Oceny piłkarzy Legii za mecz z Radomiakiem – czerwoni zmiennicy
03.08.2021 21:30
Gra zespołu 3 (3,63 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wiadomo jest, że Legia będzie grać w lidze w najbliższych meczach w mocno rezerwowym składzie, bo piłkarze muszą być w pełni sił na mecze w europejskich pucharach. Z tego powodu kilku podstawowych zawodników usiadło na ławce. Andre Martins zagrał tylko pół meczu, a Luquinhas niewiele więcej. O ile z Wisłą Płock udało się w rezerwowym zestawieniu zdobyć trzy punkty, to w Radomiu skończyło się pierwszą od wielu miesięcy porażką. Do przerwy nic takiego przebiegu meczu nie zapowiadało, spotkanie było wyrównane, Radomiak oddał jeden słaby celny strzał w samej końcówce pierwszej połowy, a raz po stałym fragmencie gry piłka zatrzymała się na słupku. Niewiele groźniejsze sytuacje stworzyli legioniści, po podaniach Ernesta Muciego niezłe okazje mieli Filip Mladenović i Luquinhas, a jedną akcję zepsuł nieudanym strzałem Kacper Skibicki. Po zmianie stron Legia szybko straciła gola, przy którym zawiniło aż trzech piłkarzy, szybko też Radomiak zaczął stwarzać kolejne okazje, bo po zejściu Martinsa w środku pola powstała dziura, a Legia podzieliła się wręcz na dwie drużyny – broniącą złożoną z obrońców i Bartosza Slisza i ofensywnych piłkarzy, czyli całej reszty graczy z pola, tym bardziej, że parę ofensywnych pomocników zastąpiła para napastników. Nie dziwi nas to, że trener postawił na atak, chcąc zmienić rezultat meczu, bo w żaden sposób nie mógł przecież przewidzieć, że parę minut później Legia będzie grać w dziesiątkę, co zmusiło Czesława Michniewicza do poprzestawiania zawodników – zmian już nie było. Grający w przewadze gospodarze stwarzali sobie kolejne sytuacje, a legioniści ułatwiali im to popełniając proste błędy w wyprowadzaniu piłki, w czym celowali zwłaszcza Bartosz Slisz i Lindsay Rose. Z kolei piłkarze ofensywni nie wracali się, aby wspomóc rozegranie, nic więc dziwnego, że drugi gol padł znów po stracie pod własną bramką. Ku zaskoczeniu piłkarzy Radomiaka osłabiona Legia natychmiast zdołała odpowiedzieć golem kontaktowym i zapowiadało się, że może jeszcze powalczyć o remis. Niestety Josue „przebił” Mladenovicia i zarobił jeszcze bardziej nieodpowiedzialną czerwoną kartkę, niż Serb. Po zejściu Portugalczyka Legia grała już „na chaos”, praktycznie bez obrony, trudno było stwierdzić, kto właściwie z tyłu na jakiej pozycji gra, nic więc dziwnego, że gospodarze mieli w doliczonym czasie gry trzy kolejne okazje na podwyższenie wyniku i jedną z nich wykorzystali. Radomiak wygrał w pełni zasłużenie, był po prostu w drugiej połowie lepszy. Zawiedli w tym meczu przede wszystkim zmiennicy, Mladenović i Josue dostali po czerwonej kartce, Portugalczyk do tego grał wyjątkowo słabo, Josip Juranović był chyba myślami poza Radomiem, niewiele też wnieśli do gry poza jedną akcją Mahir Emreli i Rafael Lopes. Nie lepiej zaprezentowała się w drugiej połowie (bo do przerwy było wszystko w porządku) defensywna część Legii – Mateusz Wieteska po serii dobrych gier popełnił kilka poważnych błędów, a Rose i Slisz oddawali piłkę przeciwnikom na własnej połowie. Kompletnie bezproduktywny przez cały mecz był też Tomas Pekhart, Trudno natomiast przesadnie krytykować piłkarzy, którzy zostali zmienieni, w szczególności zdecydowanie najlepszego w sobotę w pierwszej połowie Andre Martinsa – ile znaczy Portugalczyk pod nieobecność Bartosza Kapustki zobaczyliśmy, gdy zabrakło go po przerwie na boisku. Puchary mają priorytet, Legia w lidze w najbliższych meczach będzie grała mocno rezerwowym i niezgranym składem, więc nie należy spodziewać się w Ekstraklasie w najbliższym miesiącu ani specjalnie składnej gry, ani też szczególnie dobrych wyników. Przerzedzona kontuzjami, a po meczu w Radomiu również kartkami kadra jest zbyt wąska, by wygrywać wszystkie mecze. Pewnie niektóre będą kończyć się tak szczęśliwie, jak z Wisłą Płock, ale podobnych do tego z ostatniej soboty też musimy się niestety spodziewać.
Kacper Tobiasz 5 (4,94 - ocena Czytelników). Z serii błędów legionistów przy pierwszym golu ostatni należał do bramkarza – piłka wpadła tuż przy słupku w krótki róg, gdzie Tobiasz powinien stać, był zasłonięty, nie miał czasu na reakcję, ale gdyby stał „zgodnie ze sztuką”, piłka trafiła by w niego. Przy pozostałych dwóch golach niewiele mógł zrobić. Zrehabilitował się za sytuację z początku drugiej połowy broniąc kilka minut później w sytuacji sam na sam i trzykrotnie w doliczonym czasie gry. Raz podał piłkę do przeciwnika. Dalecy jesteśmy od jakichś szczególnie krytycznych ocen jego gry.
Lindsay Rose 4 (4,00). W pierwszej połowie radził sobie w defensywie bez zarzutu, przy wyprowadzaniu piłki popełnił jeden błąd. Niestety, nie wyciągnął z tego wniosków – przy straconym golu akcja Radomiaka zaczęła się od jego beznadziejnego podania, a potem popełnił drugi błąd w tej samej akcji nie kryjąc obiegającego z lewej strony zawodnika. Skoro Juranović był przy rywalu, to Rose powinien uważać na bok. Nie po raz pierwszy widoczny jest problem zgrania między Chorwatem, a reprezentantem Mauritiusa, pierwszą straconą bramkę częściowo należy więc też zaliczyć na jego konto. Był to jedyny błąd Rose’a w defensywie, przy wyprowadzaniu piłki miał niestety jeszcze dwa kolejne, jeden skończył się kontratakiem. Słaby mecz.
Mateusz Wieteska 4 (3,71). Pierwsza połowa naprawdę dobra, bez błędów w defensywie, jedna ważna interwencja, sporo do życzenia pozostawiała tylko dokładność długich podań. A po przerwie wyszedł na boisko jakiś inny „Wietes”, nie ten, którego znamy z tego roku. On również popełnił błąd przy pierwszym golu, nie blokując strzału i dodatkowo zasłaniając bramkarzowi lot piłki. Parę minut później popełnił jeszcze większy błąd, po którym rywal miał sytuację sam na sam, parę minut później znów pogubił ustawienie wraz z Maikiem Nawrockim, z którym chwilami nie do końca się rozumiał. Po tych dziesięciu minutach znów zaczął grać dobrze, aż do doliczonego czasu gry, gdy został łatwo ograny, faulował i dostał żółtą kartkę. Słaby w sumie mecz Wieteski, ale podobnie jak w przypadku reprezentanta Mauritiusa stwierdzamy, że byli w tym meczu zawodnicy grający znacznie gorzej.
Maik Nawrocki 6 (5,47). Cała obrona nie grała w drugiej połowie pewnie, dotyczyło to też Nawrockiego. Pierwszy błąd popełnił już przed przerwą, gdy nie przesunął się za przeciwnikiem i gospodarze zakończyli akcję celnym strzałem. Po przerwie popełnił jeszcze jeden błąd w ustawieniu, raz też źle interweniował w powietrzu przy stałym fragmencie gry. Nie ma się co dziwić wzajemnemu niezrozumieniu trójki obrońców, która nie gra regularnie ze sobą, a dwóch z nich dopiero co dołączyło do Legii. Nawrocki miał też i kilka dobrych interwencji, jak choćby w 57. minucie, gdy zablokował dwa strzały, popełnił jeden błąd przy wyprowadzaniu piłki i zagrał jedno złe długie podanie. Po zejściu Mladenovicia został przesunięty na lewą flankę i nieoczekiwanie chyba dla wszystkich znalazł się w polu karnym w 82. minucie i pewnie wykorzystał dobre podanie Lopesa, co rzecz jasna znacząco podnosi jego notę.
Kacper Skibicki 4 (3,77). Dużo chęci do gry, ale też sporo chaosu, strat i niecelnych podań. Dobre wyjścia z piłką przeplatał niedokładnymi zagraniami, w obronie popełnił jeden błąd w końcówce pierwszej połowy, ale też kilka piłek odebrał, zepsuł jedną akcję próbując strzału z trudnej pozycji zamiast dogrywać, dwa razy z rzędu wyrzucił z autu wprost do przeciwnika. Zgłosił uraz i na drugą połowę już nie wyszedł. Szkoda, bo grał na pewno ze zdecydowanie większym zaangażowaniem, niż jego zmiennik.
Bartosz Slisz 2 (2,26). Dopóki był na boisku Andre Martins, wszystko wyglądało nie najgorzej w destrukcji i rozgrywaniu piłki, choć raz też faulował niedaleko pola karnego i raz stracił piłkę na swojej połowie. To niestety była zapowiedź nieszczęść w drugiej połowie. Nie nadążał za przeciwnikami w defensywie, a przede wszystkim popełniał stratę za stratą przy wyprowadzaniu piłki, aż w końcu kolejna skończyła się golem dla rywala. Slisz ponosi za niego wyłączną odpowiedzialność – najpierw piłkę stracił, a potem nie potrafił nawet przerwać akcji faulem, co było konieczne, bo piłkarzy z Radomia w polu karnym było po tej stracie więcej niż obrońców. Na jego konto też należy zapisać trzeciego gola, bo skoro był ostatnim obrońcą w tym momencie (nie wiadomo czemu, prawdę mówiąc), to nie może dać sobie rzucić piłki za plecy, a potem do tego odpuszczać pogoń za przeciwnikiem – Tobiasz przecież mógł np. odbić strzał. Do przewidzenia było, że Slisz sam w środku pola sobie nie poradzi, a Josue, który teoretycznie miał obok niego grać, w żaden sposób mu nie pomagał. Aktualnie w środku pola Legia ma Andre Martinsa, kontuzjowanego do końca sezonu Kapustkę, będącego w bardzo słabej formie Slisza, niedoświadczonego juniora Jakuba Kisiela i drepczącego z przodu i nie wracającego się pod własną bramkę Josue. Nie napawa to optymizmem na przyszłość.
Andre Martins 7 (4,08). Dopóki Andre Martins był na boisku, wszystko w środku pola funkcjonowało jak należy, zarówno jeśli chodzi o grę defensywną, jak i wyprowadzanie piłki. Portugalczyk odebrał trzy piłki, kilka kolejnych przejął, zagrał ledwie jedno (!) niecelne podanie, doskonale rozrzucił piłkę w pole karne do Skibickiego, ale młody legionista tego nie wykorzystał. Martins był najlepszym piłkarzem na boisku w pierwszej połowie, ale ponieważ nie jest on w stanie grać co trzy dni w zbyt długim wymiarze czasowym, został zmieniony, by oszczędzić go na mecz z Dinamem. Jedyne nieudane zagranie, to strata w końcówce pierwszej połowy, po której musiał faulować, by przerwać akcję. To był naprawdę dobry występ Martinsa, jego brak w drugiej połowie był zauważalny dosłownie od pierwszych sekund. Nie widzimy żadnego powodu, by karać go niższą oceną za grę kolegów w drugiej połowie, którą oglądał przecież z ławki.
Joel Abu Hanna 4 (4,24). W defensywie grał całkiem dobrze, jeden przechwyt, dwa odbiory. Do ofensywy nie wnosił dosłownie nic, raz został złapany na spalonym. Spory wpływ na to miał na pewno fakt, że od 25. minuty nie był w pełni sił po zderzeniu z rywalem. Niestety, na razie wygląda na to, że na tą pozycję ma za mało walorów ofensywnych, ale przecież też nie na nią był sprowadzany. Po jego zejściu lewa flanka Legii była zdecydowanie aktywniejsza i Mladenović od razu zaczął stwarzać zagrożenie pod bramką Radomiaka. Niestety, nie potrwało to długo.
Ernest Muci 4 (3,23). Czasem Albańczyk potrafił zabłysnąć w pierwszej połowie, dwa jego podania do Luquinhasa i Mladenovicia wytworzyły najgroźniejsze akcje Legii przed przerwą, raz też ładnie odebrał piłkę i ją wyprowadził. Niestety, większość jego kontaktów z piłką kończyła się niecelnymi podaniami, nieudanymi dryblingami i stratami. Po zmianie stron nie wykorzystał dobrego dośrodkowania Mladenovicia, potem faulował po stracie i zarobił żółtą kartkę. Muci od czasu do czasu zrobił coś ciekawego, ale na jeden błysk niestety znów przypadało kilka zagrań nieudanych.
Luquinhas 5 (4,41). Brazylijczyk nie tracił piłek w takiej ilości jak Muci, grał zdecydowanie dokładniej, ale szału też nie było. Niewykorzystana sytuacja i parę wywalczonych stałych fragmentów gry, to trochę mało. Jak zwykle rywale go nie oszczędzali, za to jego trzeba było oszczędzić na mecz z Dinamem,. Występ mocno przeciętny, ale jego zastępcy zagrali jeszcze słabiej.
Tomas Pekhart 2 (2,73). Był na boisku przez cały mecz. Czasem przyjął piłkę pod kryciem, czasem zgrał ją głową za siebie. Trochę pobiegał w pressingu. I to tyle. Czech był niemal niewidoczny, nie wychodził do rozgrywania akcji, nie potrafił sobie znaleźć miejsca w polu karnym i poruszał się, delikatnie mówiąc, dość apatycznie. Najlepszą egzemplifikacją jego aktywności w ataku jest fakt, że podanie wykonywał średnio raz na osiem minut i nie oddał ani jednego strzału. Tak napastnik po prostu grać nie może. Jeden z najsłabszych piłkarzy sobotniego meczu.
Filip Mladenović 2 (2,05). Bardzo obiecująco wyglądało jego wejście na boisko, od razu zaczęło się sporo dziać po lewej stronie. Jeszcze przed przerwą wywalczył rzut rożny i oddał strzał, który w ostatniej chwili został zablokowany. Po zmianie stron dobrze dośrodkował do Muciego, choć miał też i kilka nieudanych dryblingów. W sumie był jednym z lepiej grających w tym momencie legionistów i niestety nie wytrzymał nerwowo. Gdy był trzymany, powinien się albo położyć albo zatrzymać się ostentacyjnie, próbował się jednak wyrwać, by wyjść na pozycję i odmachnął się przy tym w taki sposób, że sędzia musiał czerwoną kartkę pokazać, a ta kartka miała kluczowy wpływ na przebieg meczu. Serb musi schłodzić sobie głowę, bo w epoce VAR takie zachowania nie przejdą, nawet jeśli wynikają z równie nieprzepisowej gry rywala.
Josip Juranović 3 (3,36). Coś niedobrego się stało z reprezentantem Chorwacji, bo po prostu był niewidoczny. W defensywie coś jeszcze starał się robić, odebrał trzy piłki, interweniował raz przy stałym fragmencie gry, ale z przodu po prostu nie istniał. Nie przypominamy sobie ani jednego udanego zagrania w ofensywie, po jego wejściu prawa flanka Legii pod tym względem nie istniała. Nie wiemy, jakie były tego przyczyny, w każdym razie był to występ bardzo słaby, o którym nie ma się co rozpisywać.
Rafael Lopes 4 (3,89). Jeden strzał zablokowany, jeden wywalczony rzut wolny, po którym rywal dostał żółtą kartkę, jedna interwencja w defensywie, gdy sam zablokował strzał rywala. Jedyne co można by było pozytywnego powiedzieć, to fakt, że nie tracił piłek. Mimo słabego występu wybronił się jednak częściowo asystą przy golu Nawrockiego. Stać Portugalczyka na lepszą grę, ale muszą też przy tym zdecydowanie lepiej grać jego koledzy, bo cała formacja ofensywna, w dodatku pozbawiona po zejściu Mladenovicia wsparcia ze skrzydeł, dość słabo się rozumiała.
Mahir Emreli 4 (3,57). To samo co o Lopesie, można napisać o Emrelim – dobre rozegranie przy akcji, która przyniosła Legii gola, jedno dobre zastawienie się z piłką i odegranie, jeden wywalczony rzut wolny i ani jednego oddanego strzału. Azer po bardzo udanym wejściu do zespołu nieco spuścił z tonu. Zobaczymy, kiedy wróci do poziomu gry z pierwszych spotkań.
Josue 1 (2,38). Nieporozumienie. Wszedł do środka pola zamiast Andre Martinsa, w praktyce przebywał głównie przy napastnikach, nie cofając się ani do rozegrania, ani do destrukcji. Nie wiedział, na jakiej pozycji gra, nie zrozumiał, jak ma grać, czy coś jeszcze innego? Nie wiemy. Raz tylko dobrze wyprowadził piłkę, potem grał niedokładnie, stałe fragmenty gry też bił słabo. Mamy wrażenie, że sił starczyło mu na dosłownie kilkanaście minut. Na koniec wykazał się boiskowym bandytyzmem, atakując brutalnie przeciwnika równocześnie korkami i łokciem. To nie była jak w przypadku Serba nadmierna reakcja w walce, gdy sam był nieprzepisowo powstrzymywany, ale po prostu brutalny faul. Z całą pewnością nie chcielibyśmy, by ktokolwiek potraktował jakiegokolwiek legionistę w podobny sposób. Nie wiemy, ile Portugalczyk dostanie za to meczów kary, ale może być to zdecydowanie więcej niż dwa mecze. Nie znajdujemy dla niego żadnego usprawiedliwienia.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy wybrali Maika Nawrockiego, a redaktorzy Andre Martinsa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.