Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Pogonią – gadanie to taniocha

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

24.09.2024 18:00

(akt. 24.09.2024 18:03)

W piątek Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy przegrała w Szczecinie z Pogonią 0:1, a mogła zdecydowanie wyżej. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż pietnaście minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (3,13 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). W ostatnich miesiącach od najważniejszych osób w klubie słyszeliśmy, że wszystkie cele transferowe zostały zrealizowane, że wciąż wypracowywane są automatyzmy kompaktowego DNA w fazach przejściowych (czy może jakoś inaczej, słowotok współczesnej nowomowy piłkarskiej, którym jesteśmy zalewani nie jest łatwy do zrozumienia), generalnie wszystko jest świetnie. Jak to mawiają Amerykanie, talk is cheap, czyli gadanie to taniocha. Możliwe też, że wszystkie te wspaniałe warianty świetnym nabytkom transferowym wychodzą tylko na treningach, bo nie ma tam żadnego przeciwnika, który stojącemu jak slup soli i czekającemu na piłkę zawodnikowi zablokowałby drogę podania albo uniemożliwił przyjęcie piłki. Legioniści przebiegli w piątek w sumie sto cztery kilometry, a rok temu biegali co najmniej o dziesięć więcej. Budowa ataku wygląda więc tak, że trójka obrońców kopie powoli między sobą piłkę dopóki nie podejdzie rywal i nie naciśnie, a wtedy cofa do bramkarza albo wywala lagę, bo żaden z piłkarzy w środkowej strefie nie wychodzi do podania, a nawet jak wyjdzie, to oddaje piłkę natychmiast z klepki z powrotem do obrońców, bo jemu z kolei nikt nie wychodzi. W defensywie też specjalne spocenie się nie wchodziło w rachubę, bo legioniści cofali się na czterdziesty metr lub głębiej i dopiero od tej strefy brali się za przeszkadzanie gospodarzom w rozgrywaniu, w dodatku też poprzez powolne przesuwanie się, a nie atak na rywala. A jak na początku meczu obrońcy i wahadłowi wychodzili wyżej, to szczecinianie grali piłkę w wolne boczne strefy, gdzie nie było żadnego obrońcy Legii, a Kamil Grosicki mógł pokazać, że choć jest już w wieku przedemerytalnym, to i tak żaden z „Wojskowych” nie jest w stanie go dogonić. Pogoń w ten sposób mogła rozstrzygnąć losy meczu już w pierwszej połowie, tylko brakło jej skuteczności. Legionistom brakło wszystkiego, bo nie oddali do przerwy ani jednego strzału i nie przypominamy sobie meczu, w którym taka sytuacja miałaby miejsce. Jesteśmy przekonani, że nawet piłkarze drugoligowej Pogoni Grodzisk Mazowiecki zdołaliby w ciągu czterdziestu pięciu minut oddać w piątek w Szczecinie jakiekolwiek uderzenie na bramkę, najwyżej futbolówka strąciłaby po tym jakąś mewę nad stadionem. Po zmianie stron strzały się już pojawiły, ale Legia stwarzała jakiekolwiek zagrożenie niemal wyłącznie po stałych fragmentach gry, tak też oddała jedyny celny strzał. Gospodarze natomiast mieli po zmianie stron nie mniej okazji niż przed przerwą i tylko brak skuteczności „Portowców” uchronił legionistów przed wyższą porażką. Zawiedli niemal wszyscy poza Kacprem Tobiaszem -  niepewnie grała tym razem obrona, może poza Arturem Jędrzejczykiem, bardzo źle wahadła, ślamazarnie środek pomocy i bezpłodnie atak, nic nie dali od siebie też rezerwowi. Coś tam w poszczególnych momentach niektórzy piłkarze starali się robić, ale zapewne bezruch pozostałych skutecznie ich z tych chwilowych przypływów entuzjazmu leczył. Można akceptować porażki po walce, ale tu żadnej walki o zwycięstwo nie było. Problem jest wielowarstwowy, jak to słusznie zauważył trener Feio, tylko nie wiemy, czy istnieje w ogóle jakaś warstwa, gdzie go nie ma. A tymczasem Legia powolutku i niepostrzeżenie rozpoczęła wypisywanie się z walki o mistrzowski tytuł już na początku kalendarzowej jesieni, podobnie jak miało to miejsce trzy lata temu.

Kacper Tobiasz 6 (3,88 - ocena Czytelników). Jedyny piłkarz, do którego nie można mieć żadnych pretensji po piątkowym meczu. Przy straconym golu nie zawinił, strzał był w sam róg, obronił dwa strzały z dystansu, w tym jeden dość trudny i świetnie interweniował w sytuacji sam na sam z Grosickim. Poza jednym dośrodkowaniem na początku drugiej połowy, również z górnymi piłkami dobrze sobie radził, nogami też grał bez zarzutu. Solidny występ bramkarza Legii, zdecydowanie najlepszego legionisty w meczu z Pogonią.

Rafał Augustyniak 3 (2,93). Bardzo duże problemy miał na początku meczu – nie wiadomo było najwyraźniej kto ma zabezpieczać prawą flankę przy wychodzącym na długie podania Grosickim, Chodyna ustawiał się zbyt wysoko, a Augustyniak był zbyt blisko środka. A gdy „TurboGrosik” przyjął i wypuścił sobie piłkę, to nie było już takiego, co by go dogonił. Gdyby Legia wskutek błędu w ustawieniu między innymi Augustyniaka straciła gola już w trzeciej minucie, nikt nie byłby zdziwiony. Po drugim jego błędzie w pierwszej połowie bardzo dobrą miał szansę Koulouris, trzeci błąd popełnił pod koniec meczu, gdy kolejny rywal go minął i dośrodkował. Operowanie piłką nie było dużo lepsze od gry w defensywie, pamiętamy trzy straty, po jednej z nich Celhaka musiał przerwać akcję faulem za cenę żółtej kartki, bo miała miejsce na własnej połowie. Były wprawdzie i lepsze momenty, przechwyt na połowie przeciwnika, jedno dobre wyprowadzenie piłki, dwa wywalczone rzuty rożne, czy niezłe dośrodkowanie na samym początku meczu, było ich jednak niewiele. Słaby mecz Augustyniaka, drugi taki z rzędu.

Artur Jędrzejczyk 5 (3,41). Ze wszystkich piłkarzy z pola znów najlepiej zagrał Artur Jędrzejczyk, choć tym razem jeden błąd popełnił – wyszedł w 67. minucie do Ulvestada, nie tylko nie przeszkodził mu w podaniu piłki, ale wpadł w niego samemu się przy tym przewracając, potem nie miał szans zdążyć z powrotem do obrony i tą lukę wykorzystał Gorgon. Inna sprawa, że tą opuszczoną przez „Jędzę” pozycję mógł niejeden legionista zaasekurować, ale żaden nie wykazał się dostateczną determinacją i umiejętnością przewidywania. Poza tym kapitan Legii zagrał przyzwoity mecz, dwa razy robił za ostatnią instancję, gdy rywale uciekali pozostałym legionistom. W pierwszej połowie zatrzymał Grosickiego, w drugiej zablokował strzał, gdyby nie to, Pogoń objęłaby prowadzenie znacznie wcześniej. Poza jednym zagraniem w aut podawał dokładnie, raz w ofensywie dobrze zgrał piłkę po rzucie rożnym i koledzy mieli okazję na gola. Do Jędrzejczyka specjalnych pretensji za piątkowy mecz nie mamy, wszyscy jego koledzy z pola byli gorsi.

Steve Kapuadi 3 (3,30). Francuz w tym sezonie grał zazwyczaj dobrze i nie zasługiwał na siedzenie na ławce, ale mecz w Szczecinie nie wyszedł również jemu. Już w trzeciej minucie meczu mógł zawalić gola, bo źle krył Koulourisa, Grek jednak w niepojęty sposób przestrzelił w dogodnej sytuacji. Ledwie parę minut później popełnił kolejny błąd i pozwolił rywalowi na dośrodkowanie w pole karne. Również po zmianie stron popełnił dwa błędy, w tym jeden przy straconym golu, gdy zabrakło komunikacji z Vinagre, kto powinien blokować drogę do środka Gorgonowi. Współpraca Kapuadiego z Vinagre w obronie przez cały mecz pozostawiała wiele do życzenia, a przecież obaj piłkarze trenują ze sobą już trzy miesiące, a grać razem też już im się zdarzało. Bardzo słaby mecz Francuza, choć ogólnie obrońcy i tak zaprezentowali się nieco lepiej od piłkarzy drugiej linii, wahadłowych czy napastników.

Kacper Chodyna 3 (3,36). Poważny problem powstał już na początku meczu – kto ma uważać na Grosickiego? Trochę czasu minęło, zanim Augustyniak i Chodyna doszli jakoś do porozumienia, wahadłowy zaczął bronić głębiej i podania za linię obrony stały się rzadsze. Dwa błędy w defensywie Chodyna jednak i tak popełnił pozwalając na dośrodkowania, jeden z nich popełnił grając na lewej stronie. W drugiej połowie tak rażących błędów w obronie Chodyna już nie popełniał. W ataku były piłkarz Zagłębia nie dawał więcej niż Wszołek w ostatnich meczach – jeden wywalczony rzut rożny, ani jednego dośrodkowania, które trafiłoby do napastników, jeden źle wykonany stały fragment gry. Różnicy między grą Wszołka z Rakowem, a Chodyny z Pogonią nie dostrzegamy, obaj zagrali słabo. Jak na razie żaden z nominalnych prawych wahadłowych się nie sprawdza.

Jurgen Celhaka 3 (3,00). Przez niemal całą pierwszą połowę mieliśmy wrażenie, że koledzy boją się podawać do Celhaki. Nawet gdy Albańczyk próbował wyjść obrońcom i pozostałym pomocnikom do pomocy przy wyprowadzaniu piłki, ci unikali podań do defensywnego pomocnika. Z tego też powodu zapamiętaliśmy jego występ w pierwszej połowie wyłącznie z trzech interwencji w obronie, niecelnego podania z rzutu wolnego i dobrego zagrania do Chodyny, który jednak był na spalonym. Po zmianie stron dostał podanie z rzutu rożnego, ale uderzył wysoko nad bramką, potem ratował sytuację faulem po stracie Augustyniaka i raz przechwycił piłkę. O ile Goncalves zazwyczaj nie grał w piłkę tylko przez pierwsza połowę, to Celhaka w Szczecinie nie grał przez ponad godzinę, czyli dokładnie tyle, co był na boisku. A że w defensywie w drugiej połowie dawał jeszcze mniej niż w pierwszej, to ocena jego występu musi być bardzo niska.

Bartosz Kapustka 4 (3,37). Przed przerwą Kapustkę widzieliśmy parę razy przy pomocy w defensywie, choć i tu raz nie poradził sobie z zablokowaniem Grosickiego. Gry do przodu, wyprowadzania piłki, wymieniania podań z pierwszej piłki w ogóle nie było, nie było nawet dłuższego prowadzenia piłki, do którego Kapustka nas przyzwyczaił, a które czasem pozwalało na przeniesienie akcji pod pole karne. Innymi słowy przed przerwą „Kapi” grał na takim samym poziomie jak Celhaka. Nieco lepszego Kapustkę zobaczyliśmy po zmianie stron, oddał celny strzał, jedyny w ogóle oddany przez jakiegokolwiek legionistę w Szczecinie, raz dobrze wyprowadził piłkę, dwa razy dobrze interweniował w obronie, jego blok zapobiegł utracie kolejnej bramki. Dobrze wypatrzył Celhakę, ale ten uderzył wysoko nad bramką. Niestety, również i aktualny lider drugiej linii w Szczecinie dostosował się do poziomu gry kolegów.

Luquinhas 3 (3,10). W pierwszej połowie Brazylijczyk trzy razy dobrze wyprowadził piłkę, był jedynym pomocnikiem, któremu się to w pierwszej połowie udawało, trzy razy tez pomógł w defensywie i spośród piłkarzy środka pola był najaktywniejszy. Mniej więcej po pół godzinie zniechęcił się najwyraźniej brakiem ruchu i pomocy ze strony pozostałych ofensywnych piłkarzy i w zasadzie w ogóle przestał grać, Z drugiej połowy zapamiętaliśmy dwa jego kontakty z piłką – jeden udany i jedną stratę. Nie dziwimy się, że został zmieniony, bo mamy wrażenie, że od trzydziestej minuty i tak znajdował się głową gdzieś poza boiskiem, a to jest coś, czego tolerować nigdy nie będziemy.

Ruben Vinagre 2 (2,99). Można z czarnym humorem stwierdzić, że Portugalczyk łapie słynne „legijne DNA” i zaczyna grać na tym samym poziomie, co reszta kolegów. Liczba błędów w obronie przerażała, Vinagre nie nadążał z powrotem i nie potrafił porozumieć się z Kapuadim – zarówno Francuz, jak i Portugalczyk mogli zablokować Gorgona przy strzale, ale to Vinagre naszym zdaniem zachował się w tej sytuacji gorzej. A pamiętamy jeszcze stratę tuż przed własnym polem karnym w osiemnastej minucie, fatalne zachowanie w obronie osiem minut później, koszmarną stratę w starciu z Kurzawą w drugiej połowie, brak bloku przy dośrodkowaniu przed celnym strzałem Kurzawy – po każdym z tych błędów mógł paść gol, w zasadzie w niemal wszystkie sytuacje bramkowe Pogoni poza pierwszą zamieszany był Portugalczyk. Czy Vinagre rekompensował jakoś ten ogrom błędów dobrą grą ofensywną? Niespecjalnie. Przed przerwą w zasadzie wszystkie piłki z przodu stracił, po zmianie stron wywalczył dwa rzuty rożne i na tym się skończyło, ani jedno jego dośrodkowanie do napastnika nie trafiło. Innymi słowy w ofensywie grał równie źle, jak Chodyna, ale w defensywie był od Polaka zdecydowanie gorszy, więc i nota jest niższa niż dla byłego piłkarza Zagłębia.

Marc Gual 2 (2,26).W pierwszej połowie raz się utrzymał przy piłce, zagrał jeden dobry przerzut i zablokował jeden strzał po stałym fragmencie gry. Poza tym głównie piłkę tracił niecelnie podając lub nieudanie dryblując. Po zmianie stron znakomicie zabrał rywalowi piłkę, ale wówczas mieliśmy okazję zobaczyć, jak wolny jest Hiszpan. Dogoniło go dwóch obrońców i skończyło się na rzucie rożnym. Na tym też zakończyła się gra Guala, bo przez kolejne dwadzieścia minut statystował, aż trener zlitował się nad nim i posadził go na ławce. W takiej formie Hiszpan normalnie miałby miejsce w podstawowym składzie tylko w najsłabszych drużynach Ekstraklasy. Niestety, w Legii wszyscy napastnicy grają ostatnio na takim właśnie poziomie.

Jean Pierre Nsame 3 (2,73). O tyle był lepszy od Guala, że przynajmniej potrafił się kilka razy utrzymać przy piłce z obrońcę na plecach i dokładnie odegrać, raz przydał się we własnym polu karnym, gdy wybił dośrodkowanie po stałym fragmencie gry i jedną piłkę przechwycił. Był bardzo statyczny, a gdy już wykonywał ruch, to miał problem z utrzymaniem linii spalonego. Jedyny strzał oddał po spalonym Chodyny, ale i tak w bramkę nie trafił. I to tyle, a przecież i tak był to ten lepszy w piątek z pary napastników.

Ryoya Morishita 3 (3,30). Ponad dwadzieścia minut w meczu, jedno dobre wyprowadzenie piłki, jedna nieudana wrzutka, niczego więcej sobie nie przypominamy. Krótko mówiąc nic pozytywnego do gry nie wniósł.

Maximillian Oyedele 3 (3,54). Dwa dobre powroty do defensywy, zablokowany strzał, dwa bardzo nieudane dośrodkowania. Tak, jak Morishita nie zagrał lepiej od Luquinhasa, tak i Oyedele zagrał na tym samym poziomie, co Celhaka. Nie wiemy po debiucie, czy jest już gotowy na seniorski futbol, nie sposób po piątkowym krótkim występie w bardzo słabej Legii na to pytanie odpowiedzieć.

Migouel Alfarela 3 (2,95). Jedyny piłkarz, który zagrał lepiej od tego, którego zastąpił. Alfarela raz próbował uderzać na bramkę Pogoni, ale został zablokowany, wywalczył dwa rzuty rożne. To nieco więcej, niż Gual zrobił przez ponad godzinę, więc i ocena od nas dla Francuza jest odrobinę wyższa.

Paweł Wszołek 3 (2,87). Krótko grał, nieco ponad kwadrans, dwa razy dośrodkował, ale nie były to zagrania udane. Nie zagrał od Chodyny ani lepiej, ani gorzej.

Wojciech Urbański grał zbyt krótko, by go oceniać.

Najlepszym legionistą koszmarnego piątkowego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Kacpra Tobiasza.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

3.88 Kacper Tobiasz

3.54 Maximillian Oyedele

3.41 Artur Jędrzejczyk

3.37 Bartosz Kapustka

3.36 Kacper Chodyna

3.3 Steve Kapuadi

3.3 Ryoya Morishita

3.1 Luquinhas

3 Jurgen Celhaka

2.99 Ruben Vinagre

2.95 Migouel Alfarela

2.93 Rafał Augustyniak

2.87 Paweł Wszołek

2.73 Jean-Pierre Nsame

2.26 Marc Gual

Polecamy

Komentarze (50)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.