Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią – mistrzostwo wykopane ze śniegu

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

29.04.2021 06:20

(akt. 29.04.2021 06:20)

W niedzielę Legia w kolejnym meczu ligowym pokonała w Gdańsku w anormalnych warunkach pogodowych miejscową Lechię 1:0 i jak się okazało trzy dni później, było to zwycięstwo przypieczętowujące obronę tytułu mistrza Polski. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,43 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Czwarty mecz na zero z tyłu, drugi w którym rywal nie oddał celnego strzału na bramkę – znów Legia wygrywa w dużej części dzięki solidnej grze defensywnej. W pierwszej części meczu nie działo się zbyt wiele, Lechia nie stworzyła sobie ani jednej okazji, legioniści mieli dwie szanse po stałych fragmentach gry i jedną po ładnej akcji Slisza z Kapustką zakończonej kąśliwym strzałem Luquinhasa. Po zmianie stron warunki pogodowe przeniosły obie drużyny z Ekstraklasy gdzieś na Puchar Islandii, z trudem dało się grać, padający śnieg spowalniał piłkę i uniemożliwiał rozgrywanie szybkich akcji. Gospodarze mieli trzy niezłe sytuacje, raz Paixao trafił w słupek, raz Boruc interweniował wślizgiem, a w końcówce przestrzelił Fila. Legioniści mieli tych szans jeszcze mniej, poza strzałem Lopesa i wykorzystanym rzutem karnym wiele się pod bramką Kuciaka nie działo, sporo było prób strzałów, ale były one najczęściej blokowane. Mistrzowie Polski zagrali przeciętny mecz, ale przy tej pogodzie trudno było zagrać lepiej. Najważniejsze, że trzy dni później okazało się, że to właśnie trzy punkty wykopane ze śniegu w Gdańsku przesądziły o obronieniu przez Legię tytułu mistrza Polski.

Artur Boruc 7 (7,81 - ocena Czytelników). Lechia, podobnie jak Piast trzy dni wcześniej, nie oddała żadnego celnego strzału, do tego nie słała górnych dośrodkowań, więc przez niemal cały mecz Boruc był bezrobotny. Tak naprawdę jedyna jego interwencja, niezwykle ważna, to wybicie wślizgiem piłki na rzut rożny, gdy chwilę później ze słupkiem zderzył się Zwoliński. Wspaniale też zatrzymał raz Zwolińskiego w sytuacji jeden na jednego, ale był tam ewidentny spalony i gola z całą pewnością by nie było nawet, jakby się to Borucowi nie udało. Solidnie bramkarz Legii grał też nogami, pomimo naprawdę trudnych warunków nie sprawiały mu problemów wybicia. Dobry mecz Boruca.

Artur Jędrzejczyk 7 (6,54). W obronie błędów nie popełniał, raz został w drugiej połowie minięty przez rywala. Krótkie podania grał dokładnie, dłuższe wychodziły mu gorzej. Większość starć ze Zwolińskim na początku meczu wygrywał i szybko zniechęcił napastnika Lechii, który szukał sobie później miejsca przy innych obrońcach. Kolejny solidny mecz „Jędzy”.

Mateusz Wieteska 7 (6,17). Podobnie jak Jędrzejczyk rozegrał dobry mecz. Raz tylko uciekł mu Zwoliński do prostopadłej piłki, normalnie takie zagranie byłoby zbyt mocne, ale na zaśnieżonej murawie napastnik Lechii podjął próbę zagarnięci piłki, Boruc czujnie wybił piłkę wślizgiem. W starciach powietrznych nie radzili sobie z Wieteską napastnicy gospodarzy i też szybko zrezygnowali z prób walki o górne piłki. Wieteska podobnie jak Jędrzejczyk dobrze radził sobie przy krótszych zagraniach, gorzej przy dłuższych, zwłaszcza na początku drugiej polowy, gdy niewiele było widać. Ważne było przecięcie przez niego dośrodkowania, do samobója było daleko, a rywal bez tej interwencji dostałby piłkę w polu karnym. Był też blisko asysty, ale Hołownia po jego zgraniu głową nie trafił w bramkę. Dobry występ, podobny jak ten w Gliwicach.

Mateusz Hołownia 5 (5,15). Jak sam powiedział – uczy się dopiero grać w tym ustawieniu. W Gliwicach wypadł dobrze, w Gdańsku jednak parę błędów popełnił. Na początku meczu minął go Ceesay przy linii bocznej, ale zaasekurował go Martins. Na poważniejsze błędy przyszedł czas po zmianie stron – najpierw urwał mu się Paixao i trafił w słupek, potem w doliczonym czasie gry podobny sposób uciekł mu spod kontroli Fila, ale piłkarz Lechii na szczęście w bramkę nie trafił. Zmarnował doskonałą sytuację po rzucie rożnym, żółtą kartkę zarobił po faulu taktycznym, którym i tak nie przerwał akcji, piłką operował na tym samym poziomie, co pozostali obrońcy. Za dużo tych błędów, bo wystawić choćby wyjściową ocenę. Ale w takich meczach zdobywa doświadczenie, które z czasem zaprocentuje.

Josip Juranović 6 (6,79). Bardzo aktywny był w pierwszej połowie, dużo dośrodkowywał i były to wrzutki całkiem niezłe, ale jednak radzili sobie z nimi obrońcy Lechii, wybijając je albo w pole albo na rzut rożny. Druga część meczu była nieco słabsza, ożywił się znów dopiero w końcówce, najwyraźniej nie był przygotowany na grę w takich warunkach. Do obrony się wracał, ale raz odpuścił przeciwnika wymieniającego podania z pierwszej piłki, co skończyło się groźnym dośrodkowaniem wybitym przez Wieteskę. Przeciętny tym razem występ Chorwata, nie zawsze można tak błyszczeć, jak to robił w Gliwicach.

Bartosz Slisz 8 (7,61). Młody pomocnik Legii nie zwalnia tempa – w meczu z Piastem należał do najlepszych, podobnie było w Gdańsku. Znów dominował w środku pola, równie spektakularnie jak kilka dni wcześniej, solidnie bronił, dokładnie rozgrywał (ledwie jedno niecelne podanie na ponad siedemdziesiąt wykonanych) i biegał najwięcej w całym zespole. Wygląda na to, że wreszcie wierzy w siebie, bo ochoczo pokazuje się do gry, po jego ładnej akcji na jeden kontakt z Kapustką w pierwszej połowie strzał oddał Luquinhas, kilka razy bardzo dobrze sam wyprowadził piłkę, w końcówce meczu świetnie wypuścił podaniem na skrzydło Juranovicia. Najlepszy naszym zdaniem zawodnik meczu, jedyny legionista, który trafił do jedenastki kolejki. W pełni zasłużenie.

Andre Martins 6 (6,13). Poprawna gra w destrukcji, dobra asekuracja obrońców, jak choćby Hołowni w 10. minucie, dokładne operowanie piłką, ale równocześnie gra do bólu bezpieczna i statyczna. Kto by pomyślał, że Portugalczyk będzie grał dużo mniej kreatywnie i rzadziej pojawiał się pod bramką rywali niż Slisz. Inna sprawa, że trener Stokowiec ustawił swoją linię pomocy przy wyprowadzaniu piłki przez Legię pod Martinsa i starał się odcinać Portugalczyka od podań od obrońców, zostawiając możliwość gry wyłącznie Sliszowi – przy obecnej formie młodego Polaka pomysł był niespecjalnie trafiony. Trener widział, że potrzebny jest w środku pola bardziej ofensywnie grający zawodnik i zdjął Martinsa już w przerwie.

Filip Mladenović 6 (6,11). Mało aktywny był przed przerwą, oddał jeden strzał, który w bramkę raczej nie leciał, ale Kuciak na wszelki wypadek odbił go na rzut rożny. Dużo lepiej było w drugiej połowie, jako jeden z niewielu piłkarzy dość szybko zaadaptował się do trudnych warunków, kilka razy nieźle dośrodkował, choć podobnie jak u Juranovicia kończyło się to w najlepszym wypadku rzutami rożnymi. W destrukcji radził sobie nieźle, choć raz w końcówce ograł go Saief. Podpadł nam natomiast Serb kiepską jakością wykonywania stałych fragmentów gry, większość dośrodkowań z rzutów rożnych lądowała na pierwszym obrońcy, a jedno opuściło boisko zanim w ogóle dotarło w pole karne. Ocena podobna do tej Juranovicia, tym razem skrzydła Legii nie stwarzały groźnych sytuacji pod bramką rywala.

Bartosz Kapustka 5 (5,59). Jedna dobra akcja ze Sliszem zakończona dobrym podaniem do Luquinhasa, poza dużo strat, nieudanych dryblingów i mało dokładna gra – prawie co trzecie podanie nie dochodziło do partnera. Wydawało się, że odżyje po zmianie stron, gdy został przesunięty głębiej w środku pomocy. Trener liczył z pewnością, że będzie grał ofensywniej niż Martins, ale nic się w tej materii nie poprawiło, w śnieżycy Kapustka nie potrafił przenieść ciężaru gry do ataku. Inna sprawa, że przez pierwszy kwadrans drugiej połowy, gdy sypało intensywnie z nieba, mieli z tym problem wszyscy legioniści. Skoro przejście Kapustki do tyłu nie zwiększyło siły ofensywnej drugiej linii trener słusznie wprowadził w jego miejsce świeżego zawodnika. Widać, że pomocnik Legii jest ostatnio w nieco słabszej formie niż miesiąc czy dwa temu.

Luquinhas 7 (7,37). Czy śnieg, czy deszcz, czy słońce, na Luquinhasa zawsze można liczyć. W pierwszej połowie zagrał jedno dobre prostopadłe podanie do Pekharta, oddał groźny strzał i wywalczył dwa rzuty wolne, po zmianie stron dołożył kolejny rzut wolny i wywalczył decydującą o losach meczu „jedenastkę” po pięknej indywidualnej akcji. Jak zwykle nie bał się wchodzić w dryblingi i naprawdę solidnie pracował w obronie. My widzieliśmy dwa odbiory, a nie jak InStat, tylko jeden. Dobry występ.

Tomas Pekhart 7 (6,72). Czech koniecznie chciał się przełamać po trzech meczach bez gola, ale zepsuł jedną sytuację na początku meczu, potem oddawał dużo strzałów, ale wszystkie były blokowane, a raz nie trafił w bramkę z główki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Biegał w pressingu, walczył, szukał okazji i w końcu ją dostał, gdy po faulu na Luquinhasie podyktowano rzut karny. Pekhart wykonał go bardzo pewnie i Legia dzięki temu wygrała mecz. Pod koniec spotkania Czech wypracował dobrą okazję Lopesowi, ale strzał Portugalczyka został zablokowany. Nie był to mecz wybitny, ale w najważniejszej sytuacji w meczu Pekhart jak zwykle zachował spokój i pełną kontrolę, co rzecz jasna musi rzutować na ocenę.

Rafael Lopes 6 (6,77). Miał zwiększyć siłę ofensywną Legii, ale przez pierwszy kwadrans po przerwie grać się za bardzo nie dało. Gdy śnieżyca zelżała, Lopes rzeczywiście zaczął włączać się do rozgrywania, tak jak było to w Gliwicach. Znów dobrze odgrywał przyjmując piłkę pod kryciem i co najważniejsze, oddawał strzały. Dwa zostały zablokowany, przy trzecim, gdy przełożył sobie przed strzałem w niesamowity sposób Malocę, Kuciak z trudem sparował piłkę. Niezła zmiana, choć tym razem gola nie było.

Walerian Gwilia 6 (5,60). Za mało ofensywnie grał w środku pola Martins, nie dawał sobie rady Kapustka, trener uznał, że może poradzić sobie Gwilia. I rzeczywiście, Gruzin w trudnych warunkach radził sobie nie najgorzej. Podłączał się do akcji ofensywnych, starał się grać z pierwszej piłki. Grał nie mniej dokładnie niż Martins, w destrukcji też nie był gorszy od Portugalczyka, w ofensywie natomiast pojawiał się częściej niż grający na tej pozycji przed przerwą Martins, a po zmianie stron Kapustka. To chyba najlepszy występ Gruzina w ostatnim czasie.

Paweł Wszołek (5,63) grał zbyt krótko, by go oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy wybrali Artura Boruca, a redaktorzy Bartosza Slisza.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.81 Artur Boruc

7.61 Bartosz Slisz

7.37 Luquinhas

6.79 Josip Juranović

6.77 Rafael Lopes

6.72 Tomas Pekhart

6.54 Artur Jędrzejczyk

6.17 Mateusz Wieteska

6.13 Andre Martins

6.11 Filip Mladenović

5.63 Paweł Wszołek

5.6 Walerian Gwilia

5.59 Bartosz Kapustka

5.15 Mateusz Hołownia

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.