Oceny piłkarzy Legii za mecz z Pogonią - remis w wyczerpującym meczu
28.10.2020 22:00
Gra zespołu 6 (5,19 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trzeciego meczu w ciągu tygodnia nie udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale mistrzowie Polski wcale nie zaprezentowali się w sobotę źle. Bez Luquinhasa, z mocno okrojoną przez kontuzje i choroby ławką rezerwowych, z poobijanym w poprzednim meczu Tomasem Pekhartem w ataku, „Wojskowi” mieli w Szczecinie przewagę przez cały mecz. Tyle, że zabrakło goli. Bardzo dobry mecz zagrała defensywa, Pogoń próbowała zagrozić bramce legionistów wyłącznie po stałych fragmentach gry, miała jedną dobrą szansę po nim na początku meczu, z gry natomiast „Portowcy” nie mieli ani jednej okazji na gola. W środku pola dominowali legioniści, jednak pod bramką gospodarzy działo się niewiele. Trzy okazje do strzelenia gola miał Pekhart, ale kapitalnie, nie pierwszy raz w meczu z Legią, bronił Dante Stipica. Nie powinno być jednak tak, że tylko na czeskim napastniku ma się opierać zdobywanie bramek, częściej muszą do sytuacji strzeleckich dochodzić pomocnicy. A znów brakowało w ich wykonaniu celnych strzałów. Warto zauważyć, że mecz był toczony na bardzo dużej intensywności, piłkarze przebiegli mnóstwo kilometrów, legioniści chyba w żadnym dotychczasowym meczu w tym sezonie aż tyle się nie nabiegali. Intensywność ta mocno odbiła się na zawodnikach obu zespołów, bo w ostatnich dwudziestu minutach i jednym i drugim wyraźnie brakowało sił. Wielka szkoda, że trener Czesław Michniewicz tak oszczędnie podchodził w sobotę do zmian, mając na ławce zdrowych Andre Martinsa i Luisa Rochę. Wprawdzie szkoleniowiec Legii twierdził, że nie potrzebował zmian na tych pozycjach, ale naszym zdaniem obaj ci piłkarze mogliby wnieść nowe siły na boisko. Martins mógłby zastąpić Waleriana Gwilię lub Bartosza Slisza, bo obaj wyglądali na bardzo mocno zmęczonych, a Rocha mógłby wejść na skrzydło choćby za bardzo zmęczonego i będącego nie w pełni sił Pekharta, a Maciej Rosołek mógłby wtedy zostać napastnikiem. Z jednej strony szkoda, że Legia znów nie wygrała w Szczecinie, z drugiej można być zadowolonym z bardzo szczelnej defensywy, niezłej gry i wytrzymania bardzo intensywnego meczu grając co trzy dni. Teraz przed legionistami dłuższa przerwa, która będzie okazją i do regeneracji i do budowania formy i zgrania.
Artur Boruc 6 (6,00 - ocena Czytelników). Pogoń oddała jeden celny strzał po stałym fragmencie gry w 58. minucie, ale był on tak słaby, że nawet statystyki go nie odnotowały. Poza tym bramkarz Legii przez cały mecz solidnie się wynudził, nie licząc gry nogami, przy której wszystkie jego podania były celne. Dawno bramkarz Legii nie był aż tak bezrobotny.
Josip Juranović 7 (6,14). Defensywa zagrała dobry mecz i nie inaczej było w przypadku Juranovicia. Dobrze prezentował się w obronie, jego stroną nie przeszła żadna akcja Pogoni. Sporo włączał się przez pierwszą godzinę do akcji ofensywnych, potem jakby sił zaczęło mu brakować i z przodu pojawiał się rzadko. Zagrał dwie dobre piłki na wolne pole do Wszołka, sam otrzymał też jedną taką od skrzydłowego Legii i wypracował stuprocentową sytuację Gwilii. Świetnie dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Pekharta, ale Stipica kapitalnie obronił uderzenie Czecha. Tradycyjnie już można mieć uwagi do jakości dośrodkowań z gry i zbyt dużej liczby strat, cieszy natomiast coraz lepsza współpraca z Wszołkiem. Dobry mecz Chorwata.
Igor Lewczuk 7 (5,86). Drugi mecz z rzędu doświadczony obrońca Legii wygrywa niemal wszystkie pojedynki, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu i to w znacznej mierze jemu Boruc zawdzięcza spokojny wieczór. Nie popełnił ani jednego błędu, nawet jak stosował faul taktyczny by uniemożliwić rywalowi kontrę, robił to jeszcze na połowie przeciwnika. Żółtą kartkę otrzymał po spóźnionym ataku i zderzeniu głowami, tym razem mimo rozbitej głowy Lewczuk wytrzymał do końca meczu. Dobry mecz stopera Legii, zastanawialiśmy się nawet nad oceną o punkt wyższą.
Artur Jędrzejczyk 7 (5,78). Nie tak efektowny jak Lewczuk, ale równie skuteczny w destrukcji był w sobotę kapitan Legii. Na ziemi wygrał wszystkie starcia, w powietrzu czasem przegrywał, ale nie pod własną bramką. Warto dodać, że obaj stoperzy mieli tylko po jednym niedokładnym wyprowadzeniu piłki i to już na połowie przeciwnika. Jak widać, pomyłka z meczu ze Śląskiem nie wywarła wpływu na grę „Jędzy” w kolejnym meczu. Obok Juranovicia i Lewczuka jeden z najlepszych legionistów w sobotnim spotkaniu.
Filip Mladenović 6 (5,92). O ile w defensywie Mladenović grał nie gorzej niż Juranović, to tym razem jeśli chodzi o operowanie piłką Serb wypadł słabiej od Chorwata. W szczególności przed przerwą rzucała się bardzo w oczy duża liczba niedokładnych i niecelnych podań. Dwa razy dobrze dośrodkował, oddał jeden celny, ale słaby strzał i jeśli chodzi o dobre zagrania w ofensywie to tyle. W odróżnieniu od Juranovicia miał siły na cały mecz, to właśnie on jako jeden z niewielu legionistów aż do samego końca starał się włączać się w akcje ofensywne i kreować akcję, tyle, że zmęczeni koledzy za nim już nie nadążali. Mladenović ma widać kondycję nie gorszą niż kiedyś Adam Hlousek. Przeciętnie jednak w sumie ocenimy występ Serba, bo bardzo rzucały nam się w oczy te niechlujne i niedokładne podania i straty.
Bartosz Slisz 5 (4,77). Nabiegał się w tym meczu Slisz najwięcej ze wszystkich, przeszło trzynaście kilometrów, odebrał najwięcej piłek, sporo ich też w środku pola zebrał i jeśli chodzi o destrukcję, wszystko było jak trzeba. Jeśli chodzi o grę w piłkę, to niestety nadal nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Znów młody pomocnik Legii nie brał na siebie wyprowadzania piłki podając najczęściej do tyłu i znów nie ustrzegł się kilku strat, w tym jednej na własnej połowie. Doceniamy zaangażowanie, naprawdę solidną grę w defensywie, ale wciąż uważamy, że pomocnik powinien grać z piłką przy nodze przodem do bramki, a nie zwracać głównie piłkę obrońcom.
Walerian Gwilia 5 (4,37). Gruzin podobnie jak Slisz przebiegł mnóstwo kilometrów i niestety znacząco odbiło się to na jego grze w końcowej fazie meczu, bo wyglądało, jakby brakło mu sił. Dobrze prezentował się przed przerwą, wyprowadzał piłkę, sporo grał do przodu, zagrał kilka dobrych otwierających podań na wolne pole, najczęściej do wchodzących na obieg bocznych obrońców. Po zmianie stron grał jednak coraz słabiej, choć w doliczonym czasie gry znów zagrał dobrą prostopadłą piłkę w ostatniej akcji meczu. Pamiętamy też, że na początku meczu zmarnował doskonałą okazję do strzelenia gola dobrym podaniu Juranovicia. Zdecydowanie lepiej od Slisza prezentował się w rozegraniu, gorzej było z destrukcją. Niezła pierwsza część meczu, słabsza druga. W sumie ocena podobna do innych pomocników. Szkoda, że trener Michniewicz nie zdecydował się na zastąpienie zmęczonego Gwilii w ostatnim kwadransie Martinsem.
Michał Karbownik 5 (5,56). Obie połowy zaczynał dobrze i potem z minuty na minutę systematycznie gasł, jakby sił i rezonu starczało mu na dwadzieścia-trzydzieści minut. Potrafił dobrze wyprowadzić piłkę, ale też dużo tracił piłek w dryblingach w tym jedną na swojej połowie. Trzy mecze w tak krótkim odstępie czasu to chyba na razie dla niego za dużo, zwłaszcza, że ten w Szczecinie był naprawdę intensywny. Nic dziwnego, że to za niego trener Michniewicz wpuścił Domagoja Antolicia, bo z całej trójki środkowych pomocników po nim było widać najbardziej trudy ostatniego tygodnia i z całej trójki to jednak on chyba prezentował się najsłabiej.
Paweł Wszołek 5 (5,24). Skrzydłowy Legii coraz lepiej współpracuje z Juranoviciem, obaj zawodnicy potrafią grać sobie dobre piłki wzdłuż linii. Wszołek w sobotę imponował nam przede wszystkim świetnym wychodzeniem na pozycję, szukaniem sobie wolnej przestrzeni, natomiast znów im bliżej był z piłką pola karnego, tym gorzej to wyglądało. Z głębi pola dwa razy wypuścił Juranovicia podaniem, natomiast pod polem karnym grał niedokładnie albo tracił piłki w dryblingach zbyt wolno podejmując decyzję. Najlepszym rezultatem jego akcji były co najwyżej stałe fragmenty gry. Nie wykorzystał niezłej okazji w doliczonym czasie gry uderzając niecelnie głową. Nie przypominamy sobie jego udanych dośrodkowań, w sumie też nie stworzył bezpośrednio żadnej okazji kolegom do strzelenia gola. Podobała nam się jego gra bez piłki, ale z piłka zdecydowanie mniej.
Joel Valencia 5 (3,29). Valencia dołączył do grona „dyżurnych krytykowanych” niezależnie od tego, jak zagrał. A naszym zdaniem w Szczecinie zaprezentował się lepiej niż w poprzednich meczach. Przestał tracić piłki, podawał dokładnie, dryblował tylko wtedy, gdy była taka potrzeba i większość z nich miał udanych. Potrafił też pomóc w defensywie. Widać brak zgrania z partnerami, bo w odróżnieniu od Wszołka nie współpracuje tak z bocznym obrońcą i nie potrafi się wstrzelić z wyjściem w tempo na wolne pole, ale i to powoli zaczyna się zmieniać. To właśnie Ekwadorczyk przeprowadził najefektowniejszą akcję meczu, gdy po własnym przechwycie wyszedł na wolne pole i przebiegł sprintem dwie trzecie boiska dogrywając na koniec do Pekharta. Może to podanie powinno być dokładniejsze, ale Czech przecież obrócił się z piłką i oddał strzał, który z najwyższym trudem obronił Stipica. Dobrze nie było, co najwyżej mocno przeciętnie, ale naszym zdaniem wcale nie prezentował się jakoś szczególnie słabo. A najlepiej było to widać, gdy opuścił plac gry, bo jego zmiennik zaprezentował się na skrzydle zdecydowanie gorzej.
Tomas Pekhart 5 (5,39). Doprowadzony w ostatniej chwili po solidnym poobijaniu przez wrocławian do zdrowia Czech znów, jak w każdym meczu, dał z siebie wszystko. To on był pierwszym obrońcą zmuszając szczecinian do gry długim podaniem, które przejmowali bez problemu obrońcy Legii. Zbyt rzadko natomiast brał udział przy konstruowaniu akcji, zaledwie dziewięć razy podawał piłkę i tylko trzy razy celnie, miał też spore problemy z zastawianiem się przed obrońcami Pogoni. Ale pamiętajmy, że w takim stanie zdrowia średnio nadawał się do fizycznych przepychanek. Odnajdywał się za to w polu karnym, aż pięć razy doszedł do strzału, cztery razy trafiał w bramkę i tylko Stipicy Pogoń zawdzięcza, że nie straciła goli albo dwóch. Wywalczył też jeden rzut wolny. Wyglądało na to, że już po godzinie zaczęło mu brakować sił, nie rozumiemy, czemu trener uparł się trzymać go na boisku do końca.
Maciej Rosołek 4 (4,17). Wszedł na skrzydło za Valencię i po pierwsze potwierdziło się, że Rosołek jest napastnikiem, a nie skrzydłowym, po drugie, że nieprzypadkowo nie pojawia się ostatnio na boisku, bo jest po prostu w słabej formie i wypadł na pewno gorzej niż Ekwadorczyk. Sporo piłek tracił, również na swojej połowie, nie wychodziły mu dryblingi, często też niecelnie podawał. Jedno niezłe dośrodkowanie do Pekharta i jedna przypadkowa sytuacja, gdy po rykoszecie po jego zablokowanym podaniu piłka omal nie wpadła do bramki i jeden zablokowany strzał, po którym był rzut rożny, to zdecydowanie za mało na ponad pół godziny gry. W defensywie nie było lepiej, bo pamiętamy tylko, że dostał żółtą kartkę po faulu taktycznym. Słaba zmiana, szkoda, że trener nie zdecydował się go jednak wstawić do ataku, zwłaszcza że Pekhart był już w końcówce naprawdę zmęczony.
Domagoj Antolić 5 (5,03). Rozgrywał piłkę bardzo dokładnie, wykazywał chęć do gry ofensywnej, ale niestety nie bardzo miał z kim rozgrywać, bo większość jego kolegów była już bardzo zmęczona, a trener nie rzucał na boisko świeżych sił.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy wybrali Josipa Juranovicia, a redaktorzy Igora Lewczuka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.