas

6.92 Igor Lewczuk

6.66 Mateusz Wieteska

6.23 Maciej Rosołek

6.05 Radosław Majecki

6.02 Kacper Kostorz

5.78 Walerian Gwilia

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.