Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią – pobiegali i powalczyli

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

09.10.2024 16:35

(akt. 09.10.2024 16:35)

W niedzielę Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy zremisowała w Białymstoku z Jagiellonią 1:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,23 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Doczekaliśmy się czasów, że jadąc to Białegostoku Legia nie była faworytem meczu, bo zarówno w zeszłym sezonie, jak i w obecnym aktualny mistrz Polski grał od legionistów zdecydowanie lepiej. Obie drużyny miały prawo być zmęczone po sensacyjnych zwycięstwach z dużo wyżej notowanymi rywalami w Lidze Konferencji, ale ku zdumieniu wszystkich tego zmęczenia na boisku długo nie było widać. Mecz od początku był toczony w bardzo wysokim tempie, Jagiellonia zaatakowała z impetem, obie drużyny biegały jak szalone w pressingu, ale zdecydowaną przewagę mieli w tym okresie gospodarze. Kacper Tobiasz podarował Jagiellonii bramkę złym wybiciem, ale też i kilka groźnych strzałów obronił. Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza i znów ratował Legię bramkarz, ale po kwadransie to gospodarze nie wytrzymali narzuconego przez siebie szalonego tempa i zostali zepchnięci do defensywy. Legioniści wyrównali, mieli okazje na strzelenie zwycięskiej bramki, tą najlepszą zabrali im sędziowie nie dyktując dość oczywistego rzutu karnego, bardzo podobnego do tego, jaki dwie godziny wcześniej odgwizdano po weryfikacji VAR w Szczecinie. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie jak na Ekstraklasę, mnóstwo akcji, strzałów z obu stron i ogromna intensywność gry. Jagiellonia przebiegła ponad 123 kilometry, Legia prawie 120, biorąc pod uwagę mecze czwartkowe nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Nigdy też za krótkiej kadencji trenera Feio legioniści nie mieli takich statystyk biegowych, widać było ogromne zaangażowanie i walkę, nie tylko o punkty, ale też o zachowanie przez Portugalczyka posady trenera, o czym mówili piłkarze po meczu. Trzech punktów z Białegostoku wywieźć się nie udało, ale był to naprawdę całkiem niezły mecz „Wojskowych”, najlepszy w lidze od ponad miesiąca, a samo spotkanie mistrza z trzecią drużyną Ekstraklasy zeszłego sezonu było bardzo dobrą wizytówka naszej ligi. Siedemnaście celnych strzałów z obu stron robi duże wrażenie. Tym razem legioniści nie bronili tak dobrze, jak w meczach z Górnikiem i Betisem, do tego było dużo strat na własnej połowie przy wyprowadzaniu piłki. Znów niestety widać było, że linia pomocy przy szybko grającej piłką Jagiellonii nie nadąża z powrotem do obrony i czwórka obrońców jest często zostawiana bez wsparcia. A były sytuacje, że z tyłu zostawała tylko para stoperów. Jak widać, granie czwórką obrońców wcale nie jest bardziej bezpieczne niż trójką, grają piłkarze, a nie ustawienia. Dużo lepiej natomiast wyglądał atak Legii, ale dopiero po wejściu na boisko Guala, które odmieniło przebieg meczu. Mimo dobrego w sumie występu legionistów w Białymstoku władze klubu po czwartym ligowym meczu bez wygranej rozważały zmianę szkoleniowca. Niezależnie od oceny pracy trenera Feio jak zwykle stoimy na stanowisku, że zmiany szkoleniowców i koncepcji w Legii są zdecydowanie zbyt częste i zarówno pochopnymi decyzjami o zwolnieniach, jak i pochopnymi decyzjami o zatrudnieniu niczego się w Warszawie nie zbuduje. Takie bezsensowne podejście panuje już przy Łazienkowskiej od niemal dekady, Legia mimo obłędnej wręcz karuzeli trenerskiej z roku na rok jest coraz słabsza i z coraz większym trudem łapie się do europejskich pucharów, a o mistrzostwie już od paru lat zapomniała. Na razie do zmian nie dojdzie, Legia ma przed sobą kilka spotkań z niżej notowanymi rywalami, więc jest szansa, że trener Feio i wspierający go piłkarze zdobędą tyle punktów, by posada szkoleniowca Legii znów nie zawisła na włosku.

Kacper Tobiasz 5 (4,67 - ocena Czytelników). Dwa razy podał piłkę przeciwnikom, skończyło się na jednym golu, za którego Tobiasz ponosi stuprocentową odpowiedzialność – obrońcy rozstawieni do wyprowadzenia piłki nie mieli szansy odbudować ustawienia i uniemożliwić Imazowi oddanie strzału. Poza tym jednak bramkarz Legii rehabilitował się za ten błąd przez cały mecz, obronił siedem strzałów, znaczna część z nich miała miejsce po błędach przy wyprowadzaniu piłki nie mniejszych niż Tobiasza przy golu, a dwa z tych strzałów były z bliska. Zawalił bramkę, ale też uratował Legię przed stratą kolejnych, utrzymywał w grze, ocena końcowa musi więc uwzględniać wszystko to, co bramkarz Legii robił na boisku, a nie jedną sytuację przy golu Imaza.

Paweł Wszołek 5 (4,55). Zaczął od koszmarnego błędu przy wyprowadzaniu piłki, gdyby nie Tobiasz, Jagiellonia prowadziłaby już w drugiej minucie meczu. Niestety nie był to jedyny błąd obrońcy Legii, bo przydarzyło mu się jeszcze jedna strata i  dwa błędy w ustawieniu. W pierwszej połowie grał do tego niedokładnie, poprawił się po zmianie stron, zdecydowanie lepsze też były jego dośrodkowania, lepsza była też współpraca z Chodyną, zarówno w obronie, jak i w ataku. Trochę niespotykane było to ustawienie Wszołka jako prawego obrońcy, bo często grał blisko środka i to nie tylko w obronie, ale też przy wyprowadzaniu piłki, przez co nie wchodził na obieg za plecy Chodyny. Być może podyktowane to było większą swobodą w ofensywie Vinagre, a Wszołek miał być bardziej cofnięty i markować trochę trzeciego środkowego obrońcę? Na pewno nie działo się to bez odpowiednich instrukcji trenera. Słaba pierwsza połowa Wszołka z poważnym błędem, niezła druga część meczu, ocena końcowa przeciętna.

Radovan Pankov 6 (5,91). Ciężkie miał życie z Pululu, najlepszym chyba aktualnie napastnikiem Ekstraklasy. Angolańczyk jest szybki, zwinny, ruchliwy, a do tego mocno stoi na nogach i ciężko mu zabrać piłkę lub go przepchnąć. Jak widać napastnik wcale nie musi być wysoki, by dobrze zastawiać się z piłką. Pululu kilkakrotnie oderwał się od Pankova, dwa razy ograł też Serba, choć za pierwszym razem Pankov zdołał naprawić swój błąd i po ponownym ataku zabrać piłkę napastnikowi Jagiellonii. Mimo wszystko Pankov przez większość meczu jakoś dawał sobie radę, dość często robił za ostatnią ostoję przed bramkarzem. Serb nie popełniał w odróżnieniu od swoich kolegów błędów przy wyprowadzaniu piłki, był też bliski zdobycia gola, po jego znakomitym strzale głową piłka trafiła w słupek. Tym razem Pankov nie zagrał tak dobrze, jak w dwóch poprzednich meczach, ale znów był to całkiem niezły poziom.

Steve Kapuadi 6 (5,75). Tym razem Francuz nie radził sobie tak dobrze, jak w poprzednich meczach, często wychodził wysoko do rywali, ale nie potrafił uniemożliwić im odegrania piłki i w efekcie akcja szybko toczyła się dalej, a Kapuadi nie miał już szans na powrót. Przy trójce obrońców nie byłoby problemu, przy dwóch stoperach z tyłu pozostawał sam Pankov, nie było też możliwości złapania w takiej sytuacji rywala na spalonym, najlepiej było to widać przy sytuacji Kovacika w 62. minucie. To z pewnością wymaga w przyszłości dopracowania, podobnie jak unikanie przez Kapuadiego dostawania piłek za plecy, bo wiadomo, że akurat on rywala potem dogonić nie da rady. Trochę za mało też było pomocy ze strony Kapuadiego pomocy w trudnych momentach dla Pankova, gra Jagiellonii była niekiedy dla Francuza po prostu za szybka. Kapuadi za to nie popełniał błędów przy wyprowadzaniu piłki, a stąd wzięła się znaczna część dobrych sytuacji Jagiellonii. Gospodarze uderzali też często sprzed pola karnego, a tam brakowało pomocników, środkowi obrońcy nie mogą być wszędzie. Przeciętny mecz Francuza, ale wydaje nam się jednak, że to nie przez parę środkowych obrońców Jagiellonia miała w tym meczu aż tak dużo okazji bramkowych.

Ruben Vinagre 7 (5,85). Do gry w obronie w pierwszej połowie można mieć zastrzeżenia, nie nadążał niekiedy z powrotem, dwa razy pozwolił na dośrodkowanie. W drugiej błędów już nie popełniał. Jak zwykle ciągnęło go bardzo do przodu, w końcowej fazie meczu niemal nie schodził z połowy Jagiellonii, oddał dwa celne strzały z dystansu, z wolnego uderzył w mur, kilka razy dobrze dośrodkował, po jego zagraniu z rzutu rożnego Pankov był blisko zdobycia gola. Najlepszy legionista pierwszej, zdecydowanie słabszej w wykonaniu Legii połowy, a po zmianie stron, podobnie jak cały zespół, grał jeszcze lepiej. Kolejny dobry mecz Portugalczyka, który bardzo szybko wyrósł na czołowego gracza stołecznej drużyny.

Maximillian Oyedele 6 (6,27). W pierwszej połowie nie nadążał niekiedy z asekurowaniem obrońców, Jagiellonia grała naprawdę bardzo szybko i biegała dużo, z czym nie radził sobie młody legionista. Malo odbiorów, więcej niż zwykle strat i niezbyt wiele kontaktów z piłką świadczyło o tym, że Oyedele mocno przeciętnie wypadł w pierwszej połowie. Drugą zaczął jeszcze gorzej, bo po jego błędzie przy kryciu przy rzucie wolnym Jagiellonia omal nie podwyższyła wyniku, przed stratą drugiego gola Legię uratował Tobiasz. Mniej więcej po godzinie Oyedele wreszcie odnalazł się w meczu, gospodarzom zaczęły się kończyć siły, a Oyedele mógł pokazać, że nie został powołany do kadry narodowej przez przypadek. Kilka bardzo dobrych podań do przodu, w tym to przy akcji bramkowej, kilka przejęć piłki w środkowej strefie, próbował też uderzać na bramkę, ale w nią nie trafił. Występ Oyedele oceniamy przeciętnie, dobrze grał przez jedną trzecią meczu, ze wszystkich środkowych pomocników wypadł i tak najlepiej.

Kacper Chodyna 7 (5,94). Przeciętna pierwsza część meczu, Chodyna znów miał problemy z powrotem do obrony i złapaniem porozumienia z Wszołkiem. Kilka piłek w ofensywie stracił, oddał jeden zablokowany strzał, ale w samej końcówce pierwszej połowy parę razy dobrze dośrodkował w pole karne. Jak się okazało, zwiastowało to jego występ w barwach  Legii. Choć w drugiej części meczu też nie wszystko mu wychodziło (np. znokautował Wszołka dośrodkowaniem), to efektywność jego gry w ofensywie była naprawdę duża. Świetna asysta, wywalczony rzut karny nieodgwizdany przez sędziego, jeden dobry, celny strzał, wywalczone dwa rzuty rożne – takiego Chodyny jeszcze nie widzieliśmy. Wreszcie możemy pomocnikowi Legii wystawić dobrą ocenę i liczyć w przyszłości na kolejne występy na tym poziomie, co w drugiej połowie meczu w Białymstoku.

Bartosz Kapustka 5 (5,15). W pierwszej połowie sporo się wracał do obrony, wyprowadzanie piłki wychodziło mu gorzej, bo stracił raz nawet futbolówkę na własnej połowie, a w ofensywie skończyło się na jednym dobrym dośrodkowaniu. Po zmianie stron większość legionistów zaczęła grać lepiej, ale u "Kapiego" było sporo niedokładności, choć na szczęście głównie pod bramką przeciwnika, bez zagrożenia dla własnej. Oddał jeden niecelny strzał, nabiegał się w tym meczu bardzo dużo, bo ponad dwanaście kilometrów, miało to z pewnością dobry wpływ na grę defensywną i skutkowało przejęciem inicjatywy przez Legię w drugiej połowie. Niestety za tą ambicją i zaangażowaniem nie poszła tym razem dobra gra w piłkę. Przeciętny tym razem występ Kapustki, lepszy w destrukcji niż w budowaniu akcji.

Ryoya Morishita 5 (4,81). W pierwszej połowie dwa razy dobrze wyprowadził piłkę, raz skończyło się to faulem i żółtą kartką rywala. Sporo miał strat, oddał dwa strzały, oba zostały zablokowane, a przynajmniej w jednym przypadku okazja do trafienia w bramkę była dobra. W defensywie niestety Japończyk niespecjalnie się udzielał, z jego strony obrońcy pod własną bramką nie mogli liczyć na wsparcie. Po naprawdę słabej pierwszej połowie, w drugiej Japończyk wziął się do nieco solidniejszej roboty, dużo biegał, oddał też dwa celne strzały, ale nie sprawiły one problemów bramkarzowi. Szkoda zwłaszcza tej sytuacji po dobrym podaniu Guala. Naszym zdaniem powinien być zmieniony wcześniej, bo brakło mu sił. Podobnie jak w przypadku Kapustki dużo zaangażowania, ale mało efektywności i nasza ocena dla obu pomocników jest na tym samym poziomie.

Luquinhas 5 (4,13). Pierwsza połowa podobna jak w przypadku Morishity, czyli dość słaba. Parę strat, w tym jedna bardzo groźna, która dała Jagiellonii okazję do zdobycia bramki. Mało pomocy dla Vinagre w obronie, nieliczne tylko dobre wyprowadzenia piłki i jeden niecelny strzał. Brazylijczyk ożywił się tuż przed przerwą, lepiej też zaczął drugą część meczu, wywalczył dwa rzuty wolne, jedną piłkę rywalowi odebrał na jego połowie, oddał niecelny strzał po wejściu w pole karne. Zmieniony został znów po nieco ponad godzinie gry, jego zmiennik zagrał na podobnym poziomie,. Luquinhas w Białymstoku wcale nie zagrał specjalnie gorzej niż Kapustka czy Morishita, ale też i nie lepiej.

Tomas Pekhart 3 (3,80). Z mocnym rywalem dużo biegający w defensywie i dobrze grający tyłem do bramki Pekhart dawał sporo drużynie, w niedzielę jednak nie był tak przydatny. Przejął jedną piłkę, dwa razy nie zdołał po dośrodkowaniu złożyć się do strzału, za trzecim razem trącił piłkę piętą i był to pierwszy celny strzał Legii w tym meczu - rzecz jasna nie sprawił on bramkarzowi Jagiellonii najmniejszych kłopotów. W tym meczu potrzebny był Legii napastnik grający przodem do bramki i do tego wniosku trener Feio doszedł bardzo szybko, zmieniając Czecha. Słaby mecz Pekharta. Po jego zejściu Legia zaczęła stwarzać sobie sytuacje podbramkowe i oddawać celne strzały.

Marc Gual 7 (6,46). Odmienił losy meczu i to już od pierwszych kontaktów z piłką. Może to, że tak dobrze zna stadion w Białymstoku wpłynęło tak pozytywnie na jego grę. Dużo akcji, strzałów, w tym trzy celne, wyrównujący gol po dobrym wejściu w pole karne i wyprzedzeniu obrońców. Blisko też był asysty po dobrym podaniu do Morishity. Widać było, że przy szybkim i otwartym meczu z obu stron lepiej sprawdza się napastnik grający przodem do bramki, szukający podań i strzałów, a nie robiący za „ścianę” albo czekający na dośrodkowania. Dobra zmiana Guala, najlepszego legionisty niedzielnego spotkania, być może ten mecz otworzy mu drogę do powrotu do pierwszej jedenastki.

Migouel Alfarela 5 (4,74). Nadal nie wiemy, jaką rolę przeznaczył trener Feio w przyszłości dla Alfareli, na razie jest mówiąc brutalnie zapchajdziurą. Wszedł z ławki na lewą pomoc, znów na niej nie błysnął – raz zebrał piłkę przed polem karnym, raz się przy piłce utrzymał i odegrał, wywalczył też jeden rzut rożny. Bezbarwna zmiana, nie zagrał od Luqiunhasa ani gorzej ani lepiej przez te nieco ponad dwadzieścia minut.

Rafał Augustyniak, Artur Jędrzejczyk i Wojciech Urbański grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Marca Guala.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

6.46 Marc Gual

6.27 Maximillian Oyedele

5.94 Kacper Chodyna

5.91 Radovan Pankov

5.85 Ruben Vinagre

5.75 Steve Kapuadi

5.15 Bartosz Kapustka

4.81 Ryoya Morishita

4.74 Migouel Alfarela

4.67 Kacper Tobiasz

4.55 Paweł Wszołek

4.13 Luquinhas

3.8 Tomas Pekhart

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.