Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią – bardzo pewna wygrana

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

21.10.2024 18:00

(akt. 21.10.2024 18:00)

W piątek Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy pokonała w Gdańsku Lechię 2:0. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (6,55 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Należało oczekiwać od Legii, że w meczu ze słabym beniaminkiem w końcu odniesie zwycięstwo po czterech meczach ligowych bez wygranej i tak się właśnie stało. Co ważne, wygrana ta przyszła po dobrym meczu całego zespołu, który od początku spotkania narzucił rywalowi swoje warunki gry i do końca spotkania dominował na boisku. Solidnie zagrała obrona, która dopuściła gospodarzy do oddania ledwie dwóch celnych strzałów, tak naprawdę ten oddany z szesnastego metra pod koniec pierwszej połowy był jedyną dobrą okazją dla gdańszczan w całym meczu. Pomocnicy skutecznie zbierali piłki w środku pola i przeprowadzali piłkę pod pole karne rywala, a napastnik pracował w obronie, dochodził do sytuacji strzeleckich, a do tego sam tworzył okazje kolegom. Innymi słowy wszystko grało, może poza skutecznością, bo goli powinno być dużo więcej, ale nie ma też co narzekać, bo Legia dawno tylu dogodnych sytuacji nie stworzyła. Co ważne, nikt w drużynie nie odstawał, wszyscy grali na dobrym lub przyzwoitym poziomie, nikt też nie popełniał głupich błędów, których w poprzednich meczach nie brakowało. Wszyscy biegali i walczyli, nikt nie odpuszczał. Legia oddała dwa razy więcej strzałów od Lechii i aż cztery razy więcej strzałów celnych, dominacja więc był zupełna. Pamiętać trzeba oczywiście, że rywalem Legii był beniaminek i jedna z najgorszych drużyn Ekstraklasy, ale wiele razy i z takimi przeciwnikami legioniści mieli problemy, by pewnie i łatwo wygrywać. Nasze noty za piątkowy mecz są dość równe, bo cały zespół zagrał bardzo solidnie i nie miał słabych punktów.

Gabriel Kobylak 7 (7,13 - ocena Czytelników). Obronił dwa strzały, o ile ten drugi był z bardzo dużej odległości, to za ten pierwszy ogromne brawa się należą. Podobały nam się tez jego wyjścia do piłki przy dobrej komunikacji z obrońcami, poza tym jedno dośrodkowanie wypiąstkował, drugie złapał i więcej pracy nie miał. Nogami grał dokładnie i jego podania nie trafiały do przeciwników ani nie lądowały poza polem gry. Solidny występ Kobylaka, ale trzeba też dużo dobrego powiedzieć o grze defensywnej całego zespołu, dzięki której bramkarz Legii miał mało okazji, by się wykazać.

Paweł Wszołek 8 (6,88). Niezwykła odpowiedzialność w grze defensywnej, za każdym razem przy dośrodkowaniu z przeciwległej strony krył szczelnie swojego przeciwnika i nie dopuszczał go do strzału – to nam się bardzo podobało, w takich sytuacjach pada dużo goli, taką bramkę mógł też strzelić w piątek Morishita. W całym meczu tylko raz w końcowej fazie meczu dał się minąć, poza tym był nie do przejścia. Obrońcę rozliczamy przede wszystkim z gry w obronie, ale Wszołek bardzo dużo wnosił też do gry ofensywnej. Narzekaliśmy czasem w pierwszej połowie, że Chodyna nie korzystał z obiegającego go przy linii Wszołka i nie zagrywał mu piłek, z czasem jednak współpraca pomiędzy obydwoma zawodnikami się poprawiła. Po jego znakomitym dośrodkowaniu Morishita powinien strzelić gola, w drugiej połowie kolejna jego wrzutka narobiła zamieszania w polu karnym Lechii. Warto też dodać, że to właśnie Wszołek najwięcej kilometrów przebiegł w piątek, starając się być zawsze na miejscu i z przodu i z tyłu. Najklepszy mecz doświadczonego legionisty w tym sezonie i naszym zdaniem to właśnie Wszołek był najlepszym zawodnikiem meczu.

Radovan Pankov 7 (6,64). Bardzo dobrze ustawiał się przez cały mecz, przez co ofensywni piłkarze Lechii byli w większości przypadków bezradni. Pankov bardzo skutecznie „czytał” podania przeciwników i albo przecinał podania, albo bliskim kryciem uniemożliwiał rywalowi przyjęcie piłki, albo po prostu im tą piłkę zabierał. Bardzo dużo spokoju i w obronie i przy wyprowadzaniu piłki. W pierwszej minucie mało futbolówki nie stracił na swojej połowie i to być może dobrze wpłynęło na koncentrację Serba, bo piłek on w ogóle nie tracił, a podania niedokładne zapamiętaliśmy tylko dwa, oba długie. Dobry mecz Pankova, niezwykle solidnego w piątkowym spotkaniu.

Steve Kapuadi 6 (6,93). Kapuadi nie grał tak pewnie, jak Pankov, ale miał też nieco więcej pracy, bo musiał parę razy zejść do boku, by asekurować wysoko grającego Vinagre. Nie zapobiegł w takiej sytuacji groźnemu dośrodkowaniu na początku meczu, jeden błąd w kryciu popełnił też w samej końcówce spotkania, ale z pewnością najpoważniejszy był ten pod koniec pierwszej połowy, gdy spuścił Wjunnyka z oczu i przestał go kontrolować. Była to jedyna okazja, którą Lechia mogła wykorzystać i miała ona miejsce po błędzie Kapuadiego, na szczęście dobra interwencją błysnął Kobylak. Przez ten błąd oceny podnieść mu nie możemy, ale generalnie jednak to był znów niezły występ Francuza, który w pozostałych przypadkach dobrze interweniował, najważniejszy był na pewno blok w polu karnym na początku drugiej połowy.  Kapuadi nie tracił też piłek i podobnie jak Pankov, niedokładnie mógł zagrać co najwyżej długie podanie, przypominamy sobie zresztą tylko jedno takie. Ocena końcowa nieco niższa niż dla reszty obrońców, ale też całkiem niezła.

Ruben Vinagre 7 (6,82). Chwilami Portugalczyk zapędza się pod bramkę rywala i nie nadąża z powrotem, ale skoro Legia ma grać ofensywnie, zwłaszcza ze słabszymi rywalami, to i boczni obrońcy będą często przebywać na połowie przeciwnika, a ich strefę muszą zaasekurować inni. A Vinagre w ofensywie niemal zawsze daje dużo dobrego. Kilka dobrych dośrodkowań, w tym najlepsze to na głowę Chodyny w drugiej połowie, jeden wywalczony rzut rożny, udział przy pierwszym golu, gdy dobrze podał do Guala, to niemało, jak na bocznego obrońcę. A przecież i w defensywie Portugalczyk też radził sobie dobrze, rywale nie byli go w stanie minąć, również w polu karnym. Słabszy miał tylko pierwszy kwadrans z czterema stratami, potem aż do końca pobytu na boisku grał jak zwykle, czyli dobrze. Ponieważ nic nie zapowiadało, że w końcówce mecz może się odwrócić, trener po dobrze wykonanej pracy dał Portugalczykowi w ostatnich minutach spotkania odpocząć. I słusznie, bo będzie on bardzo potrzebny w kolejnych meczach.

Maximillian Oyedele 6 (5,83). Debiut w kadrze z pewnością nie zawrócił młodemu legioniście w głowie, tym bardziej, że trudno jego występy uznać za udane. Ale to nie jego wina, że selekcjoner wystawił go w reprezentacji narodowej po kilku ledwie meczach w poważnej seniorskiej piłce i to od razu przeciw czołowym piłkarzom Europy. Po powrocie do ligowej rzeczywistości Oyedele nie błysnął w Gdańsku, ale robił co należy czyszcząc strefę miedzy pomocą i obrona, przejmując tam kilka piłek i nie tracąc ich przy wyprowadzaniu, pamiętamy tylko jedną stratę. Nie widzieliśmy w piątek ani spektakularnych wyjść z piłką ani prostopadłych podań do przodu, Oyedele koncentrował się głównie na destrukcji. W pierwszej połowie nabawił się urazu i na drugą już nie wyszedł. Przyzwoity występ, przyczynił się do zdominowania przez Legię środka pola w pierwszej połowie, ale nic więcej.

Kacper Chodyna 7 (7,18). Mógł irytować przed przerwą, był bardzo aktywny, ale też chaotyczny. Sporo miał strat, często nie dostrzegał wychodzącego mu na obieg Wszołka, psuł dośrodkowania, oddał też dwa nieudane strzały. Poprawił się po zmianie stron, a do tego strzelił gola, zejściem na lewą nogę zmylił obrońcę i uderzył przy bliższym słupku, zaskakując źle ustawionego bramkarza. Miał jeszcze dwie bardzo dobre okazje na podwyższenie wyniku, po znakomitym podaniu Guala uderzył nad bramką, po dośrodkowaniu Vinagre trafił w bramkarza. Warto tez wspomnieć o niezłej grze Chodyny w obronie, mamy wrażenie, że tu z Wszołkiem rozumie się lepiej niż w ataku. Jego gol dał drużynie dużo spokoju w dalszej części meczu, ale w przyszłości chcielibyśmy zobaczyć więcej dokładności i skuteczności.

Bartosz Kapustka 6 (6,30). Niezła gra w pierwszej połowie, celny strzał, dwa dobre przerzuty, jedno dośrodkowanie, jedno dobre wyjście z piłką i jeden przechwyt, do tego kilka ledwie strat w ofensywie. Niestety po zmianie stron Kapustka dość mocno nam zniknął, rzadko był przy piłce, nie przyspieszał akcji do przodu, do tego zdarzyło mu się przysnąć w defensywie – to on powinien nie dopuścić do celnego strzału z dystansu w 61.minucie. Ostatni kwadrans obejrzał już z ławki, trener uznał słusznie, że pora w tej sytuacji na świeżego piłkarza. Przeciętny mecz reprezentanta Polski, choć oczywiście on też przyczynił się do wygranej, to pierwszoplanową postacią piątkowego meczu nie był.

Ryoya Morishita 8 (7,17). Jeśli ktoś zasuwa jak motorek przez cały mecz, cały czas chce być pod grą i do tego biega w obronie, to jesteśmy mu w stanie wybaczyć błędy techniczne i parę straconych piłek lub zmarnowanych okazji. Nie dziwimy się trenerowi, że chce wykupienia Japończyka, bo nawet jeśli Morishita psuje czasem zagrania, to jest go wszędzie na boisku pełno. Niesamowicie zaczął piątkowy mecz, w pierwszym kwadransie brał udział w każdej groźnej akcji, oddał celny strzał, zmarnował też okazję po doskonałym dośrodkowaniu Wszołka. Później był nieco mniej widoczny, do tego dostał żółtą kartkę za faul taktyczny, podobnie jak Urbański – wydaje nam się, że nie ma potrzeby przerywania akcji tego typu faulami w strefie środkowej, gdy zespół z tyłu jest ustawiony, ale nie wiemy, co o tym sądzi trener. Drugą połowę Morishita zaczął jak pierwszą, od wyprowadzania piłki na dużej szybkości i napędzania akcji do przodu, aż wreszcie wykorzystał dobre zgranie od Guala i trafił do siatki między nogami bramkarza. Warto zauważyć, że Morishita tę akcję bramkową nie tylko wykończył, ale też zaczął. Japończyk do końca meczu biegał, wyprowadzał piłkę i pomagał w obronie. Choć znów brakowało mu nieco sił w końcówce,  to po raz kolejny trener widząc ambicję Morishity pozostawił go na boisku, ściągając innych zawodników. Gol, ogromna aktywność, dużo rozpoczętych akcji i bardzo dobry występ, kto wie, czy nawet nie najlepszy w barwach Legii.

Wojciech Urbański 7 (6,65). Dziewiętnastolatek zapracował sobie najwyraźniej na treningach na szanse w podstawowym składzie i dobrze, bo oznacza to, że trener nie jest przywiązany do nazwisk. Do tego Urbański od początku meczu starał się pokazać, że na to miejsce zasłużył, bo podobnie jak Morishita często był przy piłce i starał się pracować w obronie i rozgrywać w ataku. To on oddał pierwszy celny strzał zablokowany przez bramkarza, po wyjściu do prostopadłego podania Morishity, mógł mieć też asystę po bardzo dobrym prostopadłym podaniu do Kapustki. Nieźle układała mu się współpraca z Morishitą, młodzieżowiec starał się dużo grać z pierwszej piłki, ale niekiedy brakowało dokładności. Kilka piłek też w środku pola przejął, można powiedzieć, że jeśli chodzi i o defensywę, to z pomocników w pierwszej połowie najskuteczniej pomagali obrońcom dziewiętnastolatkowie. Urbański wywalczył jeden rzut wolny, sam też dostał żółtą kartkę za faul taktyczny, zapewne to spowodowało dość wczesną zmianę w drugiej połowie. Nam się aktywność i gra Urbańskiego podobały, będzie pewnie dostawał po tym występie kolejne szanse.

Marc Gual 7 (5,86). Patrząc na Pekharta przyzwyczailiśmy się w Legii do tego, że jedyny napastnik ma dużo biegać w defensywie, natomiast w Gdańsku Gual podniósł poprzeczkę wyżej – wracał też w obronie na własną połowę, niekiedy głębiej niż niektórzy pomocnicy i nawet odzyskiwał piłki. Oczywiście była przy tym i jedna spektakularna klapa na początku drugiej polowy, ale Gual jest napastnikiem i nie w każdym przypadku będzie w stanie poradzić sobie z zatrzymaniem rozpędzonego rywala, od tego są inni piłkarze. Nas cieszy, że w ogóle próbował. Gual jednak w piątek nie był tylko „defensywnym napastnikiem”, bo grał jednak przede wszystkim z przodu. Dwóch dobrych okazji nie wykorzystał, jednej na początku meczu, drugiej po zmianie stron, jedną akcję też zepsuł przyjęciem piłki ręką w polu karnym, w sumie trzy razy bezskutecznie uderzał na bramkę. Zdecydowanie najlepiej jednak wychodziło mu kreowanie akcji kolegom – asystował przy golu Morishity przytomnie podając mu piłkę głową, powinien mieć jeszcze jedna asystę, bo idealnie w trudnej sytuacji wyłożył piłkę na strzał Chodynie, były piłkarz Zagłębia jednak przestrzelił. Gual wywalczył dwa rzuty rożne, zadziwiająco mało miał tym razem strat ,przydał się też raz pod własnym polem karnym przy stałym fragmencie gry wybijając piłkę. Skuteczności nieco zabrakło, ale był to dobry występ bardzo aktywnego i pracującego dla zespołu w tym meczu Hiszpana.

Rafał Augustyniak 7 (6,42). Z rywalami agresywnie atakującymi pomocników w środku pola wiosna Augustyniak jako zastępca Slisza w pomocy sobie nie radził i szybko wrócił na obronę. Z takimi przeciwnikami jak Lechia, którzy bronią głęboko i nie mają umiejętności, by skutecznie przeszkadzać lepszym rywalom w rozgrywaniu piłki w środku pola Augustyniak grać w pomocy może i nawet dobrze sobie z tym radzi. Gdy doświadczony legionista ma czas i miejsce i nie musi szybko przyjmować i pozbywać się piłki, może zrobić dużo dobrego w środku pola i było to widać od początku jego pobytu na boisku w drugiej połowie. Zaczął od celnego strzału z dystansu, potem skutecznie przejmował piłki i je wyprowadzał, po jednej z takich akcji padł drugi gol dla Legii, a Augustyniak miał przy nim asystę. Zapamiętaliśmy ledwie dwie straty, a poza tym grał dokładnie i do tego skutecznie w defensywie. Dobra zmiana, która dała nowy impuls i tak dobrze grającej drużynie, pokazująca, jak ważne jest posiadanie przynajmniej kilku wartościowych zawodników na ławce rezerwowych, którzy w każdej chwili mogą jeszcze podnieść poziom gry zespołu.

Luquinhas 6 (5,31). Słabsze mecze Brazylijczyka w ostatnim miesiącu spowodowały w końcu posadzenie go na ławce. Zmianę w piątek Luquinhas dał średnią, nie zaniżył poziomu gry zespołu, ale też go i nie podniósł. Parę razy dobrze wyprowadził piłkę, parę razy stracił, błysnął w doliczonym czasie gry kapitalnym prostopadłym podaniem do Alfareli, Francuz jednak nie zrobił z niego należytego użytku, a powinien ten kontratak skończyć przynajmniej celnym strzałem. Przeciętny występ Luquinhasa, który najwyraźniej nadal nie wrócił do dyspozycji z początku sezonu.

Migouel Alfarela, Claude Goncalves i Patryk Kun grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą piątkowego meczu Czytelnicy wybrali Kacpra Chodynę, a redaktorzy Pawła Wszołka.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.18 Kacper Chodyna

7.17 Ryoya Morishita

7.13 Gabriel Kobylak

6.93 Steve Kapuadi

6.88 Paweł Wszołek

6.82 Ruben Vinagre

6.65 Wojciech Urbański

6.64 Radovan Pankov

6.42 Rafał Augustyniak

6.3 Bartosz Kapustka

5.86 Marc Gual

5.83 Maximillian Oyedele

5.31 Luquinhas

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.